Rozdział 5
Wieczorem, gdy stałem przed lustrem w swoim pokoju i poprawiałem czarną koszulkę do drzwi ktoś zapukał.
- Proszę. - powiedziałem odruchowo i spojrzałem w stronę drzwi. Po krótkiej chwili ujrzałem mame. Oparła się o futrynę i spojrzała na mnie z uśmiechem.
- O której wrócisz? - zapytała przyglądając się mi bacznie.
- Nie wiem, w nocy.. Rano twierdziłaś, że jestem kochającym inaczej, a teraz chcesz mi ustalić godzinę powrotu? - zażartowałem, ale ona nie uznała tego za coś śmiesznego. Uśmiechnęła się tylko smutno i usiadła na łóżku.
- Mamo, co się stało? - zapytałem siadając obok. Moja mama nigdy się tak nie zachowuje. Zazwyczaj ma dobry humor, a gdy nie ma ucina wszystko swoimi krótkimi ripostami. Teraz najwyraźniej coś się stało, skoro nie odezwała się nawet słówkiem. Ostatni raz zachowywała się tak po wypadku taty. Przez to wspomnienie przeraziłem się jeszcze bardziej.
- Była znów strzelanina w klubie gdzieś w centrum.. - powiedziała i poprawiła książkę leżącą na półce nocnej. - Jen tam była.. - szepnęła i spuściła nieco głowę.
- Co?! - krzyknąłem i wstałem. Nie mogłem uwierzyć w to co właśnie moja mama powiedziała. To musi być jakiś żart, przecież ona nie chodziła na takie imprezy.
- Spokojnie, dostała w rękę.. Jest na prześwietleniu i chce się z Tobą jutro zobaczyć. - oznajmiła i uśmiechnęła się.Wydawałoby się, że to miasto posiada same plusy. Lata są gorące, zimy ciepłe, dużo ludzi, imprez, zabytki.. ale niestety, wbrew pozorom nic nie jest tutaj idealne. Grupki 18 - sto latków uważających się za gang, handlują narkotykami, wdają się w bójki, wymuszają pieniądze. Największa bójka takiego 'gangu' była z udziałem nożów na plaży 2 lata temu. Po tamtym wydarzeniu policja schwytała większość uczestników zamieszania i w miarę się uspokoiło, ale teraz zaczyna to powoli wracać. Jeżeli chodzi o strzelaniny to coś większego niż uliczne bójki nastolatków. Tutejsza mafia sprzedaje narkotyki na każdym rogu, na każdej plaży, w każdym klubie, wszędzie. Gdy coś się nie zgadza od razu wkraczają do akcji, a najlepsze jest to, że policja nie chce się w to mieszać.
Po dłuższym zamyśleniu o brudnych interesach Bari spojrzałem ponownie na mamę. Siedziała wciąż patrząc w jeden punkt.
- Co się stało? Oprócz Jen.. Jesteś jakaś zamyślona, nigdy taka nie jesteś.. - szepnąłem. Ona uśmiechnęła się i spojrzała na mnie. Dotknęła dłonią mojego policzka.
- Jesteś takim romantykiem.. Boję się, że ta dziewczyna rozkocha Cię w sobie i rzuci, a Ty się załamiesz.
- Mamuś, daj spokój.. O tym tak cały czas myślisz?
- Jesteś moim synem, mam się o Ciebie nie martwić? Pierwsze rozstanie jest..
- Mamo! - podniosłem głos. - Nawet z nią nie jestem, nie wiem czy będę, nawet nie wiem czy chcę z nią być, a Ty mówisz o rozstaniach. Dzięki wielkie za wsparcie, ale sam myślę, że skończy się to na przyjaźni.
-Nie możesz tak myśleć! Jesteś fajnym chłopakiem, tylko głupia nie chciałaby z Tobą być. - powiedziała i wstała. - Tylko się nie śpiesz, to podstawa.
- Wiem, nie jestem głupi.
- Mam nadzieję. - uśmiechnęła się i wyszła z pokoju. Po chwili jednak pojawiła się w nim ponownie, trzymała torebkę. - Udanej imprezy. - wyszła z domu zostawiając mnie samego. Spojrzałem jeszcze raz do lustra na swoje odbicie. Poprawiłem jeszcze raz koszulę, na lewą rękę założyłem bransoletkę. Wziąłem telefon, usiadłem na parapecie i wybrałem numer Jen.
- Halo? - po krótkiej chwili odebrała. Przynajmniej myślałem, że ona odebrała. - Ile razy Ci mówiłem, żebyś nie dzwonił do mojej dziewczyny? - w słuchawce rozległ się głos Gaetana.
- Gajtuś, daj sobie spokój. Dasz mi Jen?
Nie odpowiedział. Usłyszałem jakiś szum w słuchawce i po chwili usłyszałem głos Jen.
- Cześć Cosmo. - powiedziała radośnie. - Jak się masz?
- Ty mi lepiej powiedz co z Tobą.
- A nic.. miałam kulkę w ręce, ale wyciągnęli mi ją już i jest okej. Jestem na tabletkach, więc nie czuję niczego. I mam dobry humor to pewnie dzięki znieczuleniu. - powiedziała.
- A.. to okej. Chciałem tylko wiedzieć czy wszystko okej.
- Spotkamy się jutro, tak? Czy nie? - zapytała.
- Nie wiem czy dam radę, dam Ci znać. Udanego wieczoru. - chciałem się rozłączyć, ale Jen nagle się odezwała.
- Dlaczego nie odzywałeś się od dwóch dni? - zapytała, a ja nie wiedziałem co odpowiedzieć.
- Cosimo? Jesteś? - odezwała się po kilku chwilach ciszy.
- Tak, tak.
- To odpowiesz mi?
- Nie chciałem Ci niszczyć Twojego kontaktu z Gaetano, a wiem jak moja obecność działa na niego. - przyznałem po chwili.
- Słuchaj, nie chcę tracić z Tobą kontaktu przez niego.
- Jest obok Ciebie? - zapytałem zdziwiony. Czy on jest przy niej teraz?
- Nie, poszedł po kawę. - odpowiedziała. - To jak? Nie chcę czegoś takiego, rozumiesz? - podniosła nieco głos.
- Spokojnie, Jen. Wszystko się ułoży i będzie okej.
- Spotkamy się jutro?
- Jasne.. - odparłem i usłyszałem pukanie do drzwi. - Dogadamy się jutro? Bo idę na imprezę i Enzo już przyszedł.
- To przedzwonię w południe, nie pij za dużo.
- Mówisz jak moja mama. - jęknąłem. - mówiłem Ci o moim postanowieniu poprawy, tak?
Na to co powiedziałem dziewczyna zaczęła się śmiać. Naprawdę jej nie zrozumiałem.
- Tak, tak. Jak Ty tego dotrzymasz i nie wypijesz dzisiaj żadnego piwa ani nie wypalisz jednego papierosa to ja jestem jednorożcem. - wybuchnęła śmiechem.
- Będę z Tiną, więc nie będę pił.. - szepnąłem.
- Z kim będziesz? - krzyknęła radośnie, a ja usłyszałem ponowne pukanie do drzwi.
- Z Tiną. Życz mi lepiej powodzenia. - wstałem, ubrałem szybko buty, zabrałem portfel i wyszedłem przed drzwi, przed którymi stał Enzo. Zaczęliśmy zbiegać po schodach.
- Jak doszło do tego, że się umówiliście? Opowiadaj!
- No wiesz.. Wszystko w sumie zawdzięczam Tobie i Panu od literatury.
- O tym wierszu mi mówiłeś, więc wiem o co chodzi.. Później odprowadziłeś ją do domu, tak? I? I co zrobiłam?
- Rozmawialiśmy i zaproponowała mi imprezę, więc co mam odmawiać?
- No dobra, dobra. Cieszę się, ale co ja zrobiłam? - zapytała ponownie. Wiedziałem, że właśnie teraz się uśmiecha, siedzi z założoną nogą na nogę i opiera głowę o ścianę. A my wyszliśmy przed kamienice. Skierowaliśmy się w stronę centrum, z którego było blisko do plaży.
- Gdybyś nie odmówiła tego wieczoru, nie spotkałbym jej.
- Czekaj, wczoraj? Byłeś z nią? Dlaczego nic nie wiem?
- Bo to było wieczorem i w ogóle.. nie chciałem wam przeszkadzać.
- Wczoraj byłam na tej pechowej dyskotece..
- Właśnie! - skręciliśmy w uliczkę prowadzącą do naszej ulubionej pizzerii. - Przecież Ty nie chodzisz nigdy do klubów ani nic. Co tam robiłaś?
- Gaetano musiał coś tam załatwić, w sumie sama nie wiem.. - zastanowiła się przez chwile. - Dobra, spotkamy się jutro. Idziesz już na imprezę?
- Tak, jestem już niedaleko. - odparłem spoglądając na Enza. Cały czas pisał z kimś sms'y.
- Więc udanej imprezy, widzimy się jutro. - powiedziała i się rozłączyła. Domyśliłem się, że Gaetano wrócił. Spojrzałem na Enza, który uśmiechał się do telefonu.
- Z kim Ty tak flirtujesz, co? - zapytałem i zabrałem mu telefon z rąk czytając co pisze.
- Ej, oddawaj. - oburzył się i wyrwał mi telefon z rąk.
- Piszesz sobie z Monicą, co? Przed imprezą? - zaśmiałem się, a on tylko się uśmiechnął.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się w niej zakochałem. - powiedział po chwili. Tryskał szczęściem, oby to trwało jak najdłużej.
- Widzę. - poklepałem go po ramieniu. Coraz to bardziej zbliżaliśmy się do plaży.
- Co Ty tak z Jen nagle? Mówiłeś wczoraj, a nawet dzisiaj rano, że nie chcesz z nią rozmawiać.
- Była w klubie i dostała w rękę z pistoletu. - oznajmiłem. - Dlatego też zadzwoniłem i zapytałem co u niej i jakoś się.. no wiesz, rozgadaliśmy.
- Cieszę się. - powiedział i spojrzał na mnie. - Nie lubię, gdy jesteście pokłóceni, albo źli na siebie. Jesteś wtedy taki.. nadęty, bez humoru i w ogóle.
- Ale, nie przesadzaj. - zmarszczyłem brwi. A może tak faktycznie jest? Nie może, tylko na pewno. W sumie, gdyby nie Enzo, Jen to moja najlepsza przyjaciółka, która wie o mnie wszystko. Bez niej nie jestem taki sam. Jak to powiedziała kiedyś moja mama o mnie i Jen? 'Dopełniacie się nawzajem.. Tak samo jak z Enzo. Jakbyście byli rodzeństwem i jakbyście czytali sobie w myślach'. Mimo różnicy wieku, rozumie mnie. Chyba też miała podobne problemy. A co jest najlepsze? To, że nie traktuje mnie jak dziecko.
- Jeszcze kilka metrów i jesteśmy na imprezie.. Gotów? - z zamyślenia wyrwał mnie przyjaciel. Faktycznie, właśnie stanęliśmy krok przed wejściem na plaże. Z baru przy morzu dobiegała głośna muzyka. Woku chodziło pełno nastolatków. Impreza się już rozpoczęła i trwa w najlepsze.
- Chodźmy. - powiedział i postawiłem nogę na piasku.
- Powodzenia. - Enzo poklepał mnie po plecach i poszedł gdzieś na bok. Już chciałem pytać, gdzie idzie, ale ujrzałem stojąco niedaleko nas Monicę. Stała bez Tiny, patrzyła na Enza z uśmiechem. Po chwili przytulili się i poszli w stronę baru. Ja także tam poszedłem tylko od innej strony. Zacząłem wzrokiem szukać Tiny, szybko ujrzałem ją siedzącą przy barze. Piła chyba cole i rozmawiała z jakimś chłopakiem. Podszedłem do niej wolno, gdy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się szeroko i mnie przytuliła.
- Hej, to mój brat. - wskazała na chłopaka obok. On wstał i spojrzał na mnie po czym się uśmiechnął. Chłopak jest mojego wzrostu, jest ciemnym blondynem o niebieskich oczach. Nawet bym nie przypuszczał, że on i Tina są rodzeństwem, są w ogóle nie podobni do siebie. Chłopak podał mi rękę.
- Michael Amiccuci. - przedstawił się i uścisnął mi dłoń.
- Cosimo Fasani. - odparłem.
- Do której tutaj będziesz? - zapytała brata.
- Już wychodzę. - Michael zabrał kubek z colą i się wyprostował.
- Bawcie się dobrze, widzimy się jutro. - pożegnał się i poszedł.
- Twój brat..
- No? - stanęła na przeciwko mnie.
- Nie jesteście do siebie podobni. - spojrzałem za chłopakiem, ale go już nie było.
- Wiem, wyróżnia się z naszej rodziny. Jako jedyny jest blondynem i w ogóle, ale za to moja siostra jest całkiem podobna. - usiadła przy barze, a ja obok niej. Tina zawołała barmana, który od razu podszedł.
- Co dla Ciebie? - kelner - średniego wzrostu szatyn o ciemnych oczach, z kolczykiem w lewym uchu, ubrany w czarną bokserkę, krótkie, białe spodenki i japonki spoglądał na Tinę jakby liczył na coś więcej.
- Dwa drinki poproszę. - powiedziała lekceważąc jego zalotne uśmiechy.
- Dla mnie i dla Ciebie? - uśmiechnął się wciąż próbując.
- Chciałbyś. - odparła i popatrzyła na mnie. - Niektórzy faceci są śmieszni, nie sądzisz? Jak ja się cieszę, że Ty nie jesteś taki nachalny. - uśmiechnąłem się nieśmiało.
- Więc jak tam? Cieszę się, że przyszedłeś, wiesz?
Zaśmiałem się .
- Wiesz, wszystko się układa. - spojrzałem jej w oczy, były radosne. - U Ciebie widzę, że wszytko okej.
- Proszę bardzo. - barman podał nam dwie szklanki.
- Tak, u mnie też się układa. Nasze zdrowie. - złożyliśmy mini toast i napiliśmy się. Poczułem ostry smak alkoholu, nie przestawałem pić tak samo jak dziewczyna. Więcej nie piję. Kiedy tylko odłożyłem szklankę, dziewczyna pociągnęła mnie za rękę w stronę tańczącego tłumu
***
Trzy godziny później, gdy wracałem z toalety zobaczyłem jak w kącie jakiś chłopak dobiera się do Tiny. Jest po północy, a dziewczyna jest już lekko wstawiona. Przybliżyłem się o parę kroków, chciałem sprawdzić czy potrzebna jest moja interwencja czy nie.
- Zostaw mnie Tom! - powiedziała stanowczo Tina i próbowała odepchnąć chłopaka, ale ten nie odstąpił ani na krok. Już znałem odpowiedź. Muszę zainterweniować.
- Ej, koleś. Daj spokój. - chwyciłem go za tył koszulki i odepchnąłem. - Zostaw ją.
- A Ty to kto? - podskoczył do mnie. Jest nieco niższy ode mnie.
- Jej przyjaciel i łapy przy sobie. - powiedziałem prostując się.
- Bo co? - zaśmiał się. Koleś był bardzo pijany i chyba nie wiedział co mówi. Poszedł w moją stronę z pięściami. Chciał mnie uderzyć, ale ominąłem jego pięść i poleciał na bar, potknął się o coś i upadł. Ktoś pomógł mu wstać, on spojrzał na mnie wilkiem, poprawił się i chwiejnym krokiem wyszedł. Odwróciłem się i spojrzałem na Tinę. Stała ze spuszczoną głowa, kołysząc się na boki.
- Chodź. - powiedziałem, objąłem ją w ramiona i podniosłem. Przepychając się przez tłum tańczących ludzi poszedłem w stronę morza. Usiadłem na brzegu, dziewczyna była wciąż w moich ramionach.
- Dziękuję mój rycerzu. - pocałowała mnie w policzek, odsunęła i położyła na piasku prostując ręce i nogi.
- Jak to jest, że jesteś inny? - zapytała. Położyłem łokcie na kolana i spojrzałem na morze.
- Inny? To znaczy jaki?
-Nie jesteś tak nachalny jak... na przykład tamten typek z baru.
- On był pijany.. Z resztą, moi rodzice od małego uczyli mnie szacunku do kobiet, szczególnie mój tata.
- Dobrze Cię wychowali. - zaśmiała się, a ja popatrzyłem na nią. Tina leżała, patrzyła w niebo i się śmiała.
- Co Cię tak śmieszy? - zapytałem uśmiechając się.
- Nie wiem, jestem pijana jak nigdy. - wybuchnęła śmiechem jeszcze głośniej. - Mój brat nie chciał mnie tutaj zostawić. Powiedziałam mu, że tutaj będziesz, ale on się bał. - powiedziała nagle.
- Dlaczego?
- Bał się, że mi coś zrobisz jak wypije. Oczywiście, myślał, że wypije tylko jednego drinka, nie więcej, ale wiesz.. - wciąż się śmiała. - Zapewniłam go, że mi nic nie zrobisz. - usiadła i spojrzała mi w oczy. - Bo przy Tobie jestem bezpieczna, prawda?
- Tak. - przytaknąłem i ją przytuliłem. Siedzieliśmy długo w ciszy, napawałem się każdą sekundą. Tina, o której jeszcze pare dni temu marzyłem, aby chociaż powiedzieć jej zwykłe 'co słychać?', teraz leży w moich ramionach. Co z tego, że jest pijana i może tego nie pamiętać, ale ja pamiętam. A właśnie, ciekawe gdzie jest mój przyjaciel? I jak bawi się z Monicą.. Mam nadzieję, że jest okej i dobrze się bawią. Enzo pewnie jest już wstawiony, ale jest z nią i to dla niego najbardziej się liczy.
Ciszę przerwał dźwięk telefonu Tiny.
- Ej, odbierzesz? - zapytałem, ale ona nie reagowała. Spojrzałem na nią i jak się okazało, zasnęła.
Wyciągnąłem więc z jej kieszeni telefon, na ekranie pisało 'Rebeka'. To chyba jej siostra. Odebrałem.
- Tina? Tina, gdzie jesteś? - usłyszałem głos kobiety po drugiej stronie.
- Em.. Tutaj Cosimo..- jęknąłem.
- Jaki Cosimo? Gdzie moja siostra? - zapytała zaniepokojona.
- Cosimo Fasani. - przedstawiłem się i spojrzałem na dziewczynę. - Tina zasnęła mi w ramionach. Obudzić ją?
- Cosimo Fasani.. -szepnęła i chwilę się zastanowiła. - To Ty ze szkoły? Z wiersza? - zapytała, a ja się uśmiechnąłem. Więc Tina opowiada o mnie swojej rodzinie.
- Tak to ja. - przytaknąłem.
- Tu jej siostra, Rebeka, mów mi Beka. - zaśmiała się. - Powiedz mi, czemu ona zasnęła? Jest zmęczona?
- Em.. - chrząknąłem. Nie wiedziałem co powiedzieć, bo nie chciałem jej wydać, ale z drugiej strony, wczoraj na spacerze mi mówiła, że jest bardzo związana z siostrą, więc nie będzie zła jak jej to powiem, prawda? - Jest pijana i.. no zasnęła. - przyznałem.
- Oh.. jak bardzo pijana?
- Bardzo. - szepnąłem. - Przepraszam, że jej nie przypilnowałem, ale..
- Spokojnie, Cosimo. To nie Twoje zadanie i tak jestem Ci wdzięczna, że jej gdzieś w kącie nie zostawiłeś i się nią opiekujesz. - pochwaliła mnie. - Kurde, moi rodzice są w domu i nie mogą zobaczyć jej tak pijanej.
- Może iść do mnie na noc. - zaproponowałem od razu.
- To nie będzie problem? - zastanowiła się chwilę. - I obiecasz, że niczego jej nie zrobisz? Bo wiesz, że jak włos z głowy jej spadnie to Ci wyciągnę wszystkie wnętrzności?
- Obiecuję, że zaopiekuję się nią jak młodszą siostrą. - powiedziałem poważnie przełykając głośno ślinę. Chyba nigdy nie słyszałem takiej groźby. - Ze mną jest bezpieczna, przysięgam.
- Twoja mama nie będzie zła?
- Chyba jej nie ma, ale ona jest ugodowa.
- Dobra, to jakbyś mógł.. Przyjechałabym po nią rano.
- Nie ma sprawy, dobranoc. - rozłączyłem się i wstałem ponownie biorąc dziewczynę w ramionach. Ruszyłem z nią z powrotem do baru. Chciałem znaleźć Enza i powiedzieć mu, że idę. Niestety, nigdzie go nie widziałem, więc ruszyłem w stronę ulicy. Kiedy mijałem bar usłyszałem jakieś pojękiwania. Odwróciłem się zdziwiony i zobaczyłem całujących się Enza i Monicę. Chłopak przypierał ją do ściany i obejmował ją w pasie. Chrząknąłem głośno, od razu spojrzeli na mnie.
- Co się stało? - zapytała Monica widząc Tinę. Poprawiła bluzkę i podeszła do nas. Spojrzałem na Enza, ten stał uśmiechnięty od ucha do ucha.
- Upiła się i zasnęła, idziemy do mnie.. Chciałem tylko..
- Chyba śnisz! - dziewczyna prawie krzyknęła, a ja spojrzałem na nią pytającym wzrokiem. - Chyba śnisz, że pozwolę Ci zabrać Tinę do Twojego mieszkania! Ledwo się znamy! - oburzyła się.
- Rozmawiałem z Rebeką i ona pozwoliła.
- Co?
- No rozmawiałem z jej siostrą, chcesz zadzwoń. - powiedziałem.
- Ufam Ci. Trzymaj się mała. - pocałowała Tinę w policzek i zrobiła krok do tyłu. - Powiesz jej, żeby zadzwoniła do mnie jak się obudzi?
- Jasne. - uśmiechnąłem się, odwróciłem i odszedłem w stronę ulicy. Szybko przeszedłem przez drogę.
Ulice były zaludnione mimo później godziny, to kocham w tym państwie. Kiedyś byłem we Francji i tam nie ma czegoś takiego. U nas życie zaczyna się dopiero w nocy, dzień jest od gotowania i spania.
- Gdzie idziemy? - usłyszałem głos Tiny. Lekko otworzyła oczy i ziewnęła.
- Do mnie. Rozmawiałem z Twoją siostrą i wie, że będziesz u mnie.
- Rozmawiałeś z Rebeką? Po co? - oprzytomniała, ale wciąż była pijana. Z jej oddechu czuć alkohol i wciąż mówiła chwiejnym głosem.
- Dzwoniła do Ciebie, więc odebrałem.. Nie jesteś zła?
- Nie, jestem bezpieczna. - zaczęła się śmiać, a ja naprawdę nie wiedziałem co chodzi jej po głowie Po chwili przestała się śmiać i znów zasnęła. Pijane dziewczyny są bardzo dziwne, ale Tina nawet, gdy śmierdzi alkoholem i jest pijana, jest piękna i atrakcyjna.
- Bezpieczna.. - wyszeptała, a ja spojrzałem na nią zdziwiony. Mam nadzieję, że jutro nie będzie miała dużego kaca. Rano muszę wcześniej wstać i iść do sklepu, chciałbym zrobić jej dobre śniadanie na miły początek dnia. Hah i ciekawe jak jutro będzie u Enza. Nie widziałem, żeby byli pijani, więc na pewno wszystko zapamiętają. Na sto procent będą razem i mój przyjaciel będzie nareszcie w pełni szczęśliwy.Teraz tylko moja kolej i będziemy mogli chodzić na podwójne randki. Zaśmiałem się cicho i przeszedłem przez kolejną ulicę. W tym zamyśleniu nie zauważyłem jak szybko idę i dochodzę już do kamienicy. Auta mojej mamy nie było, więc będziemy sami. Mam nadzieję, że rano się nie przestraszy, gdy obudzi się w moim łóżku.