poniedziałek, 2 lutego 2015

Rozdział 6
Właśnie wracałem do domu, z baru, w którym kupiłem śniadanie do mnie i Tiny. Kiedy wychodziłem dziewczyna wciąż spała w moim łóżku i nie zapowiadało się na to, że szybko się obudzi. Ona spała w moim łóżku, a ja na kanapie w gościnnym pokoju. O ile można było nazwać to snem. Ilekroć próbowałem zasnąć myślałem o niej i wstawałem za każdym razem, aby popatrzeć na nią i sprawdzić czy dobrze śpi. Wyglądała tak pięknie i niewinnie jak spała. Mimo rozczochranych włosów miło było na nią patrzeć. Teraz niestety jestem niewyspany, ale było warto.
Wbiegłem po schodach na piętro, na którym mieszkałem i wszedłem do mieszkania. Zajrzałem do swojego pokoju i ujrzałem Tinę. Nie spała, lecz siedziała na łóżku i pisała coś na telefonie.
- O, wstałaś. - powiedziałem i wszedłem do pokoju. Dziewczyna spojrzała na mnie i uśmiechnęła się szeroko.
- Błagam powiedz, że masz coś do picia.. - jęknęła. - Mam strasznego kaca i chce mi się pić, a nie chciałam Ci grzebać w domu.
- Jasne, już Ci daje. - szybkim krokiem ruszyłem w stronę kuchni, nalałem wody i wróciłem do Tiny.
- Dziękuję. - zabrała ode mnie szklankę. - Rozmawiałeś z moją siostrą?
- No.. mówiłem Ci.. - wyciągnąłem z papierowej torby jedzenie i podałem dziewczynie. - Nie wiedziałem co Ci zabrać, więc wziąłem to co najbardziej m smakuje. Mam nadzieje, że będzie Ci smakowało. - puściłem jej prawe oko i zacząłem jeść.
- Mówiłeś? Kiedy? - nie ukryła zdziwienia.
- Niosłem Cię..
- Niosłeś? Byłam aż tak pijana? - prawie zakrztusiła się kanapką, a ja zacząłem się śmiać.
- Skoro nie pamiętasz, to sama odpowiedz na swoje pytanie.
- Oh.. - jęknęła. - Narobiłam sobie jakiegoś wstydu? Co robiłam?
- Hm.. - zastanowiłem się chwilę. - Kleiłaś się do każdego chłopaka, gdy biegałaś po plaży wywaliłaś się prosto do wodorostów.. - dziewczyna otworzyła szeroko usta ze zdziwienia, a jej oczy powiększyły się pięciokrotnie. - Wspomniałem, że biegałaś nago?
- Co?! - krzyknęła i chwyciła się za głowę. - O Boże..
Zacząłem się śmiać i upiłem łyk kawy, którą kupiłem w barze.
- Żartuję. - przyznałem, a ona spojrzała na mnie wrogo.
- Ty.. Ty.. Ty dupku Ty! - krzyknęła i zaczęła się śmiać. Rzuciła we mnie poduszką.
- Auć, to bolało. - skrzywiłem się masując ramię, w które mnie uderzyła.
- Kłamca. - pokazała mi język, a ja z uśmiechem na twarzy wróciłem do jedzenia.
Zapadła cisza, która mi nie przeszkadzała. Co chwile zerkałem na dziewczynę, która.. po prostu wyglądała pięknie.
Tak właściwie to ciekawe jak tam Enzo i Monica. Gdzie wylądowali na noc? Wątpię, że u niego, jego rodzice w życiu by na to nie pozwolili. Pewnie poszli do niej o ile w ogóle poszli gdziekolwiek spać. Mogli przecież całą noc chodzić po mieście obściskując się wszędzie. Cieszę się, że znalazł szczęście, oby teraz mu się dobrze układało i w głębi serca mam nadzieję, że za niedługo dołączę do kręgu szczęśliwie zakochanych.
- Wróciłam! - naszą ciszę przerwał głos mojej mamy. Zamknęła drzwi i weszła do mojego pokoju. Stanęła w progu jak wmurowana. Patrzyła to na Tinę to na mnie.
- Cześć mamo.. - wstałem i podrapałem się po głowie. - To jest Tina, moja znajoma. - wskazałam na dziewczynę, która stanęła obok mnie i uśmiechnęła nieśmiało.
- Dzień dobry.
- To Ty jesteś tą..
- Mamo. - przerwałem jej i zacząłem się modlić, aby przestała kontynuować temat.
- Tą jaką? - zapytała Tina z ciekawości i spojrzała na mnie.
- Mój synek..
- Mamo! - podniosłem nieco głos. - Proszę Cię. - spojrzałem jej w oczy. Zaczęła się śmiać i wyszła.
- Co powiedziałeś swojej mamie o mnie? - Tina spojrzała na mnie. Nastała chwila ciszy, musiałem znaleźć jakieś dobre wyjaśnienie na to w co moja mama mnie wmieszała. Przecież nie powiem jej prawdy, bo wyjdę na jakiegoś desperata zwierzającego się swojej mamie.
- Em.. Miałaś zadzwonić do Monici jak się obudzisz.
- Nie zmieniaj tematu, po.. - dźwięk jej telefonu przerwał jej w połowie słowa. Dzięki Ci Boże.
- Halo? - odebrała i stanęła przy oknie. Ja natomiast usiadłem na krześle i dopiłem kawę. Tina wciąż rozmawiała, więc wyciągnąłem telefon i napisałem sms'a do Jen.
' To o której się widzimy? c; '
Nie musiałem długo czekać na jej odpowiedź.
' 13 przy fontannie? '
' Jasne. '
Schowałem telefon do kieszeni i spojrzałem na Tinę.
- Moja siostra za chwilę po mnie będzie. - oznajmiła i usiadła na krawędzi łóżka. Zaczęła obracać swojego iPhona, patrzyła na podłogę, ale po chwili spojrzała na mnie.
- Dziękuję, że się mną zaopiekowałeś. - powiedziała jakby trochę nieśmiało.
- Nie zostawiłbym Cię. - odłożyłem pusty kubek na biurko i oparłem łokcie na kolanach. - Tego możesz być pewna. W ogóle, gdy Cię niosłem cały czas powtarzałaś 'jestem bezpieczna' o co Ci chodziło? - zapytałem. Ona jakby zesztywniała, spojrzała w bok i ucichła.
- Wszystko.. wszystko okej?
- Tak, tak. - uśmiechnęła się, ale widziałem, że sztucznie. - Zejdziesz ze mną na dół? - wstała.
- Jasne, jasne. - narzuciłem na nogi japonki i nacisnąłem na klamkę.
- Do widzenia. - Tina zawołała na pożegnanie. Otworzyłem drzwi, przepuściłem ją i razem zbiegliśmy po schodach. Przed kamienicą stało już czarne BMW, a o jego maskę opierała się wysoka szatynka o brązowych oczach. Ubrana w czarne, obcisłe dżinsy, granatowo - czarną koszulkę i czarne szpilki, z okularami na głowie stała i patrzyła na nas. Ręce wsadzone miała do kieszeni.
- Siostra, coś niewyraźnie wyglądasz. Główka boli? - zażartowała i się wyprostowała. Teraz wydawała się jeszcze wyższa niż przedtem.
- Rebeka, tęskniłam. - Tina podbiegła do niej i wpadła w jej ramiona.
- Śmierdzisz alkoholem. - skrytykowała ją. - Parę miesięcy się nie widziałyśmy i takie powitanie.. - zaśmiała się. Patrząc na nie wywnioskowałem, że musiały bardzo za sobą tęsknić i Tina nie przesadzała, gdy mówiła, że są ze sobą bardzo związane. Jako siostry nie były jednak zbytnio podobne. Inny kształt twarzy, odcień włosów.. ewentualnie oczy miały podobne.
- A Ty to pewnie Cosimo, bohater mojej siostry? - Tina stanęła obok siostry, a Rebeka popatrzyła na mnie i podała mi rękę. - Jestem Beka.
- Cosimo. - odwzajemniłem uścisk i uśmiechnąłem się szeroko.
- Dziękuję Ci bardzo, że zaopiekowałeś się moją siostrą. Wbrew pozorom jest łamagą.
- Wypraszam sobie. - wtrąciła Tina i założyła ręce na klatce piersiowej.
- Uf, moje wnętrzności będą całe. - odetchnąłem z ulgą, a Beka wybuchnęła głośnym śmiechem. Dobra, słysząc to, dostrzegam kolejne podobieństwo.
- O co chodzi? - zapytała zdezorientowana Tina.
- Twoja siostra zagroziła mi, że jak Ci coś zrobię to wyciągnie mi wnętrzności. - powiedziałem całkiem poważnie. Teraz obie siostry się śmiały.
- Ufam Ci Cosimo. - powiedziała nagle szatynka. - Już wiem, że moja siostra będzie przy Tobie bezpieczna.
- Masz plusa. - uśmiechnęła się moja piękność.
- Dobrze, dziękuję Ci jeszcze raz. - podała mi rękę i spojrzała na siostrę - Musimy jechać.
- To.. napiszę do Ciebie. - zapewniła. Nachyliła się i przytuliła mnie mocno. Przymknąłem oczy i uśmiechnąłem się mimowolnie odwzajemniając uścisk. Dziewczyna zrobiła krok w tył i spojrzała mi w oczy.
- Miłego dnia. - pocałowała mnie w policzek, uśmiechnęła się nieśmiało i wsiadła do auta. Jej starsza siostra zrobiła to samo. Odpaliła silnik i obydwie pomachały mi na pożegnanie. Kiedy ich auto zniknęło za zakrętem odwróciłem się i pobiegłem do mieszkania. Na twarzy cały czas miałem uśmiech, który nie schodził mi z ust.
Poszedłem od razu do kuchni, aby się napić. Napotkałem tam moją mame, która stała przy blacie i coś kroiła.
- To ta dziewczyna, która tak bardzo Ci się podoba? - zapytała z uśmiechem. -Z resztą.. Po co pytam. Widać to po Twoich oczach i uśmiechu.
- Prawie jej to wygadałaś. - przypomniał mi się incydent, gdy wróciła.
- Przepraszam, byłam w szoku. Pierwszy raz w naszym domu była dziewczyna.
- A Jen? - oburzyłem się. - To chłopak?
- Jen to inna sprawa. Ty i Jen to tylko przyjaźń. Ona ma faceta i jest starsza. Ona się nie liczy.
- Eh.. - westchnąłem i do szklanki nalałem lodowatego soku. - Tak w ogóle to idę spotkać się dzisiaj z Jen.
- Już lepiej się czuje?
- Jak z nią rozmawiałem to mówiła, że tak, ale była naćpana przeciwbólowymi, więc.. Dzisiaj się dowiem. - usiadłem na krześle.
- A wracając do tej dziewczyny.. bardzo ładna i wydaje się sympatyczna. Nocowała u Ciebie?
- Jest taka. - wyszczerzyłem się chociaż mama na mnie nie patrzyła. - Tak, ale lepiej nie pogłębiajmy tego tematu. - wstałem, dopiłem i odłożyłem szklankę.
- Cosimo, czy wy..
- Nie! - podniosłem głos przerywając jednocześnie mamie. Ruszyłem w stronę swojego pokoju. - Nic z tych rzeczy, dajmy spokój. - zamknąłem drzwi, wziąłem telefon i słuchawki po czym położyłem się na łóżku. Puściłem swoją ulubioną piosenkę i rozmarzyłem się o Tinie.
***
W pośpiechu zbiegłem po schodach, wskoczyłem na motor i nie zakładając kasku odjechałem w stronę centrum, a dokładniej w stronę fontanny.
Jest po 13 i oczywiście spóźnię się na spotkanie z Jen. Po wyjściu Tiny, gdy położyłem się na chwilę, aby posłuchać muzyki - zasnąłem. Chyba ta niezbyt przespana noc odbiła się na mnie i zasnąłem. Nawet nie wiem co mnie obudziło, ale gdy zobaczyłem, że jest 13;05  zerwałem się, ubrałem buty i wybiegłem.
Za to moje spóźnianie się Jen kiedyś mnie zabije. Prawie zawsze spóźniam się na lekcje u niej, imprezy albo tak jak w tym wypadku spotkania. Dziewczyna ma do mnie cierpliwość, za to ją podziwiam.
Dzisiejszy dzień jest upalny, dlatego też miasto jest prawie puste. Z resztą nie tylko ze względu na temperaturę, ale także przez to, że jest godzina obiadowa. Dziwne, że moja mama nie kazała mi zostać na obiedzie. Dzisiaj wyjątkowo nie miałem apetytu.
Kiedy podjechałem pod fontannę ujrzałem Jen. Siedziała na brzegu i robiła coś na telefonie. Ubrana w krótkie, dżinsowe spodenki, białą bokserkę i czarno - zielone air max'y. Promienie słońca odbijały się od jej długich blond włosów. Gdyby ktoś jej nie znał, pomyślałby, że jest nastolatką. Nikt nie dałby jej 28 lat.
Moja mama i Enzo zawsze mi się dziwili, że się w niej nie zakochałem, a ja po prostu traktowałem ją jak starszą siostrę.
Kiedy dziewczyna usłyszałam dźwięk silnika mojego motoru od razu wstała. Zatrzymałem się, a ona usiadła za mną.
- Zawsze muszę czekać?
- Chyba nigdy się nie zmienię. - odjechałem na jednym kole. Jen pisnęła, nigdy się do tego nie przyzwyczai. Pojechałem w stronę Giovinazzo - mojego ukochanego miasteczka. Jest stare, obudowane całe z kamienia, a najlepsze jest to, że z każdego miejsca, w którym się jest w tym mieście, jest bardzo blisko do morza. Ludzie są tutaj bardzo mili i pomocni, kocham to miasteczko.
- Gdzie jedziemy? - usłyszałem krzyk dziewczyny.
- Giovinazzo. - odkrzyknąłem i przyspieszyłem jeszcze bardziej. Poczułem jak serce zaczyna mi mocniej bić tak jak zawsze, gdy jechałem z taką szybkością, że przekraczałem wszystkie możliwe zakazy. Jechaliśmy pomiędzy gajami oliwnymi, miałem wrażenie jakby wiatr chciałby mi wgnieść całą twarz.
- Zwolnij, słabo mi. - ponownie usłyszałem głos Jen. Zwolniłem posłusznie, a nawet zahamowałem. Odwróciłem się do niej.
- Co się dzieje?
- Słabo mi. To pewnie wina tego. - wskazała na zabandażowaną rękę. Chwyciła się za głowę rękoma.
- Nie pozwolę Ci tak jechać. - wstałem i ręką nakazałem jej, aby przesunęła się do przodu. Dziewczyna nie wiedząc o co chodzi usiadła na moim miejscu.
- Nie umiem jeździć.. O co Ci chodzi?
- Nie pozwolę Ci siedzieć za mną, dlatego się zamieniliśmy. - złapałem za kierownicę. Ręce miałem na wysokości jej tali, więc dam rade tak pojechać. Zapaliłem silnik i ponownie ruszyłem do jazdy. Przez moją poprzednią szybkość nie byliśmy już daleko od mojego ukochanego miasta. Co chwile zerkałem na przyjaciółkę czy wszystko z nią okej. Kiedy przymknęła oczy trochę się zaniepokoiłem.
- Jen? Zatrzymać się?
- Nie, nie. Wszystko dobrze. - zapewniła mnie i lekko się uśmiechnęła.
Kiedy dojechaliśmy, zostawiłem motor na parkingu usiedliśmy na murku przy morzu.
- Jak Ci się impreza udała? - zapytała patrząc na morze.
- Nie spiłem się. - powiedziałem od razu. - Ale ona tak..
Jen zaczęła się śmiać.
- Biedaczku i co Ty zrobiłeś?
- Spała u mnie, co miałem zrobić. Przecież nie zostawiłbym jej tam.
- Bohater. - parsknęła śmiechem. - Pamiętasz? Pomiędzy nami na imprezie kiedyś też była taka sytuacja.. - przymrużyła oczy. - Ale to Ty się wtedy upiłeś i spałeś u mnie. Jak ja sobie przypomnę jak ja Cię prowadziłam do domu. - oboje zaczęliśmy się śmiać. Faktycznie. W zeszłym roku razem byliśmy na imprezie w klubie. Jen miała wtedy ciężki okres z Gaetanem i powiedziała mi, że chce się upić, a ja mam jej pilnować. Niestety, nasze role się odwróciły. Tamtego wieczoru tak się spiłem, że rano niczego nie pamiętałem, naprawdę nie wiem jak ona mnie sama zaprowadziła do swojego mieszkania, które znajduje się o jakiś dobry kilometr od tamtego klubu.
- Ona nie była w takim stanie jak ja.. Co prawdo niosłem ją na rękach. - usiadłem po turecku i spojrzałem na przyjaciółkę.
- A Ty jak się czujesz?
- Jestem n przeciwbólowych, więc na razie jest okej. Będę miała blizne. - skrzywiła się. Jennifer ma zdecydowanie jedno z najbardziej zadbanych ciał jakie kiedykolwiek widziałem. Mimo, że pochodzi z Teksasu i w młodości miała pełno wypadków, nie ma żadnej blizny. Dba o każdy detal w swoim ciele i ubiorze. Zawsze boi się, że będzie miała blizny, a jak się później okazuje, zbędnie histeryzuje.
-Oh, co Ty teraz zrobisz? - zapytałem sarkastycznie, a ona dźgnęła mnie w ramię. - Zawsze tak mówisz, a nigdy nie widziałem u Ciebie blizny.
- Ale po tym będzie. - jęknęła. - Ale przeżyję.
- jak z Gaetanem? - od samego początku naszego spotkania miałem ochotę o to zapytać.
- Dobrze jest.. - uśmiechnęła się lekko. - Na razie. Mówił mi, że się zmienił.
- Niech tylko..
- Wiem, wiem. - przerwała mi ze śmiechem. - Połamiesz go, już raz to udowodniłeś. Tylko, że Ty też byłeś poszkodowany.
- Nieważne czy byłem czy nie, ważne, że dostał nauczkę za krzywdzenie takiej dziewczyny jak Ciebie. - szepnąłem, a ona spuściła wzrok. W zeszłym roku, po tamtej imprezie, o której już rozmawialiśmy, gdy Gaetano dowiedział się, że spałem u Jen, a ona była jeszcze na imprezie zdenerwował się. Wieczorem, gdy się spotkali dostał napadu agresji, zaczął na nią krzyczeć i uderzył ją w twarz. Wtedy przybiegła do mnie, a ja załatwiłem to sam. Złamałem mu nos, podbiłem oko i ogólnie zmasakrowałem mu twarz. Niestety, jego pięść dotknęła parę razy mojej twarzy, ale nie wyglądałem tak źle jak on. Od tamtego czasu nie uderzył już Jen, ale zawsze na nią krzyczy podczas kłótni i ją popycha. Dlatego, gdy usłyszałem, że znów do siebie wrócili, zdenerwowałem się.
- Przejdziemy się? - dziewczyna wskazała na miasteczko za moimi plecami. Zeskoczyłem z murku i podałem jej rękę.
- Słuchaj.. - przerwałem chwilową ciszę. - Jesteś dziewczyną.. i..
- Naprawdę? A zawsze myślałam, że jestem chłopakiem, żyłam w błędzie. - skrzywiła się i założyła okulary na oczy.
- Weź nie żartuj, to poważny temat.
- Mojej płci? - zapytała. - No, trochę poważny jest. Teraz nie wiem czy jestem gejem, czy hetero.
- Jen, ja nie o tym.. - jęknąłem, a ona zaczęła się śmiać.
- Przecież wiem, nie denerwuj się. - poklepała mnie lekko po plecach i skręciliśmy w jedną z uliczek. Pomiędzy tymi kamieniami czuć przyjemny chłód, który jest miłą odmianą tamtego skweru. Nastała cisza, a ja próbowałem złożyć jakieś konkretne zdanie w swojej głowie. Sam nie wiem jak jej to powiedzieć, jak o to zapytać.
- No dajesz. Nie wstydź się. - uśmiechnęła się zachęcająco.
- No więc.. Zastanawiam się tak.. kiedy zrobić ten pierwszy krok, wiesz.. z Tiną.
- Poczekaj jeszcze chwile. - powiedziała po krótkim namyśle. - Ja.. znaczy moim zdaniem pierwsze zacznij ją przytulać, chwytać za rękę, albo coś. Chociaż.. zależy jaka jest. Jak jest taką romantyczką jak ja to zrób tak jak Ci powiedziałam. - poradziła, a ja znów się zamyśliłem.Czy ja będę miał odwagę na to, aby chwycić ją za rękę? Będę bał się jej reakcji.
Ale ze mnie tchórz! - skarciłem się w myślach. - Jestem Cosimo Fasani i dam radę!
- Spokojnie. - Jen objęła moje ramię. - Wstąpimy na kawę do naszej ulubionej knajpki?
- To bardzo umili mi dzień.
Poszliśmy w stronę brzegu morza po drugiej stronie miasteczka, gdzie znajdował się mały bar, w którym właściciel - starszy Włoch - tworzy sam różne smaki lodów i wszystko co jest u niego jest w stu procentach naturalne. Zawsze, gdy jesteśmy w tym mieście odwiedzamy tą knajpkę. Może zabiorę tu kiedyś Tinę?
- Kto pierwszy? - odezwała się Jen i spojrzała na mnie. Uśmiechnąłem się szeroko i oboje zaczęliśmy biec w stronę baru. Zawsze w takich momentach czuję się jak małe dziecko. 

A tutaj Jen na zakończenie rozdziału, który mi się nie udał. Brak weny. ;/



2 komentarze:

  1. Co ty gadasz, jaki nieudany? Jest świetny!
    Uwielbiam twoją powieść, jest jedyną, która mnie tak wciągnęła. Codziennie tu zaglądam zobaczyć, czy napisałaś nowy rozdział. Jak dla mnie idealnie.
    (Choć jest pare literówek. c:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za słowa motywacji! Podniosłaś mnie na duchu ;)

      Usuń