sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 7
5 dni później
Czwartek. Najgorszy dzień tygodnia jak dla mnie. Szczerze? Sam nie wiem dlaczego. Może przez szkołę, a może nie. Nigdy ich nie lubiłem. Przeciągnąłem się na kanapie, na której zasnąłem i spojrzałem na zegar wiszący na ścianie. Wpół do 12, a ja dopiero wstałem. Widać, że mojej mamy nie ma w domu.
No właśnie. Moja mama wyjechała trzy dni temu na tydzień do Rzymu i zostawiła mnie samego. Oczywiście proponowała mi, ale nie chciałem. Od tych trzech dni nie wyszedłem ani razu z mieszkania. Ignorowałem telefony od Enza i udawałem, że mnie nie ma. Musiałem odpocząć i pomyśleć o wszystkim.
Od Soboty Tina się nie odezwała ani razu, może dlatego nie miałem na nic ochoty. Czy zrobiłem coś źle?
- Cosimo otwieraj! - moje rozmyślenia przerwał krzyk Enza i pukanie do drzwi. - Nie odpuszczę Ci stary. I nie udawaj, że Cię nie ma, bo wiem, że jesteś do cholery! - krzyczał i coraz to mocniej uderzał w drzwi.
- Zaraz je rozwalę, więc sam decyduj czy otwierasz czy nie!
Wstałem i podbiegłem do drzwi. Kiedy je otworzyłam, prawie dostałem w twarz od Enza. Właśnie chciał ponownie uderzyć w drzwi.
- Stary, martwiłem się o Ciebie. - powiedział, gdy mnie zobaczył. - Debilu, powinienem Ci nakopać. Co się z Tobą działo?
- Miałem złe dni. - ziewnąłem i podrapałem się po głowie. Nie zwracając uwagi na przyjaciela, ruszyłem w stronę kuchni. Enzo poszedł za mną, usłyszałem jak zamyka drzwi i po chwili siedział już w kuchni, gdy ja robiłem sobie kawę.
- Mogłeś się odezwać. - skarcił mnie. - Nie wiedziałem co się z Tobą dzieje ani nic. Tak się nie robi. - skrzywił się. - Nie pozwolę Ci, żebyś znów coś takiego odpieprzył.
- Sam sobie nie pozwolę. - stwierdziłem i usiadłem przy stoliku na przeciwko Enza. - Jaka jest pogoda tak w ogóle?
- Serio przez trzy dni nie wychodziłeś z domu? - pokręcił głową i spojrzał na okna, które szczelnie zasłoniłem. - Bawisz się w wampira? - wstał i je odsłonił. Promienie słońca oślepiły  mnie i automatycznie przymrużyłem  oczy.
- To nie jest miłe, wiesz? - napiłem się kawy. Chłopak usiadł na blacie i zaczął coś robić na telefonie.
- Ej, kurde. - odezwał się nagle - Masz 20 minut.
- Na co?
- Idź pod prysznic, ubierz się.. Zrób coś ze sobą, ja na Ciebie poczekam i idziemy na miasto, na śniadanie. - mówił nie patrząc na mnie, tylko na telefon. - No ruszaj się. - wstał i poszedł w stronę pokoju gościnnego. - Pooglądam sobie zanim się ogarniesz. - położył się na kanapie, a ja poszedłem pod prysznic.
***
Kiedy wyszedłem spod prysznica, ubrałem biały t-shirt z nadrukiem psa i napisu ' I'M NOT DRUNK' i granatowe, dżinsowe szorty i poszliśmy do centrum. Kłóciliśmy się przez chwilę gdzie iść, bo Enzo miał inne zachcianki, a ja inne. W końcu stwierdziliśmy, że pójdziemy do cukierni, która znajduje się przy fontannie. Kiedy zamówiliśmy to na co mieliśmy ochotę, poszliśmy na fontannę. Usiadłem po 'turecku' i zacząłem jeść croissanta.
- Jak Ci się układa z Monicą? - zapytałem i zrobiłem łyk mrożonej kawy, która w tamtej cukierni jest najlepsza w mieście.
- Dobrze, dzisiaj się widzimy. - rozejrzał się dookoła jakby szukał kogoś wzrokiem. - Tina się odezwała? - zapytał, a ja w odpowiedzi zaprzeczyłem ruchem głowy.
- To dlatego miałeś złe dni. - wywnioskował.
- Daj spokój. - uciąłem.
- A co u Jen? Byłeś z nią ostatnio, nie?
- No, wszystko okej. Wczoraj mi pisała, że wyjeżdża z Gaetanem do Milano, więc..
- Masz spokój od ludzi. Tina się nie odzywa, Jen pojechała, a ja mam Monice. - powiedział. - Myślisz tak, no nie? Że teraz Cię zostawię?
- Co? - zdziwiłem się. - Nigdy tak o tym nie myślałem. Chcę tylko, żebyś był szczęśliwy, tyle w temacie. - ponownie napiłem się kawy.
- Już ja Cię dobrze znam. Ciebie i te Twoje głupie rozmyślania.
- Enzo, wcale tak nie myślałem. - zaprzeczyłem od razu. On tylko pokręcił głową i dojadł rogala, którego sobie zamówił. Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Co mu w ogóle przyszło do głowy? Nigdy bym tak nie pomyślał.
- Chciałbyś się spotkać z Tiną? - zapytał, głupio się uśmiechając. Patrzył w jakiś punkt za mną.
- A czemu? - zapytałem i się odwróciłem. Kiedy ujrzałem idącą Tinę i Monicę w naszym kierunku nie potrzebowałem już odpowiedzi. Tina, jak zawsze piękna szła pewnym krokiem, w krótkich, dżinsowych spodenkach i czarno - czerwonej koszuli w kratę. Szła z uśmiechem na twarzy, okularami na oczach i żywiołowo opowiadała o czymś przyjaciółce. Monica - ubrana w białą koszule bez rękawów, którą miała wsadzoną do czarnej spódniczki.
- Planowałeś to, prawda?
- Nie tylko ja. - uśmiechnął się i wstał. Szybko wyrzucił resztki śniadania i podszedł do Monici. Objął ją w pasie i pocałował w usta. Tina w tym czasie usiadła na przeciwko mnie.
- Hej. - uśmiechnęła się, przez co na moją twarz także wdarł się uśmiech. - Przepraszam, że się nie odezwałam, ale siostra mnie porwała z domu na parę dni, zanim wyjechała na wakacje. - wytłumaczyła, a ja przytaknąłem bez słowa.
- Słyszałam, że miałeś jakieś złe dni.
Co? Skąd ona to..? Enzo!
Odwróciłem się i spojrzałem na przyjaciela, który patrzył na nas i zaczął się śmiać.
- Pomyślałem, że może Tina do Ciebie dotrze, skoro ja nie potrafię. - uśmiechnął się. - Zostawiam go w Twoich rękach. Miłego dnia. - pożegnali się i odeszli w stronę baru.
- Więc? - zapytała i lekko dźgnęła mnie w kolano.
- Po prostu.. Nie miałem humoru. Musiałem nadrobić filmy. - wstałem, a do głowy przyszedł mi pewien pomysł. - Przejdziemy się na plażę? Chcę Cię gdzieś zabrać.
- Mam się bać? - wstała i razem poszliśmy w stronę plaży.
- Nie.. Znaczy, no. Po imprezie powtarzałaś, że jesteś bezpieczna, więc nie rozumiem pytania. - zaśmiałem się.
- Będziesz mi to wypominał, tak? Już nigdy nie spiję się przy Tobie.
Zacząłem się śmiać i skręciłem do sklepu.
- Tu nie ma plaży. - zauważyła i parsknęła śmiechem.
- Poczekaj chwilę. - szybko wszedłem do sklepu. Z lodówki, która stoi po prawej stronie zabrałem dwa piwa i podszedłem do kasy. Zapłaciłem i wyszedłem.
- Znów chcesz mnie spić? - zapytała, gdy zobaczyła co trzymam w rękach.
- O niczym innym nie marzę. W ogóle, jak siostra? Nie była zła, że się tak.. no wiesz, spiłaś?
- Polubiła Cię, nie wiem dlaczego. Cały czas mi wszystko wypominasz. - westchnęła. - Ale nie była zła. Mówiła tylko, że się martwiła.
- Mhm.. - przytaknąłem i spojrzałem na nią. Uśmiechała się z przymrużonymi oczami. Jest taka piękna pogoda, zaczęły się prawdopodobnie najlepsze wakacje mojego życia.. No wszystko pięknie.
- I co robiłaś z siostrą? - zapytałem. Skręciliśmy w uliczkę prowadzącą do morza.
- Przez jeden dzień jeździłyśmy po sklepach, a na następne dwa dni pojechałyśmy do Rzymu na feste. A Ty co robiłeś?
- Siedziałem w domu. - przyznałem się niechętnie.
- No tak.. Twoje złe dni.. - szepnęła. - Od dzisiaj nie pozwolę Ci mieć złego dnia. - uśmiechnęła się.
- Trzymam za słowo. - zaśmiałem się. - Jak było na feście?
Weszliśmy na piasek i poszliśmy w stronę rozwalonych murków i opuszczonego baru, który znajduje się na końcu plaży.
- Fajnie, bardzo. Nawet się nie spiłam, ale wybawiłam za wszystkie lata. - zaczęła się śmiać. - Jakiś gość się do mnie dobierał.. - zaczęłam przerywając co chwile ze śmiechu. - Tańczyłam z nim, później okazało się, że jest gejem i chce dokuczyć swojemu chłopakowi. - łzy ze śmiechu zaczęły zbierać się nam w oczach.
- Lecą na mnie geje, no. - skrzywiła się.
- Przesadzasz. - Objąłem ją ramieniem, a ona się uśmiechnęła. Doszedłem do wniosku, że będę kierował się wskazówkami od Jen.
- Gdzie tak właściwie mnie ciągniesz?
- Do tajemnego miejsca, o którym wiem tylko ja i Enzo. Przynajmniej nikogo nigdy tam nie widzieliśmy. - powiedziałem i uśmiechnąłem. Przypomniało mi się pewne wydarzenie.
Kiedy mieliśmy po 6 lat, ja i Enzo nie przepadaliśmy za sobą. Nie pamiętam już dlaczego, pewnie jakieś chodziło o jakieś głupie błahostki dzieci. Nasi rodzice zaczęli się przyjaźnić, a my coraz to częściej zaczęliśmy się spotykać. Pewnego dnia, kiedy pojechaliśmy na plażę, nasi rodzice zostali w wodzie, a my zaczęliśmy biec na koniec plaży.  Zastanawiało nas czy plaża się w ogóle kończy, czy przebiega przez cały świat. Jak się okazało, bo dłuższym biegu, napotkaliśmy na wysokie skały, chyba ruiny jakiegoś budynku, a obok do dzisiaj stoi jakiś opuszczony bar. Usiedliśmy wtedy na jednym z kawałków murku i przysięgliśmy sobie przyjaźń na zawsze. Od tamtego czasu, zawsze, gdy mamy jakieś ciężkie chwile, albo coś w tym rodzaju - przychodzimy tutaj, aby pomyśleć.
- I co teraz? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Tiny. Tak się zamyśliłem, że nie dostrzegłem, że doszliśmy na miejsce. No, prawie.
- Idziemy dalej. - uśmiechnąłem się i postawiłem nogę na niższym murku. Zwinnie i szybko wspiąłem się na wyższy murek.
- Jesteś walnięty. - parsknęła Tina patrząc na mnie. Ja nachyliłem się i podałem jej rękę.
- Walnięci ludzi też są potrzebni na tym świecie. Wchodzisz? - dziewczyna podała mi rękę, a ja wciągnąłem ją na górę. Kiedy stanęła obok mnie, ja przeskoczyłem na kolejny murek, później na kolejny i kolejny. Odwróciłem się, by sprawdzić czy Tina nie zatrzymała się na pierwszym murku, ale nie. Dziewczyna zwinnie przeskakiwała z murku na murek. Uśmiechnąłem się na ten widok i przeskoczyłem na kolejny i zszedłem na niższy przy brzegu. Dziewczyna szybko pojawiła się obok mnie. Razem usiedliśmy na przechylonym murku.
- Nie wiedziałam, że tutaj jest takie miejsce. - szepnęła rozglądając się dookoła.
- Odkryłem je z Enzem. Tylko mu się nie wygadaj, że tutaj byłaś, bo to nasza tajemnica. - uśmiechnąłem się i podałem jej piwo. - Zawsze, gdy nam źle to tu przychodzimy i siedzimy tu nawet cały dzień, bądź noc i myślimy. Takie nasze miejsce na refleksje. - otworzyłem puszkę i zrobiłem łyka. - A Ty masz takie miejsce?
- Miałam.. - dolna warga jej lekko zadrżała. Otworzyła piwo i spojrzała na mnie. - Nasze zdrowie. - zrobiła dużego łyka i odłożyła puszkę. Spojrzała w dal, a ja uświadomiłem sobie, że Tina straciła humor i to przeze mnie. Przez to pytanie.
- Co z Tobą? - skrzywiłem się lekko. Tina spojrzała mi w oczy, napiła się piwa i uśmiechnęła się smutno.
- Jakoś..  Humoru brak.
Wstałem, odłożyłem swoje piwo, z jej ręki także zabrałem puszkę i odłożyłem na bok. Dziewczyna spojrzała na mnie pytającym wzrokiem, a ja podałem jej rękę.
- Wstawaj, pokażę Ci coś. - podała mi dłoń. Stanąłem za nią i chwyciłem ją w tali.
- Co chcesz mi pokazać? - zapytała szeptem.
- Zamknij oczy na chwilę. - wyszeptałem wprost do jej ucha. Tina zrobiła tak jak powiedziałem. Kiedy zamknęła oczy wziąłem ją szybko na ręce i skoczyłem razem z nią do wody. Dziewczyna zaczęła piszczeć, ale nie na długo, bo szybko zanurzyliśmy się w wodzie. Szybko wypłynąłem na powierzchnię i poprawiłem włosy. Chwilę później z wody wyłoniła się Tina.
- Zabiję Cię! - krzyknęła śmiejąc się. - Lepiej uciekaj. - zaczęła płynąć w moim kierunku. Ja natomiast zanurkowałem i szybko popłynąłem pod nią i wynurzyłem się za nią.
- Co mi zrobisz? - zapytałem, a ona się odwróciła. Śmiała się i zaczęła chlapać mnie wodą. Chwyciłem ją lekko za ręce i jakoś podpłynęliśmy pod skałę. Tina oparła się plecami o murek. Nasze twarze były blisko siebie, patrzyliśmy sobie prosto w oczy.
- Czemu to zrobiłeś? - objęła mnie rękoma woku szyi.
- Sam nie wiem.. Może chciałem poprawić Ci humor? - zasugerowałem i niegrzecznie się uśmiechnąłem. Dziewczyna zmierzwiła mi włosy.
- Dziękuję i przepraszam, że go straciłam. Nigdy taka nie jestem. - szepnęła, a ja objąłem ją w tali.
- Wiesz, mogę Ci wybaczyć.
- Jak mogę się odwdzięczyć? - zapytała, a ja bez odpowiedzi przybliżyłem swoją twarz do jej. Ona zrobiła to samo. Przymknęła oczy, nasze usta prawie złączyły się w jednym pocałunku, ale muzyka z murku nam przeszkodziła.
- Mój telefon znów nam przeszkodził. - zaśmiała się. Lekko się oddaliliśmy od siebie, na tyle, że Tina ominęła mnie i jak sądzę podpłynęła do murku, aby się wspiąć po telefon. Ja byłem jeszcze chwilę w lekkim szoku. Prawie pocałowałem dziewczynę moich marzeń. Na samą myśl uśmiech wdarł się na moją twarz. Gdyby nie ten głupi telefon teraz pewnie całowałbym się z Tiną. Zirytowałem się trochę, ale nic na to nie poradzę.
Tina się nie odzywała, więc podpłynąłem i wspiąłem się po murku.
- Coś się stało? - zapytałem siadając obok dziewczyny.
- Dzwonił mój brat, niestety.. Muszę spadać.. - skrzywiła się i napiła piwa.
- Przyjedzie po Ciebie?
- Tak, już jedzie. - dopiła napój i wstała. Spojrzała na mnie smutnym wzrokiem i zaczęła z powrotem skakać po murkach. Bez chwili zastanowienia zrobiłem to co ona i szybko ją dogoniłem. Kiedy postawiliśmy stopy na piasku chwyciłem ją lekko za ramię.
- Tina, co się stało?
- Nic, nic. - uśmiechnęła się, ale ten uśmiech wcale mnie nie przekonał.
- Przecież widzę. - szepnąłem. - Nie musisz mówić, ale powiedz tylko czy mogę jakoś poprawić Ci humor? Nie chcę, żebyś była smutna.
- Słodki jesteś. - uśmiechnęła się nieśmiało. - Ale naprawdę nic się nie stało. - spoważniała i ruszyła w stronę parkingu, a ja za nią. Szliśmy w ciszy, która mnie denerwowała. Wolałbym z nią rozmawiać, dowiedzieć się co leży jej na sercu, ale jak się okazuje, dziewczyna nie jest tak otwarta jak ja. Muszę coś z robić, żeby mi bardziej zaufała. Rozumiem, zna mnie krótko, ale muszę, chcę ją przekonać, że może mi ufać. Chcę być dla niej jak najlepszy przyjaciel, a później, może i ktoś więcej.
Kiedy dochodziliśmy do parkingu ujrzałem jej brata. Stał ubrany w morską koszule bez rękawów i granatowe spodenki po kolana. Na nosie miał okulary, opierał się o swoje auto.
- Ej.. - ponownie chwyciłem ją za dłoń. Lekko przybliżyłem ją do siebie. - Jakby coś się stało, zadzwonisz? Chcę, żebyś wiedziała, że możesz na mnie liczyć. I nie mów, że wszystko okej, bo widzę. - szepnąłem.
- Dziękuję. - uśmiechnęła się. Stanęła na palcach i pocałowała mnie w policzek, a ja ja przytuliłem.
- Tina chodź. - Michael zawołał na siostrę. Ona uśmiechnęła się lekko, odwróciła się i poszła w stronę brata.
- Odezwę się jutro. - zawołałem za nią.
- Będę czekać. - zapewniła i wsiadła do auta. Chwilę jeszcze stałem z rękoma w kieszeni i patrzyłem na oddalające się auto. Ciekawe co się stało, że jej brat po nią przyjechał, a nie kierowca. Usłyszałem dźwięk swojego telefonu. Od razu go wyciągnąłem i odebrałem idąc przy tym w stronę parkingu.
- Cosmo, gdzie jesteś? - w słuchawce usłyszałem głos Enza.
- Na plaży, czemu?
- Sam czy z Tiną?
- Sam, musiała jechać, a czemu? Gdzie Ty jesteś? 
- Eee, to szkoda. - westchnął. - Razem z Monicą jedziemy za miasto na noc. Jedziesz z nami?
- Dzięki stary, ale nie mogę. - odmówiłem. - Bawcie się dobrze. - powiedziałem i się rozłączyłem. Ruszyłem szybkim krokiem w stronę mojej kamienicy. Jest już po 14, a ja muszę jeszcze posprzątać w mieszkaniu.
Po drodze szybko wstąpiłem do sklepu po coś do zjedzenia i skręciłem w moją uliczkę.
Szybko dotarłem do mojej kamienicy. Wdrapałem się na moje piętro, przebrałem się w dres, puściłem muzyke i zacząłem powoli sprzątać w mieszkaniu. Mama ma przyjechać za trzy dni i jakby zobaczyła taki bałagan.. w życiu nie zostawiłby mnie już samego. Niestety, jeżeli chodzi o porządki, nie mam genów po mamie. Zawsze byłem niepoukładany, dlatego wolałem posprzątać szybciej, bo jak znam samego siebie, zdążę jeszcze nabałaganić. 
Kiedy wszystko posprzątałem, zrobiłem sobie kawe i usiadłem na balkonie. Jako dziecko, co wieczór siadałem tutaj z tatą. Wtedy on pił kawę, a ja kakao i opowiadał mi historie ze swojego życia. Pierwsze zakochania, pierwsze auto.. Z tatą miałem najlepszy kontakt, po jego śmierci, mama próbowała naprawić nasze relacje, jako tako coś się polepszyło, ale nikt nie zastąpi mi taty. Pamiętam jak kiedyś mi opowiadał jak poznał mame. Mój tata pisał wiersze, tak samo jak ja. Moja mama mu się spodobała i napisał jej piękny, długi wiersz, który zapoczątkował ich związek. Tak wiem, podobna sytuacja jest z Tiną, ale my jeszcze nie jesteśmy razem. Jak to jest, że Enzowi tak łatwo poszło z Monicą?
- Cosimo? - z rozmyśleń wyrwał mnie damski głos, a raczej krzyk. - Cosimo, jesteś w domu? - wstałem i podbiegłem do drzwi. Otworzyłem je i zobaczyłem Tinę. Miała lekko zaczerwienione i załzawione oczy.
- Nie przeszkadzam? - zapytała drżącym głosem. Zrobiła krok do przodu, ale od razu się wycofała. - Nie.. nie powinnam była przychodzić. - z jej oczy zaczęły wypływać łzy.
- Ej, Tina. - chwyciłem ją za rękę. - Wejdź. - zaprosiłem ją do środka. Popatrzyła na mnie, na mieszkanie i znów na mnie. Kiwnęła głową i przeszła przez próg. Zamknąłem drzwi i spojrzałem na nią.
 - Co się stało? - zapytałem od razu. Dziewczyna nic mi nie odpowiedziała, po prostu mnie przytuliła i zaczęła płakać. Zacząłem delikatnie głaskać ją po głowie i całować w czoło.
- Tina uspokój się.. - szepnąłem cierpliwie, ale dziewczyna to zignorowała. Płakała wciąż, a mnie to bolało, że nie mogę nic na to poradzić.
W końcu, coś się we mnie obudziło. Zrobiłem malutki kroczek do tyłu, podniosłem jej podbródek i spojrzałem jej w oczy.
- Cokolwiek się stało, tak piękna dziewczyna nie powinna przez to płakać. - pocałowałem ją w policzek.
- Przepraszam.. Ja.. Monici nie ma i.. moje nogi same mnie tutaj przyniosły.
- Spokojnie. - dałem jej kosmyk włosów za ucho. - Możesz na mnie liczyć. - pocałowałem ją w czoło i mocno do siebie przytuliłem. Niewiarygodne. Można znać krótko człowieka, myśleć, że jest Ci on obojętny, a kiedy przychodzi co do czego pęka Ci serce, gdy  jest on smutny, 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz