piątek, 26 grudnia 2014

Rozdział 4
Następnego dnia obudziłem się bez pomocy mamy. Była 7, więc miałem godzinę. Po krótkim prysznicu i ubraniu się w czarne dżinsy i białą koszulę usiadłem przy stole z moją mamą. Ona była zamyślona, ja także. Myślałem o Tinie i dzisiejszej imprezie. Czy mam zrobić jakiś krok do przodu w naszej znajomości, czy za wcześnie? Chyba za wcześnie, prawda? Chciałbym zadzwonić do Jen, ale nie miałem ochoty. Wciąż złość na nią mi nie przeszła, za jej lekkomyślność. Rozumiem, że go kocha, ale tyle razy ile on ją skrzywdził, za te łzy, za cierpienie.. za wszystko. Nie potrafiłbym na jej miejscu wrócić do kogoś takiego. Nie za tyle krzywd i po tylu zerwaniach.
- Gotowy na zakończenie roku? 3 miesiące laby, jak ja bym tak chciała. - moje rozmyślenia przerwało pytanie mamy.
- Tak, tak, Nareszcie się wyśpię. - odparłem po chwili namysłu.
- Oh, Ty zawsze na to narzekasz, a co ja mam powiedzieć? Tylko praca i praca, a skutków zero.
- I kto tu narzeka, co? - zapytałem i parsknąłem śmiechem. - A pro po.. wychodzę dzisiaj na imprezę.
- Jaką, gdzie i z kim? - zapytała od razu. zawsze musi robić taki wywiad i wszystko wiedzieć, w razie, gdyby się coś stało, ale jakoś nigdy po mnie nie musiała przychodzić. No cóż, urok matki.
- Na plażę z okazji zakończenia roku, na pewno wiesz z kim.
- Oh, błagam znajdź sobie dziewczynę. Może Ty jesteś.. gejem? - zasugerowała po cichu i spojrzała na mnie podejrzliwie. Myślałem, że żartuje, ale gdy na nią popatrzyłem zrozumiałem, że wcale nie żartowała. Była w stu procentach poważna i to mnie przeraziło.
- Mamo! - krzyknąłem. - Powiedz, że żartujesz, proszę.. - jęknąłem.
- Zawsze jesteś tylko z Enzem! Nie przyprowadziłeś jeszcze żadnej dziewczyny, to co ja niby mam myśleć co? Może jesteście przyjaciółmi.... pod wszystkimi względami.. - zrobiła kwaśną minę, a ja gdy sobie wyobraziłem w głowie pewna scenki.. zrobiło mi się niedobrze.
- Mamo, błagam  przestań, bo mi źle. - chwyciłem się za brzuch. - Zapomniałem dodać, że idę z koleżanką. - miałem nadzieje, że Tiną wyprostuję tą sytuację.
- Jaką? Mów od razu! - nalegała. Po jej twarzy zauważyłem, że jet podekscytowana.
- Tiną Amiccuci i jej przyjaciółką.Tylko tyle Ci powiem. - pokazałem jej język i dopiłem kawę.
- Czekaj, czekaj.. Amiccuci.. Coś mi mówi to nazwisko.. - napiła się kawy. - Czy ona jest spokrewniona z tym właścicielem firmy produkującą makarony? - zapytała, a ja przytaknąłem.
- A dokładniej to jej tata. - wstałem i odłożyłem kubek do zlewu.
- Ci to mają kasę..
- Nie zwracam na to większej uwagi. - odparłem.
- A jaka ona jest? Rozpuszczona, czy nie?
- Nie, jest normalna. No, może jak na normalną dziewczynę to jest za ładna, ale to szczegół. Jest piękna. - rozmarzyłem się.
- Widzę, że ktoś się zakochał. - uśmiechnęła się, a ja nachyliłem się i pocałowałem ją w policzek.
- Koniec tematu, wychodzę. Jakbyśmy się nie spotkali w południe to będę w nocy. Miłego. - ubrałem buty, zabrałem okulary i telefon po czym wyszedłem z mieszkania. Zapukałem do drzwi obok, zza których po chwili wyłonił się Enzo ubrany w niebieskie dżinsy i koszulę. Na głowie miał okulary, a w ręku telefon.
- Wychodzę. - krzyknął i zamknął za sobą drzwi po czym spojrzał na mnie z uśmiechem.
- To co, gotowy na zakończenie? Bo ja bardzo, szczególnie, gdy myślę o wieczornej imprezie. - poklepał mnie po plecach. Zaczęliśmy schodzić po schodach.
- Całą noc śniła mi się Monica w obcisłej krótkiej sukience.. - przymknął oczy. Szturchnąłem go lekko w ramię.
- Bo się podniecisz. A co do tych spraw.. - zacząłem i zacząłem się śmiać. - Moja mama myślała, albo myśli wciąż, że jestem gejem. Ty też.
- Co?! - krzyknął i zatrzymał się na schodach. - Że ja i Ty? Seks? - wybuchnął śmiechem i chwycił się za brzuch.
- A co, nie uważasz, że jestem atrakcyjny? - przeczesałem włosy dłonią. - Ale tak serio to powiedziałem jej o Tinie, bo miała wąty, że cały czas jesteśmy razem. - wyszliśmy z kamienicy i skierowaliśmy się w stronę motoru.
- Kuźwa! Zapomniałem kasku. - klepnąłem się w czoło z zamiarem powrotu, ale przyjaciel chwycił mnie za ramię.
- Po co Ci. Wiesz jacy będziemy seksi, jak wiatr rozwieje nasze włosy? Będą za nami szaleć! - krzyknął robiąc krok do przodu i rozszerzając ramiona.
- Za Tobą? Kto, bo jestem ciekawa! - usłyszeliśmy jakiś damski krzyk. Odwróciliśmy się od razu i w oknie na parterze ujrzeliśmy starszą Panią. Opierała się o parapet i paliła papierosa.
- Za mną wszyscy szaleją, seńorita. Pani zapewne też, ale..
- Chodź już chodź, bo nas z kamienicy wywalą. - przerwałem mu siadając na motor. W tle usłyszałem śmiech tamtej Pani.
- Chce zobaczyć tą dziewczyną! - krzyknęła. Enzo chciał coś odkrzyknąć, ale mu przerwałem odpalając silnik. Odjechałem w pośpiechu, bo jeszcze rozpętałby bójkę na osiedlu.Szybko dojechałem po szkołę, bo o dziwo dzisiaj nie było żadnych korków. Kiedy się już zatrzymałem i zeszliśmy z motoru stanęliśmy oniemiali z szeroko otwartymi oczami. Niedaleko nas z auta wysiadły dwie piękne dziewczyny. Jedna rudawa, druga szatynka. To była Tina i Monica. A tam Monica, Tina wyglądała pięknie w letniej sukience z rozpuszczonymi włosami i w czerwonych butach na obcasie. Zaniemówiłem na jej widok. Do tego lekki wiaterek rozwiewał jej włosy. Szła rozmawiając ze swoją przyjaciółką. Kiedy mnie zobaczyła uśmiechnęła się szeroko i skierowała się w naszą stronę. Monica również była uśmiechnięta, patrzyła prosto na Enza. Nie wiedziałem jak zachować się przy Tinie. Czy ja w ogóle dam radę wydusić jakiekolwiek słowo przy tak pięknej dziewczynie? Chyba po raz pierwszy będę myślał nad tym co mówię.
- Hej przystojniaki. - powiedziały w tym samym czasie i zaczęły się śmiać. Monica podeszła do Enza po czym zaczęli rozmawiać, a ja stałem przy Tinie kompletnie nie wiedząc co powiedzieć.
- Co tak milczysz, stało się coś? - zapytała dziewczyna przerywając ciszę. Odważyłem się spojrzeć jej w oczy. Były piękne.
- Nie, po prostu myślę. Jak tam? - zapytałem wsadzając ręce do kieszeni dżinsów. - Rodzice nie byli źli, że wróciłaś późno?
- Nie, raczej mieli to gdzieś. - uśmiechnęła się smutno. - Będziecie dzisiaj, tak?
- Tak, tak. Na sto procent. - uśmiechnąłem się, a Tina odwzajemniła uśmiech.
- Mam do Ciebie taką małą prośbę.. - szepnąłem. Sam nie wiedziałem czy to dobry pomysł.
- Tak?
- Mógłbym Cię przedstawić mojej mamie? - zapytałem, a ona spojrzała na mnie nieco zdziwiona. - Myśli, że jestem gejem.. - dokończyłem, nie mogąc uwierzyć, że naprawdę to powiedziałem. Dziewczyna wybuchnęła śmiechem.
- Serio? Myślałem, że otrzymam od Ciebie wsparcie... - powiedziałem, ale sam zacząłem się śmiać.
- O nie, oni znów się śmieją. - jęknął Enzo. - Chodźmy stąd. - powiedział i pociągnął Monikę, która też się z nas śmiała, w stronę szkoły.
- Ej no, weź! - zawołałem za nim, ale on się nie odwrócił, z resztą nie chciałem mu przeszkadzać, rozmawiał z Moniką, która jest dla niego ważna.
- Czy mi się tylko wydaje, czy my wszystkich odtrącamy od siebie tym śmiechem, co? - zapytała dziewczyna i stanęła obok mnie patrząc na oddalających się naszych przyjaciół. - Ładnie ze sobą wyglądają. - skomentowała.
- No.. - przytaknąłem i spojrzałem na nią. - To co, idziemy zakończyć to co rozpoczęliśmy w zeszłym roku? - zapytałem, a Tina przytaknęła z uśmiechem i zaczęliśmy iść w stronę wejścia rozmawiając i śmiejąc się.
***
Godzinę później wyszliśmy ze szkoły kierując się do centrum. Po gadce od Pani dyrektor o bezpiecznym zachowaniu, na którym połowa uczniów zasnęła, po rozdaniu świadectw wypuścili nas. Nie mogłem się doczekać tego momentu od początku roku, ale teraz muszę przyznać, że trochę się boję. Obiecałem samemu sobie poprawę i boję się, że nie uda mi się. Boję się tego co może się wydarzyć.
Przez podobne myśli mój humor pogorszył się. Szybko zauważyła to Tina. Szturchnęła mnie łokciem w brzuch.
- Co się stało? - zapytała, a ja wzruszyłem ramionami.
- Nic. - odparłem i uśmiechnąłem się. Przecież nie mogę być smutnym przez takie drobnostki, prawda?
- Ludzie, wciąż nie wierzę.. Jak to szybko minęło. - powiedziała Monica. Szła obok Enza, cały czas byli razem. Podczas apelu widziałem radość w jego oczach.Dawno nie widziałem, żeby był aż tak szczęśliwy. Mam nadzieję, że będzie tak jak najdłużej. Ja natomiast jestem zadowolony z mojego kontaktu z Tiną. Jestem ciekaw, czy gdybym nie przyznał, że ten wiersz był dla niej czy miałbym z nią kontakt? Chyba nie. Czyli wszystko zawdzięczam naszemu nauczycielowi. Chwała mu! A teraz z innej beczki, kiedy mogę zrobić krok w przód? Wiem, że jeszcze za wcześnie, ale tak czy siak chciałbym znać odpowiedź na to pytanie. Szczerze mówiąc, w ogóle nie znam się na tych sprawach. Chciałbym zadzwonić do Jen poprosić o radę, ale sam nie wiem. Jej chłopak zawsze był i pewnie wciąż jest zły o nasze dobre kontakty, a teraz, gdy jej się układa, to nie chciałbym jej tego zepsuć. No cóż, chyba muszę pomyśleć sam.
- O czym tak myślisz, co? - Tina szturchnęła mnie w ramię.
- Pewnie o Tobie. - wtrącił Enzo. Otworzyłem szeroko usta i spojrzałem na niego gniewnie. Jak on mógł przy niej coś takiego powiedzieć?
- Idziemy na pizze? - zaproponowałem szybko, aby zmienić temat. Mam nadzieję, że nikt nie zauważył tego, że chcę uniknąć odpowiedzi. Wszyscy na szczęście przytaknęli i nie wypytywali o nic. Szybko przechodziliśmy przez drogę, z uliczki do uliczki, aż w końcu doszliśmy do naszej ulubionej pizzerii. W prawdzie mówiąc, nigdy nie byliśmy tutaj razem, ale jednogłośnie postanowiliśmy, że przyjdziemy właśnie tutaj. Po tym jak usiedliśmy na jednym ze stolików na polu i założyliśmy zamówienie Enzo wyciągnął paczkę papierosów.
