piątek, 27 lutego 2015

Rozdział 8
Siedziałem w ciszy na balkonie. Dochodziła 5 nad ranem, nie potrafiłem zasnąć. Tina nie chciała ze mną rozmawiać, po tym jak przestała płakać poszła po prysznic i zasnęła na kanapie. Ja natomiast wziąłem z lodówki butelkę piwa, papierosy i usiadłem na fotelu na balkonie. Paliłem jednego za drugim. Bolało mnie to, że ona cierpi. Nie wiem co się wydarzyło, ale musiało to być poważne. Gdybym tylko wiedział kto ją tak skrzywdził.. Na pewno bym tej osobie tego nie podarował. Z drugiej strony ucieszyło mnie to, że to właśnie do mnie przyszła. Owszem, wspomniała o Monice, ale ma wiele znajomych, spośród których przyszła akurat do mnie. Teraz muszę stanąć na wysokości zadania i jej pomóc. Poprawić jej samopoczucie, rozweselić i chyba nawet wiem jak to zrobić.
- Mogę? - spojrzałem w prawo i zobaczyłem Tinę. Stała boso w szerokiej bluzie, która zakrywała jej połowę nóg. Kiwnąłem głową, a ona usiadła obok na krześle.
- Nie spałeś w ogóle?
- Nie, myślałem. - szepnąłem i kątem oka spojrzałem na dziewczynę. - Lepiej Ci?
- Powiedzmy. - pokiwała głową.-Dziękuję Ci, że bez wyjaśnień mnie wpuściłeś i w ogóle..
- Możesz na mnie liczyć. - uśmiechnąłem się.
- Pewnie oczekujesz, żebym Ci wszystko..
- Nie trzeba. - przerwałem jej i spojrzałem w dal. Słońce już powoli zaczynało wschodzić. - Jak będziesz gotowa.. Jak będziesz chciała to mi powiesz. Teraz niczego nie oczekuję, chcę tylko, żebyś się uśmiechnęła.
- Dlaczego taki dla mnie jesteś? - zapytała lekko zdezorientowana. Spojrzałem na nią pytającym wzrokiem. - Jesteś taki miły, bezinteresowny.. Mówisz, że mogę Ci ufać, o nic nie wypytujesz..
- Po prostu.. - przełknąłem ślinę i zacząłem się zastanawiać jak dobrze dobrać słowa. Usiadłem bokiem i spojrzałem na dziewczynę. - Zależy mi na Tobie i na Twoim szczęściu. Ja wiem, że znamy się krótko i jest to dziwne, ale tak mam.
- Szybko przywiązujesz się do ludzi.. - podsumowała. - Więc.. - uśmiechnęła się. - Zależy Ci na mnie.
- Zależy. - potwierdziłem. - Jesteś wyjątkową dziewczyną.
- Wiem. - zaśmiała się i wstała. - Chodź do środka.
- Mam plan na dzisiaj. - powiedziałem i wstałem.
- Biorę w nim udział?
- Głupio pytasz. - uśmiechnąłem się i ruszyłem w stronę drzwi do środka. - Idziesz? To miejsce, do którego chcę iść otwierają dopiero o 8, więc.. Może obejrzymy jakiś film? Mam całkiem niezłą kolekcję.
- W sumie, to jestem za! Masz bardzo wygodną kanapę. - zaśmiała się.
- Na jaki film masz ochotę? - zapytałem wchodząc do pokoju gościnnego. Dziewczyna usiadła na kanapie, oparła się o oparcie i przytuliła do siebie poduszkę. Ja natomiast otworzyłem półkę z filmami.
- Zaufam Twoim gustom. - odparła, a ja zacząłem szukać jakiegoś w miarę normalnego filmu. W końcu znalazłem 'Szybcy i Wściekli'. Puściłem i położyłem się obok Tiny.
- Mam nadzieję, że lubisz akcje. Wyścigi i te sprawy.
- I tak zasnę, więc.. - wzruszyła ramionami i przybliżyła się do mnie. Położyła głowę na moim ramieniu i zaczęła oglądać film. Jej powieki z minuty na minutę coraz wolniej się otwierały, więc dziewczyna zasypiała, podobnie jak ja. Po pierwszych 15 minutach filmu odpłynąłem.
*  *  *
- Cosimo.. - obudził mnie kobiecy głos. Na początku myślałem, że to anioł... gdy otworzyłem oczy, stwierdziłem, że się nie myliłem. Nade mną nachylała się Tina. Na twarzy miała uśmiech.
- Wstajesz? - zapytała i zaśmiał się cicho.
- Czy ja śnię, czy anioł naprawdę mnie obudził? - wymsknęło mi się, na co ona zaczęła się śmiać. Odchylił się do tyłu, a ja usiadłem. Tina wciąż miała uśmiech na twarzy.
- Coś się stało, albo coś? Jakoś dziwnie wyglądam? - zapytałem nieco zdziwiony. Owszem, cieszy mnie to, że dziewczyna ma dobry humor, ale parę godzin temu znosiła się płaczem.
- Przemyślałam sobie parę spraw i w ogóle.. I doszłam do wniosku, że życie jest tak krótkie, że nie warto popadać w depresje, smutki i tak dalej. Trzeba korzystać jak najlepiej z życia, więc.. Ten dzień będzie udany.
- Doszłaś do dobrego wniosku. - przyznałem. - I owszem, dzień będzie udany, to Ci obiecuję. - uśmiechnąłem się i spojrzałem na zegarek. Dochodziła 10.
- Idę się ubrać, chcesz coś?
- Nie masz damskich ubrań, co?
- W sekrecie przebieram się za kobiety i mam całą szafę babskich ciuszków. - szepnąłem, a ona wybuchnęła śmiechem. - Możesz coś zabrać od mojej mamy.. chyba, że nie przeszkadzają Ci męskie T-shirty.
- Ale ten.. - wstała i zrobiła kilka kroków w moją stronę. - Bardziej chodziło mi o bieliznę..
- Nie mam różowego stanika, ale czarny się znajdzie. Wiesz, jestem niekiedy emo. - Tina ponownie zaniosła się śmiechem.
- Wiesz, chyba przeżyję w swoich ciuchach jeszcze jeden dzień. - stwierdziła, a ja wzruszyłem ramionami i się odwróciłem się po czym ruszyłem do swojego pokoju.
Ubrałem czarny t-shirt z napisem 'KISS ME UNDER MY' i rysunek wąsów i czarne szorty. Do kieszeni wsadziłem portfel i telefon, a na głowę nałożyłem okulary.
- Jestem gotowy. - zawołałem wychodząc z pokoju.
- Ja prawie. - odkrzyknęła Tina. Założyłem granatowe conversy i spojrzałem do lustra. Dzisiejszy dzień będzie idealny. Może dzisiaj w końcu do czegoś dojdzie pomiędzy nami. Chociaż.. Wolałbym ją uszczęśliwić, a później zajmować się sprawami pomiędzy nami. Ale czy ona nie będzie szczęśliwsza jakby miała chłopaka, na którym zawsze może polegać?
Patrząc w lustro ujrzałem siebie i.. Tinę. Dziewczyna stanęła obok mnie z uśmiechem.
- Jestem gotowa.
- Mam nadzieję, że nie boisz się jeździć na motorze.
- Nie, lubię poczuć niekiedy adrenalinę.
- To masz. - podałem jej kask. - I jedziemy.
Wyszliśmy z mieszkania i w ciszy zbiegliśmy po schodach.
- Jesteś bezpiecznym kierowcą, prawda? - zapytała siadając za mną. Założyłem kask i odpaliłem motor.
- Pewnie. - parsknąłem śmiechem i odjechałem z piskiem opon.
Kiedy jechaliśmy przez centrum z dość dużą prędkością, podniosłem przednią oponę, przez co dziewczyna zaczęła piszczeć, a ja się śmiać. Zatrzymałem się obok baru, w którym wczoraj z Enzem jadłem śniadanie.
Zgasiłem silnik i kiedy dziewczyna zeszła z motoru, zrobiłem to samo.
- Ty debilu. - krzyknęła i lekko uderzyła mnie w klatkę piersiową. - Chcesz, żebym zawału dostała?!
- To, to jeszcze nic. - zaśmiałem się krótko i wskazałem na wejście do baru.
- Byłaś tutaj już kiedyś? - zapytałem, a dziewczyna zaprzeczyła ruchem głowy. Wziąłem ją za rękę i poprowadziłem do środka. Tak, ja Cosimo odważyłem się wziąć ją za rękę, a ona najwyraźniej nie miała nic przeciwko temu, co mi się podobało.
- Cześć Antonio. - powitałem chłopaka starszego ode mnie o 3 lata, który stał za ladą. Niski brunet ubrany w biały fartuch spojrzał na nas.
- Cosimo, czekałem na Ciebie. - powitał mnie rozkładając ręce. - Przed chwilą wyciągnęliśmy. Prost z pieca, jeszcze ciepłe. - Pokazał nam blachę pełną czekoladowych croissantów.
- Lubisz czekoladę? - spojrzałem na Tinę.
- Wskaż mi dziewczynę, która jej nie lubi.
Zaśmiałem się i spojrzałem na chłopaka.
- Poproszę dwa. Czy chcesz więcej?
- Nie, jeden zdecydowanie wystarczy. - odparła z uśmiechem.
- Cosimo.. - Antonio przyjrzał się dziewczynie. - Czemu nas nie przedstawisz?
- A, no tak. Przepraszam, moja wina. Tina to Antonio, Antonio to jest Tina.
Podali sobie ręce. Chłopak spojrzał na mnie i na nią.
- Czekaj, to ta ślicznotka, o której opowiadałeś?
Chyba pobladłem ze strachu. Totalnie zapomniałem o tym, że opowiadałem Antoniemu o Tinie. Jak to wspaniała i piękna dziewczyna.
Chrząknąłem głośno.
- Antonio, jeszcze dwie kawy. - powiedziałem pośpiesznie patrząc na niego zdenerwowanym wzrokiem.
- Co mówił? - zapytała zaciekawiona dziewczyna. No tak, kto by o takie coś nie zapytał. Muszę uważać następnym razem co i przed kim mówię.
- Same plusy. - uśmiechnął się. - Kawę zrobi Ci Giuseppe. - wskazał ręką na bruneta, który stał po drugiej stronie pomieszczenia, za drugim blatem. Odwróciłem się niechętnie.
- Cześć Giu. Dwie kawy proszę. - zamówiłem i oparłem się rękoma o blat.
- To ta dziewczyna? - zapytał, a ja przytaknąłem patrząc w odwróconą sylwetkę dziewczyny. Antonio opowiadał jej o czymś, a ona go uważnie słuchała.
- Antonio jej to powie.
- Lepiej powiedz mi coś czego nie wiem.
- Ale nie wprost. - oparł się łokciami i spojrzał na mnie. - Zrobi to tak, że wyciągnie również od niej czy coś do Ciebie czuje. Zawsze tak robi, w większości przypadkach jego rozmowy z laskami kończą się związkiem.
- Czyli mam rozumieć, że..
- Jeżeli coś do Ciebie czuje, dowiesz się tego. Jak nie od niej, to od niego. - uśmiechnął się i podał mi dwie kawy. - Trzymaj i walcz o nią. To prawdziwa piękność.
Przytaknąłem, zabrałem kawy i podszedłem z powrotem do Tiny i Antoniego. On mrugnął do mnie okiem, a ona spojrzała na mnie.
- Cieszę się, że mnie tutaj przyprowadziłeś. - zabrała kawę. - Muszę zadzwonić do Monici, zaczekam na zewnątrz. Dołożyć Ci się?
- Nie, zwariowałaś? - oburzyłem się. - Za chwilę do Ciebie dojdę. - uśmiechnąłem się, a kiedy zniknęła za drzwiami spojrzałem na Antoniego.
- Co jej powiedziałeś?
- Prawdę
- To znaczy? Wszystko jej wygadałeś?
- Słuchaj. - oparł się rękami o blat. - Powiedziałem jej, że mówiłeś, że jest piękna i sympatyczna. Chwilę pogadaliśmy o Tobie i twierdzi, że jesteś słodki.
Uśmiechnąłem się i wbiłem wzrok w drzwi. Uważa, że jestem słodka? Czyli podobam jej się, tak?
- Chłopie, powiem Ci tylko jedno. Bierz sprawy w swoje ręce. - podał mi croissanty. - Na koszt firmy. - puścił mi prawe oko i poklepał po plecach.
- Dzięki stary. - kiwnąłem głową i wyszedłem z baru szybkim krokiem. Tina siedziała na ławeczce obok mojego motoru i pisała coś na telefonie.
- I co u Monici? - zapytałem siadając obok niej.
- Nie dodzwoniłam się, napisałam jej sms'a. - odłożyła telefon i napiła się kawy. Podałem jej rogala i sam zacząłem jeść.
- Tu są najlepsze croissanty i kawy w całym mieście.
- W tym się zgodzę. - przytaknęła. - Co chcesz dzisiaj robić?
- Zobaczysz, mam nadzieję, że Ci się spodoba.
- Na pewno. W ogóle.. Mogę zadać Ci pytanie, na które odpowiesz mi szczerze? - zapytała całkiem poważnie.
- Jasne, pytaj. Jestem jak otwarta księga. - napiłem się kawy i spojrzałem na Tinę.
- Czy.. Czy Enzo traktuje poważnie związek z Monicą?
- Chodzi Ci o to, czy ją skrzywdzi, tak?
- Mhm. - przytaknęła. - Wiesz, nie chcę, żeby cierpiała.
- Nikt nie chce, aby jego przyjaciel cierpiał.. - szepnąłem i chwile pomyślałem. - Jeżeli chodzi o Enza.. Hm, parę dziewczyn przez niego płakała, ale.. jeżeli chodzi o Monicę to co innego. On od dłuższego czasu mówił o niej jak o dziewczynie idealnej. To prawdziwe zakochanie, tak mi się przynajmniej wydaje. Na pewno jej nie zdradzi, tego jestem w stu procentach pewien.. A jakby ją nie daj Boże skrzywdził.. Sam wybiję mu zęby. - powiedziałem ostrożnie dobierając słowa. Napiłem się kawy i ugryzłem croissanta.
- Czemu?
- Bo widzisz, my patrzymy na związki inaczej. Mu chyba wszystkie związki były obojętne, a teraz ma Monicę, dziewczynę, o której marzył i nie pozwolę mu tego zaprzepaścić.
- A Ty jaki jesteś? Znaczy, powiedziałeś, że patrzycie inaczej..
- Ja w życiu nie skrzywdziłbym żadnej dziewczyny. Czy z nią jestem czy nie, a on raczej.. Hm, jakby to tak w miarę dobrze ująć.. Kiedyś zmieniał je jak rękawiczki i raczej nie dbał o ich uczucia, czego ja nie rozumiem. Moi rodzice mnie wychowali tak, aby szanował kobiety, a on.. raczej ma to gdzieś.
- Jesteś prawdziwym mężczyzną w takim razie. Gatunek wymierający. - zaśmiała się.
- Ej, ej. To nie nasza wina, tylko rodziców. Oni nas wszystkiego uczą..
- Gdybyście chcieli to sami byście się tego nauczyli.
- A wy to niby takie idealne, co? - parsknąłem. - Ilu było facetów, którzy przez kobiety popełnili samobójstwo?
- Zmuszacie nas do tego!
- Do czego? - zakpiłem. - Do krzywdzenia nas?
- Dobra, koniec. - powiedziała głośno. - Bo się jeszcze pokłócimy. Ja Cię nie skrzywdzę, Ty mnie też i będzie dobrze. - uśmiechnęła się i dopiła kawę.
- A ty jaka jesteś? - zapytałem, a ona spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. - No wiesz, w związku. Powiedziałem Ci o Enzie i o sobie, a Ty?
- Hm.. - oparła się o oparcie ławki i spojrzała w niebo. - Ja raczej jestem typem romantyczki.
- To tak jak ja, w sumie. - przerwałem jej, a ona się uśmiechnęła.
- Nie rozumiem lasek, które zdradzają swoich chłopaków na prawo i lewo. W sumie to myślimy tak samo jeżeli chodzi o związki.
- Właśnie widzę. - zgniotłem opakowanie po croissancie.
- To znaczy, że mielibyśmy idealny związek. - zaśmiała się i spojrzała mi w oczy. - Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? - jej piękne, brązowe oczy wciąż wpatrzone były we mnie. Miałem ochotę pokonać tą granicę między nami i najzwyczajniej w świecie ją pocałować. Dotknąć jej ust, o których marzę od dłuższego czasu. Chciałbym to zrobić, ale każdy wie, że brakuje mi odwagi. Niestety, jestem chyba najbardziej wstydliwym chłopakiem wobec kobiet jaki istnieje.
- Cosimo?
- Przepraszam, zamyśliłem się. O co pytałaś?
- Czy wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia. - powtórzyła z głupkowatym uśmiechem na twarzy. W pierwszej chwili chciałem odpowiedzieć jej : ' Pewnie, że wierzę. Kiedy tylko Cię zobaczyłem zakochałem się po uszy', ale się powstrzymałem. Jeszcze stwierdziłaby, że jestem dziwny, co pewnie jest prawdą, ale niech jeszcze myśli, że jestem normalny.
- Wierzę, wierzę. Choć to takie dziwne trochę, ale jaki byłby ze mnie romantyk, jeżeli bym w to nie wierzył? - zażartowałem. -  A Ty? Wierzysz?
- Owszem. - przytaknęła. - Chociaż nie każda jest prawdziwa.
- Jest wiele nieprawdziwych rzeczy na tym świecie.
- Świat jest taki.. dziwny, nie sądzisz? - założyła nogę na nogę i wpatrzyła się w chodnik.
- Wtargnęliśmy na głupie tematy. - zauważyłem. - Ale pozwolisz, że cofnę się do poprzedniego tematu?
- Zakochania od pierwszego spojrzenia?
- Nie. Do miłości, związków.
- Co chciałbyś wiedzieć?
- Czy.. - zacząłem i spojrzałem w dal. - Czy Twoim zdaniem istnieje przyjaźń damsko męska? - zapytałem i oczywiście na myśli miałem nas. Przecież jesteśmy przyjaciółmi, tak? Osobiście, nie wierzę w taką przyjaźń i mam nadzieję, że w naszym wypadku skończy się jak u większości - związkiem.
- Wiesz, co? - wstała. Zrobiła dwa kroki do przodu, po czym odwróciła się i spojrzała na mnie z uśmiechem. - Istnieje, ale nie na długo. - uśmiechnęła się i 'puściła' mi oczko. - Jedziemy? Chcę wykorzystać cały dzień. - podeszła do motoru, a ja wstałem i wolnym krokiem ruszyłem w jej stronę. Czy.. Czy ona czytała mi w myślach? I czy sugeruje, że nasza przyjaźń przerodzi się w miłość?
Mimowolnie uśmiech wtargnął na moją twarz.
- Cosimo..- jęknęła i ubrała mi kask na głowę. - Nie rozmyślaj o miłości, tylko chodź. - zapięła mi kask, a mnie zamurowało. Czy ta dziewczyna na pewno nie potrafi czytać w myślach?
-----------------------------------
Mam nadzieję, że chociaż trochę się podobał. ;) Rozdział krótki z powodu braku weny, ale następny będzie dłuższy!

sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 7
5 dni później
Czwartek. Najgorszy dzień tygodnia jak dla mnie. Szczerze? Sam nie wiem dlaczego. Może przez szkołę, a może nie. Nigdy ich nie lubiłem. Przeciągnąłem się na kanapie, na której zasnąłem i spojrzałem na zegar wiszący na ścianie. Wpół do 12, a ja dopiero wstałem. Widać, że mojej mamy nie ma w domu.
No właśnie. Moja mama wyjechała trzy dni temu na tydzień do Rzymu i zostawiła mnie samego. Oczywiście proponowała mi, ale nie chciałem. Od tych trzech dni nie wyszedłem ani razu z mieszkania. Ignorowałem telefony od Enza i udawałem, że mnie nie ma. Musiałem odpocząć i pomyśleć o wszystkim.
Od Soboty Tina się nie odezwała ani razu, może dlatego nie miałem na nic ochoty. Czy zrobiłem coś źle?
- Cosimo otwieraj! - moje rozmyślenia przerwał krzyk Enza i pukanie do drzwi. - Nie odpuszczę Ci stary. I nie udawaj, że Cię nie ma, bo wiem, że jesteś do cholery! - krzyczał i coraz to mocniej uderzał w drzwi.
- Zaraz je rozwalę, więc sam decyduj czy otwierasz czy nie!
Wstałem i podbiegłem do drzwi. Kiedy je otworzyłam, prawie dostałem w twarz od Enza. Właśnie chciał ponownie uderzyć w drzwi.
- Stary, martwiłem się o Ciebie. - powiedział, gdy mnie zobaczył. - Debilu, powinienem Ci nakopać. Co się z Tobą działo?
- Miałem złe dni. - ziewnąłem i podrapałem się po głowie. Nie zwracając uwagi na przyjaciela, ruszyłem w stronę kuchni. Enzo poszedł za mną, usłyszałem jak zamyka drzwi i po chwili siedział już w kuchni, gdy ja robiłem sobie kawę.
- Mogłeś się odezwać. - skarcił mnie. - Nie wiedziałem co się z Tobą dzieje ani nic. Tak się nie robi. - skrzywił się. - Nie pozwolę Ci, żebyś znów coś takiego odpieprzył.
- Sam sobie nie pozwolę. - stwierdziłem i usiadłem przy stoliku na przeciwko Enza. - Jaka jest pogoda tak w ogóle?
- Serio przez trzy dni nie wychodziłeś z domu? - pokręcił głową i spojrzał na okna, które szczelnie zasłoniłem. - Bawisz się w wampira? - wstał i je odsłonił. Promienie słońca oślepiły  mnie i automatycznie przymrużyłem  oczy.
- To nie jest miłe, wiesz? - napiłem się kawy. Chłopak usiadł na blacie i zaczął coś robić na telefonie.
- Ej, kurde. - odezwał się nagle - Masz 20 minut.
- Na co?
- Idź pod prysznic, ubierz się.. Zrób coś ze sobą, ja na Ciebie poczekam i idziemy na miasto, na śniadanie. - mówił nie patrząc na mnie, tylko na telefon. - No ruszaj się. - wstał i poszedł w stronę pokoju gościnnego. - Pooglądam sobie zanim się ogarniesz. - położył się na kanapie, a ja poszedłem pod prysznic.
***
Kiedy wyszedłem spod prysznica, ubrałem biały t-shirt z nadrukiem psa i napisu ' I'M NOT DRUNK' i granatowe, dżinsowe szorty i poszliśmy do centrum. Kłóciliśmy się przez chwilę gdzie iść, bo Enzo miał inne zachcianki, a ja inne. W końcu stwierdziliśmy, że pójdziemy do cukierni, która znajduje się przy fontannie. Kiedy zamówiliśmy to na co mieliśmy ochotę, poszliśmy na fontannę. Usiadłem po 'turecku' i zacząłem jeść croissanta.
- Jak Ci się układa z Monicą? - zapytałem i zrobiłem łyk mrożonej kawy, która w tamtej cukierni jest najlepsza w mieście.
- Dobrze, dzisiaj się widzimy. - rozejrzał się dookoła jakby szukał kogoś wzrokiem. - Tina się odezwała? - zapytał, a ja w odpowiedzi zaprzeczyłem ruchem głowy.
- To dlatego miałeś złe dni. - wywnioskował.
- Daj spokój. - uciąłem.
- A co u Jen? Byłeś z nią ostatnio, nie?
- No, wszystko okej. Wczoraj mi pisała, że wyjeżdża z Gaetanem do Milano, więc..
- Masz spokój od ludzi. Tina się nie odzywa, Jen pojechała, a ja mam Monice. - powiedział. - Myślisz tak, no nie? Że teraz Cię zostawię?
- Co? - zdziwiłem się. - Nigdy tak o tym nie myślałem. Chcę tylko, żebyś był szczęśliwy, tyle w temacie. - ponownie napiłem się kawy.
- Już ja Cię dobrze znam. Ciebie i te Twoje głupie rozmyślania.
- Enzo, wcale tak nie myślałem. - zaprzeczyłem od razu. On tylko pokręcił głową i dojadł rogala, którego sobie zamówił. Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Co mu w ogóle przyszło do głowy? Nigdy bym tak nie pomyślał.
- Chciałbyś się spotkać z Tiną? - zapytał, głupio się uśmiechając. Patrzył w jakiś punkt za mną.
- A czemu? - zapytałem i się odwróciłem. Kiedy ujrzałem idącą Tinę i Monicę w naszym kierunku nie potrzebowałem już odpowiedzi. Tina, jak zawsze piękna szła pewnym krokiem, w krótkich, dżinsowych spodenkach i czarno - czerwonej koszuli w kratę. Szła z uśmiechem na twarzy, okularami na oczach i żywiołowo opowiadała o czymś przyjaciółce. Monica - ubrana w białą koszule bez rękawów, którą miała wsadzoną do czarnej spódniczki.
- Planowałeś to, prawda?
- Nie tylko ja. - uśmiechnął się i wstał. Szybko wyrzucił resztki śniadania i podszedł do Monici. Objął ją w pasie i pocałował w usta. Tina w tym czasie usiadła na przeciwko mnie.
- Hej. - uśmiechnęła się, przez co na moją twarz także wdarł się uśmiech. - Przepraszam, że się nie odezwałam, ale siostra mnie porwała z domu na parę dni, zanim wyjechała na wakacje. - wytłumaczyła, a ja przytaknąłem bez słowa.
- Słyszałam, że miałeś jakieś złe dni.
Co? Skąd ona to..? Enzo!
Odwróciłem się i spojrzałem na przyjaciela, który patrzył na nas i zaczął się śmiać.
- Pomyślałem, że może Tina do Ciebie dotrze, skoro ja nie potrafię. - uśmiechnął się. - Zostawiam go w Twoich rękach. Miłego dnia. - pożegnali się i odeszli w stronę baru.
- Więc? - zapytała i lekko dźgnęła mnie w kolano.
- Po prostu.. Nie miałem humoru. Musiałem nadrobić filmy. - wstałem, a do głowy przyszedł mi pewien pomysł. - Przejdziemy się na plażę? Chcę Cię gdzieś zabrać.
- Mam się bać? - wstała i razem poszliśmy w stronę plaży.
- Nie.. Znaczy, no. Po imprezie powtarzałaś, że jesteś bezpieczna, więc nie rozumiem pytania. - zaśmiałem się.
- Będziesz mi to wypominał, tak? Już nigdy nie spiję się przy Tobie.
Zacząłem się śmiać i skręciłem do sklepu.
- Tu nie ma plaży. - zauważyła i parsknęła śmiechem.
- Poczekaj chwilę. - szybko wszedłem do sklepu. Z lodówki, która stoi po prawej stronie zabrałem dwa piwa i podszedłem do kasy. Zapłaciłem i wyszedłem.
- Znów chcesz mnie spić? - zapytała, gdy zobaczyła co trzymam w rękach.
- O niczym innym nie marzę. W ogóle, jak siostra? Nie była zła, że się tak.. no wiesz, spiłaś?
- Polubiła Cię, nie wiem dlaczego. Cały czas mi wszystko wypominasz. - westchnęła. - Ale nie była zła. Mówiła tylko, że się martwiła.
- Mhm.. - przytaknąłem i spojrzałem na nią. Uśmiechała się z przymrużonymi oczami. Jest taka piękna pogoda, zaczęły się prawdopodobnie najlepsze wakacje mojego życia.. No wszystko pięknie.
- I co robiłaś z siostrą? - zapytałem. Skręciliśmy w uliczkę prowadzącą do morza.
- Przez jeden dzień jeździłyśmy po sklepach, a na następne dwa dni pojechałyśmy do Rzymu na feste. A Ty co robiłeś?
- Siedziałem w domu. - przyznałem się niechętnie.
- No tak.. Twoje złe dni.. - szepnęła. - Od dzisiaj nie pozwolę Ci mieć złego dnia. - uśmiechnęła się.
- Trzymam za słowo. - zaśmiałem się. - Jak było na feście?
Weszliśmy na piasek i poszliśmy w stronę rozwalonych murków i opuszczonego baru, który znajduje się na końcu plaży.
- Fajnie, bardzo. Nawet się nie spiłam, ale wybawiłam za wszystkie lata. - zaczęła się śmiać. - Jakiś gość się do mnie dobierał.. - zaczęłam przerywając co chwile ze śmiechu. - Tańczyłam z nim, później okazało się, że jest gejem i chce dokuczyć swojemu chłopakowi. - łzy ze śmiechu zaczęły zbierać się nam w oczach.
- Lecą na mnie geje, no. - skrzywiła się.
- Przesadzasz. - Objąłem ją ramieniem, a ona się uśmiechnęła. Doszedłem do wniosku, że będę kierował się wskazówkami od Jen.
- Gdzie tak właściwie mnie ciągniesz?
- Do tajemnego miejsca, o którym wiem tylko ja i Enzo. Przynajmniej nikogo nigdy tam nie widzieliśmy. - powiedziałem i uśmiechnąłem. Przypomniało mi się pewne wydarzenie.
Kiedy mieliśmy po 6 lat, ja i Enzo nie przepadaliśmy za sobą. Nie pamiętam już dlaczego, pewnie jakieś chodziło o jakieś głupie błahostki dzieci. Nasi rodzice zaczęli się przyjaźnić, a my coraz to częściej zaczęliśmy się spotykać. Pewnego dnia, kiedy pojechaliśmy na plażę, nasi rodzice zostali w wodzie, a my zaczęliśmy biec na koniec plaży.  Zastanawiało nas czy plaża się w ogóle kończy, czy przebiega przez cały świat. Jak się okazało, bo dłuższym biegu, napotkaliśmy na wysokie skały, chyba ruiny jakiegoś budynku, a obok do dzisiaj stoi jakiś opuszczony bar. Usiedliśmy wtedy na jednym z kawałków murku i przysięgliśmy sobie przyjaźń na zawsze. Od tamtego czasu, zawsze, gdy mamy jakieś ciężkie chwile, albo coś w tym rodzaju - przychodzimy tutaj, aby pomyśleć.
- I co teraz? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Tiny. Tak się zamyśliłem, że nie dostrzegłem, że doszliśmy na miejsce. No, prawie.
- Idziemy dalej. - uśmiechnąłem się i postawiłem nogę na niższym murku. Zwinnie i szybko wspiąłem się na wyższy murek.
- Jesteś walnięty. - parsknęła Tina patrząc na mnie. Ja nachyliłem się i podałem jej rękę.
- Walnięci ludzi też są potrzebni na tym świecie. Wchodzisz? - dziewczyna podała mi rękę, a ja wciągnąłem ją na górę. Kiedy stanęła obok mnie, ja przeskoczyłem na kolejny murek, później na kolejny i kolejny. Odwróciłem się, by sprawdzić czy Tina nie zatrzymała się na pierwszym murku, ale nie. Dziewczyna zwinnie przeskakiwała z murku na murek. Uśmiechnąłem się na ten widok i przeskoczyłem na kolejny i zszedłem na niższy przy brzegu. Dziewczyna szybko pojawiła się obok mnie. Razem usiedliśmy na przechylonym murku.
- Nie wiedziałam, że tutaj jest takie miejsce. - szepnęła rozglądając się dookoła.
- Odkryłem je z Enzem. Tylko mu się nie wygadaj, że tutaj byłaś, bo to nasza tajemnica. - uśmiechnąłem się i podałem jej piwo. - Zawsze, gdy nam źle to tu przychodzimy i siedzimy tu nawet cały dzień, bądź noc i myślimy. Takie nasze miejsce na refleksje. - otworzyłem puszkę i zrobiłem łyka. - A Ty masz takie miejsce?
- Miałam.. - dolna warga jej lekko zadrżała. Otworzyła piwo i spojrzała na mnie. - Nasze zdrowie. - zrobiła dużego łyka i odłożyła puszkę. Spojrzała w dal, a ja uświadomiłem sobie, że Tina straciła humor i to przeze mnie. Przez to pytanie.
- Co z Tobą? - skrzywiłem się lekko. Tina spojrzała mi w oczy, napiła się piwa i uśmiechnęła się smutno.
- Jakoś..  Humoru brak.
Wstałem, odłożyłem swoje piwo, z jej ręki także zabrałem puszkę i odłożyłem na bok. Dziewczyna spojrzała na mnie pytającym wzrokiem, a ja podałem jej rękę.
- Wstawaj, pokażę Ci coś. - podała mi dłoń. Stanąłem za nią i chwyciłem ją w tali.
- Co chcesz mi pokazać? - zapytała szeptem.
- Zamknij oczy na chwilę. - wyszeptałem wprost do jej ucha. Tina zrobiła tak jak powiedziałem. Kiedy zamknęła oczy wziąłem ją szybko na ręce i skoczyłem razem z nią do wody. Dziewczyna zaczęła piszczeć, ale nie na długo, bo szybko zanurzyliśmy się w wodzie. Szybko wypłynąłem na powierzchnię i poprawiłem włosy. Chwilę później z wody wyłoniła się Tina.
- Zabiję Cię! - krzyknęła śmiejąc się. - Lepiej uciekaj. - zaczęła płynąć w moim kierunku. Ja natomiast zanurkowałem i szybko popłynąłem pod nią i wynurzyłem się za nią.
- Co mi zrobisz? - zapytałem, a ona się odwróciła. Śmiała się i zaczęła chlapać mnie wodą. Chwyciłem ją lekko za ręce i jakoś podpłynęliśmy pod skałę. Tina oparła się plecami o murek. Nasze twarze były blisko siebie, patrzyliśmy sobie prosto w oczy.
- Czemu to zrobiłeś? - objęła mnie rękoma woku szyi.
- Sam nie wiem.. Może chciałem poprawić Ci humor? - zasugerowałem i niegrzecznie się uśmiechnąłem. Dziewczyna zmierzwiła mi włosy.
- Dziękuję i przepraszam, że go straciłam. Nigdy taka nie jestem. - szepnęła, a ja objąłem ją w tali.
- Wiesz, mogę Ci wybaczyć.
- Jak mogę się odwdzięczyć? - zapytała, a ja bez odpowiedzi przybliżyłem swoją twarz do jej. Ona zrobiła to samo. Przymknęła oczy, nasze usta prawie złączyły się w jednym pocałunku, ale muzyka z murku nam przeszkodziła.
- Mój telefon znów nam przeszkodził. - zaśmiała się. Lekko się oddaliliśmy od siebie, na tyle, że Tina ominęła mnie i jak sądzę podpłynęła do murku, aby się wspiąć po telefon. Ja byłem jeszcze chwilę w lekkim szoku. Prawie pocałowałem dziewczynę moich marzeń. Na samą myśl uśmiech wdarł się na moją twarz. Gdyby nie ten głupi telefon teraz pewnie całowałbym się z Tiną. Zirytowałem się trochę, ale nic na to nie poradzę.
Tina się nie odzywała, więc podpłynąłem i wspiąłem się po murku.
- Coś się stało? - zapytałem siadając obok dziewczyny.
- Dzwonił mój brat, niestety.. Muszę spadać.. - skrzywiła się i napiła piwa.
- Przyjedzie po Ciebie?
- Tak, już jedzie. - dopiła napój i wstała. Spojrzała na mnie smutnym wzrokiem i zaczęła z powrotem skakać po murkach. Bez chwili zastanowienia zrobiłem to co ona i szybko ją dogoniłem. Kiedy postawiliśmy stopy na piasku chwyciłem ją lekko za ramię.
- Tina, co się stało?
- Nic, nic. - uśmiechnęła się, ale ten uśmiech wcale mnie nie przekonał.
- Przecież widzę. - szepnąłem. - Nie musisz mówić, ale powiedz tylko czy mogę jakoś poprawić Ci humor? Nie chcę, żebyś była smutna.
- Słodki jesteś. - uśmiechnęła się nieśmiało. - Ale naprawdę nic się nie stało. - spoważniała i ruszyła w stronę parkingu, a ja za nią. Szliśmy w ciszy, która mnie denerwowała. Wolałbym z nią rozmawiać, dowiedzieć się co leży jej na sercu, ale jak się okazuje, dziewczyna nie jest tak otwarta jak ja. Muszę coś z robić, żeby mi bardziej zaufała. Rozumiem, zna mnie krótko, ale muszę, chcę ją przekonać, że może mi ufać. Chcę być dla niej jak najlepszy przyjaciel, a później, może i ktoś więcej.
Kiedy dochodziliśmy do parkingu ujrzałem jej brata. Stał ubrany w morską koszule bez rękawów i granatowe spodenki po kolana. Na nosie miał okulary, opierał się o swoje auto.
- Ej.. - ponownie chwyciłem ją za dłoń. Lekko przybliżyłem ją do siebie. - Jakby coś się stało, zadzwonisz? Chcę, żebyś wiedziała, że możesz na mnie liczyć. I nie mów, że wszystko okej, bo widzę. - szepnąłem.
- Dziękuję. - uśmiechnęła się. Stanęła na palcach i pocałowała mnie w policzek, a ja ja przytuliłem.
- Tina chodź. - Michael zawołał na siostrę. Ona uśmiechnęła się lekko, odwróciła się i poszła w stronę brata.
- Odezwę się jutro. - zawołałem za nią.
- Będę czekać. - zapewniła i wsiadła do auta. Chwilę jeszcze stałem z rękoma w kieszeni i patrzyłem na oddalające się auto. Ciekawe co się stało, że jej brat po nią przyjechał, a nie kierowca. Usłyszałem dźwięk swojego telefonu. Od razu go wyciągnąłem i odebrałem idąc przy tym w stronę parkingu.
- Cosmo, gdzie jesteś? - w słuchawce usłyszałem głos Enza.
- Na plaży, czemu?
- Sam czy z Tiną?
- Sam, musiała jechać, a czemu? Gdzie Ty jesteś? 
- Eee, to szkoda. - westchnął. - Razem z Monicą jedziemy za miasto na noc. Jedziesz z nami?
- Dzięki stary, ale nie mogę. - odmówiłem. - Bawcie się dobrze. - powiedziałem i się rozłączyłem. Ruszyłem szybkim krokiem w stronę mojej kamienicy. Jest już po 14, a ja muszę jeszcze posprzątać w mieszkaniu.
Po drodze szybko wstąpiłem do sklepu po coś do zjedzenia i skręciłem w moją uliczkę.
Szybko dotarłem do mojej kamienicy. Wdrapałem się na moje piętro, przebrałem się w dres, puściłem muzyke i zacząłem powoli sprzątać w mieszkaniu. Mama ma przyjechać za trzy dni i jakby zobaczyła taki bałagan.. w życiu nie zostawiłby mnie już samego. Niestety, jeżeli chodzi o porządki, nie mam genów po mamie. Zawsze byłem niepoukładany, dlatego wolałem posprzątać szybciej, bo jak znam samego siebie, zdążę jeszcze nabałaganić. 
Kiedy wszystko posprzątałem, zrobiłem sobie kawe i usiadłem na balkonie. Jako dziecko, co wieczór siadałem tutaj z tatą. Wtedy on pił kawę, a ja kakao i opowiadał mi historie ze swojego życia. Pierwsze zakochania, pierwsze auto.. Z tatą miałem najlepszy kontakt, po jego śmierci, mama próbowała naprawić nasze relacje, jako tako coś się polepszyło, ale nikt nie zastąpi mi taty. Pamiętam jak kiedyś mi opowiadał jak poznał mame. Mój tata pisał wiersze, tak samo jak ja. Moja mama mu się spodobała i napisał jej piękny, długi wiersz, który zapoczątkował ich związek. Tak wiem, podobna sytuacja jest z Tiną, ale my jeszcze nie jesteśmy razem. Jak to jest, że Enzowi tak łatwo poszło z Monicą?
- Cosimo? - z rozmyśleń wyrwał mnie damski głos, a raczej krzyk. - Cosimo, jesteś w domu? - wstałem i podbiegłem do drzwi. Otworzyłem je i zobaczyłem Tinę. Miała lekko zaczerwienione i załzawione oczy.
- Nie przeszkadzam? - zapytała drżącym głosem. Zrobiła krok do przodu, ale od razu się wycofała. - Nie.. nie powinnam była przychodzić. - z jej oczy zaczęły wypływać łzy.
- Ej, Tina. - chwyciłem ją za rękę. - Wejdź. - zaprosiłem ją do środka. Popatrzyła na mnie, na mieszkanie i znów na mnie. Kiwnęła głową i przeszła przez próg. Zamknąłem drzwi i spojrzałem na nią.
 - Co się stało? - zapytałem od razu. Dziewczyna nic mi nie odpowiedziała, po prostu mnie przytuliła i zaczęła płakać. Zacząłem delikatnie głaskać ją po głowie i całować w czoło.
- Tina uspokój się.. - szepnąłem cierpliwie, ale dziewczyna to zignorowała. Płakała wciąż, a mnie to bolało, że nie mogę nic na to poradzić.
W końcu, coś się we mnie obudziło. Zrobiłem malutki kroczek do tyłu, podniosłem jej podbródek i spojrzałem jej w oczy.
- Cokolwiek się stało, tak piękna dziewczyna nie powinna przez to płakać. - pocałowałem ją w policzek.
- Przepraszam.. Ja.. Monici nie ma i.. moje nogi same mnie tutaj przyniosły.
- Spokojnie. - dałem jej kosmyk włosów za ucho. - Możesz na mnie liczyć. - pocałowałem ją w czoło i mocno do siebie przytuliłem. Niewiarygodne. Można znać krótko człowieka, myśleć, że jest Ci on obojętny, a kiedy przychodzi co do czego pęka Ci serce, gdy  jest on smutny, 

poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział 6
Właśnie wracałem do domu, z baru, w którym kupiłem śniadanie do mnie i Tiny. Kiedy wychodziłem dziewczyna wciąż spała w moim łóżku i nie zapowiadało się na to, że szybko się obudzi. Ona spała w moim łóżku, a ja na kanapie w gościnnym pokoju. O ile można było nazwać to snem. Ilekroć próbowałem zasnąć myślałem o niej i wstawałem za każdym razem, aby popatrzeć na nią i sprawdzić czy dobrze śpi. Wyglądała tak pięknie i niewinnie jak spała. Mimo rozczochranych włosów miło było na nią patrzeć. Teraz niestety jestem niewyspany, ale było warto.
Wbiegłem po schodach na piętro, na którym mieszkałem i wszedłem do mieszkania. Zajrzałem do swojego pokoju i ujrzałem Tinę. Nie spała, lecz siedziała na łóżku i pisała coś na telefonie.
- O, wstałaś. - powiedziałem i wszedłem do pokoju. Dziewczyna spojrzała na mnie i uśmiechnęła się szeroko.
- Błagam powiedz, że masz coś do picia.. - jęknęła. - Mam strasznego kaca i chce mi się pić, a nie chciałam Ci grzebać w domu.
- Jasne, już Ci daje. - szybkim krokiem ruszyłem w stronę kuchni, nalałem wody i wróciłem do Tiny.
- Dziękuję. - zabrała ode mnie szklankę. - Rozmawiałeś z moją siostrą?
- No.. mówiłem Ci.. - wyciągnąłem z papierowej torby jedzenie i podałem dziewczynie. - Nie wiedziałem co Ci zabrać, więc wziąłem to co najbardziej m smakuje. Mam nadzieje, że będzie Ci smakowało. - puściłem jej prawe oko i zacząłem jeść.
- Mówiłeś? Kiedy? - nie ukryła zdziwienia.
- Niosłem Cię..
- Niosłeś? Byłam aż tak pijana? - prawie zakrztusiła się kanapką, a ja zacząłem się śmiać.
- Skoro nie pamiętasz, to sama odpowiedz na swoje pytanie.
- Oh.. - jęknęła. - Narobiłam sobie jakiegoś wstydu? Co robiłam?
- Hm.. - zastanowiłem się chwilę. - Kleiłaś się do każdego chłopaka, gdy biegałaś po plaży wywaliłaś się prosto do wodorostów.. - dziewczyna otworzyła szeroko usta ze zdziwienia, a jej oczy powiększyły się pięciokrotnie. - Wspomniałem, że biegałaś nago?
- Co?! - krzyknęła i chwyciła się za głowę. - O Boże..
Zacząłem się śmiać i upiłem łyk kawy, którą kupiłem w barze.
- Żartuję. - przyznałem, a ona spojrzała na mnie wrogo.
- Ty.. Ty.. Ty dupku Ty! - krzyknęła i zaczęła się śmiać. Rzuciła we mnie poduszką.
- Auć, to bolało. - skrzywiłem się masując ramię, w które mnie uderzyła.
- Kłamca. - pokazała mi język, a ja z uśmiechem na twarzy wróciłem do jedzenia.
Zapadła cisza, która mi nie przeszkadzała. Co chwile zerkałem na dziewczynę, która.. po prostu wyglądała pięknie.
Tak właściwie to ciekawe jak tam Enzo i Monica. Gdzie wylądowali na noc? Wątpię, że u niego, jego rodzice w życiu by na to nie pozwolili. Pewnie poszli do niej o ile w ogóle poszli gdziekolwiek spać. Mogli przecież całą noc chodzić po mieście obściskując się wszędzie. Cieszę się, że znalazł szczęście, oby teraz mu się dobrze układało i w głębi serca mam nadzieję, że za niedługo dołączę do kręgu szczęśliwie zakochanych.
- Wróciłam! - naszą ciszę przerwał głos mojej mamy. Zamknęła drzwi i weszła do mojego pokoju. Stanęła w progu jak wmurowana. Patrzyła to na Tinę to na mnie.
- Cześć mamo.. - wstałem i podrapałem się po głowie. - To jest Tina, moja znajoma. - wskazałam na dziewczynę, która stanęła obok mnie i uśmiechnęła nieśmiało.
- Dzień dobry.
- To Ty jesteś tą..
- Mamo. - przerwałem jej i zacząłem się modlić, aby przestała kontynuować temat.
- Tą jaką? - zapytała Tina z ciekawości i spojrzała na mnie.
- Mój synek..
- Mamo! - podniosłem nieco głos. - Proszę Cię. - spojrzałem jej w oczy. Zaczęła się śmiać i wyszła.
- Co powiedziałeś swojej mamie o mnie? - Tina spojrzała na mnie. Nastała chwila ciszy, musiałem znaleźć jakieś dobre wyjaśnienie na to w co moja mama mnie wmieszała. Przecież nie powiem jej prawdy, bo wyjdę na jakiegoś desperata zwierzającego się swojej mamie.
- Em.. Miałaś zadzwonić do Monici jak się obudzisz.
- Nie zmieniaj tematu, po.. - dźwięk jej telefonu przerwał jej w połowie słowa. Dzięki Ci Boże.
- Halo? - odebrała i stanęła przy oknie. Ja natomiast usiadłem na krześle i dopiłem kawę. Tina wciąż rozmawiała, więc wyciągnąłem telefon i napisałem sms'a do Jen.
' To o której się widzimy? c; '
Nie musiałem długo czekać na jej odpowiedź.
' 13 przy fontannie? '
' Jasne. '
Schowałem telefon do kieszeni i spojrzałem na Tinę.
- Moja siostra za chwilę po mnie będzie. - oznajmiła i usiadła na krawędzi łóżka. Zaczęła obracać swojego iPhona, patrzyła na podłogę, ale po chwili spojrzała na mnie.
- Dziękuję, że się mną zaopiekowałeś. - powiedziała jakby trochę nieśmiało.
- Nie zostawiłbym Cię. - odłożyłem pusty kubek na biurko i oparłem łokcie na kolanach. - Tego możesz być pewna. W ogóle, gdy Cię niosłem cały czas powtarzałaś 'jestem bezpieczna' o co Ci chodziło? - zapytałem. Ona jakby zesztywniała, spojrzała w bok i ucichła.
- Wszystko.. wszystko okej?
- Tak, tak. - uśmiechnęła się, ale widziałem, że sztucznie. - Zejdziesz ze mną na dół? - wstała.
- Jasne, jasne. - narzuciłem na nogi japonki i nacisnąłem na klamkę.
- Do widzenia. - Tina zawołała na pożegnanie. Otworzyłem drzwi, przepuściłem ją i razem zbiegliśmy po schodach. Przed kamienicą stało już czarne BMW, a o jego maskę opierała się wysoka szatynka o brązowych oczach. Ubrana w czarne, obcisłe dżinsy, granatowo - czarną koszulkę i czarne szpilki, z okularami na głowie stała i patrzyła na nas. Ręce wsadzone miała do kieszeni.
- Siostra, coś niewyraźnie wyglądasz. Główka boli? - zażartowała i się wyprostowała. Teraz wydawała się jeszcze wyższa niż przedtem.
- Rebeka, tęskniłam. - Tina podbiegła do niej i wpadła w jej ramiona.
- Śmierdzisz alkoholem. - skrytykowała ją. - Parę miesięcy się nie widziałyśmy i takie powitanie.. - zaśmiała się. Patrząc na nie wywnioskowałem, że musiały bardzo za sobą tęsknić i Tina nie przesadzała, gdy mówiła, że są ze sobą bardzo związane. Jako siostry nie były jednak zbytnio podobne. Inny kształt twarzy, odcień włosów.. ewentualnie oczy miały podobne.
- A Ty to pewnie Cosimo, bohater mojej siostry? - Tina stanęła obok siostry, a Rebeka popatrzyła na mnie i podała mi rękę. - Jestem Beka.
- Cosimo. - odwzajemniłem uścisk i uśmiechnąłem się szeroko.
- Dziękuję Ci bardzo, że zaopiekowałeś się moją siostrą. Wbrew pozorom jest łamagą.
- Wypraszam sobie. - wtrąciła Tina i założyła ręce na klatce piersiowej.
- Uf, moje wnętrzności będą całe. - odetchnąłem z ulgą, a Beka wybuchnęła głośnym śmiechem. Dobra, słysząc to, dostrzegam kolejne podobieństwo.
- O co chodzi? - zapytała zdezorientowana Tina.
- Twoja siostra zagroziła mi, że jak Ci coś zrobię to wyciągnie mi wnętrzności. - powiedziałem całkiem poważnie. Teraz obie siostry się śmiały.
- Ufam Ci Cosimo. - powiedziała nagle szatynka. - Już wiem, że moja siostra będzie przy Tobie bezpieczna.
- Masz plusa. - uśmiechnęła się moja piękność.
- Dobrze, dziękuję Ci jeszcze raz. - podała mi rękę i spojrzała na siostrę - Musimy jechać.
- To.. napiszę do Ciebie. - zapewniła. Nachyliła się i przytuliła mnie mocno. Przymknąłem oczy i uśmiechnąłem się mimowolnie odwzajemniając uścisk. Dziewczyna zrobiła krok w tył i spojrzała mi w oczy.
- Miłego dnia. - pocałowała mnie w policzek, uśmiechnęła się nieśmiało i wsiadła do auta. Jej starsza siostra zrobiła to samo. Odpaliła silnik i obydwie pomachały mi na pożegnanie. Kiedy ich auto zniknęło za zakrętem odwróciłem się i pobiegłem do mieszkania. Na twarzy cały czas miałem uśmiech, który nie schodził mi z ust.
Poszedłem od razu do kuchni, aby się napić. Napotkałem tam moją mame, która stała przy blacie i coś kroiła.
- To ta dziewczyna, która tak bardzo Ci się podoba? - zapytała z uśmiechem. -Z resztą.. Po co pytam. Widać to po Twoich oczach i uśmiechu.
- Prawie jej to wygadałaś. - przypomniał mi się incydent, gdy wróciła.
- Przepraszam, byłam w szoku. Pierwszy raz w naszym domu była dziewczyna.
- A Jen? - oburzyłem się. - To chłopak?
- Jen to inna sprawa. Ty i Jen to tylko przyjaźń. Ona ma faceta i jest starsza. Ona się nie liczy.
- Eh.. - westchnąłem i do szklanki nalałem lodowatego soku. - Tak w ogóle to idę spotkać się dzisiaj z Jen.
- Już lepiej się czuje?
- Jak z nią rozmawiałem to mówiła, że tak, ale była naćpana przeciwbólowymi, więc.. Dzisiaj się dowiem. - usiadłem na krześle.
- A wracając do tej dziewczyny.. bardzo ładna i wydaje się sympatyczna. Nocowała u Ciebie?
- Jest taka. - wyszczerzyłem się chociaż mama na mnie nie patrzyła. - Tak, ale lepiej nie pogłębiajmy tego tematu. - wstałem, dopiłem i odłożyłem szklankę.
- Cosimo, czy wy..
- Nie! - podniosłem głos przerywając jednocześnie mamie. Ruszyłem w stronę swojego pokoju. - Nic z tych rzeczy, dajmy spokój. - zamknąłem drzwi, wziąłem telefon i słuchawki po czym położyłem się na łóżku. Puściłem swoją ulubioną piosenkę i rozmarzyłem się o Tinie.
***
W pośpiechu zbiegłem po schodach, wskoczyłem na motor i nie zakładając kasku odjechałem w stronę centrum, a dokładniej w stronę fontanny.
Jest po 13 i oczywiście spóźnię się na spotkanie z Jen. Po wyjściu Tiny, gdy położyłem się na chwilę, aby posłuchać muzyki - zasnąłem. Chyba ta niezbyt przespana noc odbiła się na mnie i zasnąłem. Nawet nie wiem co mnie obudziło, ale gdy zobaczyłem, że jest 13;05  zerwałem się, ubrałem buty i wybiegłem.
Za to moje spóźnianie się Jen kiedyś mnie zabije. Prawie zawsze spóźniam się na lekcje u niej, imprezy albo tak jak w tym wypadku spotkania. Dziewczyna ma do mnie cierpliwość, za to ją podziwiam.
Dzisiejszy dzień jest upalny, dlatego też miasto jest prawie puste. Z resztą nie tylko ze względu na temperaturę, ale także przez to, że jest godzina obiadowa. Dziwne, że moja mama nie kazała mi zostać na obiedzie. Dzisiaj wyjątkowo nie miałem apetytu.
Kiedy podjechałem pod fontannę ujrzałem Jen. Siedziała na brzegu i robiła coś na telefonie. Ubrana w krótkie, dżinsowe spodenki, białą bokserkę i czarno - zielone air max'y. Promienie słońca odbijały się od jej długich blond włosów. Gdyby ktoś jej nie znał, pomyślałby, że jest nastolatką. Nikt nie dałby jej 28 lat.
Moja mama i Enzo zawsze mi się dziwili, że się w niej nie zakochałem, a ja po prostu traktowałem ją jak starszą siostrę.
Kiedy dziewczyna usłyszałam dźwięk silnika mojego motoru od razu wstała. Zatrzymałem się, a ona usiadła za mną.
- Zawsze muszę czekać?
- Chyba nigdy się nie zmienię. - odjechałem na jednym kole. Jen pisnęła, nigdy się do tego nie przyzwyczai. Pojechałem w stronę Giovinazzo - mojego ukochanego miasteczka. Jest stare, obudowane całe z kamienia, a najlepsze jest to, że z każdego miejsca, w którym się jest w tym mieście, jest bardzo blisko do morza. Ludzie są tutaj bardzo mili i pomocni, kocham to miasteczko.
- Gdzie jedziemy? - usłyszałem krzyk dziewczyny.
- Giovinazzo. - odkrzyknąłem i przyspieszyłem jeszcze bardziej. Poczułem jak serce zaczyna mi mocniej bić tak jak zawsze, gdy jechałem z taką szybkością, że przekraczałem wszystkie możliwe zakazy. Jechaliśmy pomiędzy gajami oliwnymi, miałem wrażenie jakby wiatr chciałby mi wgnieść całą twarz.
- Zwolnij, słabo mi. - ponownie usłyszałem głos Jen. Zwolniłem posłusznie, a nawet zahamowałem. Odwróciłem się do niej.
- Co się dzieje?
- Słabo mi. To pewnie wina tego. - wskazała na zabandażowaną rękę. Chwyciła się za głowę rękoma.
- Nie pozwolę Ci tak jechać. - wstałem i ręką nakazałem jej, aby przesunęła się do przodu. Dziewczyna nie wiedząc o co chodzi usiadła na moim miejscu.
- Nie umiem jeździć.. O co Ci chodzi?
- Nie pozwolę Ci siedzieć za mną, dlatego się zamieniliśmy. - złapałem za kierownicę. Ręce miałem na wysokości jej tali, więc dam rade tak pojechać. Zapaliłem silnik i ponownie ruszyłem do jazdy. Przez moją poprzednią szybkość nie byliśmy już daleko od mojego ukochanego miasta. Co chwile zerkałem na przyjaciółkę czy wszystko z nią okej. Kiedy przymknęła oczy trochę się zaniepokoiłem.
- Jen? Zatrzymać się?
- Nie, nie. Wszystko dobrze. - zapewniła mnie i lekko się uśmiechnęła.
Kiedy dojechaliśmy, zostawiłem motor na parkingu usiedliśmy na murku przy morzu.
- Jak Ci się impreza udała? - zapytała patrząc na morze.
- Nie spiłem się. - powiedziałem od razu. - Ale ona tak..
Jen zaczęła się śmiać.
- Biedaczku i co Ty zrobiłeś?
- Spała u mnie, co miałem zrobić. Przecież nie zostawiłbym jej tam.
- Bohater. - parsknęła śmiechem. - Pamiętasz? Pomiędzy nami na imprezie kiedyś też była taka sytuacja.. - przymrużyła oczy. - Ale to Ty się wtedy upiłeś i spałeś u mnie. Jak ja sobie przypomnę jak ja Cię prowadziłam do domu. - oboje zaczęliśmy się śmiać. Faktycznie. W zeszłym roku razem byliśmy na imprezie w klubie. Jen miała wtedy ciężki okres z Gaetanem i powiedziała mi, że chce się upić, a ja mam jej pilnować. Niestety, nasze role się odwróciły. Tamtego wieczoru tak się spiłem, że rano niczego nie pamiętałem, naprawdę nie wiem jak ona mnie sama zaprowadziła do swojego mieszkania, które znajduje się o jakiś dobry kilometr od tamtego klubu.
- Ona nie była w takim stanie jak ja.. Co prawdo niosłem ją na rękach. - usiadłem po turecku i spojrzałem na przyjaciółkę.
- A Ty jak się czujesz?
- Jestem n przeciwbólowych, więc na razie jest okej. Będę miała blizne. - skrzywiła się. Jennifer ma zdecydowanie jedno z najbardziej zadbanych ciał jakie kiedykolwiek widziałem. Mimo, że pochodzi z Teksasu i w młodości miała pełno wypadków, nie ma żadnej blizny. Dba o każdy detal w swoim ciele i ubiorze. Zawsze boi się, że będzie miała blizny, a jak się później okazuje, zbędnie histeryzuje.
-Oh, co Ty teraz zrobisz? - zapytałem sarkastycznie, a ona dźgnęła mnie w ramię. - Zawsze tak mówisz, a nigdy nie widziałem u Ciebie blizny.
- Ale po tym będzie. - jęknęła. - Ale przeżyję.
- jak z Gaetanem? - od samego początku naszego spotkania miałem ochotę o to zapytać.
- Dobrze jest.. - uśmiechnęła się lekko. - Na razie. Mówił mi, że się zmienił.
- Niech tylko..
- Wiem, wiem. - przerwała mi ze śmiechem. - Połamiesz go, już raz to udowodniłeś. Tylko, że Ty też byłeś poszkodowany.
- Nieważne czy byłem czy nie, ważne, że dostał nauczkę za krzywdzenie takiej dziewczyny jak Ciebie. - szepnąłem, a ona spuściła wzrok. W zeszłym roku, po tamtej imprezie, o której już rozmawialiśmy, gdy Gaetano dowiedział się, że spałem u Jen, a ona była jeszcze na imprezie zdenerwował się. Wieczorem, gdy się spotkali dostał napadu agresji, zaczął na nią krzyczeć i uderzył ją w twarz. Wtedy przybiegła do mnie, a ja załatwiłem to sam. Złamałem mu nos, podbiłem oko i ogólnie zmasakrowałem mu twarz. Niestety, jego pięść dotknęła parę razy mojej twarzy, ale nie wyglądałem tak źle jak on. Od tamtego czasu nie uderzył już Jen, ale zawsze na nią krzyczy podczas kłótni i ją popycha. Dlatego, gdy usłyszałem, że znów do siebie wrócili, zdenerwowałem się.
- Przejdziemy się? - dziewczyna wskazała na miasteczko za moimi plecami. Zeskoczyłem z murku i podałem jej rękę.
- Słuchaj.. - przerwałem chwilową ciszę. - Jesteś dziewczyną.. i..
- Naprawdę? A zawsze myślałam, że jestem chłopakiem, żyłam w błędzie. - skrzywiła się i założyła okulary na oczy.
- Weź nie żartuj, to poważny temat.
- Mojej płci? - zapytała. - No, trochę poważny jest. Teraz nie wiem czy jestem gejem, czy hetero.
- Jen, ja nie o tym.. - jęknąłem, a ona zaczęła się śmiać.
- Przecież wiem, nie denerwuj się. - poklepała mnie lekko po plecach i skręciliśmy w jedną z uliczek. Pomiędzy tymi kamieniami czuć przyjemny chłód, który jest miłą odmianą tamtego skweru. Nastała cisza, a ja próbowałem złożyć jakieś konkretne zdanie w swojej głowie. Sam nie wiem jak jej to powiedzieć, jak o to zapytać.
- No dajesz. Nie wstydź się. - uśmiechnęła się zachęcająco.
- No więc.. Zastanawiam się tak.. kiedy zrobić ten pierwszy krok, wiesz.. z Tiną.
- Poczekaj jeszcze chwile. - powiedziała po krótkim namyśle. - Ja.. znaczy moim zdaniem pierwsze zacznij ją przytulać, chwytać za rękę, albo coś. Chociaż.. zależy jaka jest. Jak jest taką romantyczką jak ja to zrób tak jak Ci powiedziałam. - poradziła, a ja znów się zamyśliłem.Czy ja będę miał odwagę na to, aby chwycić ją za rękę? Będę bał się jej reakcji.
Ale ze mnie tchórz! - skarciłem się w myślach. - Jestem Cosimo Fasani i dam radę!
- Spokojnie. - Jen objęła moje ramię. - Wstąpimy na kawę do naszej ulubionej knajpki?
- To bardzo umili mi dzień.
Poszliśmy w stronę brzegu morza po drugiej stronie miasteczka, gdzie znajdował się mały bar, w którym właściciel - starszy Włoch - tworzy sam różne smaki lodów i wszystko co jest u niego jest w stu procentach naturalne. Zawsze, gdy jesteśmy w tym mieście odwiedzamy tą knajpkę. Może zabiorę tu kiedyś Tinę?
- Kto pierwszy? - odezwała się Jen i spojrzała na mnie. Uśmiechnąłem się szeroko i oboje zaczęliśmy biec w stronę baru. Zawsze w takich momentach czuję się jak małe dziecko. 

A tutaj Jen na zakończenie rozdziału, który mi się nie udał. Brak weny. ;/