Rozdział 10
Dwa dni później
Stałem przed szafą i pierwszy raz zastanawiałam się co ubrać i naprawdę nie miałem pomysłu.
Za jakieś 30 minut muszę być pod domem Tiny, a nawet nie wiem co ubrać.
Zrezygnowany usiadłem na łóżku mając nadzieję, że nagle dostanę natchnienia.
- Z czym masz kłopot, synu? - usłyszałem znajomy głos. Spojrzałem w stronę drzwi i ujrzałem swoją mamę. Stała opierając się o futrynę. Na twarzy miała uśmiech.
- To nie śmieszne. - bezradnie położyłem głowę na dłonie. - W co ja mam się ubrać? Zachowuję się jak baba.
- Cosimo. - odezwała się karcącym tonem i podeszła do szafy. - Ale masz tutaj bałagan. Nie dziwie Ci się, że nie potrafisz niczego normalnego znaleźć.
- Nie proszę o opinię tylko o radę. - położyłem się na plecach jednocześnie kładąc dłonie na twarz. Mam iść na randkę z Tiną, a na nawet nie wiem w czym. Czy to ona nie powinna mieć tych problemów?
- Masz, załóż to. - moja rodzicielka rzuciła mi na twarz jakieś ubrania. Wyprostowałem się i rozłożyłem to co mi poleciła ubrać. Granatową koszulę w białą kratę i czarne dżinsy do kolan.
- Będzie Twoja. - uśmiechnęła się i 'puściła' mi oczko. - Cosimo.. Czy to coś poważnego? - usiadła obok mnie, gdy ja ściągnąłem koszulkę i założyłem koszule.
- Chciałbym, żeby było, ale nie jestem pewny, czy ona będzie chciała.
- Rozmawiałeś z nią o tym?
- O tym czy chce się angażować? Proszę Cię, mamo. - spojrzałem na nią krzywo i przebrałem szybko spodnie. Stanąłem prze lustrem i poprawiłem kołnierz koszuli.
- Dam radę. - uśmiechnąłem się do niej i wsadziłem do kieszeni telefon.
- Nie chcę, żeby Cię skrzywdziła.
- Daj spokój, proszę. - jęknąłem. - Nikt mnie nie skrzywdzi, a na pewno nie ona. - nachyliłem się i pocałowałem ją w policzek.
- Nie wiem kiedy będę, więc nie czekaj. - ubrałem szybko buty, wziąłem kask i klucze od motoru i otworzyłem drzwi.
- Na razie! - zawołałem i wyszedłem. Szybko zbiegłem po schodach i podszedłem do swojego krosa. Usiadłem na nim, założyłem kask i odpaliłem silnik. Odjechałem szybko, aby nie spóźnić się do Tiny. mimo tego, że już zdążyła mnie poznać, chciałem, aby wciąż miała o mnie dobre zdanie.
Tina jeszcze nie wie co będziemy robić, ale ja już wszystko zaplanowałem, w każdym najdrobniejszym szczególe. Najpierw zabiorę ją na pizze, którą zjemy w Giovinazzo na murku przy plaży, a później romantyczny spacer po plaży. Następnie pójdziemy do lodziarni po drugiej stronie miasta. To musiało się udać, Giovinazzo działa na wszystkich tak samo. Jestem pewien, że zakocha się w tym mieście tak samo jak i ja. Wspominałem, że to miasto należy do romantyków?
Skręciłem w jedną z uliczek, która prowadzi na ulicę, na której mieszka Tina. Po obu stronach ulicą wybudowane są wielkie wille, tutaj mieszkają najbogatsi mieszkańcy Bari. To właśnie na końcu tej ulicy mieszka moja miłość.
Zatrzymałem się pod jej domem i ściągnąłem kask. Na razie nikogo nie widziałem, ale jestem pewny, że dziewczyna za niedługo się zjawi i tak też zrobiła. Szybko usłyszałem czyjeś kroki i brama się otworzyła. Zobaczyłem Tinę. Ubrana w czarne, skórzane spodenki, białą przewiewną bluzkę bez rękawów i czarne botki. Na twarzy miała ubrane okulary, uśmiechała się.
- Hej. - zawołała wesoło i podeszła do mnie. Przytuliła mnie mocno, a ja podałem jej kask.
- Włosy mi oklapną.. - jęknęła, a ja przewróciłem oczami.
- Nie odpuszczę Ci. - powiedziałem i się wyprostowałem. - Bo będziemy szli na nogach 22 kilometry.
- Gdzie chcesz mnie wywieść? - otworzyła szeroko oczy i westchnęła głośno po czym chwyciła kask.
- Niech Ci będzie. - ściągnęła okulary i założyła kask. - A Ty?
- Ja mam to. - ubrałem jej okulary i pokazałem jej język. Ona lekko uderzyła mnie w bark.
- Wolę dbać o Twoje bezpieczeństwo. - usiadłem i odpaliłem silnik. Dziewczyna usiadła za mną i objęła mnie w pasie.
- Gdzie mnie zabierasz? - szepnęła mi do ucha, a ja się uśmiechnąłem.
- Wywiozę Cię z kraju, na Bliski Wschód i sprzedam za wielbłąda.
Tina zaczęła się śmiać, a ja powoli zacząłem ruszać.
- A tak naprawdę?
- Zobaczysz kochanie, cierpliwości. - dodałem gazu i odjechałem w pośpiechu. Jechałem coraz szybciej, a ona po chwili zaczęła piszczeć, a ja się śmiać. Mam nadzieję że ten wieczór będzie udany.
* * *
Siedzieliśmy chyba od godziny na murku i śmialiśmy się z wszystkiego. Zjedliśmy pizze i to chyba po niej zaczęło nam odbijać. Opowiadaliśmy śmieszne historia z naszego życia, Tina była w połowie swojej, ale nie potrafiła jej dokończyć.
- I wtedy.. - otarła łzy, które zaczęły wypływać z jej oczu. - Moja siostra zaczęła mnie gonić i mi grozić. - spoważniała, a ja wybuchnąłem śmiechem. Właśnie opowiedziała mi historię, gdy w wieku 10 lat, podeszła do chłopaka, który podobał się jej siostrze i powiedziała mu, że Rebeka ma obklejony pokój jego zdjęciami i wszędzie pisze jego zdjęcie. Oczywiście zrobiła to specjalnie, bo się pokłóciły. Niestety, gdy jej siostra się dowiedziała, miała ochotę ją zabić, jak to sama powiedziała.
- A zaliczyłaś kiedyś jakieś śmieszne upadki? - zapytałem i napiłem się coli z puszki. - Ja raz jeździłem z Enzo na deskorolce, uczyłem się, a on już potrafił jeździć i pokazywał mi różne triki, a ja oczywiście go naśladowałem. Na rampach pewnego dnia zebrały się jakieś dziewczyny, chciałem się popisać, rozpędziłem się i.. - spuściłem głowę. - Wpadłem prosto na jakąś laskę, która miała wtedy jakieś 17 lat. Moja głowa wylądowała.. Pomiędzy jej.. No wiesz.. - wskazałem rękoma na okolice biustu i niemalże poczułem jak się czerwienię. Tina wybuchnęła śmiechem, a ja spojrzałem na nią zażenowany.
- Nikomu o tym nie mówiłem, najbardziej wstydliwa historia z mojego życia.
- Wykorzystam ją przeciwko Tobie. - uśmiechnęła się. - To może teraz ja Ci coś opowiem?
- Będziemy się szantażować? - zaśmiałem się i napiłem coli. - Dajesz.
- Hm.. Jaka jest moja wstydliwa historia.. - zastanowiła się chwilę. - Już wiem. Kiedyś oglądałam z siostrą jakiś film dokumentalny o ludziach, którzy.. hm.. - zastanowiła się na chwilę, aby dobrać dobrze słowa. - Którzy żyją w lasach i wiesz... biegają nago, bo uważają, że ubrania są wbrew naturze. To ja, chciałam być taka naturalna i biegałam kiedyś, jak jeszcze mieszkaliśmy na osiedlu, nago i krzyczałam, że jestem dzieckiem natury. - zaczęła się śmiać tak jak i ja. - Moi rodzice i siostra do dzisiaj mi z tym dokuczają.. - skrzywiła się.
- Ciekawe co by ludzie zrobili, gdybyś teraz tak zrobiła.. - zacząłem się zastanawiam i wyobrażać to sobie. Faceci by przecież zwariowali, gdyby zobaczyli taką piękność nago.
Tina uderzyła mnie w ramię.
- Nie wyobrażaj sobie tego! - jęknęła. - To było okropne przeżycie. Jak ja się cieszę, że się stamtąd wyprowadziliśmy.
- A gdzie wtedy mieszkaliście?
- W Bolonii. - uśmiechnęła się przyciągając kolana do klatki piersiowej.
- Aż tak daleko stąd? - zdziwiłem się. Do Bolonii jedzie się chyba 7 godzin. - Skąd wy tutaj?
- Ojciec wybudował tutaj kolejną fabrykę i przeniósł tutaj główną firmę.. stwierdził, że tutaj będzie nam lepiej.
- Stało się tam coś? Czy długo nad tym myśleliście? To strasznie daleko.
- Z mamą rozmawiali o tym bardzo długo i tak jakoś wyszło.. Ale tutaj jest lepiej. Mam Monicę, Ciebie.. - szepnęła i spojrzała mi w oczy. Ale one są piękne! Mógłbym wpatrywać się w nie dniami i nocami.
- Cosimo, ale Ty się zakochałeś. - zaśmiała się. Poczułem jak się zaczerwieniłem, chociaż nigdy tego nie robiłem. Ona patrzyła na mnie z uśmiechem, a ja nie wiedziałem co odpowiedzieć. Bez słowa zeskoczyłem z murku.
- Chodź się przejść po plaży. Są tu duże skały, możemy na nich posiedzieć. - podałem jej rękę, ale ona zeskoczyła samodzielnie. Chwyciła mnie za dłoń i razem zeszliśmy po ścieżce na kamienistą plażę.
Oprócz rozmów ludzi, słychać było szum morza. Im bardziej oddalaliśmy się od ludzi, tym był on głośniejszy. Szliśmy samym brzegiem, zrobiło się trochę chłodno przez wodę. Szybko doszliśmy do miejsca, o którym mówiłem. Usiedliśmy na przeciwko siebie. Oboje patrzyliśmy na morze, przez długą chwilę w ciszy. Kątem oka widziałem jak Tina co chwile zerkała na mnie.
- To jak.. - zaczęła. - Jak bardzo się we mnie zakochałeś?
- Tak troszeczkę. - uśmiechnąłem się, a ona zrobiła smutną minę.
Przybliżyła się do mnie w ciągu sekundy i złożyła pocałunek na moich ustach.
- A teraz? - szepnęła, a ja przez długą chwilę siedziałem w ciszy, myśląc o tym co właśnie zrobiła. O jej smaku ust, zapachu..
- Ej. - pstryknęła mi palcami przed oczami. - Chyba nie będę Cię już całować. - zaśmiała się.
- Ej, to nie moja wina, że jestem romantykiem.
- To jest słodkie. - pogłaskała mój policzek dłonią. - Ale mógłbyś zrobić coś szalonego niekiedy. - dźgnęła mnie w ramię. - Tacy też mnie pociągają.
- Coś szalonego, tak?
- Spontanicznego. - poprawiła się i spojrzała na morze, a ja usiadłem tak blisko niej, że nasze nogi się stykały. Spojrzała na mnie z uśmiechem, a ja pocałowałem ją namiętnie w usta. Ona na szczęście odwzajemniła pocałunek, a ja znów rozkoszowałem się tą chwilą. Objąłem ją prawą ręką, a lewą położyłem na jej kolanie.
- Tylko nie na kolanie. - przerwała nasz namiętny pocałunek i splotła nasze dłonie. Pocałowała mnie jeszcze raz i oparła głowę o moje ramię. Zaczęła bawić się moimi palcami.
- To przez mojego tate płakałam. - wyznała nagle przerywając ciszę.
- Na pewno chcesz o tym rozmawiać?
- Komuś muszę się wygadać.. - szepnęła. - Po za tym chcę, żeby mój przyszły chłopak wiedział coś takiego.
- Co zrobił? - zapytałem ignorując to, że powiedziała o mnie jako o swoim chłopaku.
- On.. - zaczęła, ale przerwała na chwilę, aby dobrać odpowiednie słowa. - Jak jest pijany to kłóci się strasznie z moją mamą.. dochodzi nawet do rękoczynów.. - spojrzałem na nią, ujrzałem łzy w jej oczach. Przytuliłem ją do siebie jeszcze mocniej. - A ja zawsze potrafiłam go uspokoić i mój brat wtedy po mnie przyjechał, abym to zrobiła.. Niestety, tym razem mnie nie posłuchał, a nawet zaczął mnie wyzywać i chyba chciał mi coś zrobić, ale mój brat zareagował. Wybiegłam z domu, nie chciałam tam być. - po jej policzku spłynęła łza, którą od razu starła. - Nie wiedziałam do kogo iść, pierwszy raz zdarzyło się takie coś.
- Cieszę się, że pomyślałaś o mnie. - pocałowałem ją w głowę. - Rozmawiałaś o tym z tatą?
- Przepraszał i obiecał, że się to nie powtórzy.
- Wierzysz mu?
- Nie. - odpowiedziała od razu. - Jeżeli to się powtórzy, wyprowadzę się. Nie wiem gdzie, ale to zrobię. Nie pozwolę sobie na takie traktowanie, jak moja matka.
- Przeprowadzisz się od mnie. Oczywiście mam nadzieję, że to już nigdy się nie zdarzy.
- Pewnie, pewnie. Tylko na to czekasz, abym z Tobą zamieszkała. - zaśmiała się.
- Zależy mi na Twoim szczęściu. - powiedziałem od razu.
- Skoro o tym mowa.. My jesteśmy razem? - zapytała, a ja się zaśmiałem.
- A chcesz, żebym był Twoim chłopakiem?
- Jakoś nieoficjalnie to mówisz.. - skrzywiła się, a ja westchnąłem głośno. Wstałem i uklęknąłem przed nią. Na jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech.
- Czy Ty, Tino Amiccuci, chciałabyś zostać moją dziewczyną, to znaczy dziewczyną Cosima Fasni? I zobowiązujesz się gotować mi codziennie obiady i kolacje?
Dziewczyna wybuchnęła śmiechem, a ja wciąż klęczałem patrząc na jej roześmianą twarz.
- Zgadam się, tylko zaznaczam, że nie jestem dobrą kucharką. - skrzywiła się nieco, ale szybko uśmiech wrócił na jej twarz. Przyciągnęła mnie do siebie pocałowała w usta. Podniosłem się, nie przestając jej całować i usiadłem obok, tak jak przedtem. Dziewczyna usiadła na moich kolanach okrakiem i objęła moją twarz w dłonie.
- Muszę Ci przyznać, że jako facet to Ty całkiem przystojny jesteś. - pocałowała mnie w nos, a ja wybuchnąłem śmiechem.
- Jestem piękny, najpiękniejszy ze wszystkich! - zawołałem prostując się.
- Aleś Ty dowartościowany!
- Ale i tak uważam, że najpiękniejszym człowiekiem na świecie jesteś Ty. - pocałowałem ją w usta.
- Nie pochlebiaj. - oparła swoje czoło o moje.
- To kiedy ugotujesz mi obiadek?
- Jeszcze nie mam zamiaru Cię otruć.
- A to 'jeszcze', to co znaczy? - zacząłem się śmiać.
- Tak jakoś mi się wymsknęło. - odwróciła wzrok. - Masz ochotę wykąpać się w morzu? - wskazała wzrokiem na wodę.
- O której masz być w domu?
- Nikogo nie ma, więc nie mam ograniczonej godziny. Już wyjechali.
- Nie bali się zostawić takiej piękności samej?
- Mam się bać? - zmarszczyła brwi, a j wzruszyłem ramionami.
- Może.. Kto wie.. - przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem.
Wstaliśmy oboje przodem do wody. Zdjąłem koszulę, a Tina została w ubraniu.
- Dlaczego nie ściągniesz? - zapytałem i spojrzałem na nią pytającym wzrokiem. Pamiętam, jak byliśmy raz na plaży to też nie chciała ściągnąć koszulki.
- Kolejna historia mojego życia. Blizna.. - szepnęła spuszczając wzrok. Podszedłem do niej o objąłem ją w talii. Popatrzyłem jej głęboko w oczy.
- Przy mnie nie musisz się wstydzić. - mrugnąłem do niej i skoczyłem do wody. Była chłodna, idealna jak na taki wieczór. Podniosłem głowę i zobaczyłem jak Tina skacze do wody. Podpłynąłem do niej, a ona się wynurzyła. Była bez koszulki.
- Łoł, co się stało? - zapytałem, a ona wzruszyła ramionami.
- Trzeba akceptować siebie, prawda? - uśmiechnęła się i zarzuciła ręce na moją szyję. Objąłem ją w talii.
- Skoro nie ma nikogo u Ciebie w domu.. - szepnąłem. - To mówisz, że całą noc możemy chodzić po mieście?
- Jeżeli nie rozbolą nas nogi..
- To możemy siedzieć w mieście. - uśmiechnąłem się, a ona się zaśmiała.
- Jestem za. To bardzo dobry pomysł. - patrzyła mi w oczy i pocałowała mnie w usta. - Nurkujemy?
* * *
Po 3 nad ranem byliśmy już w Bari i spacerowaliśmy po centrum. Jak na tą godzinę nie było pusto. Aż roiło się od nastolatków.
- A tak w ogóle, to co tam u Jen? - zapytała przerywając ciszę.
- Już lepiej. Gaetano na razie jej nie zaczepia, słucha się.
- Wciąż nie umiem tego zrozumieć, że przyjaźnisz się z naszą nauczycielką..
- Tak wyszło. - zaśmiałem się. - Sam nie wiem kiedy ta nasza przyjaźń się rozpoczęła, ale cieszę się z niej.
- Czyżbyś z angielskiego miał same piątki? - zaśmiała się.
- Dostaję, ale ona mnie uczy i to rozumiem! - stwierdziłem.
- Byłeś z nią kiedyś? - zapytała po chwili. To pytanie mnie zdziwiło, w końcu to moja nauczycielka i jest ode mnie starsza.
- Nie, co Ty. - odpowiedziałem. - Całowałem się z nią.. Ale to było.. Ah, dawno temu i przez przypadek. Nie miałem chyba dłuższego związku.
- Przez przypadek? To znaczy, że szedłeś, potknąłeś się i Twoje usta wylądowały na jej ustach? - zaśmiała się, a ja pokręciłem głową.
- Byłem pijany. - szepnąłem. - Kiedyś dużo piłem, a ona mi pomagała.
- Pić?
- Nie, przestać. Po śmierci taty miałem dziwne myśli i w ogóle.. Ona mi pomogła wyjść z depresji, że tak powiem.
- Później już tego nie robiłeś?
- Robiłem, ale nie tak często. Później zacząłem mieszać alkohol z ziołem. - zaśmiałem się. - Z tego też pomogła mi wyjść i.. obiecałem sobie, że od tych wakacji zaprzestaje z tym.
- Ale pijesz.. - przymrużyła oczy.
- Mało, mniej. Nie powinienem, ale tak zawsze jakoś wychodzi.
- Teraz będzie inaczej. Zobaczę Cię z piwem, to będziesz zbierał swoje zęby z ulicy.
- Po co ja Ci to mówiłem..
- Dobrze, że mi powiedziałeś. - dźgnęła mnie w brzuch. - W ogóle Ty masz takie historie życiowe, a dopiero masz 17 lat.
- Bo life is brutal. - zaśmiałem się, a ona spojrzała na mnie karcącym wzrokiem.
- Cosimo, to nie jest śmieszne. Tyle już wycierpiałeś..
- Dlatego teraz mam Ciebie. - stanąłem na przeciwko niej. - Tyle wycierpiałem i oto mój prezent. - uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w usta.
- Głupi jesteś. - przytuliła mnie. - Już nie będziesz cierpiał, obiecuję.
- Ciebie też już nikt nigdy nie skrzywdzi. - szepnąłem i pocałowałem ją w głowę.
- O proszę, co za kochasie o tej godzinie. - prychnął ktoś stojący za nami. Doskonale rozpoznałem ten głos. Odwróciłem się tak, że dziewczyna stała za mną.
- Gaetano..- spojrzałem na jego obitą twarz. Uśmiechnąłem się na ten widok.
- Jesteś bez swojego kumpla, może teraz dokończymy walkę?
- Jestem z dziewczyną, daj mi spokój.
- Widzę, jak na swój wygląd to masz niezłą laske. Co w nim widzisz, mała?
- Nie odzywaj się do niej. - ostrzegłem.
- Bo co? - zaśmiał się i zrobił kilka kroków w naszym kierunku. - Zmieniłem zdanie. Z bliska to taka ładna nie jest. - skrzywił się, a ja bezwiednie zacisnąłem pięści.
- Nie daj się sprowokować. - szepnęła mi do ucha Tina i chwyciła moją dłoń, która od razu się rozluźniła.
- Może się nią pobawię tak jak Jennifer? Dziewczynko, za niedługo on Ci się znudzi, odwiedź mnie. Zawsze przyjmę każdą dziewczynę. - uśmiechnął się, a ja wziąłem głęboki oddech. Cosimo, dlaczego Ty do cholery jeszcze nie zareagowałeś?! Ocknij się, obij mu twarz. Muszę coś zrobić.
Wyszedłem z uścisku dziewczyny i podszedłem szybkim krokiem do Gaetana.
- Nikt nie będzie obrażał mojej dziewczyny. - powiedziałem przez zaciśnięte zęby. - Ani poniżał Jennifer. Nigdy już jej nie dotkniesz ani się nią nie zabawisz. - zamachnąłem się i uderzyłem go z pięści w twarz. Odchylił się do tyłu i zaśmiał. Spojrzałem na niego zdziwiony. Z jego nosa zaczęła ciec już krew, a on stał wpatrzony we mnie i się śmiał.
- Jesteś naćpany. - stwierdziłem po chwili i zrobiłem kilka kroków do tyłu. Złapałem Tinę za dłoń i odsunąłem ją od niego.
- Co się dzieje? - zapytała.
- Chodźmy lepiej stąd. - szepnąłem.
- To już? Koniec? - zaśmiał się ponownie chłopak. Wyprostował się i zagwizdał. Z ulicy obok wyszło dwóch typków z kapturami na głowach. Z daleka wyczułem kłopoty.
- Boję się. - usłyszałem spanikowany głos Tiny. Ja szczerze mówiąc też zacząłem odczuwać strach, ale nie mogłem jej teraz tego okazać.
- Chcecie się bić? - zapytałem, choć doskonale znałem odpowiedź.
- Chcę złoić Ci tyłek, tak, żeby ta Twoja dziewczynka Cię nie poznała. - uśmiechnął się Gaetano.
- Idź Tina. - szepnąłem.
- Gdzie? - zapytała. - Nie zostawię Cię tutaj.
- Oni nie odpuszczą. Biegnij do Enza, powiedz mu wszystko i niech tutaj przyjdzie, bo może być ze mną.. - nie dokończyłem. Dziewczyna pocałowała mnie w usta.
- Będę biegła tak szybko jak potrafię. - uśmiechnęła się i odeszła, a ja przełknąłem ślinę i spojrzałem na nich. Stali w trójkę. Gaetano z przodu, a za nim oni. Boję się tego co będzie, ale muszę dać radę. Wziąłem głęboki oddech i zacisnąłem dłonie w pięści i ruszyłem w ich stronę.
--------------------------------------------------
Przepraszam, że nie dodaję często, ale teraz miałam naukę, wyjazdy.. Poprawię się. :)
Za jakieś 30 minut muszę być pod domem Tiny, a nawet nie wiem co ubrać.
Zrezygnowany usiadłem na łóżku mając nadzieję, że nagle dostanę natchnienia.
- Z czym masz kłopot, synu? - usłyszałem znajomy głos. Spojrzałem w stronę drzwi i ujrzałem swoją mamę. Stała opierając się o futrynę. Na twarzy miała uśmiech.
- To nie śmieszne. - bezradnie położyłem głowę na dłonie. - W co ja mam się ubrać? Zachowuję się jak baba.
- Cosimo. - odezwała się karcącym tonem i podeszła do szafy. - Ale masz tutaj bałagan. Nie dziwie Ci się, że nie potrafisz niczego normalnego znaleźć.
- Nie proszę o opinię tylko o radę. - położyłem się na plecach jednocześnie kładąc dłonie na twarz. Mam iść na randkę z Tiną, a na nawet nie wiem w czym. Czy to ona nie powinna mieć tych problemów?
- Masz, załóż to. - moja rodzicielka rzuciła mi na twarz jakieś ubrania. Wyprostowałem się i rozłożyłem to co mi poleciła ubrać. Granatową koszulę w białą kratę i czarne dżinsy do kolan.
- Będzie Twoja. - uśmiechnęła się i 'puściła' mi oczko. - Cosimo.. Czy to coś poważnego? - usiadła obok mnie, gdy ja ściągnąłem koszulkę i założyłem koszule.
- Chciałbym, żeby było, ale nie jestem pewny, czy ona będzie chciała.
- Rozmawiałeś z nią o tym?
- O tym czy chce się angażować? Proszę Cię, mamo. - spojrzałem na nią krzywo i przebrałem szybko spodnie. Stanąłem prze lustrem i poprawiłem kołnierz koszuli.
- Dam radę. - uśmiechnąłem się do niej i wsadziłem do kieszeni telefon.
- Nie chcę, żeby Cię skrzywdziła.
- Daj spokój, proszę. - jęknąłem. - Nikt mnie nie skrzywdzi, a na pewno nie ona. - nachyliłem się i pocałowałem ją w policzek.
- Nie wiem kiedy będę, więc nie czekaj. - ubrałem szybko buty, wziąłem kask i klucze od motoru i otworzyłem drzwi.
- Na razie! - zawołałem i wyszedłem. Szybko zbiegłem po schodach i podszedłem do swojego krosa. Usiadłem na nim, założyłem kask i odpaliłem silnik. Odjechałem szybko, aby nie spóźnić się do Tiny. mimo tego, że już zdążyła mnie poznać, chciałem, aby wciąż miała o mnie dobre zdanie.
Tina jeszcze nie wie co będziemy robić, ale ja już wszystko zaplanowałem, w każdym najdrobniejszym szczególe. Najpierw zabiorę ją na pizze, którą zjemy w Giovinazzo na murku przy plaży, a później romantyczny spacer po plaży. Następnie pójdziemy do lodziarni po drugiej stronie miasta. To musiało się udać, Giovinazzo działa na wszystkich tak samo. Jestem pewien, że zakocha się w tym mieście tak samo jak i ja. Wspominałem, że to miasto należy do romantyków?
Skręciłem w jedną z uliczek, która prowadzi na ulicę, na której mieszka Tina. Po obu stronach ulicą wybudowane są wielkie wille, tutaj mieszkają najbogatsi mieszkańcy Bari. To właśnie na końcu tej ulicy mieszka moja miłość.
Zatrzymałem się pod jej domem i ściągnąłem kask. Na razie nikogo nie widziałem, ale jestem pewny, że dziewczyna za niedługo się zjawi i tak też zrobiła. Szybko usłyszałem czyjeś kroki i brama się otworzyła. Zobaczyłem Tinę. Ubrana w czarne, skórzane spodenki, białą przewiewną bluzkę bez rękawów i czarne botki. Na twarzy miała ubrane okulary, uśmiechała się.
- Hej. - zawołała wesoło i podeszła do mnie. Przytuliła mnie mocno, a ja podałem jej kask.
- Włosy mi oklapną.. - jęknęła, a ja przewróciłem oczami.
- Nie odpuszczę Ci. - powiedziałem i się wyprostowałem. - Bo będziemy szli na nogach 22 kilometry.
- Gdzie chcesz mnie wywieść? - otworzyła szeroko oczy i westchnęła głośno po czym chwyciła kask.
- Niech Ci będzie. - ściągnęła okulary i założyła kask. - A Ty?
- Ja mam to. - ubrałem jej okulary i pokazałem jej język. Ona lekko uderzyła mnie w bark.
- Wolę dbać o Twoje bezpieczeństwo. - usiadłem i odpaliłem silnik. Dziewczyna usiadła za mną i objęła mnie w pasie.
- Gdzie mnie zabierasz? - szepnęła mi do ucha, a ja się uśmiechnąłem.
- Wywiozę Cię z kraju, na Bliski Wschód i sprzedam za wielbłąda.
Tina zaczęła się śmiać, a ja powoli zacząłem ruszać.
- A tak naprawdę?
- Zobaczysz kochanie, cierpliwości. - dodałem gazu i odjechałem w pośpiechu. Jechałem coraz szybciej, a ona po chwili zaczęła piszczeć, a ja się śmiać. Mam nadzieję że ten wieczór będzie udany.
* * *
Siedzieliśmy chyba od godziny na murku i śmialiśmy się z wszystkiego. Zjedliśmy pizze i to chyba po niej zaczęło nam odbijać. Opowiadaliśmy śmieszne historia z naszego życia, Tina była w połowie swojej, ale nie potrafiła jej dokończyć.
- I wtedy.. - otarła łzy, które zaczęły wypływać z jej oczu. - Moja siostra zaczęła mnie gonić i mi grozić. - spoważniała, a ja wybuchnąłem śmiechem. Właśnie opowiedziała mi historię, gdy w wieku 10 lat, podeszła do chłopaka, który podobał się jej siostrze i powiedziała mu, że Rebeka ma obklejony pokój jego zdjęciami i wszędzie pisze jego zdjęcie. Oczywiście zrobiła to specjalnie, bo się pokłóciły. Niestety, gdy jej siostra się dowiedziała, miała ochotę ją zabić, jak to sama powiedziała.
- A zaliczyłaś kiedyś jakieś śmieszne upadki? - zapytałem i napiłem się coli z puszki. - Ja raz jeździłem z Enzo na deskorolce, uczyłem się, a on już potrafił jeździć i pokazywał mi różne triki, a ja oczywiście go naśladowałem. Na rampach pewnego dnia zebrały się jakieś dziewczyny, chciałem się popisać, rozpędziłem się i.. - spuściłem głowę. - Wpadłem prosto na jakąś laskę, która miała wtedy jakieś 17 lat. Moja głowa wylądowała.. Pomiędzy jej.. No wiesz.. - wskazałem rękoma na okolice biustu i niemalże poczułem jak się czerwienię. Tina wybuchnęła śmiechem, a ja spojrzałem na nią zażenowany.
- Nikomu o tym nie mówiłem, najbardziej wstydliwa historia z mojego życia.
- Wykorzystam ją przeciwko Tobie. - uśmiechnęła się. - To może teraz ja Ci coś opowiem?
- Będziemy się szantażować? - zaśmiałem się i napiłem coli. - Dajesz.
- Hm.. Jaka jest moja wstydliwa historia.. - zastanowiła się chwilę. - Już wiem. Kiedyś oglądałam z siostrą jakiś film dokumentalny o ludziach, którzy.. hm.. - zastanowiła się na chwilę, aby dobrać dobrze słowa. - Którzy żyją w lasach i wiesz... biegają nago, bo uważają, że ubrania są wbrew naturze. To ja, chciałam być taka naturalna i biegałam kiedyś, jak jeszcze mieszkaliśmy na osiedlu, nago i krzyczałam, że jestem dzieckiem natury. - zaczęła się śmiać tak jak i ja. - Moi rodzice i siostra do dzisiaj mi z tym dokuczają.. - skrzywiła się.
- Ciekawe co by ludzie zrobili, gdybyś teraz tak zrobiła.. - zacząłem się zastanawiam i wyobrażać to sobie. Faceci by przecież zwariowali, gdyby zobaczyli taką piękność nago.
Tina uderzyła mnie w ramię.
- Nie wyobrażaj sobie tego! - jęknęła. - To było okropne przeżycie. Jak ja się cieszę, że się stamtąd wyprowadziliśmy.
- A gdzie wtedy mieszkaliście?
- W Bolonii. - uśmiechnęła się przyciągając kolana do klatki piersiowej.
- Aż tak daleko stąd? - zdziwiłem się. Do Bolonii jedzie się chyba 7 godzin. - Skąd wy tutaj?
- Ojciec wybudował tutaj kolejną fabrykę i przeniósł tutaj główną firmę.. stwierdził, że tutaj będzie nam lepiej.
- Stało się tam coś? Czy długo nad tym myśleliście? To strasznie daleko.
- Z mamą rozmawiali o tym bardzo długo i tak jakoś wyszło.. Ale tutaj jest lepiej. Mam Monicę, Ciebie.. - szepnęła i spojrzała mi w oczy. Ale one są piękne! Mógłbym wpatrywać się w nie dniami i nocami.
- Cosimo, ale Ty się zakochałeś. - zaśmiała się. Poczułem jak się zaczerwieniłem, chociaż nigdy tego nie robiłem. Ona patrzyła na mnie z uśmiechem, a ja nie wiedziałem co odpowiedzieć. Bez słowa zeskoczyłem z murku.
- Chodź się przejść po plaży. Są tu duże skały, możemy na nich posiedzieć. - podałem jej rękę, ale ona zeskoczyła samodzielnie. Chwyciła mnie za dłoń i razem zeszliśmy po ścieżce na kamienistą plażę.
Oprócz rozmów ludzi, słychać było szum morza. Im bardziej oddalaliśmy się od ludzi, tym był on głośniejszy. Szliśmy samym brzegiem, zrobiło się trochę chłodno przez wodę. Szybko doszliśmy do miejsca, o którym mówiłem. Usiedliśmy na przeciwko siebie. Oboje patrzyliśmy na morze, przez długą chwilę w ciszy. Kątem oka widziałem jak Tina co chwile zerkała na mnie.
- To jak.. - zaczęła. - Jak bardzo się we mnie zakochałeś?
- Tak troszeczkę. - uśmiechnąłem się, a ona zrobiła smutną minę.
Przybliżyła się do mnie w ciągu sekundy i złożyła pocałunek na moich ustach.
- A teraz? - szepnęła, a ja przez długą chwilę siedziałem w ciszy, myśląc o tym co właśnie zrobiła. O jej smaku ust, zapachu..
- Ej. - pstryknęła mi palcami przed oczami. - Chyba nie będę Cię już całować. - zaśmiała się.
- Ej, to nie moja wina, że jestem romantykiem.
- To jest słodkie. - pogłaskała mój policzek dłonią. - Ale mógłbyś zrobić coś szalonego niekiedy. - dźgnęła mnie w ramię. - Tacy też mnie pociągają.
- Coś szalonego, tak?
- Spontanicznego. - poprawiła się i spojrzała na morze, a ja usiadłem tak blisko niej, że nasze nogi się stykały. Spojrzała na mnie z uśmiechem, a ja pocałowałem ją namiętnie w usta. Ona na szczęście odwzajemniła pocałunek, a ja znów rozkoszowałem się tą chwilą. Objąłem ją prawą ręką, a lewą położyłem na jej kolanie.
- Tylko nie na kolanie. - przerwała nasz namiętny pocałunek i splotła nasze dłonie. Pocałowała mnie jeszcze raz i oparła głowę o moje ramię. Zaczęła bawić się moimi palcami.
- To przez mojego tate płakałam. - wyznała nagle przerywając ciszę.
- Na pewno chcesz o tym rozmawiać?
- Komuś muszę się wygadać.. - szepnęła. - Po za tym chcę, żeby mój przyszły chłopak wiedział coś takiego.
- Co zrobił? - zapytałem ignorując to, że powiedziała o mnie jako o swoim chłopaku.
- On.. - zaczęła, ale przerwała na chwilę, aby dobrać odpowiednie słowa. - Jak jest pijany to kłóci się strasznie z moją mamą.. dochodzi nawet do rękoczynów.. - spojrzałem na nią, ujrzałem łzy w jej oczach. Przytuliłem ją do siebie jeszcze mocniej. - A ja zawsze potrafiłam go uspokoić i mój brat wtedy po mnie przyjechał, abym to zrobiła.. Niestety, tym razem mnie nie posłuchał, a nawet zaczął mnie wyzywać i chyba chciał mi coś zrobić, ale mój brat zareagował. Wybiegłam z domu, nie chciałam tam być. - po jej policzku spłynęła łza, którą od razu starła. - Nie wiedziałam do kogo iść, pierwszy raz zdarzyło się takie coś.
- Cieszę się, że pomyślałaś o mnie. - pocałowałem ją w głowę. - Rozmawiałaś o tym z tatą?
- Przepraszał i obiecał, że się to nie powtórzy.
- Wierzysz mu?
- Nie. - odpowiedziała od razu. - Jeżeli to się powtórzy, wyprowadzę się. Nie wiem gdzie, ale to zrobię. Nie pozwolę sobie na takie traktowanie, jak moja matka.
- Przeprowadzisz się od mnie. Oczywiście mam nadzieję, że to już nigdy się nie zdarzy.
- Pewnie, pewnie. Tylko na to czekasz, abym z Tobą zamieszkała. - zaśmiała się.
- Zależy mi na Twoim szczęściu. - powiedziałem od razu.
- Skoro o tym mowa.. My jesteśmy razem? - zapytała, a ja się zaśmiałem.
- A chcesz, żebym był Twoim chłopakiem?
- Jakoś nieoficjalnie to mówisz.. - skrzywiła się, a ja westchnąłem głośno. Wstałem i uklęknąłem przed nią. Na jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech.
- Czy Ty, Tino Amiccuci, chciałabyś zostać moją dziewczyną, to znaczy dziewczyną Cosima Fasni? I zobowiązujesz się gotować mi codziennie obiady i kolacje?
Dziewczyna wybuchnęła śmiechem, a ja wciąż klęczałem patrząc na jej roześmianą twarz.
- Zgadam się, tylko zaznaczam, że nie jestem dobrą kucharką. - skrzywiła się nieco, ale szybko uśmiech wrócił na jej twarz. Przyciągnęła mnie do siebie pocałowała w usta. Podniosłem się, nie przestając jej całować i usiadłem obok, tak jak przedtem. Dziewczyna usiadła na moich kolanach okrakiem i objęła moją twarz w dłonie.
- Muszę Ci przyznać, że jako facet to Ty całkiem przystojny jesteś. - pocałowała mnie w nos, a ja wybuchnąłem śmiechem.
- Jestem piękny, najpiękniejszy ze wszystkich! - zawołałem prostując się.
- Aleś Ty dowartościowany!
- Ale i tak uważam, że najpiękniejszym człowiekiem na świecie jesteś Ty. - pocałowałem ją w usta.
- Nie pochlebiaj. - oparła swoje czoło o moje.
- To kiedy ugotujesz mi obiadek?
- Jeszcze nie mam zamiaru Cię otruć.
- A to 'jeszcze', to co znaczy? - zacząłem się śmiać.
- Tak jakoś mi się wymsknęło. - odwróciła wzrok. - Masz ochotę wykąpać się w morzu? - wskazała wzrokiem na wodę.
- O której masz być w domu?
- Nikogo nie ma, więc nie mam ograniczonej godziny. Już wyjechali.
- Nie bali się zostawić takiej piękności samej?
- Mam się bać? - zmarszczyła brwi, a j wzruszyłem ramionami.
- Może.. Kto wie.. - przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem.
Wstaliśmy oboje przodem do wody. Zdjąłem koszulę, a Tina została w ubraniu.
- Dlaczego nie ściągniesz? - zapytałem i spojrzałem na nią pytającym wzrokiem. Pamiętam, jak byliśmy raz na plaży to też nie chciała ściągnąć koszulki.
- Kolejna historia mojego życia. Blizna.. - szepnęła spuszczając wzrok. Podszedłem do niej o objąłem ją w talii. Popatrzyłem jej głęboko w oczy.
- Przy mnie nie musisz się wstydzić. - mrugnąłem do niej i skoczyłem do wody. Była chłodna, idealna jak na taki wieczór. Podniosłem głowę i zobaczyłem jak Tina skacze do wody. Podpłynąłem do niej, a ona się wynurzyła. Była bez koszulki.
- Łoł, co się stało? - zapytałem, a ona wzruszyła ramionami.
- Trzeba akceptować siebie, prawda? - uśmiechnęła się i zarzuciła ręce na moją szyję. Objąłem ją w talii.
- Skoro nie ma nikogo u Ciebie w domu.. - szepnąłem. - To mówisz, że całą noc możemy chodzić po mieście?
- Jeżeli nie rozbolą nas nogi..
- To możemy siedzieć w mieście. - uśmiechnąłem się, a ona się zaśmiała.
- Jestem za. To bardzo dobry pomysł. - patrzyła mi w oczy i pocałowała mnie w usta. - Nurkujemy?
* * *
Po 3 nad ranem byliśmy już w Bari i spacerowaliśmy po centrum. Jak na tą godzinę nie było pusto. Aż roiło się od nastolatków.
- A tak w ogóle, to co tam u Jen? - zapytała przerywając ciszę.
- Już lepiej. Gaetano na razie jej nie zaczepia, słucha się.
- Wciąż nie umiem tego zrozumieć, że przyjaźnisz się z naszą nauczycielką..
- Tak wyszło. - zaśmiałem się. - Sam nie wiem kiedy ta nasza przyjaźń się rozpoczęła, ale cieszę się z niej.
- Czyżbyś z angielskiego miał same piątki? - zaśmiała się.
- Dostaję, ale ona mnie uczy i to rozumiem! - stwierdziłem.
- Byłeś z nią kiedyś? - zapytała po chwili. To pytanie mnie zdziwiło, w końcu to moja nauczycielka i jest ode mnie starsza.
- Nie, co Ty. - odpowiedziałem. - Całowałem się z nią.. Ale to było.. Ah, dawno temu i przez przypadek. Nie miałem chyba dłuższego związku.
- Przez przypadek? To znaczy, że szedłeś, potknąłeś się i Twoje usta wylądowały na jej ustach? - zaśmiała się, a ja pokręciłem głową.
- Byłem pijany. - szepnąłem. - Kiedyś dużo piłem, a ona mi pomagała.
- Pić?
- Nie, przestać. Po śmierci taty miałem dziwne myśli i w ogóle.. Ona mi pomogła wyjść z depresji, że tak powiem.
- Później już tego nie robiłeś?
- Robiłem, ale nie tak często. Później zacząłem mieszać alkohol z ziołem. - zaśmiałem się. - Z tego też pomogła mi wyjść i.. obiecałem sobie, że od tych wakacji zaprzestaje z tym.
- Ale pijesz.. - przymrużyła oczy.
- Mało, mniej. Nie powinienem, ale tak zawsze jakoś wychodzi.
- Teraz będzie inaczej. Zobaczę Cię z piwem, to będziesz zbierał swoje zęby z ulicy.
- Po co ja Ci to mówiłem..
- Dobrze, że mi powiedziałeś. - dźgnęła mnie w brzuch. - W ogóle Ty masz takie historie życiowe, a dopiero masz 17 lat.
- Bo life is brutal. - zaśmiałem się, a ona spojrzała na mnie karcącym wzrokiem.
- Cosimo, to nie jest śmieszne. Tyle już wycierpiałeś..
- Dlatego teraz mam Ciebie. - stanąłem na przeciwko niej. - Tyle wycierpiałem i oto mój prezent. - uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w usta.
- Głupi jesteś. - przytuliła mnie. - Już nie będziesz cierpiał, obiecuję.
- Ciebie też już nikt nigdy nie skrzywdzi. - szepnąłem i pocałowałem ją w głowę.
- O proszę, co za kochasie o tej godzinie. - prychnął ktoś stojący za nami. Doskonale rozpoznałem ten głos. Odwróciłem się tak, że dziewczyna stała za mną.
- Gaetano..- spojrzałem na jego obitą twarz. Uśmiechnąłem się na ten widok.
- Jesteś bez swojego kumpla, może teraz dokończymy walkę?
- Jestem z dziewczyną, daj mi spokój.
- Widzę, jak na swój wygląd to masz niezłą laske. Co w nim widzisz, mała?
- Nie odzywaj się do niej. - ostrzegłem.
- Bo co? - zaśmiał się i zrobił kilka kroków w naszym kierunku. - Zmieniłem zdanie. Z bliska to taka ładna nie jest. - skrzywił się, a ja bezwiednie zacisnąłem pięści.
- Nie daj się sprowokować. - szepnęła mi do ucha Tina i chwyciła moją dłoń, która od razu się rozluźniła.
- Może się nią pobawię tak jak Jennifer? Dziewczynko, za niedługo on Ci się znudzi, odwiedź mnie. Zawsze przyjmę każdą dziewczynę. - uśmiechnął się, a ja wziąłem głęboki oddech. Cosimo, dlaczego Ty do cholery jeszcze nie zareagowałeś?! Ocknij się, obij mu twarz. Muszę coś zrobić.
Wyszedłem z uścisku dziewczyny i podszedłem szybkim krokiem do Gaetana.
- Nikt nie będzie obrażał mojej dziewczyny. - powiedziałem przez zaciśnięte zęby. - Ani poniżał Jennifer. Nigdy już jej nie dotkniesz ani się nią nie zabawisz. - zamachnąłem się i uderzyłem go z pięści w twarz. Odchylił się do tyłu i zaśmiał. Spojrzałem na niego zdziwiony. Z jego nosa zaczęła ciec już krew, a on stał wpatrzony we mnie i się śmiał.
- Jesteś naćpany. - stwierdziłem po chwili i zrobiłem kilka kroków do tyłu. Złapałem Tinę za dłoń i odsunąłem ją od niego.
- Co się dzieje? - zapytała.
- Chodźmy lepiej stąd. - szepnąłem.
- To już? Koniec? - zaśmiał się ponownie chłopak. Wyprostował się i zagwizdał. Z ulicy obok wyszło dwóch typków z kapturami na głowach. Z daleka wyczułem kłopoty.
- Boję się. - usłyszałem spanikowany głos Tiny. Ja szczerze mówiąc też zacząłem odczuwać strach, ale nie mogłem jej teraz tego okazać.
- Chcecie się bić? - zapytałem, choć doskonale znałem odpowiedź.
- Chcę złoić Ci tyłek, tak, żeby ta Twoja dziewczynka Cię nie poznała. - uśmiechnął się Gaetano.
- Idź Tina. - szepnąłem.
- Gdzie? - zapytała. - Nie zostawię Cię tutaj.
- Oni nie odpuszczą. Biegnij do Enza, powiedz mu wszystko i niech tutaj przyjdzie, bo może być ze mną.. - nie dokończyłem. Dziewczyna pocałowała mnie w usta.
- Będę biegła tak szybko jak potrafię. - uśmiechnęła się i odeszła, a ja przełknąłem ślinę i spojrzałem na nich. Stali w trójkę. Gaetano z przodu, a za nim oni. Boję się tego co będzie, ale muszę dać radę. Wziąłem głęboki oddech i zacisnąłem dłonie w pięści i ruszyłem w ich stronę.
--------------------------------------------------
Przepraszam, że nie dodaję często, ale teraz miałam naukę, wyjazdy.. Poprawię się. :)
Nadal tu jestem :) Super post, czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuń