Rozdział 14
Wszystko miało być idealne... no właśnie, miało. Rano zabrałem Tinę na śniadanie do pobliskiego baru, później cały dzień spędziliśmy w czwórkę na plaży, a na wieczór rozstaliśmy się z przyjaciółmi i w dwójkę poszliśmy na plażę, na której wcześniej przygotowałem romantyczną kolację. W końcu to nas 7 dzień związku. Wszystko było doskonale, perfekcyjne niemalże, dopóki.. no właśnie, dopóki.
Dopóki Tina nie dostała telefonu od zapłakanej Monici.
- Ale... ale jak to? - zająkała i rozszerzyła szeroko usta ze zdziwienia. - Co mu odwaliło?
Nie wiedziałem o co chodzi, więc siedziałem cicho i patrzyłem na dziewczynę marszcząc brwi. O co mogło chodzić? Czy Enzo coś zrobił? A może coś się stało w Bari?
- Co jest? - zapytałem od razu, kiedy Tina odłożyła telefon. Odłożyłem pizze na bok i spojrzałem na nią zaniepokojonym wzrokiem.
- Była bijatyka.. - zaczęła, a ja domyśliłem się, że jednak chodzi o mojego przyjaciela. - Enzo ją zaczął. Był pijany i ubzdurał coś sobie, że jakiś chłopak zagaduje do Monici i ona do niego.
- Kto to był?
- Jakiś facet, pytał gdzie jest rynek, bo jest turystą.
- I.. o Boże. - spuściłem i pokręciłem głową. - Gdzie oni teraz są?
- W parku, obok tej dyskoteki, w której byli. On leży na ławce nieprzytomny, bo zasnął, gdy po nim krzyczała, a ona.. jest cała roztrzęsiona. Nadał jej od najgorszych, wyzwał od niewiernych.
- Co za matoł, nie mogę.. Biedna Monica. - skrzywiłem się na samą myśl o tym jak musi ją to boleć. - Zajadę po nich, jedziesz ze mną? - wstałem i zacząłem sprzątać. Dziewczyna po chwili przyłączyła się do mnie.
- Też jadę.
Posprzątaliśmy szybko i podeszliśmy do skutera, którym przyjechaliśmy. Usiadłem na nim, Tina za mną. Odpaliłem silnik i najszybciej jak mogłem pojechałem w stronę parku, w którym mieli być. I faktycznie, po jakiś 10 minutach, gdy dojechaliśmy na miejsce zobaczyłem siedzącą na asfalcie Monicę. Twarz miała przykrytą dłońmi. Natomiast Enzo leżał na lewym boku na ławce. Spał w najlepsze. Kiedy zsiadłem z motoru od razu do niego podszedłem, a Tina do przyjaciółki. Zaczęła ją uspokajać, ale bezskutecznie, bo wciąż słyszałem głośny płacz dziewczyny. Zrobiło mi się przykro. Jak on mógł jej to zrobić? Rozzłościłem się na niego i klepnąłem go w plecy. Chłopak wymamrotał coś pod nosem i przewrócił się na drugi bok. Dopiero tera dostrzegłem, że ma rozcięty lewy łuk brwiowy i stłuczoną kość policzkową. Dobrze mu tak, skoro zachował się jak skończony dupek.
- Wstawaj matole. - uderzyłem go z otwartej dłoni w lewy policzek. Powinno go zaboleć i tak się stało. Jęknął głośno, chwycił się twarz i usiadł. Spojrzał na mnie wściekły, czuć było od niego alkohol.
- Czego chcesz ode mnie? - warknął. Wciąż był pijany.
- Wiesz co zrobiłeś?! - krzyknąłem podnosząc rękę. Najchętniej uderzyłbym go z całej siły w twarz. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, a wskazałem ręką na Monicę, która była już w ramionach Tiny.
- Nie słyszysz jej płaczu?
Wstał nie zwracając na mnie uwagi. Chwiejnym krokiem do niej podszedł.
- Kotek.. - położył dłoń na jej ramieniu. Dziewczyna podniosła głowę. Miała czerwone i zapuchnięte oczy, a makijaż całkowicie się jej rozmazał. - Niczego nie pamiętam.. Co się stało?
Monica zrzuciła jego rękę ze swojego ramienia.
- Nic dziwnego. - mruknąłem pod nosem.
Dziewczyna wstała, wierzchem dłoni wytarła mokre od łez policzki i spojrzała w oczy brunetowi.
- Enzo, nie dotykaj mnie. - chciała powiedzieć to stanowczo, ale głos jej się złamał.
- Zrobiłeś.. powiedziałeś już dzisiaj wystarczająco. Nie chcę Cię teraz widzieć ani słyszeć Twojego głosu. - powiedziała to patrząc prosto w jego oczy. Auć. Wiedziałem, że go to zabolało jak cholera, ale zasłużył. Nie wiem co on jej powiedział.. ale musiało być równie niemiłe i bolesne jak to co powiedziała ona. Nie cierpiałaby tak, gdyby ją tylko nazwał 'niewierna'. Enza zatkało, do jego oczu napłynęły łzy. Po minucie, może dwóch otworzył usta, chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałem. Jest pijany i nie wie co się stało, mógłby jeszcze pogorszyć sytuacje.
- Odwiozę Cię. - powiedziałem i pociągnąłem go za ramię. - Zaczekajcie tutaj, przyjadę po was. - spojrzałem na Tinę która przytaknęła bez słowa.
Oboje usiedliśmy na skuterze i odjechaliśmy w stronę domu.
- Co zrobiłem? Byłeś przy tym? Dlaczego boli mnie twarz? Biłem się? - rozległy się pytania, gdy tylko zaparkowałem skuter w garażu. Spojrzałem na niego, wciąż byłem zły, ale gdy zobaczyłem jego zmartwioną i zdezorientowaną minę, łzy w oczach i smutek, przeszło mi.
- Na prawdę niczego nie pamiętasz?
- Ostatnie co pamiętam to taniec z Monicą. - odparł. - Przesadziłem z procentami dzisiaj.. A Ty? Skąd się tam wziąłeś? Miałeś być Tiną.
- Monica do nas zadzwoniła i musieliśmy przyjechać.
- Ale.. co ja takiego zrobiłem?
- Pobiłeś się i nadałeś Monice. Nic więcej nie wiem.
- Ale.. Co.. Jak.. Boże.. - usiadł pod ścianą i spuścił głowę.
- Zostawi mnie.. Ona.. po prostu mnie zostawi, a ja zostanę sam.
- Przestań głupio gadać. - skarciłem go. - Nie zostaniesz sam, wykluczasz mnie jako przyjaciela? - zaśmiałem się, a on podniósł głowę i spojrzał na mnie.
- Wiesz o tym, że mnie zostawi.. Prawda?
- Mogę powiedzieć Ci moje zdanie? - kucnąłem na przeciwko niego. Kinął na mnie głową dając mi znak, żebym zaczął mówić.
- Ona Cię kocha jak cholera i Ty ją. Jedna kłótnia niczego nie zmieni, nie przekreśli waszej miłości. Teraz może i będzie zła, może nie będzie się odzywać, ale jej przejdzie, zobaczysz. Tylko.. tylko musisz coś zrobić ze sobą, nie możesz upijać się do nieprzytomności na każdej imprezie, bo nikt tego nie zniesie, nawet ja. - powiedziałem, a on się zaśmiał.
- Wiem.. spieprzyłem to. Muszę to naprawić, nie mogę jej stracić.
- I nie stracisz. - podałem mu rękę i pomogłem wstać. - Ale przemyśl to wszystko, okej? Wzoruj się na mnie i przypomnij sobie co ja straciłem kiedy przesadzałem z alkoholem. - szepnąłem spuszczając wzrok. Na samo wspomnienie o tym przechodziły mnie ciarki.
- Dobra, stary. Jadę po nie. - sięgnąłem po kluczyki od auta, które leżały na stoliku w garażu.
- Idź spać, wrócę szybko. - poklepałem go po ramieniu i wyszedłem z garażu. Przeszedłem przez bramkę, otworzyłem auto i usiadłem za kierownicą. Odpaliłem silnik i nie przestrzegając ograniczeń prędkości ruszyłem do parku. Byłem tam po paru minutach, podjechałem, one wsiadły.
- Zawieziesz nas do hotelu, który jest na rynku? - zapytała Tina. - Monica chce wszystko przemyśleć na spokojnie, a ja nie zostawię jej samej.
- Okej. - odparłem krótko i skręciłem w ulicę prowadzącą na rynek.
- Nie będziesz zły? - zapytała, a ja pokręciłem głową. Rozumiem ją, sam bym nie zostawił najlepszego przyjaciela w takiej sytuacji. Od tego są przyjaciele, żeby wspierać się nawzajem.
Skręciłem na rynek i zaparkowałem na parkingu niedaleko hotelu. Wysiadłem z auta tak jak dziewczyny. Oparłem się o drzwi i założyłem ręce na klatce piersiowej.
- Idę zobaczyć czy jest wolny pokój. - poinformowała Monica i ruszyła w stronę hotelu. Patrzyłem jak jej sylwetka oddala się coraz to bardziej ode mnie.
- Na pewno nie jesteś zły? - zapytała dziewczyna podchodząc do mnie. Stanęła naprzeciwko mnie, a ja położyłem dłonie na jej biodrach.
- Nie, tak właściwie to jestem za tym. Rozumiem Cię, zrobiłbym to samo. - uśmiechnąłem się i założyłem jej kosmyk włosów za ucho.
- To czemu jesteś jakiś niemrawy? - zmarszczyła brwi kładąc dłoń na moim policzku.
- Przez Enza, przypomniały mi się pewne zdarzenia.
- Z tamtych złych czasów?
- Ta.. - przytaknąłem i spuściłem wzrok.
- Może Ty mnie bardziej potrzebujesz, co?
- Nie, coś Ty. Zostań przy Monice, jest cała roztrzęsiona. Dam sobie radę. - chwyciłem ją za dłoń, którą miała na moim policzku. Przyciągnąłem ją do ust i pocałowałem. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. Nachyliła się w moją stronę i musnęła moje usta swoimi.
- A co konkretnie Ci się przypomniało? - zapytała, a ja pokręciłem głową.
- nie mam siły teraz o tym gadać. - szepnąłem spoglądając na nią. Była zmartwiona.
- Nie martw się, kiedyś odkryjesz całą moją przeszłość. - zaśmiałem się, a ona oparła głowę o moją klatkę piersiową.
- Nie tak powinno wyglądać nasze 7 dni. - wymamrotałem. - Nie powinienem być smutny, nie gdy mam przy sobie taką ślicznotkę.
- Nie mam Ci tego za złe. - wyprostowała się i objęła mnie w pasie.
- Kocham Cię Cosimo i.. ten dzień, oprócz wieczoru był idealny, dziękuję. - pocałowała mnie namiętnie w usta.
- Ja Ciebie też kocham. - uśmiechnąłem się i spojrzałem na hotel. Monica szła już w naszą stronę.
- Mamy pokój. - zakomunikowała.
- Zadzwonię rano. - powiedziała Tina robiąc krok w tył. Musiałem wypuścić ją z objęć.
- Miłej nocki, dziewczyny, trzymaj się. - spojrzałem na Monicę, którą mocno przytuliłem. Pogładziłem ją po plecach, aby dodać jej otuchy.
- Dziękuję Ci za wszystko i przepraszam, że zepsułam wam wieczór.
- Nie musisz przepraszać, jesteś moją najlepszą przyjaciółką i to mój obowiązek być przy Tobie. - Tina objęła ją ramieniem.
- A Ty? Nie jesteś zły? - dziewczyna spojrzała na mnie.
- Tak samo jesteś moją przyjaciółką, nie ma w ogóle o czym mówić. - uśmiechnąłem się i wsiadłem do auta.
- Zadzwońcie jeżeli będziecie czegoś potrzebować. - zapaliłem silnik i odjechałem. Skierowałem się w stronę sklepu, zaparkowałem przed całodobowym i zgasiłem silnik. Co ja właściwie chce kupić?
Usłyszałem nagle dzwonek telefonu, odebrałem.
- Cosimo? - usłyszałem głos Tiny.
- Coś się stało?
- Zapomniałam Ci powiedzieć, żebyś nie pił, nie dzisiaj. Dobrze?
- No okej. - odparłem i zapaliłem silnik. Skoro nie będę pić to nie mam po co iść do sklepu.
- Nie rób głupot, gdy Ci źle. - szepnęła, a ja przytaknąłem. Oczywiście ona tego nie zobaczyła, ale nie przejąłem się tym.
- Zadzwonię rano. - powiedziała i rozłączyła się, a ja ponownie wjechałem na drogę.
Wspomnienia zaczęły powracać. Pojedyncze obrazy widziałem w głowie. Płacz Andrei, wypadek Stefano.. Mimowolnie zacząłem przyspieszać. Ból zaczął rosnąć, nie fizyczny, ale psychiczny. Czułem, jakbym miał przeżywać to ponownie. Zmieniłem bieg i dodałem gazu nie zwracając uwagi na znaki ostrzegawcze. Cały czas miałem przed oczami zmasakrowany motor i zakrwawioną ulicę. Łzy napłynęły do moich oczu. Przypomniał mi się widok przyjaciela.
Potrząsnąłem głową jakbym chciał, aby to wspomnienie wyszło z mojej głowy, ale to nic nie dało.
- To przez Ciebie. - usłyszałem w głowie głos Andrei. - To Twoja wina..
Płacz, krzyk..
Piekące łzy zaczęły spływać po moich policzkach, a ja wciąż przyspieszałem.
Dopiero głośne trąbienie pomogło mi powrócić do teraźniejszości.
Zobaczyłem, że z naprzeciwka jedzie na mnie auto. Przy tym wszystkim zjechałem na sąsiedni pas. Szybko wróciłem na swój i zahamowałem ostro. Co ja robię? Mogłem właśnie zginąć! I rozbić auto Monici. Muszę się ogarnąć. To przeszłość i już tego nie zmienię.
* * *
Obudziłem mnie trzask drzwi. Zerwałem się z fotela jak poparzony. Musiałem zasnąć w pokoju gościnnym, gdy wróciłem do domu. Rozejrzałem się i zobaczyłem przy lodówce przyjaciela.
- Sorry, że Cię obudziłem. - powiedział wyciągając butelkę wody. Odkręcił ją i wypił pół butelki. Ja natomiast usiadłem ponownie na fotelu i sięgnąłem po butelkę coli, która stała na stoliku obok. Kiedy piłem dostrzegłem, że Enzo na mnie patrzy. Odłożyłem butelkę i spojrzałem na niego pytającym wzrokiem. Dopiero dzisiaj było widać, że wczoraj musiał mocno oberwać, bo cały jego policzek był fioletowy.
- Gdzie.. gdzie jest Monica? - zapytał po chwili pół szeptem. Był zmartwiony.
- W hotelu z Tiną. - odpowiedziałem i oparłem głowę o wezgłowie.
- Pokłóciłeś się z nią?
- Ja? Niby o co? - prychnąłem. - Nie chciała jej zostawić co wcale mnie nie dziwi.
- Co ja mam zrobić, Cosimo? - usiadł zrezygnowany na sąsiednim fotelu. - Nie mogę jej stracić.
- Powiedziałeś mi to wczoraj chyba z 20ścia razy. -podrapałem się po czole. - Ja na Twoim miejscu zapieprzałbym do najlepszej kwiaciarni w mieście, kazałbym zrobić najpiękniejszy bukiet na świecie nie zwracając uwagi na cenę i poszedłbym do niej.
- A co, jak nie będzie chciała mnie widzieć?
- Jak? - wybuchnąłem śmiechem. - Stary, ona na bank nie chce Cię widzieć. I oto Twoje zadanie. Zadaj sobie trud, pokombinuj, powalcz. - poklepałem go po ramieniu.
- Jestem dobrym wojownikiem.
- O tak, można to stwierdzić po wczorajszym wieczorze. - powiedziałem sarkastycznie, a on spojrzał na mnie karcącym spojrzeniem.
- Nie o to mi chodziło. - jęknął. - Potrafię zawalczyć o kogoś kogo kocham.
- Wierzę w to. - uśmiechnąłem się.
- I w ogóle.. Dzięki Ci za to, że wczoraj zawiozłeś ją do bezpiecznego miejsca.
- Nie dziękuj, na moim miejscu zrobiłbyś to samo z Tiną.
- Ona mnie już pewnie znienawidziła.
- Tina? Raczej wątpię. Wie, że każdy robi głupie rzeczy jak jest pijany. - powiedziałem. Ona chyba wie to najlepiej przez swojego ojca, ale o tym chyba nikt oprócz mnie i Monici nie wie. A skoro mowa o Tinie, spojrzałem na telefon. Mówiła, że zadzwoni, gdy się obudzi. I tak zrobiła. Miałem wyciszony telefon przez co nie usłyszałem jak do mnie dzwoniła, aż 6 razy. Napisała także sms'a.
'Czemu nie odbierasz? Martwię się.. Zadzwoń jak najszybciej.'
Wykręciłem od razu jej numer. Odebrała po dwóch sygnałach.
- Cosimo?
- Tina? - zaśmiałem się. Po chwili usłyszałem i jej śmiech.
- Czemu nie odbierałeś? Dzwoniłam tyle razu.
- Spałem, a miałem wyciszony telefon.
- Zapytaj jak Monica. - szepnął mi do ucha Enzo. Przytaknąłem.
- I jak tam? Jak Monica się trzyma? - odchyliłem lekko telefon, żeby i Enzo mógł usłyszeć jej odpowiedź.
- Na pewno lepiej niż wieczorem. W prawdzie nie mogła spać przez pół nocy, ale teraz jest lepiej. Przemyślała wszystko.
- I? Co postanowiła?
- Cosimo, ona go kocha. Ten dupek ma cholerne szczęście i powinien zapieprzać do najlepszej kwiaciarni w mieście każdego pieprzonego dnia dla niej, po kwiaty. Mam nadzieję, że dzisiaj ma bardzo dużego kaca. - powiedziała, a ja się zaśmiałem.
- Zabawne, powiedziałem mu to samo. - szepnąłem. Wiedziałem, że właśnie teraz się uśmiechnęła.
- Czyli jak rozumiem, będą gadać?
- Tak. A Ty? Gadałeś z nim? - spojrzałem na niego, a on uśmiechnął się szeroko. Odzyskał szanse.
- Tak. kompletnie niczego nie pamięta, ale i tak żałuje. Dupek ma szczęście.
- Jestem tego samego zdania. - odparła. Wstałem z fotela i podszedłem do okna.
- A Ty jak się masz? Jak spałaś? - zapytałem widząc kątem oka, że Enzo opuszcza pokój.
- Niezbyt dobrze. - szepnęła wzdychając głośno. - A Tobie?
Nie odpowiedziałem. Jak mi się spało? Masakrycznie. Całą noc miałem koszmary. Śniły mi się wypadki wszystkich ludzi, na których mi zależy.
- Cosimo?
- Zajebiście. - odpowiedziałem po dłuższej chwili.
- Nie kłam. Słyszę po Twoim głosie, że coś nie gra. Tęsknisz już?
- Jedyne czego teraz chcę to Cię przytulić. - jęknąłem. - Mogę po Ciebie przyjechać?
- Jasne, tylko weź auto. - rozłączyła się, a ja szybko się przebrałem. Ubrałem szare spodenki po kolana i czarną bokserkę. Wziąłem kluczyki do auta, ubrałem conversy i dotknąłem klamki do drzwi.
- Jadę po dziewczyny, będę za chwilę. - zawołałem wgłąb mieszkania, do Enza. Otworzyłem drzwi, prze którymi zobaczyłem.. Tinę.
- Co Ty tu..
- Nie mów nic, tylko się przytul. - uśmiechnęła się i wyciągnęła ręce w moją stronę. Przytuliłem się do niej i poczułem się o wiele lepiej. Uspokoiłem się, a wspomnienia nagle ulotniły się z mojej głowy.
- Lepiej Ci? - zapytała szeptem. Oderwałem się od niej na tyle, że mogłem spojrzeć w jej piękne oczy.
- Nawet nie wiesz o ile jest mi lepiej. - powiedziałem i pocałowałem ją w usta.
- Gdzie Monica? - zapytałem obejmując ją w talii.
- Zaraz przyjdzie. - uśmiechnęła się, ale szybko spoważniała. - Muszę i o czymś powiedzieć. - szepnęła, a ja wypuściłem ją z objęć i zrobiłem kilka kroków w stronę bramki. Stał przy niej chłopak, którego nie miałem ochoty już oglądać.
- Paul. - syknąłem. - Czego to chcesz? Tym razem stłuczone żebro mnie nie powstrzyma. - zacisnąłem pięści. Chłopak natomiast ściągnął okulary przez co zobaczyłem podbite oko. Czyżby pamiątka po Enzo?
Spojrzał na mnie, bez tego fałszywego uśmieszku.
- Chciałem przeprosić.
Prychnąłem.
Nagle zza jego pleców wyszła Monica. Zmarszczyłem brwi i spojrzałem jej w oczy.
- Byłaś z nim?
- Z nim? - wskazała na Paula i się zaśmiała. - To Twoja dziewczyna się z nim wozi, nie ja. Ja nigdy nie wsiadłabym do jego auta. - ominęła mnie i weszła do domu. Jak to.. Tina.. Tina z nim? O co tutaj chodzi?
Spojrzałem na dziewczynę, która patrzyła nie na mnie, ale na Paula. Kiedy zorientowała się, że na nią patrzę, spojrzała na mnie, ale nie miała chyba odwagi spojrzeć w moje oczy, bo jej wzrok powędrował na mój naszyjnik.
- Tina, o co tutaj do cholery chodzi?! - prawie podniosłem głos.
- Spotkałam go pod hotelem..
- A Ty co tam robiłeś?! - krzyknąłem do niego, a on wzruszył ramionami.
- Przeprosił mnie za tamtą sytuacje, ale stwierdziłam, że musi przeprosić was.
- Serio? Obraził Twoją przyjaciółkę, a mi tak przywalił w żebro, że zemdlałem i Ty po głupim 'przepraszam' mu wybaczasz? I co jeszcze?
- Cosimo, to nie tak.. - odezwał się chłopak.
- To jak? Z resztą... wiecie co? Nie chce mi się was słuchać. - machnąłem ręką. Ostatni raz spojrzałem smutno na Tinę i wyszedłem. Minąłem Paula, nawet nie obdarzyłem go spojrzeniem.
- Cosimo, nie wygłupiaj się! Gdzie Ty idziesz?! - krzyknęła za mną Tina, ale ja nie odpowiedziałem. Szczerze? Nie mam zielonego pojęcia gdzie pójdę, ale jedno wiem na sto procent. Nie chcę być tutaj.
*Oczami Tiny*
Minęło kilka dobrych godzin, a chłopak wciąż nie wrócił. Enzo zapewnił mnie, że nic mu się nie stanie i kiedy jest zły, to zawsze musi pomyśleć w samotności, ale minęło już tyle godzin, a na dworze jest już coraz ciemniej. Jest po 20, a on wciąż nie dał znaku życia. Jego telefon jest wyłączony, co okropnie mnie denerwuje. Jak on mógł tak sobie po prostu pójść? Mógłby chociaż napisać głupiego sms'a, typu 'wszystko ok'.
Przecież on nawet nie zna dobrze tego miasta, mógł się zgubić. A co jeżeli.. jeżeli pije? Albo leży gdzieś pijany?
Nie, nie dopuszczam nawet takiej możliwości. Przecież obiecał mi, że nie będzie pić, a jak już coś to z umiarem.
Szkoda, że ten dzień tak głupio się zaczął. Ale, gdyby chociaż wysłuchał Paula, dowiedziałby się, że chłopak był wtedy całkowicie naćpany i prawie niczego nie pamięta.. ale o czym ja myślę?! Przecież on skrzywdził chłopaka moich marzeń i najlepszą przyjaciółkę. Dlaczego ja w ogóle pozwoliłam mu się podwieźć?
Mogłam zareagować jak Monica. Kiedy tylko usłyszała, że Paul nas podwiezie, postukała się w czoło i powiedziała, że woli się przejść. Dlaczego ja mu uwierzyłam? Może dlatego, że znam go od kilku lat.. ale każdy się zmienia.
- Jesteś łatwowierna i tyle. - powiedziała mi dzisiaj dobitnie Monica po wyjściu Cosima. Kiedy tylko chłopak zniknął za rogiem z domu wyszedł Enzo i ponownie zrobił porządek z Paulem.
Jaka ja jestem głupia, że mu uwierzyłam. Pewnie to wszystko co mi powiedział w aucie, gdy mnie wiózł, to, że mu zależy, że jestem jego najlepszą przyjaciółką to pewnie brednie. W końcu, gdyby nie ja, to chłopak ani razu by się do mnie nie odezwał. Pewnie chciał zrobić na złość Cosimowi, a ja mu na to pozwoliłam.
- Nie mogę patrzeć na to jak się zamartwiasz. - moje rozmyślania przerwał Enzo. Zastopował film, który puścił jakieś 30 minut temu. Nie poświęciłam mu ani sekundy, cały czas myślałam o dzisiejszym wydarzeniu.
- Idź go poszukać. - powiedziała Monica patrząc na swojego chłopaka.
- Poszedłbym..
- To co stoi Ci na przeszkodzie? - zapytała przyjaciółka, a on spojrzał na mnie.
- Znam go od dziecka, doskonale wiem, gdzie przebywa w takich chwilach i wiem, że nie chce, żebym ja go znalazł. Tylko Ty. - wskazał na mnie palcem. - I spokojnie. Daję sobie głowę uciąć, że nie będzie pijany.
Wyciągnął z kieszeni klucze od auta i mi je rzucił.
- Gdzie jest?
- Mnie nie pytaj. - zaśmiał się. - Pokazałaś mu ostatnio jakieś swoje miejsce? Do którego lubisz chodzić?
Chwilę pomyślałam i przypomniało mi się. Kilka dni temu pojechaliśmy wieczorem na plażę, na którą chodziłam zawsze, gdy było mi źle. Kiwnęłam głową.
- Czy to plaża? Dach? Opuszczony budynek?
- Plaża. - odparłam, a on pokiwał zadowolony głową.
- Zapewne pokazał Ci miejsce, w którym zawsze myśli.
Kiwnęłam głową.
- Zabrał Cię do naszego miejsca na plaży, prawda?
- Tak, ale Ty chyba miałeś o tym nie wiedzieć.
- Spoko, zabrałem tak Monice. - uśmiechnął się. - Gdy jest zdenerwowany jedyne co go uspokaja to paczka fajek i szum fal. Może siedzieć godzinami na plaży, nie zauważa nawet tego ile tam siedzi. Czy to miejsce, w którym jest dużo ludzi?
- Nie.
- Więc jedź tam. Powodzenia. - uśmiechnął się, a ja wstałam.
- Ah, Tina! - zawołał za mną chłopak, a ja się wróciłam.
- Przytul go i pocałuj w miejsce za uchem, trochę poniżej, ale nie w szyję. - powiedział, a ja się zaśmiałam. Kiwnęłam głową i wyszłam z domu. Weszłam do auta, włączyłam radio i ruszyłam. Kiedy jechałam w radiu puścili piosenkę 'All of me'. Uśmiechnęłam się szeroko przypominając sobie jak Cosimo siedział z gitarą na scenie, zestresowany, ale kiedy zaczął grać i śpiewać nabrał pewności siebie. Patrzył mi wtedy w oczy, a ja wiedziałam, że to on jest tym jedynym. Mimo, że znam go tak krótko, mam wrażenie, jakbym znała go wieki. Wiem, że jest moim najlepszym przyjacielem i chłopakiem w jednym. Powiedziałam raz o tym Monice, jeszcze przed naszym wyjazdem.
- To prawdziwa miłości. - odpowiedziała malując usta. - Taka nie zdarza się często, więc nie pozwól mu odejść. Wiem, że on Tobie nie pozwoli. - uśmiechnęła się szeroko.
Co do jednego mam pewność - nie skończę w takim związku w jakim jest moja matka.
Skręciłam na drogę, która bezpośrednio prowadzi na to miejsce, na którym byłam z Cosimem. Zaparkowałam i wysiadłam. Na całą ulicę była tylko jedna lampa, która prawdopodobnie miała popsutą żarówkę, która strasznie słabo świeciła. Rozejrzałam się po plaży i faktycznie. Dostrzegłam siedzącego na piasku chłopaka, to Cosimo. Rozpoznam go nawet w takim świetle. Zdjęłam klapki i zaczęłam biec w jego stronę.
- Cosimo? - zawołałam. Chłopak, gdy tylko mnie usłyszał wstał. Wpadłam prosto w jego objęcia, poczułem na twarzy łzy, ale nie były one moje.
- Ty płaczesz? - zapytałam pół szeptem, a on kiwnął głową wciąż nie wypuszczając mnie z objęć. Wplotłam dłonie w jego gęste, czarne włosy.
- Co się z Tobą dzieje od wczoraj, kochanie.. - westchnęłam, a on ścisnął skrawek mojej koszulki.
- Wszystko wróciło, każde wspomnienie.. - powiedział wciąż płacząc.
- Jakie wspomnienia? Te o którym mówiłeś wczoraj?
- Wczoraj.. Wczoraj przypomniało mi się tylko jedno wydarzenie, dzisiaj wszystko. Mój tata włącznie.
- Ej, ej.. spójrz na mnie. - wzięłam jego twarz w dłonie. Nigdy nie widziałam go tak smutnego i zrozpaczonego. - Nie możesz cały czas myśleć o przeszłości, tylko o przyszłości. Masz wspaniałych przyjaciół i nie najgorszą dziewczynę.. - wzruszyłam lekko ramionami. - Nie możesz się zasmucać, tylko żyć! Imprezować, kochać, pić! Jesteś młody, musisz mieć potem jakieś wspomnienia, żebyś mógł opowiadać coś naszym dzieciom.
- Syna na pewno nie nazwę Paul. - wymamrotał, a ja zaczęłam się śmiać.
- Przepraszam za dzisiaj, to było głupie i.. jestem zbyt naiwna.
- A ja zbyt nerwowy. Mogłem po prostu go wywalić, a z Tobą porozmawiać.
- Nie chcę, żebyś wdawał się w bójki, dobrze o tym wiesz.. jeszcze to Twoje żebro.. Boli?
- A tam, każdy facet się bije.
- Ale Ty jesteś teraz za bardzo poszkodowany na bójki. - zrobiłam złą minę, przez którą on zawsze się śmieje. I tym razem to podziałało, chłopak wybuchnął śmiechem.
- Dobrze już dobrze. - usiadł i pociągnął mnie za sobą na dół. Wylądowałam na zimnym piasku, usiadłam na przeciwko chłopaka. Wyprostowałam nogi, a on mnie za nie przyciągnął do siebie, tak, że go nimi objęłam. Chłopak założył mi włosy za ucho, gdy tylko dotknął mojej szyi swoimi dłońmi, przeszły mnie dreszcze. A on się dziwi, że nie lubię, gdy mnie po niej całuje przy kimś, jak sam dotyk tak na mnie działa.
- Cosimo..? - szepnęłam, a on mruknął. Przełknęłam ślinę zbierając się na odwagę. - Co Ci się wczoraj przypomniało?
Jego ręka nieruchomo zawisła w powietrzu.
- Jeżeli nie chcesz, nie mów.. - szepnęłam opierają głowę o jego policzek. Delikatnie przejechała dłonią po jego twarzy, później po szyi.
- Chciałem zebrać się na odwagę, żeby Ci to opowiedzieć.. ale zaczynam myśleć, że wolisz mnie podniecić, niż wysłuchać. - powiedział całkiem poważnym tonem, takim jakby na czymś się intensywnie skupiał. Wybuchnęłam śmiechem.
- Ja.. ja tylko chciałam..
- A nie lubisz, jak ja Cię całuję po szyi.. - pokręcił głową.
- Przy ludziach! - zawołałam. - Dziwisz się?
Nachylił się i złożył pocałunek na mojej szyi, jakby mu tego brakowało. Automatycznie odchyliłam głowę do tyłu, a gorące fale rozpłynęły się po moim ciele.
- Chciałam Cię właśnie wysłuchać.. - szepnęłam. - Ale zaczynam myśleć, że chcesz mnie podniecić niż mi to opowiedzieć. - powiedziałam to samo co on zmieniając tylko dwa słowa. Tym razem to on zaczął się śmiać.
- Ładną masz malinkę. - uśmiechnął się zadowolony. Kompletnie o niej zapomniałam! Zaśmiałam się po czym spojrzałam na niego już opanowana.
- Więc?
- Więc muszę Ci to powiedzieć.. - spuścił lekko głowę.
- Nie naciskam.
- I tak.. wolę nie trzymać tego w sobie.
- Jeszcze pobijesz kolejnego mojego kolegę.. - szepnęłam, a on się zaśmiał.
- Więc.. Po tym wypadku.. jak zacząłem pić.. byłem w związku z Andreą i przyjaźniłem się z jej bratem, Stefano. - zaczął, mówił wolno, ostrożnie dobierał słowa. - Pewnej nocy mniej wypiłem na imprezie. Byłem po rozmowie z Jen i dzwoniła co chwilę, żeby sprawdzić w jakim stanie jestem, a Stefan.. On był kompletnie zalany, do tego pozwoliłem, żeby wziął jakieś tabletki od takiego kumpla.. Andrea miała złe przeczucia do całej tej imprezy od początku, ale kiedy zobaczyła jak poznaję chłopaka z tym dilerem i pozwalam mu na to.. Wkurzyła się, bardzo. On.. jest młodszy od nas o rok i zawsze powtarzała, że na imprezie mam się nim opiekować, a nie dawać więcej..
Gospodarz miał sportowe auto, Stefan uparł się, że chce się przejechać.. Wsiadł do auta całkowicie zalany i naćpany, a ja.. a ja mu na to pozwoliłem. - otarł łzę, ale nie przestał mówić. - Kiedy odjechał, podbiegła do mnie Andrea. Nie zdążyła powiedzieć ani jednego słowa, bo usłyszeliśmy głośny huk. Na skrzyżowaniu kilka metrów od domu Stefan zjechał z drogi i wjechał do jakiegoś auta, które przejeżdżało. Przeżyli wszyscy, ale Andrea mnie znienawidziła. Chłopak wylądował w szpitalu, połamany. Andrea wpadła w szał, gdy zobaczyła jak wynoszą go na noszach. Zaczęła płakać, bić mnie i krzyczeć 'To wszystko Twoja wina'. - oparł głowę o mój obojczyk. Poczułem jego łzy na swojej skórze. Przeczesałam jego włosy palcami i pocałowałam czule w czoło.
- Skoro żyje, to nie rozumiem.. Czemu się tak zadręczasz? Ty mu nie kazałeś pić czy ćpać.
- Ale miałem się nim opiekować.. obiecałem jej.
- Nie sądzisz, że ona powinna mieć wyrzuty? Ona jest jego siostrą, nie Ty bratem. Nie masz takiego obowiązku..
- No niby tak, ale.. obiecałem jej. Nie lubię łamać obietnic.
- Ale powiedz mi coś.. Zmuszałeś go?
- Nie, wręcz przeciwnie. Ostrzegałem, że może się to źle skończyć..
- To o co chodzi? Chłopak przeżył, ma nauczkę do końca życia, że nie można tyle pić i ćpać, więc.. nie rozumiem dlaczego się zadręczasz. - powiedziałam szczerze. Rozumiem, gdyby chłopakowi się coś stało, zmarłby w wypadku, to okej, ale skoro żyje i nic mu już nie zagraża?
Przetarłam kciukiem jego policzek.
- Nie zadręczaj się czymś takim, naprawdę. - musnęłam go ustami po policzku. - Myślę, że ten chłopak na Ciebie nie klnie, tylko dobrze wspomina.. a co do dziewczyny.. jej to już w ogóle nie rozumiem. Obarczała Cię opieką nad swoim bratem co należało do jej obowiązku.
- Ja teraz tak myślę.. nie wiem dlaczego z nią byłem.
- Nie kochałeś jej?
- Sam nie wiem.. Znałem ją długo, przed związkiem przyjaźniliśmy się, ale kiedy zaczął się nasz romans.. nigdy nie darzyłem ją nie wiadomo jakim uczuciem. Potrafiłbym dla niej zrobić wiele, ale nie wszystko. Myślę, że to było zwykłe zauroczenie, a ona sama w sobie była specyficzna.
- To znaczy? - przejechałam dłonią po jego umięśnionym ramieniu. Uśmiechnął się.
- Była wredna, nie potrafiła przyznać się do błędu.
- Takie najgorsze. - zaśmiałam się. - Jak chodziłam do szkoły w poprzednim mieście, w którym mieszkałam, to też była taka jedna.
- Czy Ty przypadkiem nie byłaś wtedy w podstawówce? - zapytał się, a ja przytaknęłam.
- Zawsze chwaliła się lalkami mówiąc, że są z najnowszej produkcji, a ja zawsze wiedziałam, że kłamie, bo mój tata dbał o to, żebym miała te nowe lalki. Ona nigdy nie przyznała się do kłamstw. - skrzywiłam się, a on się zaśmiał. Może z jego perspektywy było to śmieszne, ale w dzieciństwie to były moje trudne sprawy. Nie rozumiałam dlaczego ludzie kłamią i chwalą się wszystkim co dostają.
- Biedna Tina. - założył kosmyk moich włosów za ucho. Robił to strasznie często, lubiłam to. Automatycznie uśmiechnęłam się, a on pocałował mnie w kącik ust.
- Mogę zadać Ci pytanie?
Odpowiedział mruknięciem.
- Jest osoba, dla której mógłbyś zrobić wszystko? Przed chwilą wspomniałeś, że dla tej całej Andrei nie potrafił być zrobić wszystkiego.
- Bo to prawda. - wzruszył ramionami. - Są tylko 3 osoby na świecie, dla których wskoczyłbym w ogień. To osoby, na których zależy mi najbardziej w życiu, naprawdę. Najwspanialsze istoty na świecie.
- Kto to taki?
- Moja mama. Wspaniała kobieta. Poznałaś ją z resztą.. Wiem, że ona oddałaby za mnie życie co oczywiste nie jest potrzebne. - uśmiechnął się i spojrzał na morze. Oparł się rękoma na piasku. Nie był już taki zestresowany jak kilkadziesiąt minut temu, gdy tu przyszłam.
- Drugą osobą jest Enzo. W ciągu tych 17 lat, podczas których się znamy zrobił dla mnie tyle rzeczy.. a ja do niego. Mogę spokojnie zaliczyć go jako członka rodziny. To on zbierał mnie z drogi, gdy miałem wypadek na motorze, wszyscy inni uciekli ze strachu.
Przerwał i spojrzał na mnie. Przymrużyłam czy i patrzyłam na niego z ciekawością. On natomiast uśmiechnął się, przybliżył do mnie i pocałował w usta.
- A wiesz kto jest trzecią osobą? - uśmiechnął się szeroko, a ja wzruszyłam ramionami. Naprawdę nie mam pojęcia kto nią jest. Może ja, a może Jen.
- A trzecią osobą jest najwspanialsza i najpiękniejsza dziewczyna na świecie.. To nie kto inny jak Tina Amicucci. - szepnął mi do ucha, a ja uśmiechnęłam się szeroko. - Seryjnie, zrobiłbym dla Ciebie wszystko. Nawet bym zabił, wszystko, żebyś była tylko szczęśliwa.
- Więc.. - zarzuciłam mu ręce na szyję. - Po prostu bądź przy mnie. - powiedziałam patrząc mu w oczy. On kiwnął głową i przyłożył rękę do serca.
- Przysięgam, że zawsze będę, gdy tylko będziesz chciała.
Szepnął, a mi zrobiło się cieplej i lepiej. Cosimo to zdecydowanie najromantyczniejszy chłopak jakiego kiedykolwiek poznałam. Teraz myślę, że może dobrze, że tak się dzisiaj stało? Kto wie kiedy bym się dowiedziała tego wszystkiego. Przede wszystkim tego, że zrobiłby dla mnie wszystko. Byłam już zakochana raz czy dwa, ale nigdy nie czułam tego samego co czuję przy nim. Tego spokoju, gdy jestem przy nim, poczucia bezpieczeństwa.. czuję, że jestem kochana, co w mojej rodzinie nigdy nie było zbyt okazywane. Miłość była dla nich tylko dziwnym uczuciem. Tym kierowali się moi rodzice, po których najlepiej to widać. Ojciec pije i zapewne zdradza moją matkę, ale jako tacie, nie mogę niczego zarzucić. Zawsze chciał dla mnie i mojego rodzeństwa wszystkiego co najlepsze i chciał naszego bezpieczeństwa.
A matka.. wszystko byłoby okej, gdyby nie przejmowała się tak opinią wszystkich ludzi woku, gdyby nie oceniała ludzi po wyglądzie, ubiorze czy też po tym ile zarabiają. To nic innego tylko czysta głupota, bo z tego co wiem, moja mama nie wychowywała się w bogatej rodzinie. Nie miałam okazji poznać swoich dziadków, bo dziadek zmarł, gdy moja mama była nastolatką, a babcia zmarła 4 lata przed moimi narodzinami. Oboje nie należeli do bogatych ludzi, dziadek był wykładowcą na uczelni, a babcia krawcową.. Dlaczego pytam, skąd u mojej mamy taki punkt widzenia?
- O czym myślisz? - zapytał Cosimo całując mnie w szyję. Przymknęłam na chwilę oczy rozkoszując się to chwilą.
- O moich rodzicach.. - odparłam po dłuższej chwili.
- Akceptują nasz związek? - zapytał, a ja zdziwiłam się jego pytaniem.
- Tak, dlaczego?
- Nie każdy ojciec lubi chłopaka dziewczyny. - wyjaśnił, a ja wzruszyłam ramionami. - Mój tata raczej nie należy do tego typu ojców.
- Ah.. - mruknął. - Moja mama Cię uwielbia.
- Rozmawiałam z nia zaledwie kilka razy.
- I sądzi, że jesteś jedyną dziewczyną, przez którą się ustatkuję.
Zaśmiałam się głośno, po chwili i Cosimo zaczął się śmiać.
- Kocham słuchać Twojego śmiechu. - powiedziałam po dłuższej chwili. Oparłam głowę o jego czoło, patrzyliśmy sobie w oczy.
- A ja kocham patrzeć w Twoje piękne oczy.
- Bo widzisz w nich swoje odbicie.. - szepnęłam, a on ponownie się zaśmiał. Jak wspomniałam przed chwilą, naprawdę to kocham. Wiem, że jego śmiech zawsze jest szczery, nigdy go nie udaje.
- Niszczysz romantyczną chwilę.. - jęknął, a ja pocałowałam go w policzek.
- Kocham Cię całować.
- Kocham patrzeć na Twój uśmiech, który zawsze podnosi mnie na duchu. - szepnął prosto do mojego ucha.
Okej, dobra. W tym związku on należy do romantyków, okej.
- Kocham, gdy mówisz, że mnie kochasz.. Kocham, gdy śpiewasz, gdy mnie dotykasz.. kocham wszystko co jest w Tobie.
Łzy z niewiadomego powodu napłynęły do moich oczu. Chłopak, gdy tylko je zobaczył uśmiechnął się tak, jakby był zadowolony z siebie. Nachylił się i pocałował mnie namiętnie w usta. Muszę przyznać, że to pierwszy facet, przez którego płaczę, ale nie ze złości czy smutku.. ale ze szczęścia i miłości. To najwspanialsze uczucie na świecie, wiedzieć, że jest się kochanym przez osobę, którą się kocha i zrobiłoby się dla niej wszystko.
----------------------------------------------
Nam nadzieję, że rozdział się spodobał :)
A na koniec nasza piękna Tina
Wszystko miało być idealne... no właśnie, miało. Rano zabrałem Tinę na śniadanie do pobliskiego baru, później cały dzień spędziliśmy w czwórkę na plaży, a na wieczór rozstaliśmy się z przyjaciółmi i w dwójkę poszliśmy na plażę, na której wcześniej przygotowałem romantyczną kolację. W końcu to nas 7 dzień związku. Wszystko było doskonale, perfekcyjne niemalże, dopóki.. no właśnie, dopóki.
Dopóki Tina nie dostała telefonu od zapłakanej Monici.
- Ale... ale jak to? - zająkała i rozszerzyła szeroko usta ze zdziwienia. - Co mu odwaliło?
Nie wiedziałem o co chodzi, więc siedziałem cicho i patrzyłem na dziewczynę marszcząc brwi. O co mogło chodzić? Czy Enzo coś zrobił? A może coś się stało w Bari?
- Co jest? - zapytałem od razu, kiedy Tina odłożyła telefon. Odłożyłem pizze na bok i spojrzałem na nią zaniepokojonym wzrokiem.
- Była bijatyka.. - zaczęła, a ja domyśliłem się, że jednak chodzi o mojego przyjaciela. - Enzo ją zaczął. Był pijany i ubzdurał coś sobie, że jakiś chłopak zagaduje do Monici i ona do niego.
- Kto to był?
- Jakiś facet, pytał gdzie jest rynek, bo jest turystą.
- I.. o Boże. - spuściłem i pokręciłem głową. - Gdzie oni teraz są?
- W parku, obok tej dyskoteki, w której byli. On leży na ławce nieprzytomny, bo zasnął, gdy po nim krzyczała, a ona.. jest cała roztrzęsiona. Nadał jej od najgorszych, wyzwał od niewiernych.
- Co za matoł, nie mogę.. Biedna Monica. - skrzywiłem się na samą myśl o tym jak musi ją to boleć. - Zajadę po nich, jedziesz ze mną? - wstałem i zacząłem sprzątać. Dziewczyna po chwili przyłączyła się do mnie.
- Też jadę.
Posprzątaliśmy szybko i podeszliśmy do skutera, którym przyjechaliśmy. Usiadłem na nim, Tina za mną. Odpaliłem silnik i najszybciej jak mogłem pojechałem w stronę parku, w którym mieli być. I faktycznie, po jakiś 10 minutach, gdy dojechaliśmy na miejsce zobaczyłem siedzącą na asfalcie Monicę. Twarz miała przykrytą dłońmi. Natomiast Enzo leżał na lewym boku na ławce. Spał w najlepsze. Kiedy zsiadłem z motoru od razu do niego podszedłem, a Tina do przyjaciółki. Zaczęła ją uspokajać, ale bezskutecznie, bo wciąż słyszałem głośny płacz dziewczyny. Zrobiło mi się przykro. Jak on mógł jej to zrobić? Rozzłościłem się na niego i klepnąłem go w plecy. Chłopak wymamrotał coś pod nosem i przewrócił się na drugi bok. Dopiero tera dostrzegłem, że ma rozcięty lewy łuk brwiowy i stłuczoną kość policzkową. Dobrze mu tak, skoro zachował się jak skończony dupek.
- Wstawaj matole. - uderzyłem go z otwartej dłoni w lewy policzek. Powinno go zaboleć i tak się stało. Jęknął głośno, chwycił się twarz i usiadł. Spojrzał na mnie wściekły, czuć było od niego alkohol.
- Czego chcesz ode mnie? - warknął. Wciąż był pijany.
- Wiesz co zrobiłeś?! - krzyknąłem podnosząc rękę. Najchętniej uderzyłbym go z całej siły w twarz. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, a wskazałem ręką na Monicę, która była już w ramionach Tiny.
- Nie słyszysz jej płaczu?
Wstał nie zwracając na mnie uwagi. Chwiejnym krokiem do niej podszedł.
- Kotek.. - położył dłoń na jej ramieniu. Dziewczyna podniosła głowę. Miała czerwone i zapuchnięte oczy, a makijaż całkowicie się jej rozmazał. - Niczego nie pamiętam.. Co się stało?
Monica zrzuciła jego rękę ze swojego ramienia.
- Nic dziwnego. - mruknąłem pod nosem.
Dziewczyna wstała, wierzchem dłoni wytarła mokre od łez policzki i spojrzała w oczy brunetowi.
- Enzo, nie dotykaj mnie. - chciała powiedzieć to stanowczo, ale głos jej się złamał.
- Zrobiłeś.. powiedziałeś już dzisiaj wystarczająco. Nie chcę Cię teraz widzieć ani słyszeć Twojego głosu. - powiedziała to patrząc prosto w jego oczy. Auć. Wiedziałem, że go to zabolało jak cholera, ale zasłużył. Nie wiem co on jej powiedział.. ale musiało być równie niemiłe i bolesne jak to co powiedziała ona. Nie cierpiałaby tak, gdyby ją tylko nazwał 'niewierna'. Enza zatkało, do jego oczu napłynęły łzy. Po minucie, może dwóch otworzył usta, chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałem. Jest pijany i nie wie co się stało, mógłby jeszcze pogorszyć sytuacje.
- Odwiozę Cię. - powiedziałem i pociągnąłem go za ramię. - Zaczekajcie tutaj, przyjadę po was. - spojrzałem na Tinę która przytaknęła bez słowa.
Oboje usiedliśmy na skuterze i odjechaliśmy w stronę domu.
- Co zrobiłem? Byłeś przy tym? Dlaczego boli mnie twarz? Biłem się? - rozległy się pytania, gdy tylko zaparkowałem skuter w garażu. Spojrzałem na niego, wciąż byłem zły, ale gdy zobaczyłem jego zmartwioną i zdezorientowaną minę, łzy w oczach i smutek, przeszło mi.
- Na prawdę niczego nie pamiętasz?
- Ostatnie co pamiętam to taniec z Monicą. - odparł. - Przesadziłem z procentami dzisiaj.. A Ty? Skąd się tam wziąłeś? Miałeś być Tiną.
- Monica do nas zadzwoniła i musieliśmy przyjechać.
- Ale.. co ja takiego zrobiłem?
- Pobiłeś się i nadałeś Monice. Nic więcej nie wiem.
- Ale.. Co.. Jak.. Boże.. - usiadł pod ścianą i spuścił głowę.
- Zostawi mnie.. Ona.. po prostu mnie zostawi, a ja zostanę sam.
- Przestań głupio gadać. - skarciłem go. - Nie zostaniesz sam, wykluczasz mnie jako przyjaciela? - zaśmiałem się, a on podniósł głowę i spojrzał na mnie.
- Wiesz o tym, że mnie zostawi.. Prawda?
- Mogę powiedzieć Ci moje zdanie? - kucnąłem na przeciwko niego. Kinął na mnie głową dając mi znak, żebym zaczął mówić.
- Ona Cię kocha jak cholera i Ty ją. Jedna kłótnia niczego nie zmieni, nie przekreśli waszej miłości. Teraz może i będzie zła, może nie będzie się odzywać, ale jej przejdzie, zobaczysz. Tylko.. tylko musisz coś zrobić ze sobą, nie możesz upijać się do nieprzytomności na każdej imprezie, bo nikt tego nie zniesie, nawet ja. - powiedziałem, a on się zaśmiał.
- Wiem.. spieprzyłem to. Muszę to naprawić, nie mogę jej stracić.
- I nie stracisz. - podałem mu rękę i pomogłem wstać. - Ale przemyśl to wszystko, okej? Wzoruj się na mnie i przypomnij sobie co ja straciłem kiedy przesadzałem z alkoholem. - szepnąłem spuszczając wzrok. Na samo wspomnienie o tym przechodziły mnie ciarki.
- Dobra, stary. Jadę po nie. - sięgnąłem po kluczyki od auta, które leżały na stoliku w garażu.
- Idź spać, wrócę szybko. - poklepałem go po ramieniu i wyszedłem z garażu. Przeszedłem przez bramkę, otworzyłem auto i usiadłem za kierownicą. Odpaliłem silnik i nie przestrzegając ograniczeń prędkości ruszyłem do parku. Byłem tam po paru minutach, podjechałem, one wsiadły.
- Zawieziesz nas do hotelu, który jest na rynku? - zapytała Tina. - Monica chce wszystko przemyśleć na spokojnie, a ja nie zostawię jej samej.
- Okej. - odparłem krótko i skręciłem w ulicę prowadzącą na rynek.
- Nie będziesz zły? - zapytała, a ja pokręciłem głową. Rozumiem ją, sam bym nie zostawił najlepszego przyjaciela w takiej sytuacji. Od tego są przyjaciele, żeby wspierać się nawzajem.
Skręciłem na rynek i zaparkowałem na parkingu niedaleko hotelu. Wysiadłem z auta tak jak dziewczyny. Oparłem się o drzwi i założyłem ręce na klatce piersiowej.
- Idę zobaczyć czy jest wolny pokój. - poinformowała Monica i ruszyła w stronę hotelu. Patrzyłem jak jej sylwetka oddala się coraz to bardziej ode mnie.
- Na pewno nie jesteś zły? - zapytała dziewczyna podchodząc do mnie. Stanęła naprzeciwko mnie, a ja położyłem dłonie na jej biodrach.
- Nie, tak właściwie to jestem za tym. Rozumiem Cię, zrobiłbym to samo. - uśmiechnąłem się i założyłem jej kosmyk włosów za ucho.
- To czemu jesteś jakiś niemrawy? - zmarszczyła brwi kładąc dłoń na moim policzku.
- Przez Enza, przypomniały mi się pewne zdarzenia.
- Z tamtych złych czasów?
- Ta.. - przytaknąłem i spuściłem wzrok.
- Może Ty mnie bardziej potrzebujesz, co?
- Nie, coś Ty. Zostań przy Monice, jest cała roztrzęsiona. Dam sobie radę. - chwyciłem ją za dłoń, którą miała na moim policzku. Przyciągnąłem ją do ust i pocałowałem. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. Nachyliła się w moją stronę i musnęła moje usta swoimi.
- A co konkretnie Ci się przypomniało? - zapytała, a ja pokręciłem głową.
- nie mam siły teraz o tym gadać. - szepnąłem spoglądając na nią. Była zmartwiona.
- Nie martw się, kiedyś odkryjesz całą moją przeszłość. - zaśmiałem się, a ona oparła głowę o moją klatkę piersiową.
- Nie tak powinno wyglądać nasze 7 dni. - wymamrotałem. - Nie powinienem być smutny, nie gdy mam przy sobie taką ślicznotkę.
- Nie mam Ci tego za złe. - wyprostowała się i objęła mnie w pasie.
- Kocham Cię Cosimo i.. ten dzień, oprócz wieczoru był idealny, dziękuję. - pocałowała mnie namiętnie w usta.
- Ja Ciebie też kocham. - uśmiechnąłem się i spojrzałem na hotel. Monica szła już w naszą stronę.
- Mamy pokój. - zakomunikowała.
- Zadzwonię rano. - powiedziała Tina robiąc krok w tył. Musiałem wypuścić ją z objęć.
- Miłej nocki, dziewczyny, trzymaj się. - spojrzałem na Monicę, którą mocno przytuliłem. Pogładziłem ją po plecach, aby dodać jej otuchy.
- Dziękuję Ci za wszystko i przepraszam, że zepsułam wam wieczór.
- Nie musisz przepraszać, jesteś moją najlepszą przyjaciółką i to mój obowiązek być przy Tobie. - Tina objęła ją ramieniem.
- A Ty? Nie jesteś zły? - dziewczyna spojrzała na mnie.
- Tak samo jesteś moją przyjaciółką, nie ma w ogóle o czym mówić. - uśmiechnąłem się i wsiadłem do auta.
- Zadzwońcie jeżeli będziecie czegoś potrzebować. - zapaliłem silnik i odjechałem. Skierowałem się w stronę sklepu, zaparkowałem przed całodobowym i zgasiłem silnik. Co ja właściwie chce kupić?
Usłyszałem nagle dzwonek telefonu, odebrałem.
- Cosimo? - usłyszałem głos Tiny.
- Coś się stało?
- Zapomniałam Ci powiedzieć, żebyś nie pił, nie dzisiaj. Dobrze?
- No okej. - odparłem i zapaliłem silnik. Skoro nie będę pić to nie mam po co iść do sklepu.
- Nie rób głupot, gdy Ci źle. - szepnęła, a ja przytaknąłem. Oczywiście ona tego nie zobaczyła, ale nie przejąłem się tym.
- Zadzwonię rano. - powiedziała i rozłączyła się, a ja ponownie wjechałem na drogę.
Wspomnienia zaczęły powracać. Pojedyncze obrazy widziałem w głowie. Płacz Andrei, wypadek Stefano.. Mimowolnie zacząłem przyspieszać. Ból zaczął rosnąć, nie fizyczny, ale psychiczny. Czułem, jakbym miał przeżywać to ponownie. Zmieniłem bieg i dodałem gazu nie zwracając uwagi na znaki ostrzegawcze. Cały czas miałem przed oczami zmasakrowany motor i zakrwawioną ulicę. Łzy napłynęły do moich oczu. Przypomniał mi się widok przyjaciela.
Potrząsnąłem głową jakbym chciał, aby to wspomnienie wyszło z mojej głowy, ale to nic nie dało.
- To przez Ciebie. - usłyszałem w głowie głos Andrei. - To Twoja wina..
Płacz, krzyk..
Piekące łzy zaczęły spływać po moich policzkach, a ja wciąż przyspieszałem.
Dopiero głośne trąbienie pomogło mi powrócić do teraźniejszości.
Zobaczyłem, że z naprzeciwka jedzie na mnie auto. Przy tym wszystkim zjechałem na sąsiedni pas. Szybko wróciłem na swój i zahamowałem ostro. Co ja robię? Mogłem właśnie zginąć! I rozbić auto Monici. Muszę się ogarnąć. To przeszłość i już tego nie zmienię.
* * *
Obudziłem mnie trzask drzwi. Zerwałem się z fotela jak poparzony. Musiałem zasnąć w pokoju gościnnym, gdy wróciłem do domu. Rozejrzałem się i zobaczyłem przy lodówce przyjaciela.
- Sorry, że Cię obudziłem. - powiedział wyciągając butelkę wody. Odkręcił ją i wypił pół butelki. Ja natomiast usiadłem ponownie na fotelu i sięgnąłem po butelkę coli, która stała na stoliku obok. Kiedy piłem dostrzegłem, że Enzo na mnie patrzy. Odłożyłem butelkę i spojrzałem na niego pytającym wzrokiem. Dopiero dzisiaj było widać, że wczoraj musiał mocno oberwać, bo cały jego policzek był fioletowy.
- Gdzie.. gdzie jest Monica? - zapytał po chwili pół szeptem. Był zmartwiony.
- W hotelu z Tiną. - odpowiedziałem i oparłem głowę o wezgłowie.
- Pokłóciłeś się z nią?
- Ja? Niby o co? - prychnąłem. - Nie chciała jej zostawić co wcale mnie nie dziwi.
- Co ja mam zrobić, Cosimo? - usiadł zrezygnowany na sąsiednim fotelu. - Nie mogę jej stracić.
- Powiedziałeś mi to wczoraj chyba z 20ścia razy. -podrapałem się po czole. - Ja na Twoim miejscu zapieprzałbym do najlepszej kwiaciarni w mieście, kazałbym zrobić najpiękniejszy bukiet na świecie nie zwracając uwagi na cenę i poszedłbym do niej.
- A co, jak nie będzie chciała mnie widzieć?
- Jak? - wybuchnąłem śmiechem. - Stary, ona na bank nie chce Cię widzieć. I oto Twoje zadanie. Zadaj sobie trud, pokombinuj, powalcz. - poklepałem go po ramieniu.
- Jestem dobrym wojownikiem.
- O tak, można to stwierdzić po wczorajszym wieczorze. - powiedziałem sarkastycznie, a on spojrzał na mnie karcącym spojrzeniem.
- Nie o to mi chodziło. - jęknął. - Potrafię zawalczyć o kogoś kogo kocham.
- Wierzę w to. - uśmiechnąłem się.
- I w ogóle.. Dzięki Ci za to, że wczoraj zawiozłeś ją do bezpiecznego miejsca.
- Nie dziękuj, na moim miejscu zrobiłbyś to samo z Tiną.
- Ona mnie już pewnie znienawidziła.
- Tina? Raczej wątpię. Wie, że każdy robi głupie rzeczy jak jest pijany. - powiedziałem. Ona chyba wie to najlepiej przez swojego ojca, ale o tym chyba nikt oprócz mnie i Monici nie wie. A skoro mowa o Tinie, spojrzałem na telefon. Mówiła, że zadzwoni, gdy się obudzi. I tak zrobiła. Miałem wyciszony telefon przez co nie usłyszałem jak do mnie dzwoniła, aż 6 razy. Napisała także sms'a.
'Czemu nie odbierasz? Martwię się.. Zadzwoń jak najszybciej.'
Wykręciłem od razu jej numer. Odebrała po dwóch sygnałach.
- Cosimo?
- Tina? - zaśmiałem się. Po chwili usłyszałem i jej śmiech.
- Czemu nie odbierałeś? Dzwoniłam tyle razu.
- Spałem, a miałem wyciszony telefon.
- Zapytaj jak Monica. - szepnął mi do ucha Enzo. Przytaknąłem.
- I jak tam? Jak Monica się trzyma? - odchyliłem lekko telefon, żeby i Enzo mógł usłyszeć jej odpowiedź.
- Na pewno lepiej niż wieczorem. W prawdzie nie mogła spać przez pół nocy, ale teraz jest lepiej. Przemyślała wszystko.
- I? Co postanowiła?
- Cosimo, ona go kocha. Ten dupek ma cholerne szczęście i powinien zapieprzać do najlepszej kwiaciarni w mieście każdego pieprzonego dnia dla niej, po kwiaty. Mam nadzieję, że dzisiaj ma bardzo dużego kaca. - powiedziała, a ja się zaśmiałem.
- Zabawne, powiedziałem mu to samo. - szepnąłem. Wiedziałem, że właśnie teraz się uśmiechnęła.
- Czyli jak rozumiem, będą gadać?
- Tak. A Ty? Gadałeś z nim? - spojrzałem na niego, a on uśmiechnął się szeroko. Odzyskał szanse.
- Tak. kompletnie niczego nie pamięta, ale i tak żałuje. Dupek ma szczęście.
- Jestem tego samego zdania. - odparła. Wstałem z fotela i podszedłem do okna.
- A Ty jak się masz? Jak spałaś? - zapytałem widząc kątem oka, że Enzo opuszcza pokój.
- Niezbyt dobrze. - szepnęła wzdychając głośno. - A Tobie?
Nie odpowiedziałem. Jak mi się spało? Masakrycznie. Całą noc miałem koszmary. Śniły mi się wypadki wszystkich ludzi, na których mi zależy.
- Cosimo?
- Zajebiście. - odpowiedziałem po dłuższej chwili.
- Nie kłam. Słyszę po Twoim głosie, że coś nie gra. Tęsknisz już?
- Jedyne czego teraz chcę to Cię przytulić. - jęknąłem. - Mogę po Ciebie przyjechać?
- Jasne, tylko weź auto. - rozłączyła się, a ja szybko się przebrałem. Ubrałem szare spodenki po kolana i czarną bokserkę. Wziąłem kluczyki do auta, ubrałem conversy i dotknąłem klamki do drzwi.
- Jadę po dziewczyny, będę za chwilę. - zawołałem wgłąb mieszkania, do Enza. Otworzyłem drzwi, prze którymi zobaczyłem.. Tinę.
- Co Ty tu..
- Nie mów nic, tylko się przytul. - uśmiechnęła się i wyciągnęła ręce w moją stronę. Przytuliłem się do niej i poczułem się o wiele lepiej. Uspokoiłem się, a wspomnienia nagle ulotniły się z mojej głowy.
- Lepiej Ci? - zapytała szeptem. Oderwałem się od niej na tyle, że mogłem spojrzeć w jej piękne oczy.
- Nawet nie wiesz o ile jest mi lepiej. - powiedziałem i pocałowałem ją w usta.
- Gdzie Monica? - zapytałem obejmując ją w talii.
- Zaraz przyjdzie. - uśmiechnęła się, ale szybko spoważniała. - Muszę i o czymś powiedzieć. - szepnęła, a ja wypuściłem ją z objęć i zrobiłem kilka kroków w stronę bramki. Stał przy niej chłopak, którego nie miałem ochoty już oglądać.
- Paul. - syknąłem. - Czego to chcesz? Tym razem stłuczone żebro mnie nie powstrzyma. - zacisnąłem pięści. Chłopak natomiast ściągnął okulary przez co zobaczyłem podbite oko. Czyżby pamiątka po Enzo?
Spojrzał na mnie, bez tego fałszywego uśmieszku.
- Chciałem przeprosić.
Prychnąłem.
Nagle zza jego pleców wyszła Monica. Zmarszczyłem brwi i spojrzałem jej w oczy.
- Byłaś z nim?
- Z nim? - wskazała na Paula i się zaśmiała. - To Twoja dziewczyna się z nim wozi, nie ja. Ja nigdy nie wsiadłabym do jego auta. - ominęła mnie i weszła do domu. Jak to.. Tina.. Tina z nim? O co tutaj chodzi?
Spojrzałem na dziewczynę, która patrzyła nie na mnie, ale na Paula. Kiedy zorientowała się, że na nią patrzę, spojrzała na mnie, ale nie miała chyba odwagi spojrzeć w moje oczy, bo jej wzrok powędrował na mój naszyjnik.
- Tina, o co tutaj do cholery chodzi?! - prawie podniosłem głos.
- Spotkałam go pod hotelem..
- A Ty co tam robiłeś?! - krzyknąłem do niego, a on wzruszył ramionami.
- Przeprosił mnie za tamtą sytuacje, ale stwierdziłam, że musi przeprosić was.
- Serio? Obraził Twoją przyjaciółkę, a mi tak przywalił w żebro, że zemdlałem i Ty po głupim 'przepraszam' mu wybaczasz? I co jeszcze?
- Cosimo, to nie tak.. - odezwał się chłopak.
- To jak? Z resztą... wiecie co? Nie chce mi się was słuchać. - machnąłem ręką. Ostatni raz spojrzałem smutno na Tinę i wyszedłem. Minąłem Paula, nawet nie obdarzyłem go spojrzeniem.
- Cosimo, nie wygłupiaj się! Gdzie Ty idziesz?! - krzyknęła za mną Tina, ale ja nie odpowiedziałem. Szczerze? Nie mam zielonego pojęcia gdzie pójdę, ale jedno wiem na sto procent. Nie chcę być tutaj.
*Oczami Tiny*
Minęło kilka dobrych godzin, a chłopak wciąż nie wrócił. Enzo zapewnił mnie, że nic mu się nie stanie i kiedy jest zły, to zawsze musi pomyśleć w samotności, ale minęło już tyle godzin, a na dworze jest już coraz ciemniej. Jest po 20, a on wciąż nie dał znaku życia. Jego telefon jest wyłączony, co okropnie mnie denerwuje. Jak on mógł tak sobie po prostu pójść? Mógłby chociaż napisać głupiego sms'a, typu 'wszystko ok'.
Przecież on nawet nie zna dobrze tego miasta, mógł się zgubić. A co jeżeli.. jeżeli pije? Albo leży gdzieś pijany?
Nie, nie dopuszczam nawet takiej możliwości. Przecież obiecał mi, że nie będzie pić, a jak już coś to z umiarem.
Szkoda, że ten dzień tak głupio się zaczął. Ale, gdyby chociaż wysłuchał Paula, dowiedziałby się, że chłopak był wtedy całkowicie naćpany i prawie niczego nie pamięta.. ale o czym ja myślę?! Przecież on skrzywdził chłopaka moich marzeń i najlepszą przyjaciółkę. Dlaczego ja w ogóle pozwoliłam mu się podwieźć?
Mogłam zareagować jak Monica. Kiedy tylko usłyszała, że Paul nas podwiezie, postukała się w czoło i powiedziała, że woli się przejść. Dlaczego ja mu uwierzyłam? Może dlatego, że znam go od kilku lat.. ale każdy się zmienia.
- Jesteś łatwowierna i tyle. - powiedziała mi dzisiaj dobitnie Monica po wyjściu Cosima. Kiedy tylko chłopak zniknął za rogiem z domu wyszedł Enzo i ponownie zrobił porządek z Paulem.
Jaka ja jestem głupia, że mu uwierzyłam. Pewnie to wszystko co mi powiedział w aucie, gdy mnie wiózł, to, że mu zależy, że jestem jego najlepszą przyjaciółką to pewnie brednie. W końcu, gdyby nie ja, to chłopak ani razu by się do mnie nie odezwał. Pewnie chciał zrobić na złość Cosimowi, a ja mu na to pozwoliłam.
- Nie mogę patrzeć na to jak się zamartwiasz. - moje rozmyślania przerwał Enzo. Zastopował film, który puścił jakieś 30 minut temu. Nie poświęciłam mu ani sekundy, cały czas myślałam o dzisiejszym wydarzeniu.
- Idź go poszukać. - powiedziała Monica patrząc na swojego chłopaka.
- Poszedłbym..
- To co stoi Ci na przeszkodzie? - zapytała przyjaciółka, a on spojrzał na mnie.
- Znam go od dziecka, doskonale wiem, gdzie przebywa w takich chwilach i wiem, że nie chce, żebym ja go znalazł. Tylko Ty. - wskazał na mnie palcem. - I spokojnie. Daję sobie głowę uciąć, że nie będzie pijany.
Wyciągnął z kieszeni klucze od auta i mi je rzucił.
- Gdzie jest?
- Mnie nie pytaj. - zaśmiał się. - Pokazałaś mu ostatnio jakieś swoje miejsce? Do którego lubisz chodzić?
Chwilę pomyślałam i przypomniało mi się. Kilka dni temu pojechaliśmy wieczorem na plażę, na którą chodziłam zawsze, gdy było mi źle. Kiwnęłam głową.
- Czy to plaża? Dach? Opuszczony budynek?
- Plaża. - odparłam, a on pokiwał zadowolony głową.
- Zapewne pokazał Ci miejsce, w którym zawsze myśli.
Kiwnęłam głową.
- Zabrał Cię do naszego miejsca na plaży, prawda?
- Tak, ale Ty chyba miałeś o tym nie wiedzieć.
- Spoko, zabrałem tak Monice. - uśmiechnął się. - Gdy jest zdenerwowany jedyne co go uspokaja to paczka fajek i szum fal. Może siedzieć godzinami na plaży, nie zauważa nawet tego ile tam siedzi. Czy to miejsce, w którym jest dużo ludzi?
- Nie.
- Więc jedź tam. Powodzenia. - uśmiechnął się, a ja wstałam.
- Ah, Tina! - zawołał za mną chłopak, a ja się wróciłam.
- Przytul go i pocałuj w miejsce za uchem, trochę poniżej, ale nie w szyję. - powiedział, a ja się zaśmiałam. Kiwnęłam głową i wyszłam z domu. Weszłam do auta, włączyłam radio i ruszyłam. Kiedy jechałam w radiu puścili piosenkę 'All of me'. Uśmiechnęłam się szeroko przypominając sobie jak Cosimo siedział z gitarą na scenie, zestresowany, ale kiedy zaczął grać i śpiewać nabrał pewności siebie. Patrzył mi wtedy w oczy, a ja wiedziałam, że to on jest tym jedynym. Mimo, że znam go tak krótko, mam wrażenie, jakbym znała go wieki. Wiem, że jest moim najlepszym przyjacielem i chłopakiem w jednym. Powiedziałam raz o tym Monice, jeszcze przed naszym wyjazdem.
- To prawdziwa miłości. - odpowiedziała malując usta. - Taka nie zdarza się często, więc nie pozwól mu odejść. Wiem, że on Tobie nie pozwoli. - uśmiechnęła się szeroko.
Co do jednego mam pewność - nie skończę w takim związku w jakim jest moja matka.
Skręciłam na drogę, która bezpośrednio prowadzi na to miejsce, na którym byłam z Cosimem. Zaparkowałam i wysiadłam. Na całą ulicę była tylko jedna lampa, która prawdopodobnie miała popsutą żarówkę, która strasznie słabo świeciła. Rozejrzałam się po plaży i faktycznie. Dostrzegłam siedzącego na piasku chłopaka, to Cosimo. Rozpoznam go nawet w takim świetle. Zdjęłam klapki i zaczęłam biec w jego stronę.
- Cosimo? - zawołałam. Chłopak, gdy tylko mnie usłyszał wstał. Wpadłam prosto w jego objęcia, poczułem na twarzy łzy, ale nie były one moje.
- Ty płaczesz? - zapytałam pół szeptem, a on kiwnął głową wciąż nie wypuszczając mnie z objęć. Wplotłam dłonie w jego gęste, czarne włosy.
- Co się z Tobą dzieje od wczoraj, kochanie.. - westchnęłam, a on ścisnął skrawek mojej koszulki.
- Wszystko wróciło, każde wspomnienie.. - powiedział wciąż płacząc.
- Jakie wspomnienia? Te o którym mówiłeś wczoraj?
- Wczoraj.. Wczoraj przypomniało mi się tylko jedno wydarzenie, dzisiaj wszystko. Mój tata włącznie.
- Ej, ej.. spójrz na mnie. - wzięłam jego twarz w dłonie. Nigdy nie widziałam go tak smutnego i zrozpaczonego. - Nie możesz cały czas myśleć o przeszłości, tylko o przyszłości. Masz wspaniałych przyjaciół i nie najgorszą dziewczynę.. - wzruszyłam lekko ramionami. - Nie możesz się zasmucać, tylko żyć! Imprezować, kochać, pić! Jesteś młody, musisz mieć potem jakieś wspomnienia, żebyś mógł opowiadać coś naszym dzieciom.
- Syna na pewno nie nazwę Paul. - wymamrotał, a ja zaczęłam się śmiać.
- Przepraszam za dzisiaj, to było głupie i.. jestem zbyt naiwna.
- A ja zbyt nerwowy. Mogłem po prostu go wywalić, a z Tobą porozmawiać.
- Nie chcę, żebyś wdawał się w bójki, dobrze o tym wiesz.. jeszcze to Twoje żebro.. Boli?
- A tam, każdy facet się bije.
- Ale Ty jesteś teraz za bardzo poszkodowany na bójki. - zrobiłam złą minę, przez którą on zawsze się śmieje. I tym razem to podziałało, chłopak wybuchnął śmiechem.
- Dobrze już dobrze. - usiadł i pociągnął mnie za sobą na dół. Wylądowałam na zimnym piasku, usiadłam na przeciwko chłopaka. Wyprostowałam nogi, a on mnie za nie przyciągnął do siebie, tak, że go nimi objęłam. Chłopak założył mi włosy za ucho, gdy tylko dotknął mojej szyi swoimi dłońmi, przeszły mnie dreszcze. A on się dziwi, że nie lubię, gdy mnie po niej całuje przy kimś, jak sam dotyk tak na mnie działa.
- Cosimo..? - szepnęłam, a on mruknął. Przełknęłam ślinę zbierając się na odwagę. - Co Ci się wczoraj przypomniało?
Jego ręka nieruchomo zawisła w powietrzu.
- Jeżeli nie chcesz, nie mów.. - szepnęłam opierają głowę o jego policzek. Delikatnie przejechała dłonią po jego twarzy, później po szyi.
- Chciałem zebrać się na odwagę, żeby Ci to opowiedzieć.. ale zaczynam myśleć, że wolisz mnie podniecić, niż wysłuchać. - powiedział całkiem poważnym tonem, takim jakby na czymś się intensywnie skupiał. Wybuchnęłam śmiechem.
- Ja.. ja tylko chciałam..
- A nie lubisz, jak ja Cię całuję po szyi.. - pokręcił głową.
- Przy ludziach! - zawołałam. - Dziwisz się?
Nachylił się i złożył pocałunek na mojej szyi, jakby mu tego brakowało. Automatycznie odchyliłam głowę do tyłu, a gorące fale rozpłynęły się po moim ciele.
- Chciałam Cię właśnie wysłuchać.. - szepnęłam. - Ale zaczynam myśleć, że chcesz mnie podniecić niż mi to opowiedzieć. - powiedziałam to samo co on zmieniając tylko dwa słowa. Tym razem to on zaczął się śmiać.
- Ładną masz malinkę. - uśmiechnął się zadowolony. Kompletnie o niej zapomniałam! Zaśmiałam się po czym spojrzałam na niego już opanowana.
- Więc?
- Więc muszę Ci to powiedzieć.. - spuścił lekko głowę.
- Nie naciskam.
- I tak.. wolę nie trzymać tego w sobie.
- Jeszcze pobijesz kolejnego mojego kolegę.. - szepnęłam, a on się zaśmiał.
- Więc.. Po tym wypadku.. jak zacząłem pić.. byłem w związku z Andreą i przyjaźniłem się z jej bratem, Stefano. - zaczął, mówił wolno, ostrożnie dobierał słowa. - Pewnej nocy mniej wypiłem na imprezie. Byłem po rozmowie z Jen i dzwoniła co chwilę, żeby sprawdzić w jakim stanie jestem, a Stefan.. On był kompletnie zalany, do tego pozwoliłem, żeby wziął jakieś tabletki od takiego kumpla.. Andrea miała złe przeczucia do całej tej imprezy od początku, ale kiedy zobaczyła jak poznaję chłopaka z tym dilerem i pozwalam mu na to.. Wkurzyła się, bardzo. On.. jest młodszy od nas o rok i zawsze powtarzała, że na imprezie mam się nim opiekować, a nie dawać więcej..
Gospodarz miał sportowe auto, Stefan uparł się, że chce się przejechać.. Wsiadł do auta całkowicie zalany i naćpany, a ja.. a ja mu na to pozwoliłem. - otarł łzę, ale nie przestał mówić. - Kiedy odjechał, podbiegła do mnie Andrea. Nie zdążyła powiedzieć ani jednego słowa, bo usłyszeliśmy głośny huk. Na skrzyżowaniu kilka metrów od domu Stefan zjechał z drogi i wjechał do jakiegoś auta, które przejeżdżało. Przeżyli wszyscy, ale Andrea mnie znienawidziła. Chłopak wylądował w szpitalu, połamany. Andrea wpadła w szał, gdy zobaczyła jak wynoszą go na noszach. Zaczęła płakać, bić mnie i krzyczeć 'To wszystko Twoja wina'. - oparł głowę o mój obojczyk. Poczułem jego łzy na swojej skórze. Przeczesałam jego włosy palcami i pocałowałam czule w czoło.
- Skoro żyje, to nie rozumiem.. Czemu się tak zadręczasz? Ty mu nie kazałeś pić czy ćpać.
- Ale miałem się nim opiekować.. obiecałem jej.
- Nie sądzisz, że ona powinna mieć wyrzuty? Ona jest jego siostrą, nie Ty bratem. Nie masz takiego obowiązku..
- No niby tak, ale.. obiecałem jej. Nie lubię łamać obietnic.
- Ale powiedz mi coś.. Zmuszałeś go?
- Nie, wręcz przeciwnie. Ostrzegałem, że może się to źle skończyć..
- To o co chodzi? Chłopak przeżył, ma nauczkę do końca życia, że nie można tyle pić i ćpać, więc.. nie rozumiem dlaczego się zadręczasz. - powiedziałam szczerze. Rozumiem, gdyby chłopakowi się coś stało, zmarłby w wypadku, to okej, ale skoro żyje i nic mu już nie zagraża?
Przetarłam kciukiem jego policzek.
- Nie zadręczaj się czymś takim, naprawdę. - musnęłam go ustami po policzku. - Myślę, że ten chłopak na Ciebie nie klnie, tylko dobrze wspomina.. a co do dziewczyny.. jej to już w ogóle nie rozumiem. Obarczała Cię opieką nad swoim bratem co należało do jej obowiązku.
- Ja teraz tak myślę.. nie wiem dlaczego z nią byłem.
- Nie kochałeś jej?
- Sam nie wiem.. Znałem ją długo, przed związkiem przyjaźniliśmy się, ale kiedy zaczął się nasz romans.. nigdy nie darzyłem ją nie wiadomo jakim uczuciem. Potrafiłbym dla niej zrobić wiele, ale nie wszystko. Myślę, że to było zwykłe zauroczenie, a ona sama w sobie była specyficzna.
- To znaczy? - przejechałam dłonią po jego umięśnionym ramieniu. Uśmiechnął się.
- Była wredna, nie potrafiła przyznać się do błędu.
- Takie najgorsze. - zaśmiałam się. - Jak chodziłam do szkoły w poprzednim mieście, w którym mieszkałam, to też była taka jedna.
- Czy Ty przypadkiem nie byłaś wtedy w podstawówce? - zapytał się, a ja przytaknęłam.
- Zawsze chwaliła się lalkami mówiąc, że są z najnowszej produkcji, a ja zawsze wiedziałam, że kłamie, bo mój tata dbał o to, żebym miała te nowe lalki. Ona nigdy nie przyznała się do kłamstw. - skrzywiłam się, a on się zaśmiał. Może z jego perspektywy było to śmieszne, ale w dzieciństwie to były moje trudne sprawy. Nie rozumiałam dlaczego ludzie kłamią i chwalą się wszystkim co dostają.
- Biedna Tina. - założył kosmyk moich włosów za ucho. Robił to strasznie często, lubiłam to. Automatycznie uśmiechnęłam się, a on pocałował mnie w kącik ust.
- Mogę zadać Ci pytanie?
Odpowiedział mruknięciem.
- Jest osoba, dla której mógłbyś zrobić wszystko? Przed chwilą wspomniałeś, że dla tej całej Andrei nie potrafił być zrobić wszystkiego.
- Bo to prawda. - wzruszył ramionami. - Są tylko 3 osoby na świecie, dla których wskoczyłbym w ogień. To osoby, na których zależy mi najbardziej w życiu, naprawdę. Najwspanialsze istoty na świecie.
- Kto to taki?
- Moja mama. Wspaniała kobieta. Poznałaś ją z resztą.. Wiem, że ona oddałaby za mnie życie co oczywiste nie jest potrzebne. - uśmiechnął się i spojrzał na morze. Oparł się rękoma na piasku. Nie był już taki zestresowany jak kilkadziesiąt minut temu, gdy tu przyszłam.
- Drugą osobą jest Enzo. W ciągu tych 17 lat, podczas których się znamy zrobił dla mnie tyle rzeczy.. a ja do niego. Mogę spokojnie zaliczyć go jako członka rodziny. To on zbierał mnie z drogi, gdy miałem wypadek na motorze, wszyscy inni uciekli ze strachu.
Przerwał i spojrzał na mnie. Przymrużyłam czy i patrzyłam na niego z ciekawością. On natomiast uśmiechnął się, przybliżył do mnie i pocałował w usta.
- A wiesz kto jest trzecią osobą? - uśmiechnął się szeroko, a ja wzruszyłam ramionami. Naprawdę nie mam pojęcia kto nią jest. Może ja, a może Jen.
- A trzecią osobą jest najwspanialsza i najpiękniejsza dziewczyna na świecie.. To nie kto inny jak Tina Amicucci. - szepnął mi do ucha, a ja uśmiechnęłam się szeroko. - Seryjnie, zrobiłbym dla Ciebie wszystko. Nawet bym zabił, wszystko, żebyś była tylko szczęśliwa.
- Więc.. - zarzuciłam mu ręce na szyję. - Po prostu bądź przy mnie. - powiedziałam patrząc mu w oczy. On kiwnął głową i przyłożył rękę do serca.
- Przysięgam, że zawsze będę, gdy tylko będziesz chciała.
Szepnął, a mi zrobiło się cieplej i lepiej. Cosimo to zdecydowanie najromantyczniejszy chłopak jakiego kiedykolwiek poznałam. Teraz myślę, że może dobrze, że tak się dzisiaj stało? Kto wie kiedy bym się dowiedziała tego wszystkiego. Przede wszystkim tego, że zrobiłby dla mnie wszystko. Byłam już zakochana raz czy dwa, ale nigdy nie czułam tego samego co czuję przy nim. Tego spokoju, gdy jestem przy nim, poczucia bezpieczeństwa.. czuję, że jestem kochana, co w mojej rodzinie nigdy nie było zbyt okazywane. Miłość była dla nich tylko dziwnym uczuciem. Tym kierowali się moi rodzice, po których najlepiej to widać. Ojciec pije i zapewne zdradza moją matkę, ale jako tacie, nie mogę niczego zarzucić. Zawsze chciał dla mnie i mojego rodzeństwa wszystkiego co najlepsze i chciał naszego bezpieczeństwa.
A matka.. wszystko byłoby okej, gdyby nie przejmowała się tak opinią wszystkich ludzi woku, gdyby nie oceniała ludzi po wyglądzie, ubiorze czy też po tym ile zarabiają. To nic innego tylko czysta głupota, bo z tego co wiem, moja mama nie wychowywała się w bogatej rodzinie. Nie miałam okazji poznać swoich dziadków, bo dziadek zmarł, gdy moja mama była nastolatką, a babcia zmarła 4 lata przed moimi narodzinami. Oboje nie należeli do bogatych ludzi, dziadek był wykładowcą na uczelni, a babcia krawcową.. Dlaczego pytam, skąd u mojej mamy taki punkt widzenia?
- O czym myślisz? - zapytał Cosimo całując mnie w szyję. Przymknęłam na chwilę oczy rozkoszując się to chwilą.
- O moich rodzicach.. - odparłam po dłuższej chwili.
- Akceptują nasz związek? - zapytał, a ja zdziwiłam się jego pytaniem.
- Tak, dlaczego?
- Nie każdy ojciec lubi chłopaka dziewczyny. - wyjaśnił, a ja wzruszyłam ramionami. - Mój tata raczej nie należy do tego typu ojców.
- Ah.. - mruknął. - Moja mama Cię uwielbia.
- Rozmawiałam z nia zaledwie kilka razy.
- I sądzi, że jesteś jedyną dziewczyną, przez którą się ustatkuję.
Zaśmiałam się głośno, po chwili i Cosimo zaczął się śmiać.
- Kocham słuchać Twojego śmiechu. - powiedziałam po dłuższej chwili. Oparłam głowę o jego czoło, patrzyliśmy sobie w oczy.
- A ja kocham patrzeć w Twoje piękne oczy.
- Bo widzisz w nich swoje odbicie.. - szepnęłam, a on ponownie się zaśmiał. Jak wspomniałam przed chwilą, naprawdę to kocham. Wiem, że jego śmiech zawsze jest szczery, nigdy go nie udaje.
- Niszczysz romantyczną chwilę.. - jęknął, a ja pocałowałam go w policzek.
- Kocham Cię całować.
- Kocham patrzeć na Twój uśmiech, który zawsze podnosi mnie na duchu. - szepnął prosto do mojego ucha.
Okej, dobra. W tym związku on należy do romantyków, okej.
- Kocham, gdy mówisz, że mnie kochasz.. Kocham, gdy śpiewasz, gdy mnie dotykasz.. kocham wszystko co jest w Tobie.
Łzy z niewiadomego powodu napłynęły do moich oczu. Chłopak, gdy tylko je zobaczył uśmiechnął się tak, jakby był zadowolony z siebie. Nachylił się i pocałował mnie namiętnie w usta. Muszę przyznać, że to pierwszy facet, przez którego płaczę, ale nie ze złości czy smutku.. ale ze szczęścia i miłości. To najwspanialsze uczucie na świecie, wiedzieć, że jest się kochanym przez osobę, którą się kocha i zrobiłoby się dla niej wszystko.
----------------------------------------------
Nam nadzieję, że rozdział się spodobał :)
A na koniec nasza piękna Tina