- O nie, serio? - spojrzała na nas kpiąco Monica. - Tina, chodź się przejść, dawno tutaj nie byłam. Jak wrócimy to mam nadzieję, że skończą palić. - dziewczyny wstały i odeszły. Chłopak podał mi papierosa i zapalniczkę.
- Widzę, że masz dobry kontakt z Monicą. - powiedziałem zaciągając się i patrząc oddalające się dziewczyny.
- No, jak na razie. - uśmiechnął się. - Wszystko zawdzięczam Tobie, dzięki. - poklepał mnie po ramieniu.
- A ja wszystko nauczycielowi z literatury, gdyby nie on.. - szepnąłem.
- Kupie mu kwiatki.
Zacząłem się śmiać, a on spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Facetowi kwiatki? - wybuchnąłem śmiechem. - Prędzej fajki albo coś do picia. To nie kobieta.
- A no.. - zastanowił się chwilę. - jestem głupi, sorry. - powiedział.
- Nie zaprzeczę. - zgasiłem papierosa i oparłem się wygodnie o oparcie krzesła. Niska kelnerka po chwili przyniosła 4 cole i odeszła, a ja patrzyłem bezmyślnie na stół i myślałem o dzisiejszej imprezie.
Co się na niej wydarzy? W sumie może wszystko, ale co? Jedno czego bym nie chciał to nie spić się. Muszę się powstrzymywać z dwóch powodów : pierwszy to obietnica samemu sobie o poprawie, a druga to z powodu Tiny. Nie chciałbym pierwszej imprezy z nią spędzić leżąc na piasku mówiąc do samego siebie.
- Ej, pilnuj się dzisiaj. - powiedziałem do Enza. - Wiesz, na imprezie.
- A, no no. - przytaknął od razu. - Nie chcę się upalić ani nic w tym rodzaju.
- Ja tak samo.
- Twoja przysięga, tak? O nią chodzi? Dam głowę, że jej nie dotrzymasz. Ty bez używek? - zaczął się śmiać.
- Dzięki za wiarę, nie ma co, mogę na Ciebie liczyć.
- O stary, wierzę w Ciebie, ale wiesz.. Znam Cię bardzo dobrze i wiem, że Ci się nie uda.
- Wiesz, że to się wyklucza? Twoja wiara i niewiara w jednym.
- Cicho. - jęknął i napił się coli. Nastała cisza, więc on pewnie zaczął myśleć o imprezie. Ciekawe jak będzie bawił się z Monicą.. Znając go to zrobi pierwszy krok i szybko będą ze sobą. Ja tak nie postąpię. Nigdy nie byłem tak odważny w stosunku do dziewczyn jak on. Powinienem wziąć u niego parę lekcji o dziewczynach, ale on też powinien się nauczyć paru rzeczy ode mnie, niekiedy nie potrafi się powstrzymać przed powiedzeniem, albo zrobieniem czegoś głupiego, czego później żałuje. Oboje powinniśmy się nauczyć paru rzeczy od siebie nawzajem. 
- Skończyliście palić? - moje rozmyślania przerwał głos Monici. Dziewczyny usiadły na swoich miejscach i spojrzały na nas wyczekująco.
- Tak, jakoś szybko wam to poszło. - odezwał się pierwszy Enzo.
- Nie było niczego ciekawego.
- Nie wierzę, dziewczyną nie spodobało się żadne ubranie? - zapytałem zdziwiony.
- Naprawdę nie ma niczego ciekawego. - teraz odezwała się Tina. Dla mnie ona nie musiałaby się nawet ubierać, ale cóż. Nie powiem jej tego. Takie sprośne myśli tylko w mojej głowie. Dziewczyna spojrzała na mnie z uśmiechem jakby czytała mi w myślach. Dopóki kelnerka nie przyszła z naszym zamówieniem, była cisza. Każdy z osobna pogrążył się w swoich myślach. Wszyscy w czwórkę patrzyliśmy w jeden punkt, bez ruchu z poważnymi minami.Po przyjściu kelnerki wróciła dawna atmosfera i znów zaczęliśmy rozmawiać i się śmiać, mimo tego ja byłem już myślami na plaży. 

                                          ----------------------------------------------------



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz