Rozdział 12
*5 dni później*
Założyłem ciemne okulary, zarzuciłem torbę na ramię i wybiegłem z mieszkania. Przed kamienicą stało auto Monici. Na przednim siedzeniu siedział Enzo, za kierownicą Monica, a z tyłu Tina. Mój przyjaciel zobaczył mnie jako pierwszy i wysiadł.
- Gotowy? - zapytał z uśmiechem i otworzył bagażnik.
- Jeszcze pytasz. - wsadziłem torbę do środka i usiadłem na tylnym siedzeniu.
- Siemanko. - przywitałem się z Monicą i spojrzałem na moją piękność.
- Witaj kochanie. - pocałowałem ją w usta. - Wiesz, że jutro mamy równe 7 dni? - uśmiechnąłem się.
- Nie wierzę, że to liczysz. - zaśmiała się.
- Jak wam się układa? - zapytała jej przyjaciółka zapalając silnik.
- Bardzo dobrze. - odpowiedziała Tina chwytając mnie za dłoń. Splotła nasze palce i oparła głowę o moje ramię. Dziewczyna odjechała, a ja się uśmiechnąłem. Jedziemy właśnie do Brindisi, gdzie rodzice od Tiny mają kupiony dom, ponoć zaraz przy plaży. Czeka nas godzinna jazda, ale na pewno się opłaci. Jedziemy tam na 3 dni, w końcu jest pierwszy tydzień wakacji i trzeba to uczcić.
- Jak żebro? - zapytała nagle Tina.
- O dziwo już nie boli tak bardzo. Jest sine, ale mogę się śmiać.
- To dobrze, bo ten wyjazd będzie należał do jednego z weselszych. - wtrącił Enzo. - Dziewczyny, nie będziecie się nudzić, nie z nami. - pogłośnił radio, a ja spojrzałem przez okno. Dzisiaj jest 37 stopni, niebo jest bezchmurne, a ja dziękuję Bogu, że to auto ma klimatyzacje. Bez niej, nie wiem co byśmy zrobili.
- Dzisiaj jeszcze musimy iść do sklepu. - znów odezwał się mój przyjaciel. - Mam kilka planów na wieczór, mam nadzieję, że się spełnią.
- Błagam tylko nie pijaństwo. - jęknąłem. Dobrze go znam i wiem, że na pewno o tym myślał. Może nie chciał tego zrobić, ale na pewno przeszło mu to przez myśl.
- Nie Cosimo, ja nie myślę tylko o tym. - odparł poważnym tonem, a Monica wybuchnęła głośnym śmiechem.
- Kochanie mogłabyś mnie wesprzeć, chociaż Ty.
- Nie będę kłamać przecież.
- Enzo, w tym aucie każdy Cię zna i wie jaka jest prawda. - poklepałem go po ramieniu.
- Cicho. - syknął, a ja zacząłem się śmiać. - W każdym bądź razie, nie. Nie schlejemy się jak dzikie świnie.
- Co? - pisnęła Monica i wszyscy wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. - Jak dzikie świnie?
- Nie słyszeliście tego nigdy? Ja to gdzieś kiedyś słyszałem.
- Chyba w swojej głowie. - jęknąłem i chwyciłem się za brzuch. Z tego śmiechu zaczął mnie boleć, a moje oczy były mokre od łez.
- Dobra, powracając do tematu.. Znów. - odwrócił się i spojrzał na mnie. - Mam plan. - uśmiechnął się tak jak uśmiecha się, gdy ma jakiś na prawdę dobry, szalony i trochę głupi pomysł. Z jego miny wyczytałem, że ma to być dla dziewczyn niespodzianka. Pewnie znów wymyślił coś głupiego z czego będziemy się śmiać do następnych wakacji. Nastała chwilowa cisza między nami, która chyba nikomu nie przeszkadzała. W tle z radio słychać było jaką muzykę. Spojrzałem za okno. Palmy, tłumy ludzi, plaże. Kocham ten kraj.
- Dzisiaj w Brindisi jest jakaś festa. - odezwała się Monica ściszając radio. - Możemy się przejść, impreza będzie do rana.
- Tym razem, to ona mówi o piciu. - powiedział Enzo. - A wszystko zawsze na mnie..
- A czy ja.. Ah. - jęknęła, a my zaczęliśmy się śmiać. - Niekiedy nie mam do Ciebie siły.
- Jestem za festą. - wtrąciła Tina, która przez dłuższy czas się nie odzywała. Podniosła głowę i spojrzała na mnie. Uśmiechnęła się szeroko.
- Co? - zapytałem, a ona wzruszyła ramionami.
- Cieszę się, że jedziemy razem. - oparła się o oparcie fotela. - To będą najlepsze wakacje.
- Też tak myślę. - Enzo nachylił się do tyłu i przybił piątkę dziewczynie.
- Uwaga, wjeżdżamy na autostradę. Jeszcze jakieś 40 minut i będziemy na miejscu, jak dobrze pójdzie. - zakomunikowała Monica i przyspieszyła. Mój przyjaciel pogłośnił radio, w którym leciała teraz piosenka 'Fun - We are young'. Wszyscy zaczęliśmy śpiewać, oczywiście żadne z nas nie umie, ale śpiewaliśmy w najlepsze. Takie chwile w życiu kocham, gdy czuję, że nareszcie mogę być szczęśliwy.
* * *
Dwie godziny później byliśmy już w domu rodziny Tiny. Przyjechaliśmy godzinę wcześniej, ale pojechaliśmy jeszcze na zakupy. Mamy w planach jak najmniej spać i jak najwięcej się bawić. Tak, aby wspominać te wakacje jak najlepiej. Jest 14, właśnie pakujemy się i idziemy na plażę. Przewiesiłem torbę z ręcznikami i piciem przez ramię, założyłem klapki i wyszedłem z domu, przed którym stały dziewczyny.
- Gdzie Enzo? - zapytałem podchodząc do Tiny. Chwyciłem ją za dłoń i pocałowałem w głowę.
- Szuka swoich papierosów. - powiedziała niezadowolonym tonem Monica. Założyła ręce na klatce piersiowej i zaczęła nerwowo tupać stopą.
- Enzo, rusz się. - krzyknąłem. Na pewno przeżyłby bez papierosów to parę godzin. Ja też palę, ale nie jestem tak uzależniony jak on.
- Już ide, już. - po chwili chłopak wyszedł z domu. Zamknął za sobą drzwi na klucz i do nas dołączył.
- Kotek, nie złość się. - pocałował swoją dziewczynę w policzek. Wyszliśmy z ogrodu, zamknęliśmy za sobą bramę i ruszyliśmy w stronę plaży.
- Niedaleko jest centrum handlowe, koniecznie musimy tam jutro iść. - powiedziała podekscytowana Tina.
- O nie. - jęknęliśmy razem z Enzem.
- Ja odpadam.
- Ja też.
Tina spojrzała na mnie złowrogo, a ja wzruszyłem ramionami.
- Kochanie, jestem taki jak każdy facet. Nienawidzę chodzić na zakupy.
- Monica, słyszysz? Będziemy same.
-Tyle przystojnych włochów. - dziewczyna wzięła głęboki wdech i uśmiechnęła się szeroko. Popatrzyliśmy się z Enzem na siebie zdziwieni.
- Jakich włochów?! - byliśmy oburzeni.
- Takich fajnych. - zaśmiały się. - W Brindisi jest mnóstwo przystojnych facetów.
- Przypomniało mi się, że muszę sobie kupić nową koszule. - szepnąłem.
- A ja spodnie. Idziemy z wami.
Dziewczyny zaśmiały się głośno, a nam wcale nie było do śmiechu. Ja jestem zazdrosny o Tinę nawet, gdy ktoś na nią tylko patrzy i z tego co wiem Enzo jest taki sam. Jak sobie tylko wyobrażę, że dziewczyny byłyby jutro same i ktoś by podszedł do mojej Tiny.. na samą myśl jest zły i zazdrosny. Ciekawe czy dziewczyny są o nas tak zazdrosne jak my o nie. I w ogóle wciąż nie wiem co mój przyjaciel szykuje na wieczór, nie mieliśmy chwili samotności, żeby o tym porozmawiać.
- Sprawdziłam na internecie i festa zaczyna się o 19. - skręciliśmy w jakąś uliczkę, z której dostrzegałem już plażę, na której na szczęście nie było tłumów.
- Jak na taką pogodę.. mało jest tutaj ludzi. - zmarszczyłem brwi.
- Bo to płatka plaża. - wyjaśniła Tina. - Mam tutaj wykupione wszystko, więc nie musimy już płacić.
- Znacie tu kogoś tak w ogóle? - Enzo spojrzał na Monice i Tine.
- Ja znam, mieszkałam tutaj kiedyś przez 3 miesiące.
- Ty coś często zmieniałaś miejsce zamieszkania. - spojrzałem na nią, a ona tylko wzruszyła ramionami.
- Ale z Bari już nie wyjadę. - uśmiechnęła się.
- Nawet, gdybyś to zrobiła ja i tak będę za Tobą podążać.
- Oh, jak romantycznie. - jęknął Enzo. - Kogo znasz?
- Nawet jak podam Ci imiona to i tak nic Ci to nie da, bo ich pewnie nie znasz.
- W sumie racja.
Podeszliśmy do kasy, a raczej Tina. Wyciągnęła coś z portfela, powiedziała coś kasjerowi i wskazała na nas. On tylko przytaknął głową, a ona przywołała nas ręką.
- Gotowi? Bo ja już chce do wody. - powiedziała podekscytowana. Ściągnęliśmy wszyscy klapki i weszliśmy na gorący, jasny piasek. Parzył w stopy, ale to nam nie przeszkadzało. Ta plaża jest o wiele piękniejsza niż ta w Bari. Tutaj piasek jest jaśniejszy, a woda niemalże przezroczysta. Z baru, który był pod ścianą słychać było głośno muzykę.
- Chodźmy tam. - Enzo wskazał palcem na jakieś miejsce niedaleko morza. Podeszliśmy jak najbliżej i rzuciliśmy wszystkie rzeczy na piasek. Obydwoje ściągnęliśmy koszulki i zostaliśmy w samych szortach.
- A wy? - spojrzeliśmy na swoje dziewczyny. Monica wyszeptała coś do ucha Tiny, a ta tylko wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się.
- Przecież mnie znają. - szepnęła.
- O co chodzi? - objąłem ją dziewczynę w pasie od tyłu.
- O nic. - pocałowała mnie w policzek. - Kupisz mi tutaj kawę mrożoną?
- Jasne. - pocałowałem ją w usta i ruszyłem w stronę baru.
- Poczekaj. - mój przyjaciel mnie dogonił. - Możemy pogadać teraz? Bo dziewczyn nie ma.
- Jasne, właśnie się zastanawiałem kiedy mi opowiesz o swoim planie, skoro jesteśmy cały czas z nimi.
- Więc.. mam pomysł.
- Tyle też wiem. - odwróciłem się do chłopaka, który stał za ladą. - Jedną mrożoną kawę.
- W nocy pójdziemy do baru karaoke i zaśpiewamy w duecie miłosną piosenkę do nich. - powiedział, a ja spojrzałem na niego zdziwiony. Chwilę stałem w bezruchu, później wybuchnąłem głośnym śmiechem.
- Nie umiemy śpiewać, pamiętasz o tym?
- Właśnie o to chodzi. Upokorzymy się i udowodnimy przy tym jak je kochamy. - wyszczerzył się zadowolony z siebie. - Będziemy się z tego śmiać.
- No dobrze, dobrze. Masz jeszcze jakiś genialny pomysł?
- Zróbmy tak, żeby te 3 dni, gdy tutaj jesteśmy były dla nich jak najlepsze.
- Bracie, Ty się naprawdę zakochałeś. - popatrzyłem na niego z uśmiechem. - I zgadzam się, zróbmy tak. I wracając, masz jeszcze jakiś pomył na dzisiejszy wieczór? W aucie miałeś taką minę, jakbyś nie wiem co wymyślił.
-Tak, mam. Po tym karaoke wrócimy do domu i pójdziemy spać, znaczy się one pójdą. Zaczekamy aż zasną i pójdziemy tutaj, na plażę. Zorganizujemy tutaj romantyczną kolacje, wrócimy po nie do domu i..
- Zaaranżujemy porwanie? - zaświeciły mi się oczy. On uśmiechnął się szeroko i przytaknął. Czytamy sobie w myślach od dziecka. - Ale one się wkurzą.
- Wybaczą nam po tym co do nich przygotujemy. Dzwoniłem do kilku piekarni, cukierni i sklepów, wszystko już załatwiłem, musisz mi pomóc. Poza tym, jutro macie tydzień, tak? To będzie niespodzianka do niej z tego powodu. Wybaczą nam, zobaczysz.
Zapłaciłem i zabrałem mrożoną kawę i oboje ruszyliśmy w stronę dziewczyn, które smakowały się olejkami do opalania.
- Mam nadzieję stary, bo później będziemy za nimi chodzić na kolanach i błagać o przebaczenie.
- Wybaczą nam, przecież one też mają poczucie humoru. A teraz możemy wrzucić je do wody.
- Urwis z Ciebie. - pokręciłem głową. - Oboje się do nich przytulimy i działamy?
- Ehe. - uśmiechnął się i rzucił się biegiem w stronę dziewczyn. Zamiast zahamować, usiadł wślizgiem obok Monici. Ja za to podszedłem bez pośpiechu do Tiny, która wstała i zabrała ode mnie kawę.
- Dziękuję. - nachyliła się i pocałowała mnie w usta. Pierwszy raz widzę ją bez koszulki i chyba wiem dlaczego. Na wysokości żeber, po lewej stronie miała bliznę. Nie dużą, ale też nie małą. Od razu odwróciłem wzrok, żeby dziewczyna nie zauważyła, że na nią patrzę i aby się nie speszyła.
- Macie jakieś plany na wieczór? - zapytała Monica i wstała. Wyprostowała się i spojrzała na mnie, później na Enza, który po chwili także wstał.
- Mamy taki jeden, ale nie interesujcie się. - odparł mój przyjaciel.
- Enzo.. - spojrzałem na niego i dyskretnie wskazałem głową na dziewczyny. - Idziemy się kąpać?
- Jasne. - uśmiechnął się złowieszczo. Oboje szybko objęliśmy dziewczyny, podnieśliśmy je i ruszyliśmy biegiem do wody. One krzyczały i śmiały się, ale my nie zwracaliśmy na to uwagi. Kiedy zrobiliśmy kilka dużych kroków w wodzie, zanurkowałem razem z Tiną. Wynurzyliśmy się w tym samym czasie.
- Kolejny raz mi to zrobiłeś. - krzyknęła i zaczęła się śmiać. - Też Ci coś kiedyś zrobię.
- Powodzenia. - przeczesałem dłonią włosy. Dziewczyna podeszła do mnie, objęła mnie i pocałowała namiętnie w usta.
- Cieszę się, że Cię mam. - oparła swoją głowę o moją klatkę piersiową. Chciałem coś odpowiedzieć, ale przerwał mi mój przyjaciel. Tina zrobiła krok do tyłu.
- Porywam go na chwile. - uśmiechnął się i na mnie skoczył. Oboje zanurzyliśmy się w wodzie. Kiedy się wynurzyliśmy zaczęliśmy się chlapać i popychać śmiejąc się głośno.
- Jesteście jak dzieci. - usłyszeliśmy głos dziewczyn. Popatrzyliśmy na siebie i ruszyliśmy na dziewczyny. Zacząłem chlapać Tinę, później objąłem ją w pasie i przeniosłem dalej, na głębszą wodę. Dziewczyna oplotła mnie nogami w tali, a ja robiłem coraz to mniejsze kroki.
- Ty naprawdę jesteś jak dziecko. - szepnęła bawiąc się moimi włosami. To samo robiła, gdy pierwszy raz byliśmy w morzu w Bari.
- A Ty jesteś kobietą, która będzie mnie pouczać i wychowa na mężczyznę.
- Czekaj, czyli z Twojej dziewczyny zamieniłam się w Twoją mamę?
- Coś mi się..
- Tak, tak. Jestem tego samego zdania. - zaśmiała się.
- Jesteś kobietą, która kocha dzieci takie jak..
- Przestać gadać nie na temat i mnie pocałuj przerwała mi z uśmiechem.
- Jesteśmy ze sobą tylko 6 dni, a Ty mi tak bezczelnie..
Przerwała mi po raz kolejny, ale tym razem nie słowami, ale pocałunkiem. Pocałowała mnie namiętnie w usta wplatając przy tym dłonie w moje włosy.
- Oh, tak bardzo się cieszę, że jestem tutaj z Tobą. - powiedziała zadowolona.
- Oh, tak bardzo się cieszę, że jesteś moją dziewczyną. - odparłem i pocałowałem ją lekko w usta.
- Co planujecie na wieczór?
- Nie Pani sprawa, Panno Amiccuci.
- Nie jestem za ciężka? - zmarszczyła brwi.
- Tak ciężka, że wbijam się w piasek i za chwilę będziesz na nim siedzieć. Jakieś głupie pytania dzisiaj zadajesz.
- Nie należę do lekkich.
Westchnąłem głośno, a ona zaczęła się śmiać.
- Tina, jakiś kolega o Ciebie pyta. - zawołała Monica. Nie wiem kto pierwszy spojrzał w stronę rzekomego chłopaka - ona czy ja. Faktycznie, na brzegu stał wysoki szatyn i machał do dziewczyny.
- Znasz kto? - zmarszczyłem brwi. Ona uśmiechnęła się i odmachała chłopakowi, po czym zeszła ze mnie.
- To mój były.. - szepnęła poprawiając włosy.
- Masz z nim dobre kontakty?
- Cóż.. Rozstaliśmy się tylko przez moją przeprowadzkę, więc tak. - wzruszyła ramionami i spojrzała na mnie. Patrzyłem gniewnie na chłopaka stojącego na brzegu.
- Ale teraz jestem z Tobą i nie myślę o nikim innym. - pocałowała mnie w policzek.
- A ja Cię nikomu nie oddam. - przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem w usta. Miałem tylko nadzieję, że ten chłopak to widzi.
- Chodź się przywitać. - pociągnęła mnie za rękę. - Musisz go poznać, jest zabawny. Polubisz go.
Szedłem za nią z niechęcią. Nie widzi mi się, żebym poznał jej byłego chłopaka i jeszcze, żebym go polubił. To nie będzie mój kolega tylko wróg. Na pewno będzie się starał odebrać mi Tinę, bo kto by nie chciał z nią być?
- Paul, to jest Cosimo. - przedstawiła nas dziewczyna, gdy wyszliśmy z wody. Podałem mu rękę, a on się uśmiechnął.
- Teraz z nim jesteś? - zapytał patrząc na nią takim wzrokiem, że miałem ochotę go uderzyć. Jeszcze powiedział to z taką kpiną w głosie.
- Tak. - chwyciła mnie pod ramię. - Dawno Cię nie widziałam, co u Ciebie?
- Po staremu. - znów się uśmiechnął. Robił to w taki wymuszony sposób. - Wciąż samotny.
- Dziwne. - powiedziała Tina. - Taki chłopak nie może się zmarnować.
- No widzisz, po Twojej przeprowadzce za bardzo mi się nie układa. - wzruszył ramionami. - Idziecie wieczorem na feste?
- Tak, idziemy. Tylko nasza czwórka, wiesz chcemy dobrze zapamiętać te wakacje. - odezwałem się tym razem ja. Chłopak spojrzał na mnie dziwnym, jakby rozzłoszczonym wzrokiem.
- Możesz przejść się z nami. - zaproponowała Tina, a ja spuściłem głowę. Dlaczego ona mi to robi? Nie zdziwiłbym się gdyby ona jeszcze coś do niego czuła, a on by to wykorzystywał.
- Stary, chodź po piwo. - Enzo złapał mnie za ramię i odciągnął w stronę baru. Tina się nie odezwała, nie do mnie. Zaczęła rozmawiać o czymś z tym całym Paulem, gdy tylko odeszliśmy.
- Cosimo, ogarnij się. - mój przyjaciel lekko mnie szturchnął. - Twoją zazdrość można wyczuć na kilometr.
- Bo on będzie do niej startować, czuję to. - patrzyłem na nich z zaciśniętymi pięściami.
- Ale ona wybrała Ciebie, tak? Przecież wie, że ją kochasz.
- No..
- Nie, proszę nie. - pokręcił głową. - Błagam powiedz, że powiedziałeś jej o tym, że ją kochasz.
- No.. jeszcze nie.
- I wszystko jasne. Jesteś głupi.
- Czemu niby? O co Ci chodzi? - spojrzałem na niego zdziwiony. Chłopak zamówił piwo i cole.
- Jak powiesz to lasce, będzie całkowicie inaczej. Oczywiście jak powiesz to szczerze, bo one to wyczuwają. Tina zapewne tylko na to czeka, na te dwa słowa z Twoich ust. Czemu tego nie zrobiłeś? Wiesz co ona teraz może myśleć? - wzruszyłem ramionami. - Że jej nie kochasz, a wasz związek to tylko zauroczenie i tak właściwie to nie traktujesz go poważnie. Dla Ciebie te dwa słowa może są głupie, ale dla dziewczyn.. Najważniejsze. - poklepał mnie po ramieniu i napił się piwa. - Kochasz ją?
- Tak, jasne! To chyba wiadome.
- To powiedz jej to. Spójrz jej w oczy i powiedz co w niej uwielbiasz, kochasz. Nie tylko czyny są ważne.
-A Ty powiedziałeś to już Monice?
- Pewnie, że tak. - spojrzał na nią z uśmiechem i napił się piwa. - Cały czas jej to powtarzam.
- A co jak Paul mi ją odbierze?
- Nikt Ci jej nie odbierze. - objął mnie ramieniem. - Jakbyś coś wyczuwał.. Zawsze w nocy możemy go napaść. - zaśmiał się, a ja napiłem się coli. Najchętniej już bym to zrobił. Wtedy ten jego fałszywy uśmiech zszedłby z jego twarzy. Szybko dopiłem napój i wyrzuciłem puszkę do kosza.
- Wiesz co robić, wszystko w Twoich rękach. - powiedział kiedy szliśmy w stronę dziewczyn i tego chłopaka. Objąłem Tinę od tyłu i pocałowałem ją w policzek.
- Piłeś? - zapytała chwytając mnie za dłonie.
- Colę. Obiecałem Ci przecież. - uśmiechnęła się. Kątem oka spojrzałem na Paula, nie był zadowolony.
- Kochanie, Paul idzie z nami na feste, nie masz nic przeciwko?
- Nie, skąd. - odparłem. Tym razem to ja posłałem mu fałszywy uśmiech. - Tylko porwę Cię w połowie wieczoru, mam niespodziankę.
- Oh, wy dzisiaj macie same niespodzianki.
- Ta jest akurat inna. Dzisiaj będziesz miała dwie niespodzianki.
- Trzy tak dokładnie. - wtrącił Enzo. Odwróciłem się i spojrzałem na niego pytającym wzrokiem.
- And I will always love you! - zanucił i wzruszył ramionami. No tak, mamy śpiewać.
- A tak, trzy niespodzianki z czego jedna jest tylko dla Ciebie. - pocałowałem ją w ramię.
- Mam się bać?
- Tak, bardzo. Porwiemy was. - zaśmiałem się, po czym uświadomiłem sobie, że to właśnie chcemy zrobić. Usłyszałem jak Enzo uderzył się z otartej ręki w czoło. Spojrzałem na niego, a on pokiwał głową i się zaśmiał.
- A Twój kolega nie będzie miał niczego przeciwko jak Cię porwę?
- Nie chcę zniszczyć wam planów.
- To wspaniale. - uśmiechnąłem się tym razem szczerze. Spojrzałem na Tinę, która patrzyła na mnie.
- Idziemy popływać?
- Czytasz mi w myślach. - chwyciła mnie za dłoń i spojrzała na Paula. - To do wieczora. - 'puściła' mu oczko i poszła ze mnę do morza. Chłopak nie odpowiedział, stał chwilę wpatrzony w nas i poszedł. Nareszcie. Może doszło do niego, że nie ma szans? Z resztą, czym jak się przejmuję?
*5 dni później*
Założyłem ciemne okulary, zarzuciłem torbę na ramię i wybiegłem z mieszkania. Przed kamienicą stało auto Monici. Na przednim siedzeniu siedział Enzo, za kierownicą Monica, a z tyłu Tina. Mój przyjaciel zobaczył mnie jako pierwszy i wysiadł.
- Gotowy? - zapytał z uśmiechem i otworzył bagażnik.
- Jeszcze pytasz. - wsadziłem torbę do środka i usiadłem na tylnym siedzeniu.
- Siemanko. - przywitałem się z Monicą i spojrzałem na moją piękność.
- Witaj kochanie. - pocałowałem ją w usta. - Wiesz, że jutro mamy równe 7 dni? - uśmiechnąłem się.
- Nie wierzę, że to liczysz. - zaśmiała się.
- Jak wam się układa? - zapytała jej przyjaciółka zapalając silnik.
- Bardzo dobrze. - odpowiedziała Tina chwytając mnie za dłoń. Splotła nasze palce i oparła głowę o moje ramię. Dziewczyna odjechała, a ja się uśmiechnąłem. Jedziemy właśnie do Brindisi, gdzie rodzice od Tiny mają kupiony dom, ponoć zaraz przy plaży. Czeka nas godzinna jazda, ale na pewno się opłaci. Jedziemy tam na 3 dni, w końcu jest pierwszy tydzień wakacji i trzeba to uczcić.
- Jak żebro? - zapytała nagle Tina.
- O dziwo już nie boli tak bardzo. Jest sine, ale mogę się śmiać.
- To dobrze, bo ten wyjazd będzie należał do jednego z weselszych. - wtrącił Enzo. - Dziewczyny, nie będziecie się nudzić, nie z nami. - pogłośnił radio, a ja spojrzałem przez okno. Dzisiaj jest 37 stopni, niebo jest bezchmurne, a ja dziękuję Bogu, że to auto ma klimatyzacje. Bez niej, nie wiem co byśmy zrobili.
- Dzisiaj jeszcze musimy iść do sklepu. - znów odezwał się mój przyjaciel. - Mam kilka planów na wieczór, mam nadzieję, że się spełnią.
- Błagam tylko nie pijaństwo. - jęknąłem. Dobrze go znam i wiem, że na pewno o tym myślał. Może nie chciał tego zrobić, ale na pewno przeszło mu to przez myśl.
- Nie Cosimo, ja nie myślę tylko o tym. - odparł poważnym tonem, a Monica wybuchnęła głośnym śmiechem.
- Kochanie mogłabyś mnie wesprzeć, chociaż Ty.
- Nie będę kłamać przecież.
- Enzo, w tym aucie każdy Cię zna i wie jaka jest prawda. - poklepałem go po ramieniu.
- Cicho. - syknął, a ja zacząłem się śmiać. - W każdym bądź razie, nie. Nie schlejemy się jak dzikie świnie.
- Co? - pisnęła Monica i wszyscy wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. - Jak dzikie świnie?
- Nie słyszeliście tego nigdy? Ja to gdzieś kiedyś słyszałem.
- Chyba w swojej głowie. - jęknąłem i chwyciłem się za brzuch. Z tego śmiechu zaczął mnie boleć, a moje oczy były mokre od łez.
- Dobra, powracając do tematu.. Znów. - odwrócił się i spojrzał na mnie. - Mam plan. - uśmiechnął się tak jak uśmiecha się, gdy ma jakiś na prawdę dobry, szalony i trochę głupi pomysł. Z jego miny wyczytałem, że ma to być dla dziewczyn niespodzianka. Pewnie znów wymyślił coś głupiego z czego będziemy się śmiać do następnych wakacji. Nastała chwilowa cisza między nami, która chyba nikomu nie przeszkadzała. W tle z radio słychać było jaką muzykę. Spojrzałem za okno. Palmy, tłumy ludzi, plaże. Kocham ten kraj.
- Dzisiaj w Brindisi jest jakaś festa. - odezwała się Monica ściszając radio. - Możemy się przejść, impreza będzie do rana.
- Tym razem, to ona mówi o piciu. - powiedział Enzo. - A wszystko zawsze na mnie..
- A czy ja.. Ah. - jęknęła, a my zaczęliśmy się śmiać. - Niekiedy nie mam do Ciebie siły.
- Jestem za festą. - wtrąciła Tina, która przez dłuższy czas się nie odzywała. Podniosła głowę i spojrzała na mnie. Uśmiechnęła się szeroko.
- Co? - zapytałem, a ona wzruszyła ramionami.
- Cieszę się, że jedziemy razem. - oparła się o oparcie fotela. - To będą najlepsze wakacje.
- Też tak myślę. - Enzo nachylił się do tyłu i przybił piątkę dziewczynie.
- Uwaga, wjeżdżamy na autostradę. Jeszcze jakieś 40 minut i będziemy na miejscu, jak dobrze pójdzie. - zakomunikowała Monica i przyspieszyła. Mój przyjaciel pogłośnił radio, w którym leciała teraz piosenka 'Fun - We are young'. Wszyscy zaczęliśmy śpiewać, oczywiście żadne z nas nie umie, ale śpiewaliśmy w najlepsze. Takie chwile w życiu kocham, gdy czuję, że nareszcie mogę być szczęśliwy.
* * *
Dwie godziny później byliśmy już w domu rodziny Tiny. Przyjechaliśmy godzinę wcześniej, ale pojechaliśmy jeszcze na zakupy. Mamy w planach jak najmniej spać i jak najwięcej się bawić. Tak, aby wspominać te wakacje jak najlepiej. Jest 14, właśnie pakujemy się i idziemy na plażę. Przewiesiłem torbę z ręcznikami i piciem przez ramię, założyłem klapki i wyszedłem z domu, przed którym stały dziewczyny.
- Gdzie Enzo? - zapytałem podchodząc do Tiny. Chwyciłem ją za dłoń i pocałowałem w głowę.
- Szuka swoich papierosów. - powiedziała niezadowolonym tonem Monica. Założyła ręce na klatce piersiowej i zaczęła nerwowo tupać stopą.
- Enzo, rusz się. - krzyknąłem. Na pewno przeżyłby bez papierosów to parę godzin. Ja też palę, ale nie jestem tak uzależniony jak on.
- Już ide, już. - po chwili chłopak wyszedł z domu. Zamknął za sobą drzwi na klucz i do nas dołączył.
- Kotek, nie złość się. - pocałował swoją dziewczynę w policzek. Wyszliśmy z ogrodu, zamknęliśmy za sobą bramę i ruszyliśmy w stronę plaży.
- Niedaleko jest centrum handlowe, koniecznie musimy tam jutro iść. - powiedziała podekscytowana Tina.
- O nie. - jęknęliśmy razem z Enzem.
- Ja odpadam.
- Ja też.
Tina spojrzała na mnie złowrogo, a ja wzruszyłem ramionami.
- Kochanie, jestem taki jak każdy facet. Nienawidzę chodzić na zakupy.
- Monica, słyszysz? Będziemy same.
-Tyle przystojnych włochów. - dziewczyna wzięła głęboki wdech i uśmiechnęła się szeroko. Popatrzyliśmy się z Enzem na siebie zdziwieni.
- Jakich włochów?! - byliśmy oburzeni.
- Takich fajnych. - zaśmiały się. - W Brindisi jest mnóstwo przystojnych facetów.
- Przypomniało mi się, że muszę sobie kupić nową koszule. - szepnąłem.
- A ja spodnie. Idziemy z wami.
Dziewczyny zaśmiały się głośno, a nam wcale nie było do śmiechu. Ja jestem zazdrosny o Tinę nawet, gdy ktoś na nią tylko patrzy i z tego co wiem Enzo jest taki sam. Jak sobie tylko wyobrażę, że dziewczyny byłyby jutro same i ktoś by podszedł do mojej Tiny.. na samą myśl jest zły i zazdrosny. Ciekawe czy dziewczyny są o nas tak zazdrosne jak my o nie. I w ogóle wciąż nie wiem co mój przyjaciel szykuje na wieczór, nie mieliśmy chwili samotności, żeby o tym porozmawiać.
- Sprawdziłam na internecie i festa zaczyna się o 19. - skręciliśmy w jakąś uliczkę, z której dostrzegałem już plażę, na której na szczęście nie było tłumów.
- Jak na taką pogodę.. mało jest tutaj ludzi. - zmarszczyłem brwi.
- Bo to płatka plaża. - wyjaśniła Tina. - Mam tutaj wykupione wszystko, więc nie musimy już płacić.
- Znacie tu kogoś tak w ogóle? - Enzo spojrzał na Monice i Tine.
- Ja znam, mieszkałam tutaj kiedyś przez 3 miesiące.
- Ty coś często zmieniałaś miejsce zamieszkania. - spojrzałem na nią, a ona tylko wzruszyła ramionami.
- Ale z Bari już nie wyjadę. - uśmiechnęła się.
- Nawet, gdybyś to zrobiła ja i tak będę za Tobą podążać.
- Oh, jak romantycznie. - jęknął Enzo. - Kogo znasz?
- Nawet jak podam Ci imiona to i tak nic Ci to nie da, bo ich pewnie nie znasz.
- W sumie racja.
Podeszliśmy do kasy, a raczej Tina. Wyciągnęła coś z portfela, powiedziała coś kasjerowi i wskazała na nas. On tylko przytaknął głową, a ona przywołała nas ręką.
- Gotowi? Bo ja już chce do wody. - powiedziała podekscytowana. Ściągnęliśmy wszyscy klapki i weszliśmy na gorący, jasny piasek. Parzył w stopy, ale to nam nie przeszkadzało. Ta plaża jest o wiele piękniejsza niż ta w Bari. Tutaj piasek jest jaśniejszy, a woda niemalże przezroczysta. Z baru, który był pod ścianą słychać było głośno muzykę.
- Chodźmy tam. - Enzo wskazał palcem na jakieś miejsce niedaleko morza. Podeszliśmy jak najbliżej i rzuciliśmy wszystkie rzeczy na piasek. Obydwoje ściągnęliśmy koszulki i zostaliśmy w samych szortach.
- A wy? - spojrzeliśmy na swoje dziewczyny. Monica wyszeptała coś do ucha Tiny, a ta tylko wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się.
- Przecież mnie znają. - szepnęła.
- O co chodzi? - objąłem ją dziewczynę w pasie od tyłu.
- O nic. - pocałowała mnie w policzek. - Kupisz mi tutaj kawę mrożoną?
- Jasne. - pocałowałem ją w usta i ruszyłem w stronę baru.
- Poczekaj. - mój przyjaciel mnie dogonił. - Możemy pogadać teraz? Bo dziewczyn nie ma.
- Jasne, właśnie się zastanawiałem kiedy mi opowiesz o swoim planie, skoro jesteśmy cały czas z nimi.
- Więc.. mam pomysł.
- Tyle też wiem. - odwróciłem się do chłopaka, który stał za ladą. - Jedną mrożoną kawę.
- W nocy pójdziemy do baru karaoke i zaśpiewamy w duecie miłosną piosenkę do nich. - powiedział, a ja spojrzałem na niego zdziwiony. Chwilę stałem w bezruchu, później wybuchnąłem głośnym śmiechem.
- Nie umiemy śpiewać, pamiętasz o tym?
- Właśnie o to chodzi. Upokorzymy się i udowodnimy przy tym jak je kochamy. - wyszczerzył się zadowolony z siebie. - Będziemy się z tego śmiać.
- No dobrze, dobrze. Masz jeszcze jakiś genialny pomysł?
- Zróbmy tak, żeby te 3 dni, gdy tutaj jesteśmy były dla nich jak najlepsze.
- Bracie, Ty się naprawdę zakochałeś. - popatrzyłem na niego z uśmiechem. - I zgadzam się, zróbmy tak. I wracając, masz jeszcze jakiś pomył na dzisiejszy wieczór? W aucie miałeś taką minę, jakbyś nie wiem co wymyślił.
-Tak, mam. Po tym karaoke wrócimy do domu i pójdziemy spać, znaczy się one pójdą. Zaczekamy aż zasną i pójdziemy tutaj, na plażę. Zorganizujemy tutaj romantyczną kolacje, wrócimy po nie do domu i..
- Zaaranżujemy porwanie? - zaświeciły mi się oczy. On uśmiechnął się szeroko i przytaknął. Czytamy sobie w myślach od dziecka. - Ale one się wkurzą.
- Wybaczą nam po tym co do nich przygotujemy. Dzwoniłem do kilku piekarni, cukierni i sklepów, wszystko już załatwiłem, musisz mi pomóc. Poza tym, jutro macie tydzień, tak? To będzie niespodzianka do niej z tego powodu. Wybaczą nam, zobaczysz.
Zapłaciłem i zabrałem mrożoną kawę i oboje ruszyliśmy w stronę dziewczyn, które smakowały się olejkami do opalania.
- Mam nadzieję stary, bo później będziemy za nimi chodzić na kolanach i błagać o przebaczenie.
- Wybaczą nam, przecież one też mają poczucie humoru. A teraz możemy wrzucić je do wody.
- Urwis z Ciebie. - pokręciłem głową. - Oboje się do nich przytulimy i działamy?
- Ehe. - uśmiechnął się i rzucił się biegiem w stronę dziewczyn. Zamiast zahamować, usiadł wślizgiem obok Monici. Ja za to podszedłem bez pośpiechu do Tiny, która wstała i zabrała ode mnie kawę.
- Dziękuję. - nachyliła się i pocałowała mnie w usta. Pierwszy raz widzę ją bez koszulki i chyba wiem dlaczego. Na wysokości żeber, po lewej stronie miała bliznę. Nie dużą, ale też nie małą. Od razu odwróciłem wzrok, żeby dziewczyna nie zauważyła, że na nią patrzę i aby się nie speszyła.
- Macie jakieś plany na wieczór? - zapytała Monica i wstała. Wyprostowała się i spojrzała na mnie, później na Enza, który po chwili także wstał.
- Mamy taki jeden, ale nie interesujcie się. - odparł mój przyjaciel.
- Enzo.. - spojrzałem na niego i dyskretnie wskazałem głową na dziewczyny. - Idziemy się kąpać?
- Jasne. - uśmiechnął się złowieszczo. Oboje szybko objęliśmy dziewczyny, podnieśliśmy je i ruszyliśmy biegiem do wody. One krzyczały i śmiały się, ale my nie zwracaliśmy na to uwagi. Kiedy zrobiliśmy kilka dużych kroków w wodzie, zanurkowałem razem z Tiną. Wynurzyliśmy się w tym samym czasie.
- Kolejny raz mi to zrobiłeś. - krzyknęła i zaczęła się śmiać. - Też Ci coś kiedyś zrobię.
- Powodzenia. - przeczesałem dłonią włosy. Dziewczyna podeszła do mnie, objęła mnie i pocałowała namiętnie w usta.
- Cieszę się, że Cię mam. - oparła swoją głowę o moją klatkę piersiową. Chciałem coś odpowiedzieć, ale przerwał mi mój przyjaciel. Tina zrobiła krok do tyłu.
- Porywam go na chwile. - uśmiechnął się i na mnie skoczył. Oboje zanurzyliśmy się w wodzie. Kiedy się wynurzyliśmy zaczęliśmy się chlapać i popychać śmiejąc się głośno.
- Jesteście jak dzieci. - usłyszeliśmy głos dziewczyn. Popatrzyliśmy na siebie i ruszyliśmy na dziewczyny. Zacząłem chlapać Tinę, później objąłem ją w pasie i przeniosłem dalej, na głębszą wodę. Dziewczyna oplotła mnie nogami w tali, a ja robiłem coraz to mniejsze kroki.
- Ty naprawdę jesteś jak dziecko. - szepnęła bawiąc się moimi włosami. To samo robiła, gdy pierwszy raz byliśmy w morzu w Bari.
- A Ty jesteś kobietą, która będzie mnie pouczać i wychowa na mężczyznę.
- Czekaj, czyli z Twojej dziewczyny zamieniłam się w Twoją mamę?
- Coś mi się..
- Tak, tak. Jestem tego samego zdania. - zaśmiała się.
- Jesteś kobietą, która kocha dzieci takie jak..
- Przestać gadać nie na temat i mnie pocałuj przerwała mi z uśmiechem.
- Jesteśmy ze sobą tylko 6 dni, a Ty mi tak bezczelnie..
Przerwała mi po raz kolejny, ale tym razem nie słowami, ale pocałunkiem. Pocałowała mnie namiętnie w usta wplatając przy tym dłonie w moje włosy.
- Oh, tak bardzo się cieszę, że jestem tutaj z Tobą. - powiedziała zadowolona.
- Oh, tak bardzo się cieszę, że jesteś moją dziewczyną. - odparłem i pocałowałem ją lekko w usta.
- Co planujecie na wieczór?
- Nie Pani sprawa, Panno Amiccuci.
- Nie jestem za ciężka? - zmarszczyła brwi.
- Tak ciężka, że wbijam się w piasek i za chwilę będziesz na nim siedzieć. Jakieś głupie pytania dzisiaj zadajesz.
- Nie należę do lekkich.
Westchnąłem głośno, a ona zaczęła się śmiać.
- Tina, jakiś kolega o Ciebie pyta. - zawołała Monica. Nie wiem kto pierwszy spojrzał w stronę rzekomego chłopaka - ona czy ja. Faktycznie, na brzegu stał wysoki szatyn i machał do dziewczyny.
- Znasz kto? - zmarszczyłem brwi. Ona uśmiechnęła się i odmachała chłopakowi, po czym zeszła ze mnie.
- To mój były.. - szepnęła poprawiając włosy.
- Masz z nim dobre kontakty?
- Cóż.. Rozstaliśmy się tylko przez moją przeprowadzkę, więc tak. - wzruszyła ramionami i spojrzała na mnie. Patrzyłem gniewnie na chłopaka stojącego na brzegu.
- Ale teraz jestem z Tobą i nie myślę o nikim innym. - pocałowała mnie w policzek.
- A ja Cię nikomu nie oddam. - przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem w usta. Miałem tylko nadzieję, że ten chłopak to widzi.
- Chodź się przywitać. - pociągnęła mnie za rękę. - Musisz go poznać, jest zabawny. Polubisz go.
Szedłem za nią z niechęcią. Nie widzi mi się, żebym poznał jej byłego chłopaka i jeszcze, żebym go polubił. To nie będzie mój kolega tylko wróg. Na pewno będzie się starał odebrać mi Tinę, bo kto by nie chciał z nią być?
- Paul, to jest Cosimo. - przedstawiła nas dziewczyna, gdy wyszliśmy z wody. Podałem mu rękę, a on się uśmiechnął.
- Teraz z nim jesteś? - zapytał patrząc na nią takim wzrokiem, że miałem ochotę go uderzyć. Jeszcze powiedział to z taką kpiną w głosie.
- Tak. - chwyciła mnie pod ramię. - Dawno Cię nie widziałam, co u Ciebie?
- Po staremu. - znów się uśmiechnął. Robił to w taki wymuszony sposób. - Wciąż samotny.
- Dziwne. - powiedziała Tina. - Taki chłopak nie może się zmarnować.
- No widzisz, po Twojej przeprowadzce za bardzo mi się nie układa. - wzruszył ramionami. - Idziecie wieczorem na feste?
- Tak, idziemy. Tylko nasza czwórka, wiesz chcemy dobrze zapamiętać te wakacje. - odezwałem się tym razem ja. Chłopak spojrzał na mnie dziwnym, jakby rozzłoszczonym wzrokiem.
- Możesz przejść się z nami. - zaproponowała Tina, a ja spuściłem głowę. Dlaczego ona mi to robi? Nie zdziwiłbym się gdyby ona jeszcze coś do niego czuła, a on by to wykorzystywał.
- Stary, chodź po piwo. - Enzo złapał mnie za ramię i odciągnął w stronę baru. Tina się nie odezwała, nie do mnie. Zaczęła rozmawiać o czymś z tym całym Paulem, gdy tylko odeszliśmy.
- Cosimo, ogarnij się. - mój przyjaciel lekko mnie szturchnął. - Twoją zazdrość można wyczuć na kilometr.
- Bo on będzie do niej startować, czuję to. - patrzyłem na nich z zaciśniętymi pięściami.
- Ale ona wybrała Ciebie, tak? Przecież wie, że ją kochasz.
- No..
- Nie, proszę nie. - pokręcił głową. - Błagam powiedz, że powiedziałeś jej o tym, że ją kochasz.
- No.. jeszcze nie.
- I wszystko jasne. Jesteś głupi.
- Czemu niby? O co Ci chodzi? - spojrzałem na niego zdziwiony. Chłopak zamówił piwo i cole.
- Jak powiesz to lasce, będzie całkowicie inaczej. Oczywiście jak powiesz to szczerze, bo one to wyczuwają. Tina zapewne tylko na to czeka, na te dwa słowa z Twoich ust. Czemu tego nie zrobiłeś? Wiesz co ona teraz może myśleć? - wzruszyłem ramionami. - Że jej nie kochasz, a wasz związek to tylko zauroczenie i tak właściwie to nie traktujesz go poważnie. Dla Ciebie te dwa słowa może są głupie, ale dla dziewczyn.. Najważniejsze. - poklepał mnie po ramieniu i napił się piwa. - Kochasz ją?
- Tak, jasne! To chyba wiadome.
- To powiedz jej to. Spójrz jej w oczy i powiedz co w niej uwielbiasz, kochasz. Nie tylko czyny są ważne.
-A Ty powiedziałeś to już Monice?
- Pewnie, że tak. - spojrzał na nią z uśmiechem i napił się piwa. - Cały czas jej to powtarzam.
- A co jak Paul mi ją odbierze?
- Nikt Ci jej nie odbierze. - objął mnie ramieniem. - Jakbyś coś wyczuwał.. Zawsze w nocy możemy go napaść. - zaśmiał się, a ja napiłem się coli. Najchętniej już bym to zrobił. Wtedy ten jego fałszywy uśmiech zszedłby z jego twarzy. Szybko dopiłem napój i wyrzuciłem puszkę do kosza.
- Wiesz co robić, wszystko w Twoich rękach. - powiedział kiedy szliśmy w stronę dziewczyn i tego chłopaka. Objąłem Tinę od tyłu i pocałowałem ją w policzek.
- Piłeś? - zapytała chwytając mnie za dłonie.
- Colę. Obiecałem Ci przecież. - uśmiechnęła się. Kątem oka spojrzałem na Paula, nie był zadowolony.
- Kochanie, Paul idzie z nami na feste, nie masz nic przeciwko?
- Nie, skąd. - odparłem. Tym razem to ja posłałem mu fałszywy uśmiech. - Tylko porwę Cię w połowie wieczoru, mam niespodziankę.
- Oh, wy dzisiaj macie same niespodzianki.
- Ta jest akurat inna. Dzisiaj będziesz miała dwie niespodzianki.
- Trzy tak dokładnie. - wtrącił Enzo. Odwróciłem się i spojrzałem na niego pytającym wzrokiem.
- And I will always love you! - zanucił i wzruszył ramionami. No tak, mamy śpiewać.
- A tak, trzy niespodzianki z czego jedna jest tylko dla Ciebie. - pocałowałem ją w ramię.
- Mam się bać?
- Tak, bardzo. Porwiemy was. - zaśmiałem się, po czym uświadomiłem sobie, że to właśnie chcemy zrobić. Usłyszałem jak Enzo uderzył się z otartej ręki w czoło. Spojrzałem na niego, a on pokiwał głową i się zaśmiał.
- A Twój kolega nie będzie miał niczego przeciwko jak Cię porwę?
- Nie chcę zniszczyć wam planów.
- To wspaniale. - uśmiechnąłem się tym razem szczerze. Spojrzałem na Tinę, która patrzyła na mnie.
- Idziemy popływać?
- Czytasz mi w myślach. - chwyciła mnie za dłoń i spojrzała na Paula. - To do wieczora. - 'puściła' mu oczko i poszła ze mnę do morza. Chłopak nie odpowiedział, stał chwilę wpatrzony w nas i poszedł. Nareszcie. Może doszło do niego, że nie ma szans? Z resztą, czym jak się przejmuję?