sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział 14
Wszystko miało być idealne... no właśnie, miało. Rano zabrałem Tinę na śniadanie do pobliskiego baru, później cały dzień spędziliśmy w czwórkę na plaży, a na wieczór rozstaliśmy się z przyjaciółmi i w dwójkę poszliśmy na plażę, na której wcześniej przygotowałem romantyczną kolację. W końcu to nas 7 dzień związku. Wszystko było doskonale, perfekcyjne niemalże, dopóki.. no właśnie, dopóki.
Dopóki Tina nie dostała telefonu od zapłakanej Monici.
- Ale... ale jak to? - zająkała i rozszerzyła szeroko usta ze zdziwienia. - Co mu odwaliło?
Nie wiedziałem o co chodzi, więc siedziałem cicho i patrzyłem na dziewczynę marszcząc brwi. O co mogło chodzić? Czy Enzo coś zrobił? A może coś się stało w Bari?
- Co jest? - zapytałem od razu, kiedy Tina odłożyła telefon. Odłożyłem pizze na bok i spojrzałem na nią zaniepokojonym wzrokiem.
- Była bijatyka.. - zaczęła, a ja domyśliłem się, że jednak chodzi o mojego przyjaciela. - Enzo ją zaczął. Był pijany i ubzdurał coś sobie, że jakiś chłopak zagaduje do Monici i ona do niego.
- Kto to był?
- Jakiś facet, pytał gdzie jest rynek, bo jest turystą.
- I.. o Boże. - spuściłem i pokręciłem głową. - Gdzie oni teraz są?
- W parku, obok tej dyskoteki, w której byli. On leży na ławce nieprzytomny, bo zasnął, gdy po nim krzyczała, a ona.. jest cała roztrzęsiona. Nadał jej od najgorszych, wyzwał od niewiernych.
- Co za matoł, nie mogę.. Biedna Monica. - skrzywiłem się na samą myśl o tym jak musi ją to boleć. - Zajadę po nich, jedziesz ze mną? - wstałem i zacząłem sprzątać. Dziewczyna po chwili przyłączyła się do mnie.
- Też jadę.
Posprzątaliśmy szybko i podeszliśmy do skutera, którym przyjechaliśmy. Usiadłem na nim, Tina za mną. Odpaliłem silnik i najszybciej jak mogłem pojechałem w stronę parku, w którym mieli być. I faktycznie, po jakiś 10 minutach, gdy dojechaliśmy na miejsce zobaczyłem siedzącą na asfalcie Monicę. Twarz miała przykrytą dłońmi. Natomiast Enzo leżał na lewym boku na ławce. Spał w najlepsze. Kiedy zsiadłem z motoru od razu do niego podszedłem, a Tina do przyjaciółki. Zaczęła ją uspokajać, ale bezskutecznie, bo wciąż słyszałem głośny płacz dziewczyny. Zrobiło mi się przykro. Jak on mógł jej to zrobić? Rozzłościłem się na niego i klepnąłem go w plecy. Chłopak wymamrotał coś pod nosem i przewrócił się na drugi bok. Dopiero tera dostrzegłem, że ma rozcięty lewy łuk brwiowy i stłuczoną kość policzkową. Dobrze mu tak, skoro zachował się jak skończony dupek.
- Wstawaj matole. - uderzyłem go z otwartej dłoni w lewy policzek. Powinno go zaboleć i tak się stało. Jęknął głośno, chwycił się  twarz i usiadł. Spojrzał na mnie wściekły, czuć było od niego alkohol.
- Czego chcesz ode mnie? - warknął. Wciąż był pijany.
- Wiesz co zrobiłeś?! - krzyknąłem podnosząc rękę. Najchętniej uderzyłbym go z całej siły w twarz. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, a wskazałem ręką na Monicę, która była już w ramionach Tiny.
- Nie słyszysz jej płaczu?
Wstał nie zwracając na mnie uwagi. Chwiejnym krokiem do niej podszedł.
- Kotek.. - położył dłoń na jej ramieniu. Dziewczyna podniosła głowę. Miała czerwone i zapuchnięte oczy, a makijaż całkowicie się jej rozmazał. - Niczego nie pamiętam.. Co się stało?
Monica zrzuciła jego rękę ze swojego ramienia.
- Nic dziwnego. - mruknąłem pod nosem.
Dziewczyna wstała, wierzchem dłoni wytarła mokre od łez policzki i spojrzała w oczy brunetowi.
- Enzo, nie dotykaj mnie. - chciała powiedzieć to stanowczo, ale głos jej się złamał.
- Zrobiłeś.. powiedziałeś już dzisiaj wystarczająco. Nie chcę Cię teraz widzieć ani słyszeć Twojego głosu. - powiedziała to patrząc prosto w jego oczy. Auć. Wiedziałem, że go to zabolało jak cholera, ale zasłużył. Nie wiem co on jej powiedział.. ale musiało być równie niemiłe i bolesne jak to co powiedziała ona. Nie cierpiałaby tak, gdyby ją tylko nazwał 'niewierna'. Enza zatkało, do jego oczu napłynęły łzy. Po minucie, może dwóch otworzył usta, chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałem. Jest pijany i nie wie co się stało, mógłby jeszcze pogorszyć sytuacje.
- Odwiozę Cię. - powiedziałem i pociągnąłem go za ramię. - Zaczekajcie tutaj, przyjadę po was. - spojrzałem na Tinę która przytaknęła bez słowa.
Oboje usiedliśmy na skuterze i odjechaliśmy w stronę domu.
- Co zrobiłem? Byłeś przy tym? Dlaczego boli mnie twarz? Biłem się? - rozległy się pytania, gdy tylko zaparkowałem skuter w garażu. Spojrzałem na niego, wciąż byłem zły, ale gdy zobaczyłem jego zmartwioną i zdezorientowaną minę, łzy w oczach i smutek, przeszło mi.
- Na prawdę niczego nie pamiętasz?
- Ostatnie co pamiętam to taniec z Monicą. - odparł. - Przesadziłem z procentami dzisiaj.. A Ty? Skąd się tam wziąłeś? Miałeś być Tiną.
- Monica do nas zadzwoniła i musieliśmy przyjechać.
- Ale.. co ja takiego zrobiłem?
- Pobiłeś się i nadałeś Monice. Nic więcej nie wiem.
- Ale.. Co.. Jak.. Boże.. - usiadł pod ścianą i spuścił głowę.
- Zostawi mnie.. Ona.. po prostu mnie zostawi, a ja zostanę sam.
- Przestań głupio gadać. - skarciłem go. - Nie zostaniesz sam, wykluczasz mnie jako przyjaciela? - zaśmiałem się, a on podniósł głowę i spojrzał na mnie.
- Wiesz o tym, że mnie zostawi.. Prawda?
- Mogę powiedzieć Ci moje zdanie? - kucnąłem na przeciwko niego. Kinął na mnie głową dając mi znak, żebym zaczął mówić.
- Ona Cię kocha jak cholera i Ty ją. Jedna kłótnia niczego nie zmieni, nie przekreśli waszej miłości. Teraz może i będzie zła, może nie będzie się odzywać, ale jej przejdzie, zobaczysz. Tylko.. tylko musisz coś zrobić ze sobą, nie możesz upijać się do nieprzytomności na każdej imprezie, bo nikt tego nie zniesie, nawet ja. - powiedziałem, a on się zaśmiał.
- Wiem.. spieprzyłem to. Muszę to naprawić, nie mogę jej stracić.
- I nie stracisz. - podałem mu rękę i pomogłem wstać. - Ale przemyśl to wszystko, okej? Wzoruj się na mnie i przypomnij sobie co ja straciłem kiedy przesadzałem z alkoholem. - szepnąłem spuszczając wzrok. Na samo wspomnienie o tym przechodziły mnie ciarki.
- Dobra, stary. Jadę po nie. - sięgnąłem po kluczyki od auta, które leżały na stoliku w garażu.
- Idź spać, wrócę szybko. - poklepałem go po ramieniu i wyszedłem z garażu. Przeszedłem przez bramkę, otworzyłem auto i usiadłem za kierownicą. Odpaliłem silnik i nie przestrzegając ograniczeń prędkości ruszyłem do parku. Byłem tam po paru minutach, podjechałem, one wsiadły.
- Zawieziesz nas do hotelu, który jest na rynku? - zapytała Tina. - Monica chce wszystko przemyśleć na spokojnie, a ja nie zostawię jej samej.
- Okej. - odparłem krótko i skręciłem w ulicę prowadzącą na rynek.
- Nie będziesz zły? - zapytała, a ja pokręciłem głową. Rozumiem ją, sam bym nie zostawił najlepszego przyjaciela w takiej sytuacji. Od tego są przyjaciele, żeby wspierać się nawzajem.
Skręciłem na rynek i zaparkowałem na parkingu niedaleko hotelu. Wysiadłem z auta tak jak dziewczyny. Oparłem się o drzwi i założyłem ręce na klatce piersiowej.
- Idę zobaczyć czy jest wolny pokój. - poinformowała Monica i ruszyła w stronę hotelu. Patrzyłem jak jej sylwetka oddala się coraz to bardziej ode mnie.
- Na pewno nie jesteś zły? - zapytała dziewczyna podchodząc do mnie. Stanęła naprzeciwko mnie, a ja położyłem dłonie na jej biodrach.
- Nie, tak właściwie to jestem za tym. Rozumiem Cię, zrobiłbym to samo. - uśmiechnąłem się i założyłem jej kosmyk włosów za ucho.
- To czemu jesteś jakiś niemrawy? - zmarszczyła brwi kładąc dłoń na moim policzku.
- Przez Enza, przypomniały mi się pewne zdarzenia.
- Z tamtych złych czasów?
- Ta.. - przytaknąłem i spuściłem wzrok.
- Może Ty mnie bardziej potrzebujesz, co?
- Nie, coś Ty. Zostań przy Monice, jest cała roztrzęsiona. Dam sobie radę. - chwyciłem ją za dłoń, którą miała na moim policzku. Przyciągnąłem ją do ust i pocałowałem. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. Nachyliła się w moją stronę i musnęła moje usta swoimi.
- A co konkretnie Ci się przypomniało? - zapytała, a ja pokręciłem głową.
- nie mam siły teraz o tym gadać. - szepnąłem spoglądając na nią. Była zmartwiona.
- Nie martw się, kiedyś odkryjesz całą moją przeszłość. - zaśmiałem się, a ona oparła głowę o moją klatkę piersiową.
- Nie tak powinno wyglądać nasze 7 dni. - wymamrotałem. - Nie powinienem być smutny, nie gdy mam przy sobie taką ślicznotkę.
- Nie mam Ci tego za złe. - wyprostowała się i objęła mnie w pasie.
- Kocham Cię Cosimo i.. ten dzień, oprócz wieczoru był idealny, dziękuję. - pocałowała mnie namiętnie w usta.
- Ja Ciebie też kocham. - uśmiechnąłem się i spojrzałem na hotel. Monica szła już w naszą stronę.
- Mamy pokój. - zakomunikowała.
- Zadzwonię rano. - powiedziała Tina robiąc krok w tył. Musiałem wypuścić ją z objęć.
- Miłej nocki, dziewczyny, trzymaj się. - spojrzałem na Monicę, którą mocno przytuliłem. Pogładziłem ją po plecach, aby dodać jej otuchy.
- Dziękuję Ci za wszystko i przepraszam, że zepsułam wam wieczór.
- Nie musisz przepraszać, jesteś moją najlepszą przyjaciółką i to mój obowiązek być przy Tobie. - Tina objęła ją ramieniem.
- A Ty? Nie jesteś zły? - dziewczyna spojrzała na mnie.
- Tak samo jesteś moją przyjaciółką, nie ma w ogóle o czym mówić. - uśmiechnąłem się i wsiadłem do auta.
- Zadzwońcie jeżeli będziecie czegoś potrzebować. - zapaliłem silnik i odjechałem. Skierowałem się w stronę sklepu, zaparkowałem przed całodobowym i zgasiłem silnik. Co ja właściwie chce kupić?
Usłyszałem nagle dzwonek telefonu, odebrałem.
- Cosimo? - usłyszałem głos Tiny.
- Coś się stało?
- Zapomniałam Ci powiedzieć, żebyś nie pił, nie dzisiaj. Dobrze?
- No okej. - odparłem i zapaliłem silnik. Skoro nie będę pić to nie mam po co iść do sklepu.
- Nie rób głupot, gdy Ci źle. - szepnęła, a ja przytaknąłem. Oczywiście ona tego nie zobaczyła, ale nie przejąłem się tym.
- Zadzwonię rano. - powiedziała i rozłączyła się, a ja ponownie wjechałem na drogę.
Wspomnienia zaczęły powracać. Pojedyncze obrazy widziałem w głowie. Płacz Andrei, wypadek Stefano.. Mimowolnie zacząłem przyspieszać. Ból zaczął rosnąć, nie fizyczny, ale psychiczny. Czułem, jakbym miał przeżywać to ponownie. Zmieniłem bieg i dodałem gazu nie zwracając uwagi na znaki ostrzegawcze. Cały czas miałem przed oczami zmasakrowany motor i zakrwawioną ulicę. Łzy napłynęły do moich oczu. Przypomniał mi się widok przyjaciela.
Potrząsnąłem głową jakbym chciał, aby to wspomnienie wyszło z mojej głowy, ale to nic nie dało.
- To przez Ciebie. - usłyszałem w głowie głos Andrei. - To Twoja wina..
Płacz, krzyk..
Piekące łzy zaczęły spływać po moich policzkach, a ja wciąż przyspieszałem.
Dopiero głośne trąbienie pomogło mi powrócić do teraźniejszości.
Zobaczyłem, że z naprzeciwka jedzie na mnie auto. Przy tym wszystkim zjechałem na sąsiedni pas. Szybko wróciłem na swój i zahamowałem ostro. Co ja robię? Mogłem właśnie zginąć! I rozbić auto Monici. Muszę się ogarnąć. To przeszłość i już tego nie zmienię.
*  *  *
Obudziłem mnie trzask drzwi. Zerwałem się z fotela jak poparzony. Musiałem zasnąć w pokoju gościnnym, gdy wróciłem do domu. Rozejrzałem się i zobaczyłem przy lodówce przyjaciela.
- Sorry, że Cię obudziłem. - powiedział wyciągając butelkę wody. Odkręcił ją i wypił pół butelki. Ja natomiast usiadłem ponownie na fotelu i sięgnąłem po butelkę coli, która stała na stoliku obok. Kiedy piłem dostrzegłem, że Enzo na mnie patrzy. Odłożyłem butelkę i spojrzałem na niego pytającym wzrokiem. Dopiero dzisiaj było widać, że wczoraj musiał mocno oberwać, bo cały jego policzek był fioletowy.
- Gdzie.. gdzie jest Monica? - zapytał po chwili pół szeptem. Był zmartwiony.
- W hotelu z Tiną. - odpowiedziałem i oparłem głowę o wezgłowie.
- Pokłóciłeś się z nią?
- Ja? Niby o co? - prychnąłem. - Nie chciała jej zostawić co wcale mnie nie dziwi.
- Co ja mam zrobić, Cosimo? - usiadł zrezygnowany na sąsiednim fotelu. - Nie mogę jej stracić.
- Powiedziałeś mi to wczoraj chyba z 20ścia razy. -podrapałem się po czole. - Ja na Twoim miejscu zapieprzałbym do najlepszej kwiaciarni w mieście, kazałbym zrobić najpiękniejszy bukiet na świecie nie zwracając uwagi na cenę i poszedłbym do niej.
- A co, jak nie będzie chciała mnie widzieć?
- Jak? - wybuchnąłem śmiechem. - Stary, ona na bank nie chce Cię widzieć. I oto Twoje zadanie. Zadaj sobie trud, pokombinuj, powalcz. - poklepałem go po ramieniu.
- Jestem dobrym wojownikiem.
- O tak, można to stwierdzić po wczorajszym wieczorze. - powiedziałem sarkastycznie, a on spojrzał na mnie karcącym spojrzeniem.
- Nie o to mi chodziło. - jęknął. - Potrafię zawalczyć o kogoś kogo kocham.
- Wierzę w to. - uśmiechnąłem się.
- I w ogóle.. Dzięki Ci za to, że wczoraj zawiozłeś ją do bezpiecznego miejsca.
- Nie dziękuj, na moim miejscu zrobiłbyś to samo z Tiną.
- Ona mnie już pewnie znienawidziła.
- Tina? Raczej wątpię. Wie, że każdy robi głupie rzeczy jak jest pijany. - powiedziałem. Ona chyba wie to najlepiej przez swojego ojca, ale o tym chyba nikt oprócz mnie i Monici nie wie. A skoro mowa o Tinie, spojrzałem na telefon. Mówiła, że zadzwoni, gdy się obudzi. I tak zrobiła. Miałem wyciszony telefon przez co nie usłyszałem jak do mnie dzwoniła, aż 6 razy. Napisała także sms'a.
'Czemu nie odbierasz? Martwię się.. Zadzwoń jak najszybciej.'
Wykręciłem od razu jej numer. Odebrała po dwóch sygnałach.
- Cosimo?
- Tina? - zaśmiałem się. Po chwili usłyszałem i jej śmiech.
- Czemu nie odbierałeś? Dzwoniłam tyle razu.
- Spałem, a miałem wyciszony telefon.
- Zapytaj jak Monica. - szepnął mi do ucha Enzo. Przytaknąłem.
- I jak tam? Jak Monica się trzyma? - odchyliłem lekko telefon, żeby i Enzo mógł usłyszeć jej odpowiedź.
- Na pewno lepiej niż wieczorem. W prawdzie nie mogła spać przez pół nocy, ale teraz jest lepiej. Przemyślała wszystko.
- I? Co postanowiła?
- Cosimo, ona go kocha. Ten dupek ma cholerne szczęście i powinien zapieprzać do najlepszej kwiaciarni w mieście każdego pieprzonego dnia dla niej, po kwiaty. Mam nadzieję, że dzisiaj ma bardzo dużego kaca. - powiedziała, a ja się zaśmiałem.
- Zabawne, powiedziałem mu to samo. - szepnąłem. Wiedziałem, że właśnie teraz się uśmiechnęła.
- Czyli jak rozumiem, będą gadać?
- Tak. A Ty? Gadałeś z nim? - spojrzałem na niego, a on uśmiechnął się szeroko. Odzyskał szanse.
- Tak. kompletnie niczego nie pamięta, ale i tak żałuje. Dupek ma szczęście.
- Jestem tego samego zdania. - odparła. Wstałem z fotela i podszedłem do okna.
- A Ty jak się masz? Jak spałaś? - zapytałem widząc kątem oka, że Enzo opuszcza pokój.
- Niezbyt dobrze. - szepnęła wzdychając głośno. - A Tobie?
Nie odpowiedziałem. Jak mi się spało? Masakrycznie. Całą noc miałem koszmary. Śniły mi się wypadki wszystkich ludzi, na których mi zależy.
- Cosimo?
- Zajebiście. - odpowiedziałem po dłuższej chwili.
- Nie kłam. Słyszę po Twoim głosie, że coś nie gra. Tęsknisz już?
- Jedyne czego teraz chcę to Cię przytulić. - jęknąłem. - Mogę po Ciebie przyjechać?
- Jasne, tylko weź auto. - rozłączyła się, a ja szybko się przebrałem. Ubrałem szare spodenki po kolana i czarną bokserkę. Wziąłem kluczyki do auta, ubrałem conversy i dotknąłem klamki do drzwi.
- Jadę po dziewczyny, będę za chwilę. - zawołałem wgłąb mieszkania, do Enza. Otworzyłem drzwi, prze którymi zobaczyłem.. Tinę.
- Co Ty tu..
- Nie mów nic, tylko się przytul. - uśmiechnęła się i wyciągnęła ręce w moją stronę. Przytuliłem się do niej i poczułem się o wiele lepiej. Uspokoiłem się, a wspomnienia nagle ulotniły się z mojej głowy.
- Lepiej Ci? - zapytała szeptem. Oderwałem się od niej na tyle, że mogłem spojrzeć w jej piękne oczy.
- Nawet nie wiesz o ile jest mi lepiej. - powiedziałem i pocałowałem ją w usta.
- Gdzie Monica? - zapytałem obejmując ją w talii.
- Zaraz przyjdzie. - uśmiechnęła się, ale szybko spoważniała. - Muszę i o czymś powiedzieć. - szepnęła, a ja wypuściłem ją z objęć i zrobiłem kilka kroków w stronę bramki. Stał przy niej chłopak, którego nie miałem ochoty już oglądać.
- Paul. - syknąłem. - Czego to chcesz? Tym razem stłuczone żebro mnie nie powstrzyma. - zacisnąłem pięści. Chłopak natomiast ściągnął okulary przez co zobaczyłem podbite oko. Czyżby pamiątka po Enzo?
Spojrzał na mnie, bez tego fałszywego uśmieszku.
- Chciałem przeprosić.
Prychnąłem.
Nagle zza jego pleców wyszła Monica. Zmarszczyłem brwi i spojrzałem jej w oczy.
- Byłaś z nim?
- Z nim? - wskazała na Paula i się zaśmiała. - To Twoja dziewczyna się z nim wozi, nie ja. Ja nigdy nie wsiadłabym do jego auta. - ominęła mnie i weszła do domu. Jak to.. Tina.. Tina z nim? O co tutaj chodzi?
Spojrzałem na dziewczynę, która patrzyła nie na mnie, ale na Paula. Kiedy zorientowała się, że na nią patrzę, spojrzała na mnie, ale nie miała chyba odwagi spojrzeć w moje oczy, bo jej wzrok powędrował na mój naszyjnik.
- Tina, o co tutaj do cholery chodzi?! - prawie podniosłem głos.
- Spotkałam go pod hotelem..
- A Ty co tam robiłeś?! - krzyknąłem do niego, a on wzruszył ramionami.
- Przeprosił mnie za tamtą sytuacje, ale stwierdziłam, że musi przeprosić was.
- Serio? Obraził Twoją przyjaciółkę, a mi tak przywalił w żebro, że zemdlałem i Ty po głupim 'przepraszam' mu wybaczasz? I co jeszcze?
- Cosimo, to nie tak.. - odezwał się chłopak.
- To jak? Z resztą... wiecie co? Nie chce mi się was słuchać. - machnąłem ręką. Ostatni raz spojrzałem smutno na Tinę i wyszedłem. Minąłem Paula, nawet nie obdarzyłem go spojrzeniem.
- Cosimo, nie wygłupiaj się! Gdzie Ty idziesz?! - krzyknęła za mną Tina, ale ja nie odpowiedziałem. Szczerze? Nie mam zielonego pojęcia gdzie pójdę, ale jedno wiem na sto procent. Nie chcę być tutaj.

*Oczami Tiny*
Minęło kilka dobrych godzin, a chłopak wciąż nie wrócił. Enzo zapewnił mnie, że nic mu się nie stanie i kiedy jest zły, to zawsze musi pomyśleć w samotności, ale minęło już tyle godzin, a na dworze jest już coraz ciemniej. Jest po 20, a on wciąż nie dał znaku życia. Jego telefon jest wyłączony, co okropnie mnie denerwuje. Jak on mógł tak sobie po prostu pójść? Mógłby chociaż napisać głupiego sms'a, typu 'wszystko ok'.
Przecież on nawet nie zna dobrze tego miasta, mógł się zgubić. A co jeżeli.. jeżeli pije? Albo leży gdzieś pijany?
Nie, nie dopuszczam nawet takiej możliwości. Przecież obiecał mi, że nie będzie pić, a jak już coś to z umiarem.
Szkoda, że ten dzień tak głupio się zaczął. Ale, gdyby chociaż wysłuchał Paula, dowiedziałby się, że chłopak był wtedy całkowicie naćpany i prawie niczego nie pamięta.. ale o czym ja myślę?! Przecież on skrzywdził chłopaka moich marzeń i najlepszą przyjaciółkę. Dlaczego ja w ogóle pozwoliłam mu się podwieźć?
Mogłam zareagować jak Monica. Kiedy tylko usłyszała, że Paul nas podwiezie, postukała się w czoło i powiedziała, że woli się przejść. Dlaczego ja mu uwierzyłam? Może dlatego, że znam go od kilku lat.. ale każdy się zmienia.
- Jesteś łatwowierna i tyle. - powiedziała mi dzisiaj dobitnie Monica po wyjściu Cosima. Kiedy tylko chłopak zniknął za rogiem z domu wyszedł Enzo i ponownie zrobił porządek z Paulem.
Jaka ja jestem głupia, że mu uwierzyłam. Pewnie to wszystko co mi powiedział w aucie, gdy mnie wiózł, to, że mu zależy, że jestem jego najlepszą przyjaciółką to pewnie brednie. W końcu, gdyby nie ja, to chłopak ani razu by się do mnie nie odezwał. Pewnie chciał zrobić na złość Cosimowi, a ja mu na to pozwoliłam.
- Nie mogę patrzeć na to jak się zamartwiasz. - moje rozmyślania przerwał Enzo. Zastopował film, który puścił jakieś 30 minut temu. Nie poświęciłam mu ani sekundy, cały czas myślałam o dzisiejszym wydarzeniu.
- Idź go poszukać. - powiedziała Monica patrząc na swojego chłopaka.
- Poszedłbym..
- To co stoi Ci na przeszkodzie? - zapytała przyjaciółka, a on spojrzał na mnie.
- Znam go od dziecka, doskonale wiem, gdzie przebywa w takich chwilach i wiem, że nie chce, żebym ja go znalazł. Tylko Ty. - wskazał na mnie palcem. - I spokojnie. Daję sobie głowę uciąć, że nie będzie pijany.
Wyciągnął z kieszeni klucze od auta i mi je rzucił.
- Gdzie jest?
- Mnie nie pytaj. - zaśmiał się. - Pokazałaś mu ostatnio jakieś swoje miejsce? Do którego lubisz chodzić?
Chwilę pomyślałam i przypomniało mi się. Kilka dni temu pojechaliśmy wieczorem na plażę, na którą chodziłam zawsze, gdy było mi źle. Kiwnęłam głową.
- Czy to plaża? Dach? Opuszczony budynek?
- Plaża. - odparłam, a on pokiwał zadowolony głową.
- Zapewne pokazał Ci miejsce, w którym zawsze myśli.
Kiwnęłam głową.
- Zabrał Cię do naszego miejsca na plaży, prawda?
- Tak, ale Ty chyba miałeś o tym nie wiedzieć.
- Spoko, zabrałem tak Monice. - uśmiechnął się. - Gdy jest zdenerwowany jedyne co go uspokaja to paczka fajek i szum fal. Może siedzieć godzinami na plaży, nie zauważa nawet tego ile tam siedzi. Czy to miejsce, w którym jest dużo ludzi?
- Nie.
- Więc jedź tam. Powodzenia. - uśmiechnął się, a ja wstałam.
- Ah, Tina! - zawołał za mną chłopak, a ja się wróciłam.
- Przytul go i pocałuj w miejsce za uchem, trochę poniżej, ale nie w szyję. - powiedział, a ja się zaśmiałam. Kiwnęłam głową i wyszłam z domu. Weszłam do auta, włączyłam radio i ruszyłam. Kiedy jechałam w radiu puścili piosenkę 'All of me'. Uśmiechnęłam się szeroko przypominając sobie jak Cosimo siedział z gitarą na scenie, zestresowany, ale kiedy zaczął grać i śpiewać nabrał pewności siebie. Patrzył mi wtedy w oczy, a ja wiedziałam, że to on jest tym jedynym. Mimo, że znam go tak krótko, mam wrażenie, jakbym znała go wieki. Wiem, że jest moim najlepszym przyjacielem i chłopakiem w jednym. Powiedziałam raz o tym Monice, jeszcze przed naszym wyjazdem.
- To prawdziwa miłości. - odpowiedziała malując usta. - Taka nie zdarza się często, więc nie pozwól mu odejść. Wiem, że on Tobie nie pozwoli. - uśmiechnęła się szeroko.
Co do jednego mam pewność - nie skończę w takim związku w jakim jest moja matka.
Skręciłam na drogę, która bezpośrednio prowadzi na to miejsce, na którym byłam z Cosimem. Zaparkowałam i wysiadłam. Na całą ulicę była tylko jedna lampa, która prawdopodobnie miała popsutą żarówkę, która strasznie słabo świeciła. Rozejrzałam się po plaży i faktycznie. Dostrzegłam siedzącego na piasku chłopaka, to Cosimo. Rozpoznam go nawet w takim świetle. Zdjęłam klapki i zaczęłam biec w jego stronę.
- Cosimo? - zawołałam. Chłopak, gdy tylko mnie usłyszał wstał. Wpadłam prosto w jego objęcia, poczułem na twarzy łzy, ale nie były one moje.
- Ty płaczesz? - zapytałam pół szeptem, a on kiwnął głową wciąż nie wypuszczając mnie z objęć. Wplotłam dłonie w jego gęste, czarne włosy.
- Co się z Tobą dzieje od wczoraj, kochanie.. - westchnęłam, a on ścisnął skrawek mojej koszulki.
- Wszystko wróciło, każde wspomnienie.. - powiedział wciąż płacząc.
- Jakie wspomnienia? Te o którym mówiłeś wczoraj?
- Wczoraj.. Wczoraj przypomniało mi się tylko jedno wydarzenie, dzisiaj wszystko. Mój tata włącznie.
- Ej, ej.. spójrz na mnie. - wzięłam jego twarz w dłonie. Nigdy nie widziałam go tak smutnego i zrozpaczonego. - Nie możesz cały czas myśleć o przeszłości, tylko o przyszłości. Masz wspaniałych przyjaciół i nie najgorszą dziewczynę.. - wzruszyłam lekko ramionami. - Nie możesz się zasmucać, tylko żyć! Imprezować, kochać, pić! Jesteś młody, musisz mieć potem jakieś wspomnienia, żebyś mógł opowiadać coś naszym dzieciom.
- Syna na pewno nie nazwę Paul. - wymamrotał, a ja zaczęłam się śmiać.
- Przepraszam za dzisiaj, to było głupie i.. jestem zbyt naiwna.
- A ja zbyt nerwowy. Mogłem po prostu go wywalić, a z Tobą porozmawiać.
- Nie chcę, żebyś wdawał się w bójki, dobrze o tym wiesz.. jeszcze to Twoje żebro.. Boli?
- A tam, każdy facet się bije.
- Ale Ty jesteś teraz za bardzo poszkodowany na bójki. - zrobiłam złą minę, przez którą on zawsze się śmieje. I tym razem to podziałało, chłopak wybuchnął śmiechem.
- Dobrze już dobrze. - usiadł i pociągnął mnie za sobą na dół. Wylądowałam na zimnym piasku, usiadłam na przeciwko chłopaka. Wyprostowałam nogi, a on mnie za nie przyciągnął do siebie, tak, że go nimi objęłam. Chłopak założył mi włosy za ucho, gdy tylko dotknął mojej szyi swoimi dłońmi, przeszły mnie dreszcze. A on się dziwi, że nie lubię, gdy mnie po niej całuje przy kimś, jak sam dotyk tak na mnie działa.
- Cosimo..? - szepnęłam, a on mruknął. Przełknęłam ślinę zbierając się na odwagę. - Co Ci się wczoraj przypomniało?
Jego ręka nieruchomo zawisła w powietrzu.
- Jeżeli nie chcesz, nie mów.. - szepnęłam opierają głowę o jego policzek. Delikatnie przejechała dłonią po jego twarzy, później po szyi.
- Chciałem zebrać się na odwagę, żeby Ci to opowiedzieć.. ale zaczynam myśleć, że wolisz mnie podniecić, niż wysłuchać. - powiedział całkiem poważnym tonem, takim jakby na czymś się intensywnie skupiał. Wybuchnęłam śmiechem.
- Ja.. ja tylko chciałam..
- A nie lubisz, jak ja Cię całuję po szyi.. - pokręcił głową.
- Przy ludziach! - zawołałam. - Dziwisz się?
Nachylił się i złożył pocałunek na mojej szyi, jakby mu tego brakowało. Automatycznie odchyliłam głowę do tyłu, a gorące fale rozpłynęły się po moim ciele.
- Chciałam Cię właśnie wysłuchać.. - szepnęłam. - Ale zaczynam myśleć, że chcesz mnie podniecić niż mi to opowiedzieć. - powiedziałam to samo co on zmieniając tylko dwa słowa. Tym razem to on zaczął się śmiać.
- Ładną masz malinkę. - uśmiechnął się zadowolony. Kompletnie o niej zapomniałam! Zaśmiałam się po czym spojrzałam na niego już opanowana.
- Więc?
- Więc muszę Ci to powiedzieć.. - spuścił lekko głowę.
- Nie naciskam.
- I tak.. wolę nie trzymać tego w sobie.
- Jeszcze pobijesz kolejnego mojego kolegę.. - szepnęłam, a on się zaśmiał.
- Więc.. Po tym wypadku.. jak zacząłem pić.. byłem w związku z Andreą i przyjaźniłem się z jej bratem, Stefano. - zaczął, mówił wolno, ostrożnie dobierał słowa. - Pewnej nocy mniej wypiłem na imprezie. Byłem po rozmowie z Jen i dzwoniła co chwilę, żeby sprawdzić w jakim stanie jestem, a Stefan.. On był kompletnie zalany, do tego pozwoliłem, żeby wziął jakieś tabletki od takiego kumpla.. Andrea miała złe przeczucia do całej tej imprezy od początku, ale kiedy zobaczyła jak poznaję chłopaka z tym dilerem i pozwalam mu na to.. Wkurzyła się, bardzo. On.. jest młodszy od nas o rok i zawsze powtarzała, że na imprezie mam się nim opiekować, a nie dawać więcej..
Gospodarz miał sportowe auto, Stefan uparł się, że chce się przejechać.. Wsiadł do auta całkowicie zalany i naćpany, a ja.. a ja mu na to pozwoliłem. - otarł łzę, ale nie przestał mówić. - Kiedy odjechał, podbiegła do mnie Andrea. Nie zdążyła powiedzieć ani jednego słowa, bo usłyszeliśmy głośny huk. Na skrzyżowaniu kilka metrów od domu Stefan zjechał z drogi i wjechał do jakiegoś auta, które przejeżdżało. Przeżyli wszyscy, ale Andrea mnie znienawidziła. Chłopak wylądował w szpitalu, połamany. Andrea wpadła w szał, gdy zobaczyła jak wynoszą go na noszach. Zaczęła płakać, bić mnie i krzyczeć 'To wszystko Twoja wina'. - oparł głowę o mój obojczyk. Poczułem jego łzy na swojej skórze. Przeczesałam jego włosy palcami i pocałowałam czule w czoło.
- Skoro żyje, to nie rozumiem.. Czemu się tak zadręczasz? Ty mu nie kazałeś pić czy ćpać.
- Ale miałem się nim opiekować.. obiecałem jej.
- Nie sądzisz, że ona powinna mieć wyrzuty? Ona jest jego siostrą, nie Ty bratem. Nie masz takiego obowiązku..
- No niby tak, ale.. obiecałem jej. Nie lubię łamać obietnic.
- Ale powiedz mi coś.. Zmuszałeś go?
- Nie, wręcz przeciwnie. Ostrzegałem, że może się to źle skończyć..
- To o co chodzi? Chłopak przeżył, ma nauczkę do końca życia, że nie można tyle pić i ćpać, więc.. nie rozumiem dlaczego się zadręczasz. - powiedziałam szczerze. Rozumiem, gdyby chłopakowi się coś stało, zmarłby w wypadku, to okej, ale skoro żyje i nic mu już nie zagraża?
Przetarłam kciukiem jego policzek.
- Nie zadręczaj się czymś takim, naprawdę. - musnęłam go ustami po policzku. - Myślę, że ten chłopak na Ciebie nie klnie, tylko dobrze wspomina.. a co do dziewczyny.. jej to już w ogóle nie rozumiem. Obarczała Cię opieką nad swoim bratem co należało do jej obowiązku.
- Ja teraz tak myślę.. nie wiem dlaczego z nią byłem.
- Nie kochałeś jej?
- Sam nie wiem.. Znałem ją długo, przed związkiem przyjaźniliśmy się, ale kiedy zaczął się nasz romans.. nigdy nie darzyłem ją nie wiadomo jakim uczuciem. Potrafiłbym dla niej zrobić wiele, ale nie wszystko. Myślę, że to było zwykłe zauroczenie, a ona sama w sobie była specyficzna.
- To znaczy? - przejechałam dłonią po jego umięśnionym ramieniu. Uśmiechnął się.
- Była wredna, nie potrafiła przyznać się do błędu.
- Takie najgorsze. - zaśmiałam się. - Jak chodziłam do szkoły w poprzednim mieście, w którym mieszkałam, to też była taka jedna.
- Czy Ty przypadkiem nie byłaś wtedy w podstawówce? - zapytał się, a ja przytaknęłam.
- Zawsze chwaliła się lalkami mówiąc, że są z najnowszej produkcji, a ja zawsze wiedziałam, że kłamie, bo mój tata dbał o to, żebym miała te nowe lalki. Ona nigdy nie przyznała się do kłamstw. - skrzywiłam się, a on się zaśmiał. Może z jego perspektywy było to śmieszne, ale w dzieciństwie to były moje trudne sprawy. Nie rozumiałam dlaczego ludzie kłamią i chwalą się wszystkim co dostają.
- Biedna Tina. - założył kosmyk moich włosów za ucho. Robił to strasznie często, lubiłam to. Automatycznie uśmiechnęłam się, a on pocałował mnie w kącik ust.
- Mogę zadać Ci pytanie?
Odpowiedział mruknięciem.
- Jest osoba, dla której mógłbyś zrobić wszystko? Przed chwilą wspomniałeś, że dla tej całej Andrei nie potrafił być zrobić wszystkiego.
- Bo to prawda. - wzruszył ramionami. - Są tylko 3 osoby na świecie, dla których wskoczyłbym w ogień. To osoby, na których zależy mi najbardziej w życiu, naprawdę. Najwspanialsze istoty na świecie.
- Kto to taki?
- Moja mama. Wspaniała kobieta. Poznałaś ją z resztą.. Wiem, że ona oddałaby za mnie życie co oczywiste nie jest potrzebne. - uśmiechnął się i spojrzał na morze. Oparł się rękoma na piasku. Nie był już taki zestresowany jak kilkadziesiąt minut temu, gdy tu przyszłam.
- Drugą osobą jest Enzo. W ciągu tych 17 lat, podczas których się znamy zrobił dla mnie tyle rzeczy.. a ja do niego. Mogę spokojnie zaliczyć go jako członka rodziny. To on zbierał mnie z drogi, gdy miałem wypadek na motorze, wszyscy inni uciekli ze strachu.
Przerwał i spojrzał na mnie. Przymrużyłam czy i patrzyłam na niego z ciekawością. On natomiast uśmiechnął się, przybliżył do mnie i pocałował w usta.
- A wiesz kto jest trzecią osobą? - uśmiechnął się szeroko, a ja wzruszyłam ramionami. Naprawdę nie mam pojęcia kto nią jest. Może ja, a może Jen.
- A trzecią osobą jest najwspanialsza i najpiękniejsza dziewczyna na świecie.. To nie kto inny jak Tina Amicucci. - szepnął mi do ucha, a ja uśmiechnęłam się szeroko. - Seryjnie, zrobiłbym dla Ciebie wszystko. Nawet bym zabił, wszystko, żebyś była tylko szczęśliwa.
- Więc.. - zarzuciłam mu ręce na szyję. - Po prostu bądź przy mnie. - powiedziałam patrząc mu w oczy. On kiwnął głową i przyłożył rękę do serca.
- Przysięgam, że zawsze będę, gdy tylko będziesz chciała.
Szepnął, a mi zrobiło się cieplej i lepiej. Cosimo to zdecydowanie najromantyczniejszy chłopak jakiego kiedykolwiek poznałam. Teraz myślę, że może dobrze, że tak się dzisiaj stało? Kto wie kiedy bym się dowiedziała tego wszystkiego. Przede wszystkim tego, że zrobiłby dla mnie wszystko. Byłam już zakochana raz czy dwa, ale nigdy nie czułam tego samego co czuję przy nim. Tego spokoju, gdy jestem przy nim, poczucia bezpieczeństwa.. czuję, że jestem kochana, co w mojej rodzinie nigdy nie było zbyt okazywane. Miłość była dla nich tylko dziwnym uczuciem. Tym kierowali się moi rodzice, po których najlepiej to widać. Ojciec pije i zapewne zdradza moją matkę, ale jako tacie, nie mogę niczego zarzucić. Zawsze chciał dla mnie i mojego rodzeństwa wszystkiego co najlepsze i chciał naszego bezpieczeństwa.
A matka.. wszystko byłoby okej, gdyby nie przejmowała się tak opinią wszystkich ludzi woku, gdyby nie oceniała ludzi po wyglądzie, ubiorze czy też po tym ile zarabiają. To nic innego tylko czysta głupota, bo z tego co wiem, moja mama nie wychowywała się w bogatej rodzinie. Nie miałam okazji poznać swoich dziadków, bo dziadek zmarł, gdy moja mama była nastolatką, a babcia zmarła 4 lata przed moimi narodzinami. Oboje nie należeli do bogatych ludzi, dziadek był wykładowcą na uczelni, a babcia krawcową.. Dlaczego pytam, skąd u mojej mamy taki punkt widzenia?
- O czym myślisz? - zapytał Cosimo całując mnie w szyję. Przymknęłam na chwilę oczy rozkoszując się to chwilą.
- O moich rodzicach.. - odparłam po dłuższej chwili.
- Akceptują nasz związek? - zapytał, a ja zdziwiłam się jego pytaniem.
- Tak, dlaczego?
- Nie każdy ojciec lubi chłopaka dziewczyny. - wyjaśnił, a ja wzruszyłam ramionami.  - Mój tata raczej nie należy do tego typu ojców.
- Ah.. - mruknął. - Moja mama Cię uwielbia.
- Rozmawiałam z nia zaledwie kilka razy.
- I sądzi, że jesteś jedyną dziewczyną, przez którą się ustatkuję.
Zaśmiałam się głośno, po chwili i Cosimo zaczął się śmiać.
- Kocham słuchać Twojego śmiechu. - powiedziałam po dłuższej chwili. Oparłam głowę o jego czoło, patrzyliśmy sobie w oczy.
- A ja kocham patrzeć w Twoje piękne oczy.
- Bo widzisz w nich swoje odbicie.. - szepnęłam, a on ponownie się zaśmiał. Jak wspomniałam przed chwilą, naprawdę to kocham. Wiem, że jego śmiech zawsze jest szczery, nigdy go nie udaje.
- Niszczysz romantyczną chwilę.. - jęknął, a ja pocałowałam go w policzek.
- Kocham Cię całować.
- Kocham patrzeć na Twój uśmiech, który zawsze podnosi mnie na duchu. - szepnął prosto do mojego ucha.
Okej, dobra. W tym związku on należy do romantyków, okej.
- Kocham, gdy mówisz, że mnie kochasz.. Kocham, gdy śpiewasz, gdy mnie dotykasz.. kocham wszystko co jest w Tobie.
Łzy z niewiadomego powodu napłynęły do moich oczu. Chłopak, gdy tylko je zobaczył uśmiechnął się tak, jakby był zadowolony z siebie. Nachylił się i pocałował mnie namiętnie w usta. Muszę przyznać, że to pierwszy facet, przez którego płaczę, ale nie ze złości czy smutku.. ale ze szczęścia i miłości. To najwspanialsze uczucie na świecie, wiedzieć, że jest się kochanym przez osobę, którą się kocha i zrobiłoby się dla niej wszystko.
----------------------------------------------
Nam nadzieję, że rozdział się spodobał :)
A na koniec nasza piękna Tina


poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział 13
Razem z Enzem czekaliśmy przed domem z kwiatami dla naszych pięknych dziewczyn. Opieraliśmy się o murek i patrzyliśmy na drzwi.
- Ile można się malować? - zapytałem, a chłopak zaczął się śmiać.
- To kobiety, im trzeba dać czas.
Spojrzałem na zegarek pokręciłem głową.
- Czekamy już 20 - ścia minut. - szepnąłem i spojrzałem za siebie. Zobaczyłem chłopaka idącego w naszą stronę. Czarnymi szortami i białą koszulą chyba chciał podkreślić, że czuje się przystojnie, ale niestety. Nie jest taki. Kiedy tylko go zobaczyłem - zdenerwowałem się.
- Cześć wam. - powiedział uśmiechając się.
- O, hej Paul. - Enzo odwrócił się do niego przodem i podał mu rękę. Ja też byłem zmuszony do zrobienia tego.
- Czekacie na dziewczyny?
- Jak widać. - odpowiedziałem znudzony.
- Coś mi się wydaje, że Ty mnie kolego nie polubiłeś. - spojrzał na mnie i oparł się bokiem o murek.
- Zamieniłem z Tobą nawet nie dwa zdania i tak sądzisz? - prychnąłem. - Ale tak, masz racje. Jakoś nie przypadłeś mi do gustu, może przez ten fałszywy, przesłodzony uśmieszek.
- Laski się zawsze nabierają.
- Ja nie jestem laską, więc wpadłeś.
- Nie mówię o Tobie. - odparł spokojnie. - Nie tylko do Ciebie się dzisiaj uśmiechałem.
- Jeżeli chodzi Ci o Tinę, to powinieneś wiedzieć, że ona nie jest głupia i nie nabierze się na Twoje uśmieszki.
- Skąd ta pewność?
- Bo jest mądra. - spojrzałem na niego. - Daj jej lepiej spokój. - poklepałem go po ramieniu.
- Możesz mnie nie dotykać, kolego? - rozzłościł się.
- Nie jesteśmy kolegami. - uśmiechnąłem się tak, jak on to robił przedtem. - I lepiej daj jej spokój.
- Niczego mi nie zabronisz. - wyprostował się, napiął i zacisnął pięści. Zrobiłem to samo.
- Zobaczysz, że wybierze mnie. - powiedział przez zęby. Zaśmiałem się gorzko, choć wcale nie było mi do śmiechu. Boję się nawet bardzo, że to co mówi okaże się prawdą i Tina dojdzie do wniosku, że chce wrócić do swojego byłego.
- Jesteśmy gotowe. - usłyszałem szczęśliwy głos Monici. Po chwili poczułem jak ktoś łapie mnie za rękę. To była Tina.
- Co Ty taki spięty, kochanie? - zapytała całując mnie w policzek.
- Tak wyszło. - rozluźniłem się i splotłem nasze palce. - Idziemy?
- Tina, błagam powiedz, że to jest blisko. - jęknęła jej przyjaciółka. - Ubrałam takie szpilki, że nie wiem czy dojdę.
- Trzeba było myśleć i ubrać takie buty jak ja. - dokuczyła, a ja automatycznie spojrzałem na jej stopy. Na dzisiejszą feste włożyła czarne baleriny, dżinsowe postrzępione krótkie spodenki i koszulę bez rękawów w kolorze mięty.
- Wyglądasz pięknie kochanie. - szepnąłem jej do ucha. Objąłem w pasie i przyciągnąłem do siebie.
- Przesadzasz. - zauważyłem jak się zaczerwieniła i uśmiechnęła. Oparła delikatnie głowę o moje ramię
- Jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek widziałem. Włączając aktorki, modelki i w ogóle wszystkie kobiety. - szepnąłem tak, aby tylko ona mogła to usłyszeć. Przygryzłem lekko jej ucho, a ona się zaśmiała. Czułem na sobie wzrok Paula, chyba nie był zadowolony.
- Co mnie tak dzisiaj komplementujesz?
- Nie mogę? -zapytałem marszcząc brwi. - Powinienem Ci mówić komplementy, gdy tylko mogę. - pocałowałem ją w policzek.
- Błagam, Tina! - usłyszeliśmy jęk Monici i oboje popatrzyliśmy na nią w tym samym czasie. - Powiedz, że za chwile dojdziemy.
- Uszczęśliwi Cię to? - Enzo zrobił zboczoną minę, a ja się zaśmiałem.
- Niech Twój boy Cię zaniesie. - poradziłem dziewczynie, która uśmiechnęła się szeroko i spojrzała na chłopaka. On podniósł ją i trzymał na rękach. Ona wtuliła się do niego i zaśmiała.
- Może mnie też tak poniesiesz? - zapytała szeptem dziewczyna.
- Jeżeli tylko chcesz księżniczko. - uśmiechnąłem się, a ona się zaśmiała.
- Ty na prawdę jesteś gotowy zrobić dla mnie wszystko.
- Owszem. - założyłem jej odstające włosy za ucho.
- Paul, dlaczego się nie odzywasz? - zapytał dokuczliwie Enzo, a ja spojrzałem znacząco na przyjaciela.
- A co mam mówić? - warknął i wsadził dłonie do kieszeni.
- Cokolwiek. - spojrzałem na niego, a on popatrzył na mnie wzrokiem pełnym nienawiści. Ups.
- Nie rozumiem, zawsze jesteś w dobrym nastroju. - odezwała się Tina przejeżdżając dłonią po mojej klatce mięśniowej. - Uwielbiam Twoje mięśnie. - szepnęła nie zwracając uwagi na chłopaka, który chciał jej coś właśnie odpowiedzieć.
- A ja Twoje. - zażartowałem, a dziewczyna naprężyła ramię.
- Tina zawsze była tą silniejszą  w naszej przyjaźni. - powiedziała Monica wciąż przytulona do Enza. - Zawsze było tak, że ona biła wszystkich, którzy złamali mi serce, a ja potrafiłam każdego zgasić. Każdego, bez wyjątku, więc uważaj Paul. - ostrzegła go dziewczyna. Tina i Enzo spojrzeli na dziewczynę pytającym wzrokiem, natomiast ja popatrzyłem na chłopaka, który zmarszczył brwi.
- O co Ci niby chodzi? - warknął kolejny raz.
- A oto, że znam się na ludziach i wyczuwam Twoją fałszywość. - powiedziała prosto z mostu patrząc na niego. - Wiem, że tylko udajesz miłego względem nas, a tak naprawdę chcesz zbliżyć się do Tiny, która jest teraz w związku, a Ciebie to boli, bo nie możesz nic zrobić. 
- Ktoś Cię tu chyba rozgryzł, stary. - powiedziałem w tym samym czasie z Enzem. Spojrzeliśmy na siebie z uśmiechem, a Tina zmarszczyła brwi i spojrzała na niego.
- Rozmawialiśmy o tym na plaży, myślałam, że Ci przejdzie. - westchnęła i spojrzała na mnie. - To przez niego byłeś taki spięty jak wyszłam z domu?
- Może. - syknąłem patrząc na chłopaka, który szedł wciąż wyprostowany z wysoko podniesioną głową. Przypominając sobie jego słowa, najchętniej uderzyłbym go teraz z pięści w twarz.
- Słuchaj. - dziewczyna odeszła ode mnie i podeszła do chłopaka. On spojrzał na mnie zwycięsko, a ja się zaśmiałem, bo dobrze wiedziałem co go czeka. - Mówiłam Ci to ostatnio, gdy do mnie dzwoniłeś, mówiłam Ci to na plaży i powiem Ci to teraz.. Nie kocham Cię, Paul. Jedyne czego chcę od Ciebie to przyjaźni. Wiesz kogo kocham? Tego pajaca. - wskazała na mnie palcem, a ja spojrzałem na moją piękność z uśmiechem. Wyciągnąłem rękę w jej stronę, a na podeszła szybkim krokiem i splotła nasze palce.
Nasze dłonie były dla siebie stworzone, idealnie pasowały. Przejechałem kciukiem po jej miękkiej skórze.
- Naprawdę mnie kochasz? - nachyliłem się do niej, a ona spojrzała na mnie rozbawionym wzrokiem.
- Jasne, że tak, bałwanie. - uśmiechnęła się szeroko.
- I tak.. - wyszeptałem jej prosto do ucha i musnąłem je ustami. Przeszły ją ciarki, zawsze tak reagowała, gdy moje usta dotykały jej części ciała. Zawsze miałem z tego satysfakcję. - Ja kocham Cię bardziej.. - pocałowałem ją w szyję.
- Wygrana! - krzyknął Enzo i podskoczył. - Słysze muzyke.. i to głośno. - opuścił dziewczynę na asfalt i chwycił ją za dłoń. Faktycznie, słychać było muzykę i to niedaleko. Jeszcze parę metrów i będziemy na miejscu.
- Ten wieczór będzie perfekcyjny. - stwierdziłem zaciągając się powietrzem.
- No, bo się spi.. - Ezno nie dokończył, bo wybuchnął śmiechem. - Ty nie pijesz, współczuję. - powiedział, gdy się nieco uspokoił.
- Co, odwyk? - wtrącił Paul.
- Jeszcze tu jesteś? - odezwała się Monica, którą przysięgam, pokocham jak najlepszą przyjaciółkę!
- Nie mówię do Ciebie, więc zamknij się Ruda. - warknął. Wszyscy napięcie się odwróciliśmy. Najbliżej niego podeszła Tina, która była skora do walki, ale trzymałem ją za rękę przez co ją uspokoiłem.
- Jeszcze raz odezwiesz się do Monici.. - Enzo niestety się nie uspokoił. Popchnął Paula z dużą siłą do tyłu. - To oberwiesz, rozumiesz? - przyłożył mu pięść do twarzy. Monica na szczęście odciągnęła go od szatyna, który tylko uśmiechnął się fałszywie.
- Niech Cię powstrzymuje, lepiej dla Ciebie. - puścił mu oczko. - Pasujecie do siebie, Ruda z narwanym. - parsknął śmiechem.
- Mnie nikt nie powstrzymuje. - podszedłem do niego i uderzyłem go w twarz z pięści. Chłopak zrobił kilka kroków do tyłu po czym spojrzał na mnie rozzłoszczony. Wziął zamach, chciał mnie uderzyć, ale zrobiłem unik przez co chłopak uderzył w powietrze. Niestety nie zdążyłem zrobić uniku do jego kolejnego ciosu. Paul kopnął mnie z kolana w żebro, zawyłem głośno i upadłem na kolana nie mogąc złapać oddechu. Zrobiło mi się słabo i niedobrze. Wszystko zaczęło mi się rozmywać. Jedyne co usłyszałem to zgłuszony krzyk Tiny, jedyne co zobaczyłem to Enza bijącego Paula. Zemdlałem z bólu.

- Obudź się, matole! - usłyszałem niewyraźnie i cicho głos przyjaciela. - Cosimo. - usłyszałem już głośniej. Otworzyłem oczy i zobaczyłem jak Enzo bierze zamach, aby uderzyć mnie z otwartej dłoni w twarz, ale Tina, która patrzyła na mnie załzawionymi oczami, powstrzymała go, gdy spojrzała w moje już otwarte oczy.
-Boże, Cosmo..- jęknęła i objęła mnie czule, a ja poczułem mocny ból żebra. Jęknąłem przez co dziewczyna oddaliła się ode mnie.
- Co z nim? - zapytałem siadając.
- Spokojnie, załatwiłem go. - odezwał się przyjaciel. W jego oczach ujrzałem błysk szczęścia, troskę i złość.
- Pomożesz mi? - wyciągnąłem dłoń w jego stronę. On wstał i pomógł mi się podnieść. Kątem oka spojrzałem na Tinę. Była przerażona i patrzyła na mnie z troską. Podwinąłem koszulę i zobaczyłem duże, sine i czerwone miejsce. Skrzywiłem się na ten widok.
- Wróćmy do domu. - nakazała Tina, a ja się zaśmiałem udając, że to nie boli.
- Daj spokój kochanie, nic mi nie jest. - uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w czoło. - Możemy iść.
- Idźcie. - odezwał się przyjaciel i spojrzał na dziewczyny. - Ja muszę mu coś powiedzieć o naszym dzisiejszym planie. - wyjaśnił i cofnął się ze mną o kilka kroków. Dziewczyny wzruszyły ramionami i poszły przed siebie.
- Co jest? - zapytałem.
- Znam Cię od zawsze i wiem kiedy kłamiesz, matole. - skarcił mnie. - Powiedz jej prawdę, że umierasz z bólu.
- Nie, chcę spędzić ten wieczór z dziewczyną i przyjaciółmi.
- Wiesz ile mamy jeszcze wieczorów? Widzę ból w Twoich oczach, a ona.. - wskazał głową na Tinę, która stała z Monicą niedaleko. - Gdy tylko w nie spojrzy, ujrzy to co czujesz i dowie się, że kłamiesz. - uderzył mnie w czoło. - W związku musisz być szczery.
- Nie chcę zepsuć jej tego wieczoru, ogarniasz? - warknąłem. - Chciała go tak bardzo spędzić z nami, a teraz co? Samego do domu mnie nie puści.
- Festa trwa do jutra. - oznajmił. - Więc wracaj teraz z nią do domu, kuźwa!
- Nie, dam radę. - poklepałem go po ramieniu i odszedłem.
- Pewnie kurwa!  - usłyszałem, ale nie przejąłem się tymi słowami. Podszedłem pewnie do dziewczyny i chwyciłem ją za dłoń.
- Wszystko okej? - zapytała próbując spojrzeć w moje oczy, ale odwróciłem wzrok. Co do tego Enzo miał racje. Kiedy tylko spojrzy w moje oczy, zobaczy, że cierpię. - Pokłóciliście się?
- Nie, nie. Po prostu mamy inne zdania. - powiedziałem nieco głośniej, żeby mógł to usłyszeć.
- Okej, więc.. Chodźmy. - ruszyliśmy w stronę co raz to głośniejszej muzyki, tym razem bez słowa. Było dziwnie, niezręcznie jakby nasza czwórka bała się odezwać. Nie wiem co to spowodowało, czy moje omdlenie, Paul czy mała sprzeczka z przyjacielem?
- Muszę iść na piwo. - odezwał się Enzo, gdy stanęliśmy przed wejściem na rynek, gdzie wszystko się działo.
- To ja idę z Tobą. - Monica wtuliła się do jego ramienia.
- A my co robimy? - spojrzałem na dziewczynę, która uśmiechnęła się w odpowiedzi.
- Zdzwonimy się. - spojrzała na Monicę z uśmiechem i pociągnęła mnie w sam środek tłumu.
- Zrobisz coś dla mnie? - mimo, że dziewczyna szła obok mnie i nie była dużo mniejsza, musiała krzyknąć. Gdyby powiedziała to normalnie to rozmowy wszystkich ludzi wokoło, muzyka i przeróżne dźwięki - zagłuszyłyby ją.
- Pewnie.
- A umiesz strzelać?
- Nikogo nie zastrzelę, skarbie. - powiedziałem do jej ucha, a ona wybuchnęła śmiechem.
- Jesteś głupi. - pociągnęła mnie za rękę. Podeszliśmy do jakieś przyczepy i szybko zorientowałem się o co jej chodziło. Strzelnica. Strzelanie do kaczek, wygrywanie jakiś pierdół i te sprawy.
- Wygraj mi tego misia! - wskazała na dużą, uśmiechniętą padnę o błękitnych oczach.
- Czym mogę służyć? - podszedł do nas młody chłopak.
- Co zrobić, żeby wygrać to tam? - wskazałem na pandę.
- Strzelić do 10 kaczek, to najwyższa nagroda. - uśmiechnął się. - To chce Pan?
- Niech będzie, byleby była zadowolona. - skinąłem głową w stronę uśmiechniętej Tiny. Chłopak podał mi pistolet, wstukał coś w komputerze i kazał mi się przygotować.
- Trzy.. Dwa.. Jeden.. Już. - jakieś półtorej metra ode mnie była wielka tablica, na której przemieszczały się tekturowe kaczki. Z chwili na chwilę poruszały się co raz szybciej. Skupiłem się i przestrzeliłem 6.
- Przegrał Pan. - oznajmił sprzedawca smutnym głosem, gdy czas się skończył.
- Jeszcze raz. - wyciągnąłem kilka banknotów, za które zapłaciłem kolejne dwie tury.
Za drugim razem strzeliłem do 5 kaczek, a za trzecim do 8.
- Chyba nie masz dzisiaj szczęścia. - zaśmiała się dziewczyna.
- Ile chcesz za tego misia? - zapytałem, a chłopak się zaśmiał.
- Daj 15 i będziemy kwita. - sięgnął na najwyższą półkę i podał pandę Tinie, która zaczęła się śmiać. Wyciągnąłem kolejne banknoty, zapłaciłem i odeszliśmy.
- Zadowolona?
- Tak, dziękuję. - pocałowała mnie w policzek. - Nazwę go 'Nico'.
- Dlaczego tak? - objąłem ją ramieniem i poczułem ponowny ból żebra, który właściwie czułem przy każdym możliwym ruchu.
- COsimo FasaNI. - powiedziała podkreślając wybrane litery.
- Zawsze będę się do niego tulić, gdy Ciebie nie będzie.
- Ja zawsze będę. - pocałowałem ją w czubek głowy. Wyprostowałem się i rozejrzałem słysząc przy tym chrząknięcie. Spojrzałem pytającym wzrokiem na dziewczynę, która wskazała kciukiem na swoje usta. Zaśmiałem się, nachyliłem i złożyłem nieco namiętny pocałunek na jej ustach.
- Kocham Twoje usta. - jęknęła, a ja się zaśmiałem.
- Wiem, są idealne. Żaden facet takich nie ma. - oblizałem wargi, a ona wybuchnęła śmiechem.
- Za chwilę pomyślę, że jestem Twoją przykrywką, bo jesteś gejem.
- Oj, weź. - skrzywiłem się. - Moje ciało, jeżeli wiesz o co mi chodzi, reaguje tylko na kobiety.
- Mam nadzieję. - zaśmiała się. - To by była masakra, gdybyś okazał się gejem.
- Jakaś laska tak miała.. - usilnie próbowałem przypomnieć sobie jej imię, ale nie potrafiłem.
- Sophia Morinez. - przypomniała, a ja pokiwałem głową.
- Miała później nieźle przekichane. Wszyscy się śmiali, że była zła w łóżku i odraziła Jake'a do dziewczyn.
- Gdybyś mi coś takiego zrobił.. Przysięgam na wszystko..
- Wiem, słyszałem już dzisiaj od Monici. To Ty jesteś tą, która używa siły. - zażartowałem i wskazałem kciukiem na chłopaka idącego przed nami.
- Nie sądzisz, że ma niezły tyłek? - zapytałem całkiem poważnie, a ona wybuchnęła śmiechem.
- Cosimo, Cosimo Ty geju. - dźgnęła mnie w ramię. - Czekaj.. skoro wyznałeś mi dzisiaj miłość, to albo mnie kłamałeś, albo jesteś bi.. - spojrzała na mnie marszcząc brwi. Wyglądała bardzo poważnie.
- Weź, Ty chyba nie.. - zdezorientowałem się. - Ty tak na poważnie?
- A wyglądam jakbym żartowała?
- Nie, ale.. - nie wiedziałem co powiedzieć. Co się stało?
- Odpowiesz mi?
- Kocham Ciebie i tylko Ciebie. Nie kłamałem. - powiedziałem całkowicie szczerze. Pocałowałem ją w skroń i wskazałem na namiot. Ruszyliśmy w jego stronę. Kiedy weszliśmy do środka ujrzałem w nim 4 stoły bilardowe z czego jeden był wolny.
- Umiesz grać?
- Gram od 6 roku życia, szykuj się. - powiedziała wyzywająco podchodząc do stołu.
- Rozłóż, a ja idę po picie. - wskazałem na barek niedaleko nas. Podszedłem do niego, kupiłem dwie cole i wróciłem do stołu, na którym były już ułożone wszystkie bile w formie trójkąta. Tina wybierała właśnie kij, tyłem do mnie. Wykorzystałem ten moment. Podszedłem do niej od tyłu i przytuliłem ją mocno całując przy tym w szyję.
- Nie cierpię tego. - westchnęła.
- Kochasz to.. - wyszeptałem jej do ucha i ponownie pocałowałem w szyję.
Dziewczyna chrząknęła, a ja się zaśmiałam.
- Wybierz lepiej swój kij. - chwyciła niebieską kredę i pomazała nią czubek kija. Zrobiłem po chwili to samo ze swoim kijem. Bile rozbijała Tina, jak profesjonalistka. Chyba się przeceniłem, aż boję się tej gry.

*  *  *
Po godzinie byliśmy już po paru partiach bilarda i za każdym razem wygrywała Tina. Była bardzo dumna i zadowolona z siebie, a ja się cieszyłem. Później zadzwoniła Monica i kazała nam przyjść do jakiegoś baru. Szybko dopiłem resztkę chyba już 4 coli, a dziewczyna dopiła piwo i poszliśmy w stronę baru, w którym czekali na nas przyjaciele.
- Wiesz.. to jest nie fair. - powiedziałem szturchając ją lekko w ramię. Dziewczyna szła trzymając dużą pandę pod lewą pachą.
- Co?
- To, że Ty możesz pić, a ja nie. Nawet nie wiesz jaką mam ochotę na piwo.
- Mam to gdzieś. - stwierdziła. - Nie pozwolę, żeby coś Ci się stało, rozumiesz?
- Niech Ci będzie.. - westchnąłem głośno. Weszliśmy do baru i zaczęliśmy się rozglądać za przyjaciółmi. Ja jako pierwszy dostrzegłem Enza. Siedział z Monicą przy barze. Tina ruszyła w ich stronę, ale ja chwyciłem ją za nadgarstek i przyciągnąłem do siebie.
- Co jest? - zapytała.
- Boli mnie. - odparłem zgodnie z prawdą. - A dzisiaj jesteśmy razem i nie chcę tego zepsuć, mogę się napić? - spojrzałem na nią spojrzeniem pełnym nadziei.
- Cosimo, a co jak..
- Nic się nie stanie. - przerwałem jej. - Obiecuję, tylko dzisiaj.
- Ale nie nawal się. - uśmiechnęła się niepewnie.
- Dziękuję kochanie. - pocałowałem ją w policzek. - Dzisiaj to Ty mnie pilnujesz. - uśmiechnąłem się i podszedłem do przyjaciela. Usiadłem na hokerze obok niego i ręką przywołałem kelnera.
- 4 po proszę. - wskazałem na kieliszki.
- Co z Tiną?
- Odpuściła. - uśmiechnąłem się. - Wiem co zaśpiewam, jest tutaj karaoke? - rozejrzałem się, a Enzo wskazał palcem na scenę.
- Myślisz, że czemu wybrałem akurat ten bar? - zaśmiał się. - Co zaśpiewasz?
Napił się piwa i spojrzał na mnie zamglonym spojrzeniem. To nie było jego pierwsze ani drugie piwo.
- Od Johna Legend'a - All of me. - uśmiechnąłem się. - I zagram na gitarze jeśli tutaj jest.
- Mocne.
- A Ty?
- Dołączę do Ciebie na perkusji,
- Będziesz coś śpiewać?
- Make you feel my love.. - zanucił i dopił piwo. Młody kelner postawił dwa kieliszki przede mną i dwa przed Enzem.
- Nasze zdrowie przyjacielu. - lekko uderzyłem w jego kieliszek, podniosłem, przyłożyłem do ust, przechyliłem i wypiłem. Chłopak zrobił to samo. Wziąłem kolejny kieliszek i wychyliłem się tak, aby Tina mnie zobaczyła.
- Za Twoje zdrowie, kochanie. - nie była zadowolona, nawet się nie uśmiechnęła, ale nie przejąłem się tym. Przejdzie jej. Zamówiłem kolejne dwie kolejki.
- Ej. - przyjaciel szturchnął mnie łokciem. - Co Tima trzyma?
- Wygrałem jej na strzelnicy pandę. - wyszczerzyłem się zadowolony.
 - Przekupił sprzedawce, żeby sprzedał. - podeszła do mnie Tina, a chłopak wybuchnął śmiechem. Dziewczyna usiadła na moim kolanie i zabrała jeden kieliszek.
- Za nas. - stuknęła o mój i wypiła, zrobiłem to samo.
- Nie zamawiaj mu już. - szepnęła mi do ucha wskazując na Enza, który odwrócił się w stronę Monici.
- Nie jest zbytnio zadowolona, że już jest wstawiony, a jest wcześnie.
- Dobrze. - uśmiechnąłem się. - Napijesz się czegoś, tak w ogóle?
- Piwo możesz mi zamówić.
Przywołałem barmana, zamówiłem dwa piwa i objąłem w pasie Tinę.
- A jak tam z Twoim tatą? - zapytałem, bo dawno tego nie robiłem.
- Ucieszył się, gdy powiedziałam mu, że mam chłopaka.
- Dlaczego?
- Bo stwierdził, że będę bezpieczna, kochana i nie będę miała takich humorków jakie mam często.
- Miałaś humorki?
- Okropne, jakbym w ciąży była. - zaśmiała się. - Ale nie byłam.
- Wiesz, domyślam się. - jęknąłem, a ona się zaśmiała.
Barman w między czasie ustawił na bufecie dwa kufle z piwem.
- A co u Twojej siostry? Dojechała już.. - zmarszczyłem brwi usiłując przypomnieć sobie gdzie miała pojechać na wakacje jej siostra z chłopakiem.
- Do Francji. - przypomniała upijając łyk. - Dojechała. Dzwoniła wczoraj i zachwycała się tym jak tam jest pięknie. Musimy się tam kiedyś wybrać. - uśmiechnęła się, nachyliła i pocałowała w usta.
- Zapniemy kłódkę na słynnym moście przez co nasza miłość będzie trwać wiecznie.
- Będzie opisywana w książkach jako najbardziej namiętna miłość wszech czasów.. - rozmarzyła się Tina po czym wybuchnęliśmy śmiechem. Zrobiłem kilka kolejnych łyków piwa, przeprosiłem dziewczynę i podszedłem do Enza.
- Jestem gotowy, mam napływ odwagi.
- Dobra, to chodź ze mną. - wstał i chwiejnym krokiem podszedł do DJ'a. Powiedział mu coś na ucho na co tamten przytaknął z uśmiechem. Wskazał mi na krzesełko przy mikrofonie i gitarę stojącą niedaleko.
- Słuchajcie, teraz jest specjalna dedykacja. - DJ przerwał muzykę, a wszyscy spojrzeli w naszą stronę. Przewiesiłem gitarę na ramieniu i usiadłem na krześle.
- Ze specjalną dedykacją dla Tiny Amiccuci.. Cosimo Fasani zaśpiewa specjalnie dla Ciebie piosenkę 'All of me'. Powodzenia, przyjacielu. - poklepał mnie po ramieniu. Enzo usiadł już za perkusją, a ja zacząłem powoli grać na gitarze. Po chwili dołączył do mnie przyjaciel i zacząłem śpiewać. Na początku nie sądziłem, że ta piosenka nie będzie dobrze brzmieć z perkusją, ale Enzo wiedział co robić. Nie przypuszczałem nawet, że słowa będą wychodzić z moich ust z taką łatwością. Całą piosenkę śpiewałem patrząc na Tinę, która była w szoku, ale uśmiechała się szeroko. Pod koniec piosenki razem z Monicą podeszła pod scenę i obie zaczęły piszczeć.
 - 'I give you all of me.
And you give me all of you, all' - skończyłem piosenkę, wstałem i się ukłoniłem się razem z Enzem i odłożyłem gitarę.
- Masz niezły głos. - powiedział DJ i podniósł moją dłoń do góry.
- Brawa do niego, ludzie! - krzyknął po czym rozległy się gromkie brawa. - Przedstawisz nam swoją dziewczynę? - zapytał do mikrofonu. Spojrzałem automatycznie na Tinę, która uśmiechnęła się szeroko. Podałem jej dłoń, którą chwyciła i weszła na scenę. Stanęła obok mnie, spojrzeliśmy. Zobaczyłem kilka dziewczyn, które mierzą wściekłym wzrokiem Tinę.
- Ile jesteście razem?
- Jutro 7 dni. - powiedziałem zanim dziewczyna zdążyła otworzyć usta. - I już teraz kocham ją jak szaleniec. - podniosłem ją na ręce, a ona pisnęła.
- Jesteście przesłodcy. - uśmiechnął się chłopak. - Życzę wam, żebyście byli razem jak najdłużej. - przytulił mnie i Tinę po czym spojrzał na tłum, który wcale nie był cichy. Dużo osób piszczało, klaskało i coś wołało.
- A teraz drugi romantyk! - wskazał na Enza. - On zaśpiewa 'Make you feel my love'! - zawołał, rozległy się okrzyki i brawa.
- Zagrać Ci na gitarze? - zapytałem, a on zaprzeczył głową i wskazał na fortepian za sobą. Enzo gra na tym instrumencie i na perkusji od 10 -tego roku życia. Ja zacząłem w tym samym wieku grać na gitarze, razem uczęszczaliśmy na lekcje. Razem z Tiną zeszliśmy ze sceny i podeszliśmy do baru. Zrobiłem łyk piwa.
- Nie wiedziałam, że potrafisz tak śpiewać! I grać! - powiedziała podekscytowana.
- Miałem tremę.. - przyznałem. - Ale czego nie robi się dla takiej dziewczyny jak Ty?
Przygryzła wargę przez co wyglądała seksownie.
- Kocham, gdy to robisz.. - szepnąłem i sięgnąłem po kufel. Zrobiłem kilka łyków i dostrzegłem, że napój się skończył.
- Nie pij więcej. - szepnęła kładąc dłonie na moich kolanach. - Chciałabym Ci coś jeszcze pokazać, ale to jak będziemy sami. - puściła mi oczko i pociągnęła za rękę w stronę sceny. Mimo dużej ilości wypitego alkoholu, Enzo śpiewał i grał całkiem nieźle. Nie usłyszałem ani jednego błędu ani zająknięcia. Cały czas patrzył na Monicę, widać, że jest w niej bardzo zakochany.
Objąłem Tinę w pasie, ona zarzuciła swoje chude ręce na moją szyję i oparła głowę o moją klatkę piersiową. Moje ręce z talii powędrowały na biodra. Uśmiechnąłem się, bo mnie nie odepchnęła.
Po chwili piosenka się skończyła, DJ także i Enzowi kazał przedstawić swoją dziewczynę, oczywiście to zrobił. Chłopak ledwo już stał na nogach, dzisiaj za dużo wypił. Monica musiała go przytrzymywać, żeby nie spadł. Kiedy schodził ze sceny, od razu podszedłem do niego i chwyciłem go. Chłopak zarzucił swoją rękę na moją szyję i razem wyszliśmy z baru.
- Było zajebiście stary! - powiedział, prawie krzyknął. - Myślisz, że Monica wie jak bardzo ją kocham? - zapytał. Chyba nie zdawał sobie sprawy, że dziewczyna szła zaraz za nami i na pewno to słyszała.
- Na pewno to wie. Sama Cię kocha.
- Stary! Wiesz co? Do nikogo nigdy nie miałem takiego uczucia jak mam do niej.. Byłem z wieloma, ale tylko na nią moje serce czekało.
Odwróciłem się i spojrzałem na Monice, która się zaczerwieniła, ale uśmiechnęła się szeroko. Skinąłem na niego głową, podeszła od razu i wzięła go pod ramię.
- Kochanie, moje serce jest tylko Twoje. - powiedziała i pocałowała go w policzek.
- Dasz sobie z nim radę? - zapytałem, a ona z wielkim uśmiechem na twarzy przytaknęła.
Zostawiłem ich i podszedłem do Tiny. Objąłem ją w pasie i pocałowałem w skroń. Serce Enza należy do Monici, a moje należy do niej. Przyciągnąłem ją do siebie przez co nieco zwolniliśmy.
- Cieszę się, że jesteśmy razem. - przejechała ręką po mojej klatce piersiowe.
- Nawet nie wiem ile to dla mnie znaczy. Marzyłem o Tobie od. -ugryzłem się w język. Ja się dowie ile razy o niej śniłem i od kiedy za nią szalałem to będzie mi to wytykać do końca życia.
- Od kiedy? - zmarszczyła brwi z uśmiechem.
- Nieważne. - jęknąłem i pokazałem jej język. - Będziesz mi dokuczać, a tego nie chcę.
- No Cosimo, no! - tupnęła nogą, a ja się zaśmiałem. Uwielbiam patrzeć jak się wkurza. Jej oczy od razu robią się większe, tupie nogą, a jej głos.. On jest najlepszy! Taki jakby miała chrypkę. Zawsze ma taki jak unosi głos. Widać i słychać z daleka, że jest rodowitą Włoszką z krwi i kości.
- Od zawsze kochanie. Gdy tylko Cię zobaczyłem.. od tamtego czasu śliniłem się na Twój widok. - powiedziałem śmiejąc się, ona także zaczęła się śmiać.
- Ja.. ślinię się tylko na widok jedzenia, masz coś z jamą ustną.
Widać, że jest mądra i zawsze ma świadectwo z wyróżnieniem. Wszystko by potrafiła wyjaśnić.
- Możesz sprawdzić, jeżeli tylko chcesz. - wyszczerzyłem się, a ona stanęła na przeciwko mnie torując mi tym samym drogę.
- Dobra. - prawą dłonią podniosła mi górną wargę, a lewą rozszerzyła usta. Zaczęliśmy się śmiać. Po chwili wplotła ręce w moje włosy i przyciągnęła mnie do siebie. Zaczęliśmy się namiętnie całować. Trzymałem dziewczynę w pasie i napawałem się tą chwilą jak każdą, gdy nasze usta się stykały.
- Nie chcę przeszkadzać.. - powiedziała Monica, która w magiczny sposób znalazła się obok nas.
- Ale Enzo nie daje rady. - wskazała ręką na chłopaka, który leżał na ziemi i się śmiał.
Na jego widok wybuchnąłem śmiechem, a dziewczyna westchnęła głośno. Podszedłem do niego od razu i podniosłem.
- Ty matole, żeś wszystko zjebał. - wyśmiałem go, a on wybełkotał coś pod nosem.
Szybko doszliśmy do domu, w którym położyłem chłopaka do łóżka.
- Ja też idę się położyć.. - Monica wskazała na puste miejsce obok chłopaka.
- Spijcie dobrze, my się jeszcze przejdziemy. - oznajmiła Tina i zamknęła za sobą drzwi.
- Chodź. - pociągnęła mnie za rękę. Weszliśmy przez jakieś drzwi do garażu, w którym był skuter.
- Umiesz jeździć, prawda? - podała mi kluczyki.
- Mnie pytasz? - zakpiłem i założyłem jej na głowę kask, później sobie. Usiadłem na skuterze, ona za mną. Przyciśnięciem guzika otworzyła drzwi garażowe, a ja odpaliłem silnik. Wyjechałem, a dziewczyna zamknęła garaż. Pojechałem za wskazówkami dziewczyny i wylądowaliśmy na pustej już plaży.
- Gdy tutaj mieszkałam.. zawsze przychodziłam właśnie tutaj.
- Z Paulem? - burknąłem, a ona pokręciła głową.
- Z Rebeką. Przesiadywałyśmy tu godzinami, gdy było nam źle. Kiedy stało się coś u niej, albo u mnie.. potrafiłyśmy siedzieć w ciszy przez 2 godziny.
- To po co siedziałyście w ciszy? Nie lepiej było samej przyjść?
- Nie. - spojrzała na mnie i zrobiła głupkowatą, zirytowaną minę. - Siedzenie w milczeniu niekiedy jest lepsze niż rozmowa. Możesz przemyśleć na spokojnie wszystko i przy tym być przy najbliższej osobie.
- Tak o tym nigdy nie myślałem. - chwyciłem ją za dłoń i weszliśmy na plaże. Ściągnęliśmy buty, przeszliśmy kawałek i usiedliśmy na piasku, który był chłodny. Tina usiadła pomiędzy moimi nogami, więc przytuliłem ją od tyłu i pocałowałem w szyję. Tym razem się nie opierała.
- Już Ci to nie przeszkadza? - zaśmiałem się i posmyrałem jej szyję nosem.
- Jesteśmy sami, więc nie. -zaśmiała się, a ja ponownie zacząłem całować ją po szyi. Czułem jak po jej ciele przechodzą dreszcze. Przyssałem się do jednego z miejsc na szyi i zrobiłem jej malinkę. Dziewczyna zaśmiała się, gdy tylko się od niej oderwałem.
- Jestem oznaczona, tak?
- Tylko moja. - wyszeptałem jej do ucha, które po chwili pocałowałem.
- Kocham Cię Cosimo, wiesz? - wyszeptała i odwróciła głowę tak, aby na mnie spojrzeć. - Jesteś najcudowniejszą osobą jaką kiedykolwiek spotkałam.
- O, kochanie. - uśmiechnąłem się. - Kocham Cię też. - pocałowałem ją w policzek. - Znamy się krótko, a mam wrażenie jakbym Cię znał wieki.
- Mam to samo. To chyba prawdziwa miłość, wiesz? - spojrzała na mnie, a ja pocałowałem ją w usta.
- Zrobimy coś, czego dawno nie robiłam? - zapytała, a ja przytaknąłem głową. Dziewczyna wstała i położyła się obok mnie. Objąłem ją ramieniem, a ona wskazała palcem wskazującym na niebo.
- Piękna gwiazda. - powiedziała zadowolona. - Kiedyś co wieczór patrzyłam w niebo, ale siostra wyjechała.
- A spałaś kiedyś pod gołym niebem? - zapytałem wciąż patrząc w niebo.
- Nie.
- Ja kiedyś, z Enzem i Jen. Super było, musisz kiedyś spróbować. - uśmiechnąłem się na samo wspomnienie tych dwóch nocy. Pierwszy raz spałem z Jen, wybraliśmy się na ognisko, do rana grałem na gitarze, a ona śpiewała. Głosu złego nie ma. A druga noc była z Enzm. Piliśmy do upadłego i za dużo nie pamiętam, ale wiem, że było super. Mam nadzieję, że z Tiną też kiedyś zostaniemy na noc pod gołym niebem.
- Cosmo.. - szepnęłam, a ja otworzyłem oczy, które miałem zamknięte. Nawet nie zorientowałem się kiedy je zamknąłem. - Dziękuję Ci za dzisiejszy dzień i przepraszam za tego palanta, Paula.
- Tobie też dziękuję, kochanie. - pocałowałem ją w czubek głowy. - Mam nadzieję, że zawsze będzie tak perfekcyjnie jak teraz.

 ------------------------------------------------------
Przepraszam za nieobecność, na pocieszenie gif Monici i Enza ;)

środa, 17 czerwca 2015

Rozdział 12
*5 dni później*

Założyłem ciemne okulary, zarzuciłem torbę na ramię i wybiegłem z mieszkania. Przed kamienicą stało auto Monici. Na przednim siedzeniu siedział Enzo, za kierownicą Monica, a z tyłu Tina. Mój przyjaciel zobaczył mnie jako pierwszy i wysiadł.
- Gotowy? - zapytał z uśmiechem i otworzył bagażnik.
- Jeszcze pytasz. - wsadziłem torbę do środka i usiadłem na tylnym siedzeniu.
- Siemanko. - przywitałem się z Monicą i spojrzałem na moją piękność.
- Witaj kochanie. - pocałowałem ją w usta. - Wiesz, że jutro mamy równe 7 dni? - uśmiechnąłem się.
- Nie wierzę, że to liczysz. - zaśmiała się.
- Jak wam się układa? - zapytała jej przyjaciółka zapalając silnik.
- Bardzo dobrze. - odpowiedziała Tina chwytając mnie za dłoń. Splotła nasze palce i oparła głowę o moje ramię. Dziewczyna odjechała, a ja się uśmiechnąłem. Jedziemy właśnie do Brindisi, gdzie rodzice od Tiny mają kupiony dom, ponoć zaraz przy plaży. Czeka nas godzinna jazda, ale na pewno się opłaci. Jedziemy tam na 3 dni, w końcu jest pierwszy tydzień wakacji i trzeba to uczcić.
- Jak żebro? - zapytała nagle Tina.
- O dziwo już nie boli tak bardzo. Jest sine, ale mogę się śmiać.
- To dobrze, bo ten wyjazd będzie należał do jednego z weselszych. - wtrącił Enzo. - Dziewczyny, nie będziecie się nudzić, nie z nami. - pogłośnił radio, a ja spojrzałem przez okno. Dzisiaj jest 37 stopni, niebo jest bezchmurne, a ja dziękuję Bogu, że to auto ma klimatyzacje. Bez niej, nie wiem co byśmy zrobili.
- Dzisiaj jeszcze musimy iść do sklepu. - znów odezwał się mój przyjaciel. - Mam kilka planów na wieczór, mam nadzieję, że się spełnią.
- Błagam tylko nie pijaństwo. - jęknąłem. Dobrze go znam i wiem, że na pewno o tym myślał. Może nie chciał tego zrobić, ale na pewno przeszło mu to przez myśl.
- Nie Cosimo, ja nie myślę tylko o tym. - odparł poważnym tonem, a Monica wybuchnęła głośnym śmiechem.
- Kochanie mogłabyś mnie wesprzeć, chociaż Ty.
- Nie będę kłamać przecież.
- Enzo, w tym aucie każdy Cię zna i wie jaka jest prawda. - poklepałem go po ramieniu.
- Cicho. - syknął, a ja zacząłem się śmiać. - W każdym bądź razie, nie. Nie schlejemy się jak dzikie świnie.
- Co? - pisnęła Monica i wszyscy wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. - Jak dzikie świnie?
- Nie słyszeliście tego nigdy? Ja to gdzieś kiedyś słyszałem.
- Chyba w swojej głowie. - jęknąłem i chwyciłem się za brzuch. Z tego śmiechu zaczął mnie boleć, a moje oczy były mokre od łez.
- Dobra, powracając do tematu.. Znów. - odwrócił się i spojrzał na mnie. - Mam plan. - uśmiechnął się tak jak uśmiecha się, gdy ma jakiś na prawdę dobry, szalony i trochę głupi pomysł. Z jego miny wyczytałem, że ma to być dla dziewczyn niespodzianka. Pewnie znów wymyślił coś głupiego z czego będziemy się śmiać do następnych wakacji. Nastała chwilowa cisza między nami, która chyba nikomu nie przeszkadzała. W tle z radio słychać było jaką muzykę. Spojrzałem za okno. Palmy, tłumy ludzi, plaże. Kocham ten kraj.
- Dzisiaj w Brindisi jest jakaś festa. - odezwała się Monica ściszając radio. - Możemy się przejść, impreza będzie do rana.
-  Tym razem, to ona mówi o piciu. - powiedział Enzo. - A wszystko zawsze na mnie..
- A czy ja.. Ah. - jęknęła, a my zaczęliśmy się śmiać. - Niekiedy nie mam do Ciebie siły.
- Jestem za festą. - wtrąciła Tina, która przez dłuższy czas się nie odzywała. Podniosła głowę i spojrzała na mnie. Uśmiechnęła się szeroko.
- Co? - zapytałem, a ona wzruszyła ramionami.
- Cieszę się, że jedziemy razem. - oparła się o oparcie fotela. - To będą najlepsze wakacje.
- Też tak myślę. - Enzo nachylił się do tyłu i przybił piątkę dziewczynie.
- Uwaga, wjeżdżamy na autostradę. Jeszcze jakieś 40 minut i będziemy na miejscu, jak dobrze pójdzie. - zakomunikowała Monica i przyspieszyła. Mój przyjaciel pogłośnił radio, w którym leciała teraz piosenka 'Fun - We are young'. Wszyscy zaczęliśmy śpiewać, oczywiście żadne z nas nie umie, ale śpiewaliśmy w najlepsze. Takie chwile w życiu kocham, gdy czuję, że nareszcie mogę być szczęśliwy.
*  *  *
Dwie godziny później byliśmy już w domu rodziny Tiny. Przyjechaliśmy godzinę wcześniej, ale pojechaliśmy jeszcze na zakupy. Mamy w planach jak najmniej spać i jak najwięcej się bawić. Tak, aby wspominać te wakacje jak najlepiej. Jest 14, właśnie pakujemy się i idziemy na plażę. Przewiesiłem torbę z ręcznikami i piciem przez ramię, założyłem klapki i wyszedłem z domu, przed którym stały dziewczyny.
- Gdzie Enzo? - zapytałem podchodząc do Tiny. Chwyciłem ją za dłoń i pocałowałem w głowę.
- Szuka swoich papierosów. - powiedziała niezadowolonym tonem Monica. Założyła ręce na klatce piersiowej i zaczęła nerwowo tupać stopą.
- Enzo, rusz się. - krzyknąłem. Na pewno przeżyłby bez papierosów to parę godzin. Ja też palę, ale nie jestem tak uzależniony jak on.
- Już ide, już. - po chwili chłopak wyszedł z domu. Zamknął za sobą drzwi na klucz i do nas dołączył.
- Kotek, nie złość się. - pocałował swoją dziewczynę w policzek. Wyszliśmy z ogrodu, zamknęliśmy za sobą bramę i ruszyliśmy w stronę plaży.
- Niedaleko jest centrum handlowe, koniecznie musimy tam jutro iść. - powiedziała podekscytowana Tina.
- O nie. - jęknęliśmy razem z Enzem.
- Ja odpadam.
- Ja też.
Tina spojrzała na mnie złowrogo, a ja wzruszyłem ramionami.
- Kochanie, jestem taki jak każdy facet. Nienawidzę chodzić na zakupy.
- Monica, słyszysz? Będziemy same.
-Tyle przystojnych włochów. - dziewczyna wzięła głęboki wdech i uśmiechnęła się szeroko. Popatrzyliśmy się z Enzem na siebie zdziwieni.
- Jakich włochów?! - byliśmy oburzeni.
- Takich fajnych. - zaśmiały się. - W Brindisi jest mnóstwo przystojnych facetów.
- Przypomniało mi się, że muszę sobie kupić nową koszule. - szepnąłem.
- A ja spodnie. Idziemy z wami.
Dziewczyny zaśmiały się głośno, a nam wcale nie było do śmiechu. Ja jestem zazdrosny o Tinę nawet, gdy ktoś na nią tylko patrzy i z tego co wiem Enzo jest taki sam. Jak sobie tylko wyobrażę, że dziewczyny byłyby jutro same i ktoś by podszedł do mojej Tiny.. na samą myśl jest zły i zazdrosny. Ciekawe czy dziewczyny są o nas tak zazdrosne jak my o nie. I w ogóle wciąż nie wiem co mój przyjaciel szykuje na wieczór, nie mieliśmy chwili samotności, żeby o tym porozmawiać.
- Sprawdziłam na internecie i festa zaczyna się o 19. - skręciliśmy w jakąś uliczkę, z której dostrzegałem już plażę, na której na szczęście nie było tłumów.
- Jak na taką pogodę.. mało jest tutaj ludzi. - zmarszczyłem brwi.
- Bo to płatka plaża. - wyjaśniła Tina. - Mam tutaj wykupione wszystko, więc nie musimy już płacić.
- Znacie tu kogoś tak w ogóle? - Enzo spojrzał na Monice i Tine.
- Ja znam, mieszkałam tutaj kiedyś przez 3 miesiące.
- Ty coś często zmieniałaś miejsce zamieszkania. - spojrzałem na nią, a ona tylko wzruszyła ramionami.
- Ale z Bari już nie wyjadę. - uśmiechnęła się.
- Nawet, gdybyś to zrobiła ja i tak będę za Tobą podążać.
- Oh, jak romantycznie. - jęknął Enzo. - Kogo znasz?
- Nawet jak podam Ci imiona to i tak nic Ci to nie da, bo ich pewnie nie znasz.
- W sumie racja.
Podeszliśmy do kasy, a raczej Tina. Wyciągnęła coś z portfela, powiedziała coś kasjerowi i wskazała na nas. On tylko przytaknął głową, a ona przywołała nas ręką.
- Gotowi? Bo ja już chce do wody. - powiedziała podekscytowana. Ściągnęliśmy wszyscy klapki i weszliśmy na gorący, jasny piasek. Parzył w stopy, ale to nam nie przeszkadzało. Ta plaża jest o wiele piękniejsza niż ta w Bari. Tutaj piasek jest jaśniejszy, a woda niemalże przezroczysta. Z baru, który był pod ścianą słychać było głośno muzykę.
- Chodźmy tam. - Enzo wskazał palcem na jakieś miejsce niedaleko morza. Podeszliśmy jak najbliżej i rzuciliśmy wszystkie rzeczy na piasek. Obydwoje ściągnęliśmy koszulki i zostaliśmy w samych szortach.
- A wy? - spojrzeliśmy na swoje dziewczyny. Monica wyszeptała coś do ucha Tiny, a ta tylko wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się.
- Przecież mnie znają. - szepnęła.
- O co chodzi? - objąłem ją dziewczynę w pasie od tyłu.
- O nic. - pocałowała mnie w policzek. - Kupisz mi tutaj kawę mrożoną?
- Jasne. - pocałowałem ją w usta i ruszyłem w stronę baru.
- Poczekaj. - mój przyjaciel mnie dogonił. - Możemy pogadać teraz? Bo dziewczyn nie ma.
- Jasne, właśnie się zastanawiałem kiedy mi opowiesz o swoim planie, skoro jesteśmy cały czas z nimi.
- Więc.. mam pomysł.
- Tyle też wiem. - odwróciłem się do chłopaka, który stał za ladą. - Jedną mrożoną kawę.
- W nocy pójdziemy do baru karaoke i zaśpiewamy w duecie miłosną piosenkę do nich. - powiedział, a ja spojrzałem na niego zdziwiony. Chwilę stałem w bezruchu, później wybuchnąłem głośnym śmiechem.
- Nie umiemy śpiewać, pamiętasz o tym?
- Właśnie o to chodzi. Upokorzymy się i udowodnimy przy tym jak je kochamy. - wyszczerzył się zadowolony z siebie. - Będziemy się z tego śmiać.
- No dobrze, dobrze. Masz jeszcze jakiś genialny pomysł?
- Zróbmy tak, żeby te 3 dni, gdy tutaj jesteśmy były dla nich jak najlepsze.
- Bracie, Ty się naprawdę zakochałeś. - popatrzyłem na niego z uśmiechem. - I zgadzam się, zróbmy tak. I wracając, masz jeszcze jakiś pomył na dzisiejszy wieczór? W aucie miałeś taką minę, jakbyś nie wiem co wymyślił.
-Tak, mam. Po tym karaoke wrócimy do domu i pójdziemy spać, znaczy się one pójdą. Zaczekamy aż zasną i pójdziemy tutaj, na plażę. Zorganizujemy tutaj romantyczną kolacje, wrócimy po nie do domu i..
- Zaaranżujemy porwanie? - zaświeciły mi się oczy. On uśmiechnął się szeroko i przytaknął. Czytamy sobie w myślach od dziecka. - Ale one się wkurzą.
- Wybaczą nam po tym co do nich przygotujemy. Dzwoniłem do kilku piekarni, cukierni i sklepów, wszystko już załatwiłem, musisz mi pomóc. Poza tym, jutro macie tydzień, tak? To będzie niespodzianka do niej z tego powodu. Wybaczą nam, zobaczysz.
Zapłaciłem i zabrałem mrożoną kawę i oboje ruszyliśmy w stronę dziewczyn, które smakowały się olejkami do opalania.
- Mam nadzieję stary, bo później będziemy za nimi chodzić na kolanach i błagać o przebaczenie.
- Wybaczą nam, przecież one też mają poczucie humoru. A teraz możemy wrzucić je do wody.
- Urwis z Ciebie. - pokręciłem głową. - Oboje się do nich  przytulimy i działamy?
- Ehe. - uśmiechnął się i rzucił się biegiem w stronę dziewczyn. Zamiast zahamować, usiadł wślizgiem obok Monici. Ja za to podszedłem bez pośpiechu do Tiny, która wstała i zabrała ode mnie kawę.
- Dziękuję. - nachyliła się i pocałowała mnie w usta. Pierwszy raz widzę ją bez koszulki i chyba wiem dlaczego. Na wysokości żeber, po lewej stronie miała bliznę. Nie dużą, ale też nie małą. Od razu odwróciłem wzrok, żeby dziewczyna nie zauważyła, że na nią patrzę i aby się nie speszyła.
- Macie jakieś plany na wieczór? - zapytała Monica i wstała. Wyprostowała się i spojrzała na mnie, później na Enza, który po chwili także wstał.
- Mamy taki jeden, ale nie interesujcie się. - odparł mój przyjaciel.
- Enzo.. - spojrzałem na niego i dyskretnie wskazałem głową na dziewczyny. - Idziemy się kąpać?
- Jasne. - uśmiechnął się złowieszczo. Oboje szybko objęliśmy dziewczyny, podnieśliśmy je i ruszyliśmy biegiem do wody. One krzyczały i śmiały się, ale my nie zwracaliśmy na to uwagi. Kiedy zrobiliśmy kilka dużych kroków w wodzie, zanurkowałem razem z Tiną. Wynurzyliśmy się w tym samym czasie.
- Kolejny raz mi to zrobiłeś. - krzyknęła i zaczęła się śmiać. - Też Ci coś kiedyś zrobię.
- Powodzenia. - przeczesałem dłonią włosy. Dziewczyna podeszła do mnie, objęła mnie i pocałowała namiętnie w usta.
- Cieszę się, że Cię mam. - oparła swoją głowę o moją klatkę piersiową. Chciałem coś odpowiedzieć, ale przerwał mi mój przyjaciel. Tina zrobiła krok do tyłu.
- Porywam go na chwile. - uśmiechnął się i na mnie skoczył. Oboje zanurzyliśmy się w wodzie. Kiedy się wynurzyliśmy zaczęliśmy się chlapać i popychać śmiejąc się głośno.
- Jesteście jak dzieci. - usłyszeliśmy głos dziewczyn. Popatrzyliśmy na siebie i ruszyliśmy na dziewczyny. Zacząłem chlapać Tinę, później objąłem ją w pasie i przeniosłem dalej, na głębszą wodę. Dziewczyna oplotła mnie nogami w tali, a ja robiłem coraz to mniejsze kroki.
- Ty naprawdę jesteś jak dziecko. - szepnęła bawiąc się moimi włosami. To samo robiła, gdy pierwszy raz byliśmy w morzu w Bari.
- A Ty jesteś kobietą, która będzie mnie pouczać i wychowa na mężczyznę.
- Czekaj, czyli z Twojej dziewczyny zamieniłam się w Twoją mamę?
- Coś mi się..
- Tak, tak. Jestem tego samego zdania. - zaśmiała się.
- Jesteś kobietą, która kocha dzieci takie jak..
- Przestać gadać nie na temat i mnie pocałuj przerwała mi z uśmiechem.
- Jesteśmy ze sobą tylko 6 dni, a Ty mi tak bezczelnie..
Przerwała mi po raz kolejny, ale tym razem nie słowami, ale pocałunkiem. Pocałowała mnie namiętnie w usta wplatając przy tym dłonie w moje włosy.
- Oh, tak bardzo się cieszę, że jestem tutaj z Tobą. - powiedziała zadowolona.
- Oh, tak bardzo się cieszę, że jesteś moją dziewczyną. - odparłem i pocałowałem ją lekko w usta.
- Co planujecie na wieczór?
- Nie Pani sprawa, Panno Amiccuci.
- Nie jestem za ciężka? - zmarszczyła brwi.
- Tak ciężka, że wbijam się w piasek i za chwilę będziesz na nim siedzieć. Jakieś głupie pytania dzisiaj zadajesz.
- Nie należę do lekkich.
Westchnąłem głośno, a ona zaczęła się śmiać.
- Tina, jakiś kolega o Ciebie pyta. - zawołała Monica. Nie wiem kto pierwszy spojrzał w stronę rzekomego chłopaka - ona czy ja. Faktycznie, na brzegu stał wysoki szatyn i machał do dziewczyny.
- Znasz kto? - zmarszczyłem brwi. Ona uśmiechnęła się i odmachała chłopakowi, po czym zeszła ze mnie.
- To mój były.. - szepnęła poprawiając włosy.
- Masz z nim dobre kontakty?
- Cóż.. Rozstaliśmy się tylko  przez moją przeprowadzkę, więc tak. - wzruszyła ramionami i spojrzała na mnie. Patrzyłem gniewnie na chłopaka stojącego na brzegu.
- Ale teraz jestem z Tobą i nie myślę o nikim innym. - pocałowała mnie w policzek.
- A ja Cię nikomu nie oddam. - przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem w usta. Miałem tylko nadzieję, że ten chłopak to widzi.
- Chodź się przywitać. - pociągnęła mnie za rękę. - Musisz go poznać, jest zabawny. Polubisz go.
Szedłem za nią z niechęcią. Nie widzi mi się, żebym poznał jej byłego chłopaka i jeszcze, żebym go polubił. To nie będzie mój kolega tylko wróg. Na pewno będzie się starał odebrać mi Tinę, bo kto by nie chciał z nią być?
- Paul, to jest Cosimo. - przedstawiła nas dziewczyna, gdy wyszliśmy z wody. Podałem mu rękę, a on się uśmiechnął.
- Teraz z nim jesteś? - zapytał patrząc na nią takim wzrokiem, że miałem ochotę go uderzyć. Jeszcze powiedział to z taką kpiną w głosie.
- Tak. - chwyciła mnie pod ramię. - Dawno Cię nie widziałam, co u Ciebie?
- Po staremu. - znów się uśmiechnął. Robił to w taki wymuszony sposób. - Wciąż samotny.
- Dziwne. - powiedziała Tina. - Taki chłopak nie może się zmarnować.
- No widzisz, po Twojej przeprowadzce za bardzo mi się nie układa. - wzruszył ramionami. - Idziecie wieczorem na feste?
- Tak, idziemy. Tylko nasza czwórka, wiesz chcemy dobrze zapamiętać te wakacje. - odezwałem się tym razem ja. Chłopak spojrzał na mnie dziwnym, jakby rozzłoszczonym wzrokiem.
- Możesz przejść się z nami. - zaproponowała Tina, a ja spuściłem głowę. Dlaczego ona mi to robi? Nie zdziwiłbym się gdyby ona jeszcze coś do niego czuła, a on by to wykorzystywał.
- Stary, chodź po piwo. - Enzo złapał mnie za ramię i odciągnął w stronę baru. Tina się nie odezwała, nie do mnie. Zaczęła rozmawiać o czymś z tym całym Paulem, gdy tylko odeszliśmy.
- Cosimo, ogarnij się. - mój przyjaciel lekko mnie szturchnął. - Twoją zazdrość można wyczuć na kilometr.
- Bo on będzie do niej startować, czuję to. - patrzyłem na nich z zaciśniętymi pięściami.
- Ale ona wybrała Ciebie, tak? Przecież wie, że ją kochasz.
- No..
- Nie, proszę nie. - pokręcił głową. - Błagam powiedz, że powiedziałeś jej o tym, że ją kochasz.
- No.. jeszcze nie.
- I wszystko jasne. Jesteś głupi.
- Czemu niby? O co Ci chodzi? - spojrzałem na niego zdziwiony. Chłopak zamówił piwo i cole.
- Jak powiesz to lasce, będzie całkowicie inaczej. Oczywiście jak powiesz to szczerze, bo one to wyczuwają. Tina zapewne tylko na to czeka, na te dwa słowa z Twoich ust. Czemu tego nie zrobiłeś? Wiesz co ona teraz może myśleć? - wzruszyłem ramionami. - Że jej nie kochasz, a wasz związek to tylko zauroczenie i tak właściwie to nie traktujesz go poważnie. Dla Ciebie te dwa słowa może są głupie, ale dla dziewczyn.. Najważniejsze. - poklepał mnie po ramieniu i napił się piwa. - Kochasz ją?
- Tak, jasne! To chyba wiadome.
- To powiedz jej to. Spójrz jej w oczy i powiedz co w niej uwielbiasz, kochasz. Nie tylko czyny są ważne.
-A Ty powiedziałeś to już Monice?
- Pewnie, że tak. - spojrzał na nią z uśmiechem i napił się piwa. - Cały czas jej to powtarzam.
- A co jak Paul mi ją odbierze?
- Nikt Ci jej nie odbierze. - objął mnie ramieniem. - Jakbyś coś wyczuwał.. Zawsze w nocy możemy go napaść. - zaśmiał się, a ja napiłem się coli. Najchętniej już bym to zrobił. Wtedy ten jego fałszywy uśmiech zszedłby z jego twarzy. Szybko dopiłem napój i wyrzuciłem puszkę do kosza.
- Wiesz co robić, wszystko w Twoich rękach. - powiedział kiedy szliśmy w stronę dziewczyn i tego chłopaka. Objąłem Tinę od tyłu i pocałowałem ją w policzek.
- Piłeś? - zapytała chwytając mnie za dłonie.
- Colę. Obiecałem Ci przecież. - uśmiechnęła się. Kątem oka spojrzałem na Paula, nie był zadowolony.
- Kochanie, Paul idzie z nami na feste, nie masz nic przeciwko?
- Nie, skąd. - odparłem. Tym razem to ja posłałem mu fałszywy uśmiech. - Tylko porwę Cię w połowie wieczoru, mam niespodziankę.
- Oh, wy dzisiaj macie same niespodzianki.
- Ta jest akurat inna. Dzisiaj będziesz miała dwie niespodzianki.
- Trzy tak dokładnie. - wtrącił Enzo. Odwróciłem się i spojrzałem na niego pytającym wzrokiem.
- And I will always love you! - zanucił i wzruszył ramionami. No tak, mamy śpiewać.
- A tak, trzy niespodzianki z czego jedna jest tylko dla Ciebie. - pocałowałem ją w ramię.
- Mam się bać?
- Tak, bardzo. Porwiemy was. - zaśmiałem się, po czym uświadomiłem sobie, że to właśnie chcemy zrobić. Usłyszałem jak Enzo uderzył się z otartej ręki w czoło. Spojrzałem na niego, a on pokiwał głową i się zaśmiał.
- A Twój kolega nie będzie miał niczego przeciwko jak Cię porwę?
- Nie chcę zniszczyć wam planów.
- To wspaniale. - uśmiechnąłem się tym razem szczerze. Spojrzałem na Tinę, która patrzyła na mnie.
- Idziemy popływać?
- Czytasz mi w myślach. - chwyciła mnie za dłoń i spojrzała na Paula. - To do wieczora. - 'puściła' mu oczko i poszła ze mnę do morza. Chłopak nie odpowiedział, stał chwilę wpatrzony w nas i poszedł. Nareszcie. Może doszło do niego, że nie ma szans? Z resztą, czym jak się przejmuję?

czwartek, 28 maja 2015

Rozdział 11
Obudziłem się z okropnym bólem głowy i do tego nie w swoim łóżku. Oprócz bólu głowy czułem jeszcze ból w okolicach żeber. Otarłem oczy i rozejrzałem się po pokoju. Od razu go poznałem. Duży ciemny pokój Enza. Zjechałem ręką po gołym brzuchu i dotknąłem miejsca, które mnie boli. Poczułem straszliwy ból i chłód. Usiadłem na łóżku po czym wstałem. Spojrzałem do lustra i zobaczyłem sine miejsce na brzuchu, a to chłodne to był lód. Moja twarz także nie wyglądała pięknie. Rozcięty łuk brwiowy, stłuczona kość policzkowa i rozwalona dolna warga. Jak Tina mnie takiego zechce? A wszystko przez Gaetana i jego kumpli. To co zdarzyło się wczoraj, pamiętam przez mgłę. Po tym jak Tina pobiegła do Enza, ja próbowałem sam sobie poradzić. Na początku nawet dobrze mi szło, ale później.. Oni zyskali przewagę. Zaczęli mnie wszędzie kopać, okładać pięściami i wyzywać. Kiedy przybiegł Enzo, ja zwijałem się z bólu na drodze. Oczywiście mi pomógł, dał sobie radę i.. dalej nie pamiętam. Prawdopodobnie straciłem przytomność. Rozejrzałem się po pokoju, niestety nigdzie nie widziałem swojej koszuli, więc wyszedłem z pokoju pół nagi. Skierowałem się od razu w stronę kuchni, z której dobiegały znajome mi głosy. Kiedy wszedłem do kuchni zobaczyłem siedzącą przy stole Tinę i stojącego przy blacie Enza. Tina zauważyła mnie jako pierwsza, od razu wstała.
- Wstałeś już? - podeszła do mnie i dotknęła prawą dłonią mojej twarzy.
- Która jest godzina? - zapytałem. Mój przyjaciel odwrócił się i spojrzał na mnie i się zaśmiał.
- 11, kochanie. - odparła Tina, a ja spojrzałem na Enza.
- Z czego się śmiejesz?
- Piękny jesteś. - zaśmiał się jeszcze głośniej, a ja pokazałem mu środkowy palec.
- Dajcie mi lód. - wskazałem na brzuch. - Trochę mnie to boli.
- Nie uszkodziłeś sobie żebra? - zapytała od razu dziewczyna.
- Nie, znam ten ból. To zwykłe stłuczenie. - uśmiechnąłem się i usiadłem na wolnym krześle, a dziewczyna wróciła na miejsce, na którym przedtem siedziała.
- Miałeś złamane żebro? - zapytała.
- Tak, dwa razy.
- Debil kiedyś skakał na krosie i zawsze źle się to kończyło.
- Ej, przez skakanie miałem złamane tylko raz.
- A drugi?
- Ścigałem się z takim synkiem, nagle auto wyjechało zza zakrętu, a ja go nie zauważyłem. Miałem złamane żebro i rękę.
- Musiałem robić mu jedzenie przez miesiąc. - poskarżył się od razu Enzo.
- Nie przesadzaj, okej? Miałeś darmowe piwo.
- Słyszałem, że od dzisiaj już go nie pijesz. - przyjaciel podał mi kubek z kawą, a ja spojrzałem na Tinę, która uśmiechała się od ucha do ucha.
- Zadbam o Ciebie.
- Nie chce was wyganiać, ale umówiłem się z Monicą na mieście i musze spadać.
- Dlatego dałeś mi kawe.. - zmarszczyłem brwi.
- Znając Ciebie za chwile jej nie będzie, albo weźmiesz ją ze sobą.
- A gdzie moja koszula?
- Dałem do pralki, bo była zakrwawiona.
- I po całej nocy mam wrócić do domu pół nagi? Co ja powiem mamie?
- Nie ma jej w domu. - zaczął szybko sprzątać.- Ogarnęliśmy to z Tiną. Wyszła jakieś 20 - ścia minut temu do pracy, więc powinieneś zdążyć się ubrać. - poklepał mnie po ramieniu, które również jest obolałe i wyszedł z pomieszczenia. Spojrzałem na Tinę, która uśmiechnęła się słabo. Wstała i podeszła do mnie.
- Idziemy? - chwyciła mnie za dłoń i splotła nasze palce. Spojrzałem na nią, przytaknąłem i wstałem.
- A tak w ogóle.. - do kuchni wrócił Enzo. Spojrzał na nas z uśmiechem. - Jesteście razem, tak?
- Tak. - odparłem i objąłem dziewczynę ramieniem.
- W końcu! - podskoczył, a ja zacząłem się śmiać. - Twoje marzenia się spełniły, nareszcie. - zaśmiał się i poklepał mnie ponownie po ramieniu. - Szczęścia, a Tobie.. - spojrzał na Tinę. - Wytrwałości, bo to debil jest, ale pokochasz go. - mrugnął do niej prawym okiem.
- Wiem. - przytuliła się do mnie mocniej, a ja poczułem mocny ból prawego żebra, ale nie okazałem tego. Nie chciałem, aby Tina odsunęła się ode mnie choćby na minimetr.
- Słodcy jesteście. - uśmiechnął się Enzo. - Ale to nie zmienia faktu, że muszę wyjść. - wskazał ręką w stronę drzwi.
- Jesteś niekulturalny. - powiedziałem, a on parsknął śmiechem.
- Wieczorem możemy się spotkać.
- Wieczór mamy zajęty. - odezwała się nagle Tina, a ja spojrzałem na nią pytającym wzrokiem. Ona w odpowiedzi uśmiechnęła się szeroko ukazując swoje białe zęby.
- Stary, szykuj się na gorącą noc. - zaśmiał się Enzo, a my skierowaliśmy się w stronę drzwi.
- Miłego dnia. - pożyczyłem mu wychodząc. Stanęliśmy przed drzwiami do mojego mieszkania. Z kieszeni wyciągnąłem klucze i szybko otworzyłem drzwi. Weszliśmy do środka, ja od razu skierowałem się do kuchni, aby z zamrażarki zabrać lód. Usiadłem na krześle i przyłożyłem go do żeber.
- Na pewno wszystko z nimi okej? Nie złamane? - zapytała dziewczyna.
- Nie, nie. Gdybym miał złamane, zwijałbym się z bólu przy każdym ruchu. One są tylko obite, za tydzień, góra dwa powinno być lepiej. - uśmiechnąłem się maskując narastający ból.
- Więc co chcesz robić wieczorem?
- Zobaczysz, to ma być niespodzianka. - podeszła do lodówki i zaczęła czegoś w niej szukać.
- Wczoraj wspominałeś coś o gotowaniu.. - zaczęła. - Więc trochę się tutaj porządzę i zrobię coś dobrego do jedzenia. - zaczęła wyciągać jakieś produkty z lodówki.
- Już chcesz mnie otruć? - skrzywiłem się, a ona zaśmiała się sarkastycznie.
- To akurat potrafię ugotować. Moja mama uczyła mnie tego od dziecka, więc powinno Ci smakować. - wyciągnęła patelnie i jakieś inne garnki plus noże. Wstałem i stanąłem obok niej.
- A co to dokładnie będzie? - zapytałem. Ona odwróciła głowę w moją stronę, nasze usta były niebezpiecznie blisko. Spojrzałem jej w oczy, później na usta i znów w oczy.
- Zobaczysz. - uśmiechnęła się i pocałowała mnie lekko w usta. - Idź pod prysznic, ogarnij się. Masz jakieś 40 minut, korzystaj.
- No okej, mamusiu. - wyszedłem z kuchni w stronę swojego pokoju. Z szafy zabrałem jakieś pierwsze lepsze ubrania i poszedłem w kierunku toalety. Faktycznie muszę wziąć prysznic. Na twarzy mam jeszcze zaschniętą krew, tak jak i na kostkach w obydwóch dłoniach. Oprócz obolałego ciała, ten dzień zapowiada się dobrze. Tina jest moją dziewczyną, gotuje mi właśnie obiad, ma dla mnie niespodziankę na wieczór, a co najważniejsze.. jest moją dziewczyną!

Po prysznicu i ubraniu się wyszedłem z łazienki. Od razu ruszyłem w stronę kuchni, ale Tina chyba nie usłyszała, że wyszedłem, bo stała przy blacie, całkowicie skupiona na mieszaniu jakieś zawartości w misce i nuceniu jakieś piosenki. Podszedłem do niej po cichu, od tyłu i objąłem ją w pasie. Dziewczyna wystraszyła się, a ja zacząłem się śmiać.
- Głupi jesteś. Chcesz, żebym dostała zawału? - jęknęła biorąc głęboki wdech. Położyłem podbródek na jej barku, wciąż obejmując ją w pasie.
- Nie wybaczysz mi? - szepnąłem udając smutny głos.
- Nie. - udała obrażoną. Ja natomiast powoli, prawą ręką założyłem jej włosy, które opadały na szyję, za ucho. Kiedy przejeżdżałem powoli dłonią po jej szyi, poczułem jak przechodzą ją ciarki. Zaśmiałem się w duchu. Nachyliłem się i złożyłem delikatny pocałunek na jej szyi.
- Wciąż mi nie wybaczysz? - zapytałem prostując się.
- Tak. - odparła po chwili i wróciła do mieszania. Ja wciąż się nie poddawałem. Ponownie pocałowałem ją w szyję, ale tym razem pocałunek był dłuższy.
- Zabiję Cię. - jęknęła i odwróciła się do mnie napięcie. Spojrzała mi w oczy, później na usta. Po sekundzie złączyła nasze usta w jednym, namiętnym pocałunku. Położyłem dłonie na jej talii, a ona mnie objęła. Przerwałem pocałunek i ustami ponownie przyległem do szyi.
- Cosmo, spadaj. - jęknęła i zaczęła się śmiać. Oderwałem się od niej dopiero, gdy oberwałem szmatką po głowie. - Muszę ugotować coś do zjedzenia. - usprawiedliwiła się i wróciła do mieszania.
- Twoja mama dobrze gotuje? - zapytałem siadając przy stole. Oparłem się o ścianę i uważnie przyglądałem się dziewczynie.
- Kiedyś, gdy jeszcze nie była tak zajęta pracą, to często gotowała i mnie brała jako asystentkę. Kiedyś było o wiele lepiej.
- Wspominacie to teraz?
- Ja wspominam. - przesypała coś do garnka i podeszła do zlewu. - W samotności. Nie mam już z nią takiego super kontaktu jak kiedyś.
- Szkoda, że tak to wszystko się zepsuło.
- Oni oboje wybrali prace. - powiedziała smutnym głosem. - Zrozumieją co stracili, gdy na starość mnie nie będzie, bo gdzieś wyjadę. Dopiero, gdy czegoś będą chcieć to zadzwonią i każą mnie ściągać do siebie. Zawsze tak jest i było. Potrafili zabrać mnie z imprezy u przyjaciółki, bo oni mieli jakieś spotkanie i chcieli pochwalić się dziećmi. Gdyby teraz mnie zabrali, na sto procent nie byłabym tak miła jak kiedyś. Teraz mam własne zdanie i to ich chyba przeraża.
- Każdy powinien je mieć i być sobą. Ja na przykład od zawsze potrafię odmówić wszystkiego czego nie chce, a moja mama chce.
- Co to ma do własnego zdania? Jesteś po prostu uparty.
- A nie asertywny? - zmarszczyłem brwi i udawałem, że myślę, chociaż skrycie wciąż patrzyłem na dziewczynę.
- No dobrze, niech Ci będzie. - postawiła garnek z wodą na gaz i usiadła obok na krześle. - Ale nie zmienia to faktu, że jesteś uparty.
- Nie wiem dlaczego tak sądzisz.
- Teraz nie przypomnę sobie, żadnej sytuacji, ale kiedyś Cię na tym przyłapię. - pogroziła mi palcem wskazującym, a ja zacząłem się śmiać. Przez dłuższą chwilę patrzyliśmy na siebie bez słowa. Ta dziewczyna jest taka piękna i wybrała akurat mnie. Patrzyłem w jej duże, brązowe oczy myśląc o tym jak bardzo jestem w niej zakochany.
- Cosimo, powiedz mi coś śmiesznego o sobie. - powiedziała nagle przerywając krótką ciszę, która nastała między nami.- Albo coś prawdziwego, czego nikt nie wie.
- Jestem szaleńczo w Tobie zakochany. - wypaliłem z uśmiechem na twarzy, a ona pokręciła głową.
- Miało być coś czego nie wiem.
- Hm, więc.. - zastanowiłem się przez chwilę. - Gdy moja mama była w ciąży, lekarze powiedzieli jej, że będę dziewczynką. Udekorowali mi pokój na różowo i chcieli dać mi na imię Quinn. - powiedziałem zażenowany nie mogąc uwierzyć, że akurat to musiałem jej powiedzieć. Dziewczyna wybuchnęła śmiechem.
- Quinn, kochanie. - spojrzała na mnie rozmarzonym wzrokiem. - Czekaj, to znaczy, że jestem lesbijką, skoro z Tobą jestem? - dokuczała nie mogąc opanować śmiechu. Też bym się śmiał, ale moje wciąż bolące żebra mi na to nie pozwalały.
- Teraz Twoja kolej. - powiedziałem, gdy przestała się śmiać. Otarła oczy z łez, wciąż jeszcze się śmiejąc.
- Dobrze, skoro zacząłeś o dzieciństwie, to.. hm. - spojrzała za okno. - W przedszkolu nazywali mnie 'ASA'.
- Dlaczego tak? - przerwałem.
- Od agresywna. Taki skrót sobie wymyślili. Pierwsza, środkowa i ostatnia literka. Spryciarze. - zaśmiała się.
- Dlaczego agresywna? - zapytałem ponownie.
- Daj mi dojść do słowa. - jęknęła. - Był pewien chłopak, Patrick. Zawsze wszystkim dokuczał, aż pewnego dnia zabrał mi kredki. Skoczyłam na niego, szarpałam za włosy i w końcu dupek oddał mi kredki, ale podrapał po nosie. Rodzicom powiedziałam, że uderzyłam w drzewo. - zaczęła się śmiać, tak jak i ja. - Od tamtego wydarzenia zawsze wszystkich broniłam, nawet chłopców.
- To Ty taka zadziora jesteś.
- Może trochę. - uśmiechnęła się niegrzecznie. - Lepiej ze mną nie zadzieraj, bo źle się to może skończyć.
- Nigdy bym tego nie zrobił, kochanie.I nie martw się, nigdy nie zabiorę Twoich kredek. - po moich słowach oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Opowiadaj coś jeszcze.
- Na jaki temat?
- Dzieciństwa, czegokolwiek. Byle śmieszne.
 - Widzę, że masz dzisiaj humor na śmianie się ze mnie. Okej, okej. Zaraz coś wymyśle.
- Też Ci coś opowiem, pośmiejemy się z siebie nawzajem.
- Miałem wymyślonego przyjaciela i zawsze się z nim kłóciłem, że nie odkopuje mi piłki.
- Co. - wybuchnęła śmiechem, a ja spuściłem głowę.
- Matteo była fajny, ale nie zawsze grał fair.
- To ja zawsze myślałam, że kura to pies tylko innej rasy. - po minie wywnioskowałem, że sama zdziwiła się tym, co powiedziała.
- Jak można to mylić? Jedno mądre, drugie nie. - wyjaśniłem, a ona wzruszyła ramionami.
- Jak byłam kiedyś na farmie u mojej babci to jedna kopała w ziemi, później w niej leżała i zachowywała się jak pies. - szepnęła zastanawiając się nad tym, co mówi. - Mało ważne, byłam dzieckiem.
- Wyjątkowo dziwnym.. - stwierdziłem.
- Ty nie byłeś lepszy, Quinn. - pokazała mi język i wstała. Podeszła do garnka i zaczęła coś robić. Ja także wstałem. Podszedłem do niej i objąłem ją w talii.
- Idę poszukać jakiegoś filmu, dobrze?
- Okej. - uśmiechnęła się, a ja pocałowałem ją w nos i wyszedłem z kuchni. To będzie cudowny dzień, szczególnie, że spędzę go w całości z Tiną. A najbardziej nie mogę doczekać się wieczoru.
* * *
Po 20 zaparkowałem motor przed jakimś klubem w centrum. Zsiedliśmy z motoru. Spojrzałem na Tinę pytającym wzrokiem, a ona uśmiechnęła się.
- Wiem, że Cię boli, nie musimy iść. - powiedziała, ale ja zaprzeczyłem jednym ruchem głowy.
- Nie jestem połamany, tylko lekko poobijany. - objąłem ją ramieniem i ruszyliśmy w stronę wejścia.
- Później jeszcze chcę gdzieś pojechać. Jeżeli będziesz miał jeszcze siłę i chęci oczywiście.
- Z Tobą zawsze i wszędzie. - pocałowałem ją w czoło. Otworzyłem drzwi i weszliśmy do środka, gdzie leciała głośna imprezowa muzyka. Chwyciłem ją za dłoń i pociągnąłem w stronę baru.
- Pamiętaj, Ty nie pijesz. - zawołała tak, żebym mógł ją usłyszeć. Zrobiłem smutną minę, a ona zaczęła się śmiać. Usiedliśmy na hokerach przy blacie.
- Co chcecie? - zapytał kelner ruszając biodrami w rytmie muzyki.
- Najlepszego drinka dla tej Pani i cole dla mnie. - zamówiłem wyciągając portfel.
- Chcesz mnie upić? - dziewczyna szepnęła mi do ucha i zaczęła się śmiać.
- Upiję, wywiozę i wykorzystam. - zażartowałem, a ona jeszcze bardziej zaczęła się śmiać. Oparła głowę o moje ramię i zaczęła nucić piosenkę, którą właśnie puścił Dj. Barman szybko podał nam napoje i odszedł.
- Dziękuję za drinka. - uśmiechnęła się, a ja napiłem się coli.
- Tylko nie wypij od razu, bo jeszcze się spijesz, a ja chcę potańczyć.
- A ja gdzieś jeszcze jechać, więc nie mogę dopuścić do upicia samej siebie.
- A zdradzisz mi gdzie chcesz jechać?
- Nie. Pojedziesz za moimi wskazówkami. - pokazała mi język.
- No dobrze, ale teraz. - wstałem i zabrałem ją za rękę. - Chodź.
Pociągnąłem ją w stronę tłumu, zatrzymałem się i zaczęliśmy tańczyć w rytmach klubowej muzyki. Dziewczyna kręciła biodrami i patrzyła na mnie uwodzicielskim wzrokiem. Zacząłem się śmiać, gdy dziewczyna zaczęła zniżać się w dół. Cały czas patrzyła mi w oczy, jakby chciała mnie jeszcze bardziej w sobie rozkochać, a przysięgam, że bardziej się nie da.
Po chwili Dj przełączył piosenkę z szybkiej na wolną. Objąłem dziewczynę w talii, a ona oparła głowę o moją klatkę piersiową. Kołysaliśmy się w rytmie piosenki 'Mika - Happy Ending'. Co chwilę robiła kilka kroków do tyłu i obracała się woku własnej osi trzymając mnie wciąż za rękę. Kiedy była oparta o mnie, spojrzała mi w oczy. Uśmiechnęła się i spojrzała na moje usta. Zrozumiałem o co jej chodzi, nachyliłem się i pocałowałem ją namiętnie w usta. Dziewczyna nie chciała przerywać i drugą połowę piosenki po prostu staliśmy i całowaliśmy się. Przerwaliśmy dopiero wtedy, gdy Dj puścił na nowo szybką piosenkę.
- Idę się napić. - powiedziałem jej do ucha, a ona kiwnęła głową. Przedarłem się przez tłum tańczących i w większości pijanych nastolatków i oparłem się o blat. Duszkiem wypiłem colę, sprawdziłem telefon, czy nikt nie dzwonił i skierowałem się w stronę Tiny.
To co zobaczyłem, nie zadowoliło mnie. Obok niej tańczył chłopak, którego - widać było - oczarowała. Zaczął się do niej przystawiać, musiałem wkroczyć do akcji. Podszedłem szybko do Tiny, złapałem ją za rękę i przyciągnąłem ją do siebie. Zrobiła kilka obrotów i opadła na mnie śmiejąc się. Pocałowałem ją w policzek i spojrzałem na chłopaka, który wciąż patrzył na moją, podkreślam, moją dziewczynę.
- Zazdrośnik. - usłyszałem głos Tiny.
- Dlaczego, gdy tylko odejdę od Ciebie, zaraz ktoś się obok pojawia? - spojrzałem groźnie na chłopaka.
- Daj spokój. - położyła dłoń na moim policzku i obróciła moją głowę tak, żeby była na wprost jej. Przyciągnęła mnie do siebie i pocałowała w usta.
- Teraz zrozumie, że jestem zainteresowana Tobą. - uśmiechnęła się zadowolona. Najchętniej pokazałbym tamtemu chłopakowi język, ale powstrzymało mnie to, co pomyślałaby o mnie Tina. Jestem dzieckiem w stu procentach.

Po godzinie wyszliśmy z klubu. Tina była trzeźwa, zrobiła tak jak mówiła. Usiedliśmy oboje na motorze i pojechaliśmy w stronę obrzeży Bari w stronę piaszczystej plaży, na którą mało kto chodzi, ponieważ jest ona bardzo oddalona od jakiegokolwiek sklepu. Zaparkowałem przy wejściu i rozejrzałem się dookoła. Nikogo ani niczego nie było, pustka. Nawet latarni.
- Na pewno chcesz tutaj zostać? - zapytałem, a dziewczyna wciągnęła głęboko powietrze do płuc i przytaknęła.
- Na pewno. Uwielbiam to miejsce. - weszła na plaże nie czekając na mnie. Dogoniłem ją szybko.
- Z kim tutaj przychodziłaś?
- Przyjacielem. - odparła po dłuższej chwili. Zrobiła jeszcze kilka kroków i usiadła tak też zrobiłem i ja.
- Z jakim przyjacielem? - zadałem kolejne pytanie. Usłyszałem jak Tina bierze głęboki wdech, spojrzałem na nią, patrzyła na morze.
- Z Oliverem.. Kiedyś się przyjaźniliśmy.
- Czemu już się nie przyjaźnicie?
- Bo on.. nie żyje. - powiedziała szeptem. Spojrzałem na nią pytającym wzrokiem, miała łzy w oczach.
- Przykro mi, nie wiem co powiedzieć.. - powiedziałem i objąłem ją ramieniem. Przytuliłem ją do siebie i pocałowałem w głowę. - To to miejsce, o którym mówiłaś ostatnio?
- Tak.. Chciałam Ci je pokazać, zawsze tutaj jestem, gdy mi źle.
- Oboje mamy takie miejsce..
- To moje ulubione miejsce. Chciałabym tutaj jeszcze kiedyś przyjść z nim, ale.. - nie dokończyła, rozumiem ją. Wiem jak boli strata bliskiej osoby. Do dzisiaj ciężko wspominać mi o tacie. Jedyne co mogłem zrobić, to być przy niej i pomagać jej, gdy będzie jej źle.
- Chcę, żebyś mi coś obiecał.. - przerwała chwilową ciszę i chwyciła moją dłoń.
- Tak, kochanie?
- Obiecaj mi, że już nie będziesz się bił. - podniosła głowę i spojrzała mi w oczy. - Proszę..
- Dlaczego? Nie rozumiem..
- On przez to zginął. - szepnęła. - Złamali mu żebro, które przebiło płuco.. Nie chcę stracić kolejnej osoby..
- Obiecuję Ci. - powiedziałem bez zastanowienia i pocałowałem jej kostki u dłoni. - Też pewnie źle bym skończył, gdyby nie Ty..
- Dlaczego?
-Piłbym, albo coś w tym rodzaju. A teraz.. niby jesteśmy ze sobą bardzo krótko, ale wiem, że zmienisz moje życie na lepsze. O wiele lepsze, że pomożesz mi je poukładać.
- Bo tak zrobię. - uśmiechnęła się i wtuliła się jeszcze bardziej w moje ramię.
- Niekiedy zastanawiam się co ze mną kiedyś będzie. - szepnęła. - Wiesz o co mi chodzi. Gdzie będę pracować, ile będę miała dzieci, czy będę żyć. Życie jest dziwne, może się wszystko stać, a my nie mamy na to żadnego wpływu.
- A ponoć to ja jestem filozofem po alkoholu.. - zaśmiałem się, a ona jęknęła. - A tak na poważnie, to nie warto przejmować się ani przeszłością ani przyszłością. Ludzie zawsze powtarzają 'zapomnij o przeszłości', ale nikt nigdy nie powiedział, że mamy zapomnieć o przyszłości. Przecież, tak naprawdę nie liczy się przyszłość czy przeszłość lecz teraźniejszość. Liczy się tylko to, co dzieje się w tym czasie.
- Od zawsze mam problem z zapomnieniem o przeszłości.
- A ja to niby nie? - poprawiłem się na piasku i objąłem pewniej Tinę. - Do dzisiaj pamiętam jak kolega w przedszkolu zabrał mi klocka. - powiedziałem zdenerwowany, a ona wybuchnęła głośno śmiechem.
- W ogóle nie rozumiesz powagi sytuacji. - skarciłem.
- Biedny Cosmo nie dostał klocusia. - powiedziała tonem małego dziecka. - Nie płacz, kupię Ci Twoje własne klocki. - pocałowała mnie w usta.
- Chciałbym, wiesz? Ale tak naprawdę.
- Kupię Ci na urodziny. - położyła dłoń na mojej nodze, a ja się uśmiechnąłem.
- A tak dokładniej, czego nie potrafisz zapomnieć?
- Hm.. - zamyśliła się na chwilę. - Mojej pierwszej miłości, złamanego serca, kłótni rodziców.. Pamiętam wszystko, dlatego uważaj na swoje słowa skierowane do mnie.
- Nigdy nie powiem Ci złego słowa.
- Ja tylko ostrzegam. - zaśmiała się i pogroziła mi palcem.
- Twoi rodzice aż tak często się kłócą? - opuszkami palców zacząłem gładzić ją po ramieniu.
- Jak  ojciec wypije to zawsze.. Tak.. 3 może 4 razy w tygodniu. Przyzwyczaiłam się już.
- Jak coś..
- Mam pisać, albo dzwonić, wiem. - nachyliła się i pocałowała mnie w policzek. - Monica to samo zawsze powtarza.
- Ale to ja Cię pocałuję, więc mam pierwszeństwo?
- Zależy ja.. - szepnęła i spojrzała na mnie. Przybliżyłem się do niej i pocałowałem ją krótko w usta.
- Po takim czymś to z Tobą zerwę. - zaśmiała się. Podniosłem jedną brew i powtórzyłem pocałunek, tym razem był on dłuższy i bardziej namiętny. Moje dłonie przeniosły się na plecy, a ona wciąż jedną dotykała mnie po kolanie. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie i oparliśmy o siebie nasze czoła.
- A teraz? - zapytałem, a ona uśmiechnęła się szeroko.
- Teraz to będę sama powodować kłótnie, żeby do Ciebie przychodzić. - pocałowała mnie w usta, przesiadła tak, że położyła swoją głowę na moich nogach. Przez dłuższy czas patrzyła w niebo, ale później przeniosła wzrok na mnie. Patrzyła na mnie swoimi dużymi, brązowymi oczami. Jak ja się w niej zakochałem, aż wstyd się przyznać. Aby nie zauważyła mojego zaczerwienienia, które na pewno jest już widoczne, położyłem się i zacząłem patrzeć w niebo, na gwiazdy. Życie jest piękne.


--------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale ostatnio miałam bardzo mało czasu na pisanie ;//
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał, chociaż nic się w niem nie dzieje, dla mnie średni. Komentujcie <3