poniedziałek, 17 listopada 2014

Rozdział 2
Godzinę później czekałem przed wyjściem ze szkoły na Tinę. Enzo pojechał na moim krosie do domu, umówiliśmy się, że po mnie przyjedzie. Gdy usiadłem na ławce, ujrzałem dziewczynę kierującą się w moją stronę. Szła z Monicą. Uśmiechała się szeroko. Zakochałem się w jej uśmiechu. Podeszły do mnie.
- Cześć. - odezwała się pierwsza jej przyjaciółka. Monicę znam od przedszkola, ale jakoś nigdy nie utrzymywałem z nią kontaktów.
- To do zobaczenia. - powiedziała Tina i pocałowała dziewczynę w policzek po czym spojrzała na mnie. - Idziemy?
Przytaknąłem bez słowa i wstałem. Przeszliśmy parę metrów bez słowa.
- Więc Cosmo.. mogę tak do Ciebie mówić? - zapytała. Zaśmiałem się cicho.Ona może wszytko.
- Jasne, że możesz.
- Tak mnie to zastanawia cały czas.. Dlaczego akurat dla mnie napisałeś ten wiersz?
- Teraz to mnie zamurowało. - powiedziałem i zacząłem się nerwowo śmiać. - Po prostu czytałem i patrzyłem na Ciebie. - spojrzałem na nią kątem oka. Uśmiechała się i kiwała głową tak, jakby mi nie wierzyła.
- Powiedzmy, że Ci uwierzyłam. - chwila ciszy. - I teraz tak nagle mnie odprowadzasz?
- Ah, musimy drążyć ten temat?
- A czemu nie?
- Po prostu chciałem Cię lepiej poznać. W końcu chodzimy do jednej klasy już 2 lata, a nawet na marne 'cześć' nie jesteśmy.. - spróbowałem jakoś normalnie z tego wyjść. Dziewczyna chyba w to uwierzyła, bo już nie wróciła do tematu.
- Masz jakieś plany na wakacje? - zapytałem przerywając niezręczną niszę, która zapanowała.
- Nie, zostaję na 3 miesiące w domu. Pierwszy raz rodzice mi pozwolili, a sami wyjeżdżają. A Ty?
- Też raczej tutaj zostaję, nie lubię wyjeżdżać.
- Dlaczego? W wakacje też nie? Przecież tak nie można.
- To dlaczego zostajesz? - uśmiechnąłem się.
- Oh. - jęknęła. - Nie używaj moich słów przeciwko mnie, okej?
- Dobrze, dobrze.
- Mam ochotę poznać Cię bliżej. - wypaliła nagle.
- Co stoi na przeszkodzie? Bo nie rozumiem.
- W sumie to nic. - zaśmiała się. - Masz rodzeństwo?
- Nie, nie. A Ty?
- Brata i siostrę..
- Zawsze chciałem mieć rodzeństwo, ale.. niestety.
- Masz przecież Enza, z nim jesteś jak brat, no nie? - skąd ona o tym wie? Zauważyła to czy Monica jej powiedziała? W takim razie musiała o mnie pytać. Na samą myśl o tym uśmiechnąłem się. Szliśmy chwilę w ciszy. Nagle Tina odskoczyła z krzykiem w moją stronę i chwyciła mnie za ramię. Usłyszałem szczekanie. Spojrzałem w dół, a w naszą stronę bieg mały, czarny szczeniak.
- Boisz się psów? - zaśmiałem się i schyliłem. Pies podbiegł do mnie i zaczął mnie lizać po ręce.
- Tylko tych małych.. Bo wiesz, one mogą szybko ugryźć. Wziąłem go na ręce i przybliżyłem do Tiny. Dziewczyna spojrzała na mnie przerażona, a szczeniak zaczął merdać ogonem.
- Popatrz jaki słodki, nic Ci nie zrobi. - powiedziałem i przytuliłem do siebie. Zabrałem jej dłoń i powoli położyłem na jego sierści.
- I co? Takie to straszne? - zapytałem. Tina uśmiechnęła się szeroko i zaczęła coraz to bardziej głaskać pieska.
- Dobra, może przesadzam. Zachowałam się jak idiotka.
- No, przesadzasz. Nie mów tak o sobie. - odstawiłem szczeniaka i ruszyliśmy w dalszą drogę. - Tak w ogóle to gdzie mieszkasz? - zapytałem.
- W willi palazzo. - odparła. - a Ty?
- O kurde, dziwię się, że jesteś tak sympatyczna.
- A to dlaczego?
- Bo musisz być bogata, a jesteś normalna.
- Nie ja, tylko moi rodzice. - poprawiła mnie. - Nigdy nie chciałam być rozpuszczona, a jestem najmłodsza, więc było to trudne.
- Ale dałaś radę. - pochwaliłem.
- A Ty gdzie mieszkasz?
- W tych nowo wybudowanych kamienicach w centrum. - wskazałem kciukiem za moje plecy.
- Z rodzicami?
- Z mamą. Tylko z mamą. - spuściłem lekko głowę.
- A co z tatą? - wiedziałem, że zapyta. Łzy napłynęły mi do oczu, więc odwróciłem szybko głowę.
- Odszedł. - szepnąłem.
- Mieszka gdzieś, tu czy jak?
- Nie ma go.. Nie żyje.. - otarłem łzę, która zdążyła wypłynąć z mojego oka. Dziewczyna chwyciła mnie za rękę i przytuliła.
- Przepraszam, ja.. nie wiedziałam. - szepnęła. - Jest mi głupio.
- Niepotrzebnie, nie musiałaś wiedzieć. - odparłem. Na chwilę odciąłem się od teraźniejszości i powróciłem wspomnieniami do przeszłości. Do tego co wydarzyło się niecałe rok temu. Wypadek. Moja rozsypka, depresja mamy.. Nawet nie zorientowałem się kiedy łzy napływające do moich oczu i zaczęły spływać po policzkach.
- Ej, Cosmo.. Przepraszam.. - zaszła mi drogę i spojrzała w oczy. - Mogłeś powiedzieć, że nie chcesz o tym gadać.
- Spokojnie, jest dobrze. - otarłem policzki ręką. - Mieszkasz za rogiem, prawda? - zmieniłem temat jak najszybciej się dało. Zaczęliśmy przemieszczać się ponownie.
- Tak, tak. Słuchaj, jak nie chcesz to możesz już..
- Odprowadzę Cię. - przerwałem jej i wyciągnąłem telefon. - Zadzwonię tylko po Enza.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała. Wybrałem numer przyjaciela, długo nie musiałem czekać na to, aby odebrał.
- Ziomek, wpadnij po mnie pod cukiernie. - nakazałem.
- Jadę. - odparł i się rozłączył. Po chwili stanęliśmy pod dużą posesją ogrodzoną dookoła czarnym, dużym płotem. Dom duży, dwu piętrowy, brązowy. W ogrodzie znajdowało się dużo kwiatów, widać, że zadbanych.
- Piękny dom. - szepnąłem.
- Następnym razem ja Cię odprowadzam. - dźgnęła mnie lekko w żebra. - Będziesz jutro na imprezie na plaży?
- Na jakieś? Gdzie?
- Jutro na plaży w Bari, w tym barze na brzegu jest impreza rozpoczynająca wakacje. Fajnie by było, gdybyś wpadł, razem z Enzem.
- Z Enzem? - zaraz padnę, jeżeli powie mi, że jej się podoba.
- Jeżeli mu nie powiesz to zdradzę Ci tajemnicę. - szepnęła rozglądając się. Nachyliła się i szepnęła mi do ucha.
- Podoba się Monice. - uśmiechnęła się, a ja razem z nią.
- Ona mu też.  odszeptałem. Dziewczyna zaśmiała się głośno i uśmiechnęła szeroko.
- To nasza rola, jako przyjaciół jest taka, że musimy ich zeswatać. - powiedziała poprawiając torbę.
- Przyciągnę go jutro na imprezę.. ale nic mu nie powiem. 
- Okej, to ja jej też nie.
Poczułem wibracje w telefonie. Domyśliłem się że to przyjaciel.
- Dobra, on już jest. Widzimy się jutro w szkole i na imprezie? - wolałem się upewnić.
- Jasne, miłego popołudnia. - przytuliła mnie i podeszła do bramki. Wpisała kod i weszła do ogrodu. Ja szybkim krokiem ruszyłem w kierunku cukierni, przed którą stał chłopak opierający się o motor.
- Jak było? - zapytał z uśmiechem.
- Dobrze, w sumie o niczym konkretnym nie gadaliśmy. - powiedziałem. - Ale byłem z nią i to się liczy.
- Dowiedziałeś się czegoś o niej nowego?
Chciałem odpowiedzieć, ale poczułem kolejne wibracje w kieszeni. Wyciągnąłem telefon i zobaczyłem napis 'Jen <3'. Odebrałem szybko.
- Cosimo? - usłyszałem jej głos.Śmiała się.
- Jen?
- Słuchaj, muszę odwołać ten wieczór, wybaczysz?
- Taak, a wszystko dobrze?
- Tak, po prostu Gaetano mnie zaprosił na kolację. - powiedziała i zapiszczała ze szczęścia.
- To udanej kolacji, widzimy się jutro?
- Tak, tak. Przepraszam jeszcze raz. - powiedziała. Rozłączyłem się nie odpowiadając jej. Nie chciałem, nie miałem ochoty nic mówić ani w ogóle o tym myśleć. On ją tyle razy skrzywdził, a ona mimo to jest taka naiwna. Cóż, ja jej nie mogę pomóc. Kiedyś chciałem i skończyło się to tak, że nie odzywaliśmy się do siebie przez tydzień. Zawsze uparcie go broni mimo tego ile krzywdy jej wyrządził. Teraz z resztą myślałem o czym innym. O Tinie i jutrzejszej imprezie, na której mam nadzieję bardzo się zbliżymy. Nie odpowiadając na wcześniejsze pytanie Enza, poszedłem w stronę cukierni.
- Chodź na kawę, pogadamy. - powiedziałem i wszedłem do pomieszczenia. Zajęliśmy ostatnie miejsca. Szybko przyszedł kelner, powiedzieliśmy co chcemy i przeszedłem do rzeczy.
- Tina zaprosiła nas jutro na imprezę na plażę. - powiedziałem podekscytowany.
- Chcesz iść?
- Jasne, a Ty nie? Na brzegu morza, chyba w Angelo. - oparłem się o oparcie czerwonej kanapy. Kelner przyniósł dwie kawy i odszedł bez słowa.
- Ta, ale pomyśl o tym ile tam będzie snobów. Wszyscy są tacy bogaci, jak to będzie ich towarzystwo.
- Od kiedy Ty się tym przejmujesz? - zapytałem zdziwiony. - Wyobraź sobie Ciebie siedzącego z Monicą na brzegu morza. - szepnąłem. Chłopak uśmiechnął się.
- Idziemy. - powiedział od razu zdecydowanie.
- A Ty idziesz z Tiną?
- Spotkamy się na miejscu.
- To widzę, że w końcu zaczęło się coś dziać. - napiliśmy się kawy.
- Nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy. Oby to poszło w lepszym kierunku.
- Na pewno pójdzie. Tylko ja jeszcze z Monicą..
- Ale nie rozumiem czegoś. - zastanowiłem się chwilę i oparłem łokcie o stół. - Przecież Ty gadasz z Monicą to czemu się z nią nie umówisz?
- Dobrze wiesz jak u mnie działa związek.. - szepnął i spuścił głowę.
- Myślę, że jak Ci tak na niej zależy to jej nie skrzywdzisz. Zawsze warto spróbować. - powiedziałem i dopiłem kawę. Chłopak uśmiechnął się i zamyślił, tak jak i ja. Nie potrafiłem doczekać się jutrzejszej imprezy. Cały wieczór i pół nocy z Tiną. Po prostu bajka. Miejmy nadzieję, że wszystko dobrze wyjdzie.

--------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział krótki i nieudany. Brak weny, pomysłu. Następny będzie lepszy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz